No i wszystko jasne – Dawid Szwarga zostanie nowym szkoleniowcem Rakowa Częstochowa. Dotychczasowy asystent Marka Papszuna obejmie stanowisko pierwszego trenera po zakończeniu bieżącego sezonu. Z jednej strony można mówić o ryzykownym posunięciu Michała Świerczewskiego, który w tak newralgicznym momencie obdarzył zaufaniem trenera bez doświadczenia w samodzielnej pracy z zespołem. Ale medal można również odwrócić, bo czy znajdzie się lepszy kandydat do kontynuowania dzieła Papszuna, niż jego najbliższy współpracownik? Tak czy owak, przed Szwargą niezwykle ekscytujący czas. Oto pięć największy wyzwań, jakie przed nim dziś stoją.
Niczego nie zepsuć
Powiedzmy sobie szczerze, Dawid Szwarga wskakuje na cholernie wysokiego konia. Raków Częstochowa znajduje się na najlepszej drodze do przypieczętowania mistrzowskiego tytułu, może też po raz trzeci z rzędu sięgnąć po Puchar Polski. Na krajowym podwórku ten zespół zwyczajnie nie ma sobie równych – jedenaście punktów przewagi nad wiceliderem, najwięcej goli strzelonych, najmniej straconych. Częstochowianie są najlepsi w ligowej stawce prawie pod każdym względem, wyróżniają się nawet w ujęciu historycznym. Nie punktują może równie rewelacyjnie, jak Wisła Kraków pod wodzą Macieja Skorży w sezonie 2007/08 (2,56 punktu na mecz „Białej Gwiazdy” przy 2,34 Rakowa), ale i tak zaliczać się będą najpewniej do grona najsilniejszych mistrzów Polski w XXI wieku.
Rakowowi absolutnie nie jest potrzebna rewolucja i nominowanie Szwargi na następcę Papszuna stanowi wyraźny sygnał ze strony Michała Świerczewskiego: oczekuję kontynuacji. Na częstochowskim okręcie zmienia się sternik, lecz kurs ma pozostać mniej więcej taki sam.
Szwarga, jak każdy ambitny trener, z pewnością ma głowę pełną autorskich pomysłów. Natomiast na pierwszym etapie samodzielnej pracy w Rakowie istotne będzie powściągnięcie ewentualnych wywrotowych zapędów i po prostu skupienie się na tym, co wypracował Papszun. Zresztą wpływ ustępującego trenera na kształtowanie się kadry częstochowskiej ekipy był przez lata tak znaczący, że dzisiaj Raków, żeby dokonać rewolucji taktycznej, potrzebowałby również rewolucji transferowej. – Na pewno są momenty, gdy mocno dyskutujemy na temat jakiejś sytuacji, ale generalnie wszyscy w sztabie patrzą na piłkę w bardzo podobny sposób. Uważam, że kierunek patrzenia, wizji na futbol, dobór osób przez trenera Papszuna jest taki, że to wszystko jest zbieżne, ale nie oznacza to, że nie różnimy się w detalach – opowiadał nam sam Szwarga w styczniu tego roku. – Wizja gry, idea gry i tożsamość drużyny nie może się zmieniać, ona musi być taka sama. Raków Częstochowa taką tożsamość ma, jedynie lekko ją podrasowuje. Samochód się nie zmienia, dokładane są tylko części, żeby lepiej jeździł.
Szwarga: Mówili, że oglądam za dużo Ligi+ Extra. Dziś czuję dumę, przeszkoliliśmy 5000 trenerów
Brnąc dalej w tę motoryzacyjną metaforę – kluczowe dla Szwargi będzie, by nie wylecieć z trasy zaraz po tym, jak zasiadł za kierownicą. Ryzyko jest spore, zakrętów mnóstwo. – Marek Papszun jest gwarantem pracy na sprawdzonym i bardzo wysokim poziomie. W przypadku zatrudnienia nowego trenera naturalnie wzrośnie ryzyko obniżenia tego poziomu, co jest może nawet bardziej prawdopodobne niż potencjalne przyspieszenie rozwoju – przyznał Michał Świerczewski.
Nie udawać Marka Papszuna
Pułapką dla nowego trenera Rakowa może się jednak również okazać próba bezrefleksyjnego kopiowania wszystkich zachowań poprzednika. Nie jest bowiem wielką tajemnicą, że trudno w polskim środowisku piłkarskim wskazać szkoleniowca równie niełatwego w codziennej współpracy, jak Marek Papszun. Nie czynimy z tego zarzutu, ale też nie ma co ukrywać, że praca z Papszunem jest dla otoczenia po prostu bardzo eksploatująca. – Trudno trenerowi, który stuprocentowo jest skupiony na osiąganiu celów, zbudować idealną relację z zawodnikami. Masz 25-30 ludzi o różnych charakterach i niektórych rzeczy nie da się pogodzić, a bezkompromisowe podejście wymusza zmiany kadrowe. Papszun to chłodny profesjonalista – tak najkrócej bym go określił. Nie jest łatwym człowiekiem, ale nie o to przecież chodzi. Dopóki są wyniki, a drużyna i klub idą do przodu, tego typu wątki schodzą na dalszy plan – opowiadał nam Tomasz Wróbel.
Po latach sukcesów odnoszonych w Rakowie trener mógł sobie pozwolić w zasadzie na wszystko. Z góry było wiadomo, że żaden piłkarz mu nie podskoczy i nie zachwieje jego pozycją w klubie. To sytuacja niespotykana nie tylko w Ekstraklasie, ale w ogóle we współczesnym futbolu, gdzie coraz częściej ogon kręci psem, a piłkarze w sposób mniej lub bardziej bezpośredni wymuszają na działaczach zmiany na ławce trenerskiej. Papszun na tego rodzaju presję był w stu procentach odporny. Grymasisz, nie realizujesz poleceń, siejesz ferment? No to proszę uprzejmie – tam są drzwi, szukaj sobie nowego klubu.
Szwarga aż tak silnej pozycji w Rakowie mieć nie będzie. Nie ma na to szans.
Świerczewski: – Papszun zastał Raków drewniany, a zostawia murowany
Po prostu nie przeszedł z właścicielem częstochowskiej ekipy tej samej, wyboistej drogi. – Czy kolejny trener otrzyma władzę w Rakowie Częstochowa na miarę Marka Papszuna? Myślę, że nie. Nie sądzę zresztą, żeby nowy trener oczekiwał takiej władzy. Na pewno położymy większy nacisk na wprowadzanie młodych zawodników do pierwszej drużyny – powiedział nam Michał Świerczewski. Szwarga nie powinien zatem udawać, że jest drugim Papszunem. Musi wypracować własny sposób komunikacji ze współpracownikami i piłkarzami. Jeżeli przesadzi z graniem szefa na wzór poprzednika, ktoś powie wreszcie „sprawdzam”.
Nie dać się zapędzić w kozi róg
Z drugiej strony, Szwarga nie może również dopuścić do mentalnego rozprężenia w zespole. Na zasadzie: kota nie ma, myszy harcują. Rozstanie z Markiem Papszunem z pewnością wywoła bowiem w Rakowie Częstochowa pewnego rodzaju chaos organizacyjno-kompetencyjny.
Trener skupiał w swoim ręku tak ogromną władzę, że teraz wiele osób spróbuje wykroić nieco większy kawałek tego tortu dla siebie. Działacze będą chcieli mieć większą, a być może niemal całkowitą kontrolę nad polityką transferową klubu. Członkowie sztabu szkoleniowego mogą z kolei zapragnąć nieco większej niezależności w codziennym działaniu. Natomiast zawodnikom Rakowa może się zamarzyć poluzowanie dotychczasowej dyscypliny. Jeśli nowy trener zacznie samodzielną pracę z zespołem od zgadzania się na wszystko, zaraz może się okazać, iż drużyna kompletnie wymknęła mu się spod kontroli.
– Jeżeli ktoś lubi proces i wierzy w to, że to on doprowadza do sukcesu, że codziennie dokładnie cegiełki spowoduje progres, to tutaj tego doświadczy, zobaczy to z bliska na każdym obszarze. […] Nie będę zazdrościł ewentualnemu następcy Marka Papszuna, bo to będzie musiała być osoba bardzo, bardzo kompetentna, żeby w tych procedurach dobrze funkcjonować – przyznał nam sam Szwarga przed kilkoma miesiącami.
Raczej nie zdawał sobie wówczas sprawy, że następcą Papszuna będzie on sam.
Poradzić sobie z rywalizacją na trzech frontach
Patrząc zaś na kwestie czysto sportowe – największym wyzwaniem dla Dawida Szwargi będzie naturalnie rywalizacja na trzech frontach. Lech Poznań w bieżącym sezonie udowodnił, że w Lidze Konferencji polski klub może z powodzeniem rywalizować nawet w fazie pucharowej. Podniósł tym samym poprzeczkę krajowej konkurencji. Na porażkę Rakowa w eliminacjach do europejskich pucharów trudno będzie tym razem przymknąć oko. Jasne, nikt nie oczekuje od – przyjmijmy – mistrzów Polski awansu do Champions League, ale obecność w fazie grupowej Ligi Konferencji musi stanowić dla częstochowian plan minimum.
Trzeba jednak pamiętać, że wielu trenerów w polskich klubach już się na łączeniu ligi z pucharami wyłożyło. Tegoroczny przykład „Kolejorza” jest oczywiście pozytywny, ale przecież poznaniacy również nawet się nie włączyli do rywalizacji o obronę mistrzowskiego tytułu.
Słynne słowa Michała Probierza o „pocałunku śmierci” nie wzięły się znikąd.
Trudno powiedzieć, jak w tym kontekście patrzeć na nominację Szwargi. To człowiek znający sytuację Rakowa od środka, a więc gwarantujący płynność i spokój w burzliwym okresie, jaki czeka częstochowski klub. Z tej perspektywy, ta nominacja ma sens. Ale jednocześnie Szwarga jest po prostu niedoświadczony. Jeśli uda mu się awansować co najmniej do fazy grupowy Ligi Konferencji, na co oczywiście szefostwo Rakowa mocno liczy, a wręcz tego oczkuje, przyjdzie mu wkroczyć na grunt, którego nie zbadał wcześniej nawet Marek Papszun. Dla całego klubu będzie to rejs po nieznanych wodach.
Dla samego szkoleniowca – wyprawa podwójnie ryzykowna. Zwłaszcza że same puchary przecież nie wystarczą. Raków przyzwyczaił się do obecności w ścisłej ligowej czołówce i sezon w stylu „stawiamy na puchary, a w lidze gramy o przetrwanie” nie przejdzie.
Wnieść coś nowego
Za architekta największych sukcesów w dziejach Liverpoolu jednogłośnie uznawany jest Bill Shankly, aczkolwiek, o czym niekiedy się zapomina, lwią część trofeów zdobytych przez ekipę The Reds w latach 70. i 80. zapisał na swoim koncie Bob Paisley – następca Shankly’ego, a wcześniej jego asystent. Paisley zawsze wypowiadał się o swoim poprzedniku i nauczycielu z najgłębszym szacunkiem, ale to nie oznacza, że nie wniósł do gry Liverpoolu czegoś nowego. Szwarga może podążyć tą samą ścieżką – legendarnemu statusowi Papszuna nie dorówna, lecz nie jest powiedziane, że nie wygra z Rakowem jeszcze więcej.
On nie musi przecież wydobywać klubu z czeluści niższych lig. Brudna robota została już wykonana.
Dostaje do ręki gotową maszynę do wygrywania.
Gotową nie znaczy jednak to samo, co idealną. Raków nie jest zespołem funkcjonującym perfekcyjnie i istnieją płaszczyzny, na których Szwarga z czasem będzie mógł wprowadzić w życie autorskie pomysły. Weźmy choćby wyświechtany już temat obsady środka ataku. Za kadencji Papszuna wokół napastników Rakowa nieustannie krążyły wątpliwości, może jego następcy uda się wykreować jakieś snajpera z prawdziwego zdarzenia? Choć dziś pewnie na tego rodzaju spekulacje za wcześnie. Michał Świerczewski mówi jasno, że rewolucyjne zmiany w funkcjonowaniu zespołu go nie interesują. To już wyzwanie w skali długofalowej.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- 75 lat Pogoni. Szczecińskiej tak mocno, jak tylko się da
- Trela: Podstawy do utrzymania. Pięć aspektów, które odmieniły sytuację Korony
- Jak narobić sobie kłopotów. Klimala pozdrawia izraelskich kibiców
fot. FotoPyk