Wes Brown, który przez piętnaście lat był zawodnikiem Manchesteru United, ogłosił bankructwo. Ktoś może się zastanawiać, jak to możliwe, że facet zarabiający kiedyś miliony może być golasem, ale wbrew pozorom nie jest to aż tak wielka sensacja. Wyliczono, że trzech na pięciu piłkarzy Premier League w ciągu kilku lat po zakończeniu kariery zostaje z pustym kontem. Bo nie ma przecież takiej fortuny, której nie dałoby się roztrwonić. Piłkarze niewiele różnią się w tym aspekcie od ogółu społeczeństwa, z tą różnicą, że mogą więcej zarobić i więcej stracić. Problemem jest nie ich tygodniówka, ale fakt, że o oszczędzaniu, zarządzaniu finansami, o pieniądzach generalnie – mówi się za mało. Edukacja w tym aspekcie leży. Zanim więc ktoś potępi Browna, niech – zachowując proporcje – prześledzi swoje debety, pożyczki i kredyty.

Bardzo nie lubię sformułowania „prawdziwi mężczyźni nie rozmawiają o pieniądzach”. W tle pobrzmiewa gdzieś uzupełnienie: „bo je po prostu mają”. Sęk w tym, że rozmawianie na temat pieniędzy wcale nie musi oznaczać przechwałek lub zaglądania komuś do kieszeni. Wkurza mnie to zdanie, gdyż pochodzę z pokolenia, w którym pieniądze jako temat rozmów dorosłych pojawiały się w jakichś pokracznych formach tabu. Ktoś komuś zazdrościł nowego samochodu, bogatej ciotki, itd. Najpierw wszyscy mieli – mniej, więcej – tyle samo, później kapitalizm uruchomił obrotnych, a zostawił w blokach ostrożnych, którzy nazwali swój obóz uczciwymi, co miało oczywiście zdecydowanie cieplejsze zabarwienie, choć bywało usprawiedliwieniem ich nieporadności.
Przyznam, że szkoła zrobiła nam w kwestii nauki oszczędzania przysługę, na przełomie lat 80. i 90., kiedy chodziłem do podstawówki, bardzo popularna była tzw. Szkolna Kasa Oszczędności. Uczniowie mieli specjalne książeczki, wpłacało się na nie każdy grosz od babci, z urodzin, gwiazdki i Dnia Dziecka. SKO pozwoliła mi spełnić wielkie marzenie: po blisko trzech klasach oszczędzania kupiłem sobie kolarzówkę marki „Sprint 2” za 17 000 złotych przed denominacją. Piękną, czerwoną, wierną towarzyszkę na lata.
Ale, żeby nie było tak kolorowo – oszczędzanie było nam wówczas przedstawione jako totalna rywalizacja. Pamiętam, że pani odczytywała wyniki tej klasyfikacji w obecności całej klasy, co było jednak lekko idiotyczne. Doprowadzano bowiem do sytuacji, w której dzieciaki mające mniej kasy, czuły się zwyczajnie gorsze. Oczywiście wtedy nikt tak na to nie patrzył.
Żeby była jednak jasność – nie nauczyło mnie to wcale oszczędzania. Przeciwnie, wyrosłem na człowieka rozrzutnego, wiecznie szorującego po dnie konta bankowego, wydającego dużo więcej niż miałem. Szczególnie w czasach londyńskich i wczesnowarszawskich. Konsumpcjonizm u ludzi z bliskich mi roczników różnił się znacząco od obecnego. Myśmy wcześniej nie mieli nic albo mieliśmy wszystko takie samo. Zatem każda odmiana była mile widziana. Rzeczy w moim dzieciństwie nie stanowiły istoty bytu, były marzeniem, często nieosiągalnym, więc nie do końca realnie się je traktowało.
Chciałbym wam teraz powiedzieć, że bardzo żałuję swojego postępowania względem pieniędzy już w początkach dorosłości, ale niekoniecznie tak jest. Natomiast w pewnym momencie mojego życia wydarzyły się dwie sytuacje, które tąpnęły mną na tyle mocno, by zrozumieć, że dłużej tak nie można.
Wiele osób nie ma jednak tego typu refleksji. To znaczy – chcieliby, ale nie do końca wiedzą, jak się za to zabrać. I wcale nie mówię tutaj o ludziach ubogich, oni, co jest okrutne, nie mają zmartwień dotyczących np. oszczędności. Pieniądze to nie wszystko. Fajnie się mówi, pod warunkiem, że je masz. Na myśl przychodzą mi raczej ci, którzy radzą sobie całkiem nieźle jeśli chodzi o pracę, gorzej w kwestii kasy. Coś jak zawodowi piłkarze.
Oglądałem w weekend serial na Netflixie: „Jak się wzbogacić”. Nie jest to sztuka filmowa najwyższych lotów, a sam tytuł może być nieco mylący. Gra nie toczy się bowiem o przepis na zostanie milionerem, byłoby to zresztą zbyt proste, gdyby mógł taką drogę wskazać serial. Chodzi bardziej o to, że każdy postrzega bogactwo w inny sposób. I każdy potrzebuje zupełnie różnych środków, by uznać samego siebie za bogatego – począwszy od kogoś, kto uciekł na wieś i uprawia warzywa, a skończywszy na właścicielu apartamentu w Nowym Jorku, zarabiającym dwadzieścia średnich krajowych w USA, który i tak nigdy nie uzna, że jest wystarczająco bogaty. Innymi słowy, istotne jest to, by złapać moment, w którym sami uznamy, że czujemy satysfakcję, że zarabiamy na tyle dobrze, by dać bezpieczeństwo sobie i swojej rodzinie.
Serial nie przedstawia historii wyrzutków. Bohaterowie spotykają się z dziennikarzem finansowym „New York Timesa” i opowiadają mu o swoich codziennych problemach. Tłumaczą, dlaczego nie umieją zarządzać swoimi pieniędzmi. Czasem naprawdę wielkimi. Jedni mają je z ciężkiej pracy, inni z alimentów. Wspólnym mianownikiem jest ślizganie się na granicy bankructwa.
Prawdopodobnie ludzie, którzy mają problemy finansowe i obejrzeliby serial, doszliby do wniosku: „a co to za problem?”. Otóż nie dowiedzą się tego, jeśli nie znajdą się w dokładnie takim samym położeniu. Rzadko dopuszczamy do siebie myśl, że ktoś, kto zarabia dużo, może mieć więcej problemów niż ten, kto zarabia mniej. Pieniądze potrafią zamienić się w niszczącą lawinę.
Gitarzysta Guns N’ Roses, Slash, w autobiografii opisał historię Michaela Jacksona, w której wyjaśnił bardzo klarownie powody kłopotów finansowych króla popu. Otóż Jackson miał w kilku miastach studia nagraniowe. One były cały czas otwarte – na wypadek, gdyby artysta akurat był w tej miejscowości, miał wenę i chciał pośpiewać. Slash doświadczył takiej sytuacji osobiście, gdy poprosił Jacksona o pomoc. Nie było problemu, studio czekało. Rockman zrozumiał wtedy, dlaczego Michael, mimo że zarabiał setki milionów dolarów, skazany jest na problemy z forsą.
Niewiele pamiętam ze studiów w kwestii ekonomii, ale jedno zdanie na pewno – że im więcej zarabiasz, tym więcej wydajesz. Szczególnie na dobra luksusowe. Nie musi to być od razu Rolex albo drogi samochód, tylko po prostu coś, bez czego byś przeżył. Coś, czego nie potrzebujesz, ale da ci to poczucie, że nie na darmo tyrałeś po 12 godzin dziennie, siedem dni w tygodniu.
Z pieniędzmi trudno mieć racjonalną relację. U większości ludzi wywołują efekty uboczne. Gdy się ich nie ma, to ich nienawidzisz. Kiedy masz w nadmiarze, mogą ci zniszczyć życie. Bardzo rzadko widziałem w życiu półśrodki.
Jamie O’Hara, pamiętacie takiego piłkarza? Kiedy wreszcie dostał tygodniówkę na poziomie kilkudziesięciu tysięcy funtów, a także ożenił się z miss Wielkiej Brytanii Danielle Lloyd, dziennikarz zapytał go, czy nie uważa się za wielkiego szczęściarza. Ale O’Hara uznał, że wszystkie te życiowe splendory, które na niego spłynęły, w żaden sposób nie przynoszą ulgi. Przeciwnie – jako partner znanej kobiety regularnie lądował na czołówkach tabloidów, a jako piłkarz Premier League był permanentnie poddawany ocenie publicznej. Finalnie go to, mówiąc wprost, dojechało. Zastanowił się więc przez chwilę i powiedział do dziennikarza, zupełnie zaskakująco: – Życie było dużo łatwiejsze, gdy zarabiałem stówkę tygodniowo.
Oczywiście, że mu nie wierzymy.
Kolarzówka za 17000 przed denominacją? Wg Google tyle kosztowała butelka oleju w tamtych czasach, z kolei po denominacji wyszłoby to 1,7 złotych. Brzmi jak typowe pierdolenie Rudzkiego.
a mógł poprosić ChatGpt o napisanie tekstu – wyszłoby dużo lepiej
To ja koorwa za 3 kola musze utrzymac sie w Polsze co miesiac zeby jakos funkcjonowac a jepane kopacze na wyspach rozpiedolom wszystko w pare lat po karierze i trzeba tych syfuf teraz zalowac co koorwa.
To teraz poczytaj jak przed denominacją wyglądała inflacja w Polsce. Tym bardziej, że może się to jeszcze przydać.
Ja pamiętam jak w podstawówce kupowałem „Świat Młodych” w 87 za 15 złotych. W 90 kosztował już 650 zł. A w 1995 trzeba było obcinać cztery zera, bo chleb kosztował 7 tysięcy (Świat Młodych już nie kosztował, bo upadł).
Szczególnie że Rudzki ma 46 lat, jak była denominacja to miał 18, więc był już na końcu liceum, raczej sporo po 3 klasach oszczędzania w podstawówce.
przed denominacją to mogło być rok albo 10 lat… nie podał ile… ale lepiej się czepiać…
Nie czepiać tylko większość komentujących ma tutaj po 15 lat. To skąd taki ciućmok może wiedzieć, jak było przed denominacją?
Do tych ćućmoków:
Po 1989 inflacja miała trzycyfrową wartość i momentami dochodziła do 4 cyfr. Ceny szły w góre już przed 1989 i 17 tyś. wpisałoby się w ten obraz.
Pieniadze szczescia nie daja ale ułatwiaja zycie. Nierzadko milionerzy popelniaja samobósjtwa i to wielu dziwi.
Powodem jest pewno pustka, bezsens, brak celów gdy sie juz wszystko ma. No i swiadomosc ze 100 milionów na koncie nie poprawilo radosci z zycia 100 razy ,
ze ma sie nadal problemy. Majac takie miliony ma sie wymagania od zycia zeby byc szczesliwym a widzi sie biednych ludzi na ulicach co sa szczesliwi i zakochani.
Pierdolisz. Ale spoko, możemy się umówić tak, że oboje będziemy szczęśliwi: oddaj mi swój hajs. Przyjmę KAŻDĄ ilość pieniędzy, uwolnię cię od tego brzemienia
Hehe, ciezkie to brzemie, no i obawa przed utrata, ze ktos okradnie, oszuka lub zle zainwestuje. OK, robie przelew, potem mi opowiesz za rok czy poprawilo sie twoje zycie. Statystyki nowych milionerów co wygrali miliony w loterie sa przerazajace…. Wiekszosc przeklina ten dziec kiedy wygrali miliony. Wpadli w alkoholizm, narkotyki, rozwiedli sie, narobili dlugów, ludzie którym ufali ,przyjaciele i rodzina odwrócili sie od nich. Bo albo ich wycyckali z pieniedzy albo uwazali ze dostali za mało… i sie na niego obrazili.
Wiedzieli ile ma na koncie, ze wygral np. 10 milionów dolarów a kupił kuzynowi tylko nowe auto za 30.000 dolarów i dal 100.000 dolarów na jakis maly biznes ale pieniadze sie szybko rozeszly , biznes nie wypalil i kuzyn poprosil o drugie 100.000 na inny biznes. I tak wiekszosc z rodziny i znajomych. Mówili do siebie ze on ma 10 milionów wiec co to dla niego dac 100.000 dolarów. Rozdal kilka milionów rodzinie i znajomym a oni dalej byli niezadowoleni. Potem kilka nieudanych inwestycji, i reszte wycyckaly jakies blachary.
Mafia też zazwyczaj wie, kto wygrał – i swoje ściąga…
Święte słowa, ale co taki słoik jak sceptyk może o tym wiedzieć.
Debil
Chyba proletariusze co przez przypadek zdobyli kapitał bo prawdziwy kapitalista wie jak przekuć kapitał na wpływy na wszystko co dzieje się dookoła. Musi tylko mieć dość kapitału a wszystko jest możliwe.
Oczywiscie mówie o tych co nagle stali sie bogaci. Bo ci self made man sa ciagle niezaspokojeni.
Więc kapitał daje szczęście tym co wiedzą co z nim zrobić, bo proletariusz to conajwyżej upije się na śmierć, zaćpa albo dostanie chorób wenerycznych od zwiedzania burdeli 😀
Nawet wśród tych którym się udało są różnice bo wystarczy spojrzeć na Świerczewskiego że potrafi myśleć. A wziąć np. JW i nagle jak przychodziło do piłki nożnej to jakby mu odcinało umysł więc ciężko by określić kim ten człowiek jest bo niby kapitalista ale w innych branżach zachowanie proletariusza.
Kapitalista nie trwoni swoich zasobów w postaci czasu i energii na bezproduktywne sapanie o proletariuszach na jakiejś niepoważnej stronce o piłce kopanej, tylko na nich zarabia – pamiętaj o tym, jak będziesz rano wychodził z obsikanego gierkowskiego blokowiska odbić kartę na zakładzie w fabryce smrodu i marzył o tym, jak to pewnego dnia będziesz nadwiślańskim Elonem
Pocieszaj się tak dalej proletariuszu, może człowiek sobie obliczył że dużo więcej oszczędzi korzystając z prostych rozrywek jak piłka nożna czy gry komputerowe niż robiąc coś innego.
No ale pewnie w twoim umyśle proletariusza to „jakbym ja miał coś wartości paru milionów to bym się bawił tu i tam i siedział na plaży na Malediwach”. No i byś za 5 lat miał ZERO.
Trzeba potrafić inwestować, myślisz że jak będe krzyczał do pogody że ma być bezwietrzny CAVOK a do mechanika że ma robić szybciej przegląd to zarobie więcej? Maszyny pracują jak są klienci i pogoda i tyle ile mogą tyle zarobią. Symulatory też jak są ludzie to pracują.
Rozumiem jak zainwestowałeś w ziemie rolną to zasuwasz na ciągniku zamiast tu pisać ale jak zainwestowałeś np. w nieruchomości dla jeszcze prostszego przykładu to nie dostaniesz więcej jak będziesz codziennie nachodził w każdym mieszkaniu wszystkich lokatorów. Najwyżej się wyprowadzą albo na złość coś zepsują.
Tak tak, dzisiaj każdy internetowy rentier to magnat nieruchomości grający prawdziwymi budynkami w Monopoly, dalszych mokrych snów życzę po nocce na zakładzie
Wierz w co chcesz proletariuszu jak to pozwoli Ci z lepszym humorem wracać po pracy do twojego bloku.
Kiedyś można tu było pisać z kont facebookowych i każdy widział kto kim jest a kto anonimowym kontem. Teraz to skasowali to nie ma jak się przedstawić. Trudno nie będe Ci psuł samopoczucia 😀
Z drugiej strony dzięki temu inny proletariusz znudzony i sfrustrowany własnym życiem szarym jak to blokowisko, na którym wegetuje może stroić wirtualne piórka milionera – po twojej kwiecistości i swadzie wypowiedzi winszuję doświadczenia w takich projekcjach, może przekuj tę umiejętność w pisarstwo, może coś z tego się urodzi.
Przecież JW miał wszystko przemyslane, ale nie pykło w magistracie. Poza tym to tylko witryna za ktorą stała zgraja bąbelkow do utrzymania.
U Hanki Gronkiewicz, co chciała tam wpuścić deweloperkę a sama uprawiła własne szmalcownictwo?
Pierdolisz, na zachodzie kapitalizmu uczą się już grubo ponad 100 lat a dalej popełniają błędy, nie oczekuj od zwykłego zjadacza chleba Kowalskiego, ze w takiej pislandii będzie wiedział co z duża gotówką zrobić.
To już zależy od natury człowieka w każdym kraju świata są proletariusze i kapitaliści. Proletariusz będzie zawsze sobą, w takiej Norwegii mają najlepiej żyją na socjalach i nie muszą nic robić proletariusze. A ktokolwiek się dorobi kapitału to ucieka czym prędzej by go nie doili socjalisci, norski najczęściej do Szwajcarii lub Hiszpanii.
Teraz zaczynam rozumieć, skąd ten dziwny wyraz twarzy Tuska,
choć ten to z pewnością przynajmniej ma cel. I to b. wyraźnie określony!
W Holandii już dawno rozwiązano ten problem lub przynajmniej ograniczono ryzyko. Piłkarze tam dostają 50% z tego, co mają na kontrakcie, pozostałe trafia na coś w rodzaju „funduszu emerytalnego”, z którego kwota jest wypłacana dopiero po zakończeniu kariery. Albo Tomasz Iwan, albo Jerzy Dudek opowiadali kiedyś o tym rozwiązaniu w jednym z wywiadów.
Tak, najlepiej dorosłych ludzi traktować jak małe dzieci i niech państwo decyduje o pieniądzach na kontrakcie.
Bo przecież powszechnie wiadomo, że państwo najlepiej pomnaża majątek
Rozwiązania nie wprowadziło państwo a związek pilkarzy, sami zainteresowani chcieli funduszu.
Jeszcze czasy gdy Cruyf grał w piłkę a cały system stworzył jego teść. Bankier.
oj cicho. konfederata zobaczył 50% i na tym skończyło się jego zrozumienie tematu bo go zalała żółć
sami piłkarze a nie państwo.
Pilkarze to w 90% pojeby i wlasciciele klubów powinni im odbierac moze nie 50% ale 20-30% napewno. A te 20-30% dobrze zainwestowane da tym kopaczom 200%
Debili ale tobie podobnych tzw.dorośli zachowują się jak niedorozwoje, prosty przykład piłkarzyków pokroju młodego Koseckiego lub resortowych kurw jak Rodowicz i spółka, którzy w dorosłym życiu opływali w luksusy na partyjnych salonach, gdzie reszta społeczeństwa zdychała z głodu a teraz wyciągają rękę do tego złego państwa, bo przepierdolili wszystko, w ZUS pustka i niema z czego życ.
Najlepiej to urządził siebie, a przy okazji nas Polaków, niejaki Tomasz Frankowski.
Ciekawe, gdzie ulokował swoje srebrniki, czy w złoto, czy jak wszyscy jego koledzy partyjni w kilkanaście mieszkań lub domów?
Matko, jaki to jest słaby tekst. Pozlepiane banały, fragmenty seriali Netflixa i wolne myśli zjaranego studenciaka. Przeczytałem i nie wiem co chciał nam autor przekazać.
Najlepszy i tak jest ten cytat w tytule, Rudi pewnie siedział dumny godzinę, że tak „wymyślił” xD
najwieksze kompromitacje weszlo
https://youtu.be/MfCjDPjd3xE
Piłkarze przeważnie zostają bankrutami kilka lat po zakończeniu kariery z jednego podstawowego powodu – ich zawód nie wymaga zbyt wielkich kwalifikacji intelektualnych. Zazwyczaj istnieje związek przyczynowo skutkowy między ilorazem inteligencji, a zarobkami. Jest kilka wyjątków – artyści, aktorzy, piosenkarze czy właśnie sportowcy.
Kluczowym elementem jest tzw. „mechanizm odroczonej gratyfikacji”. Umiejętność odmówienia sobie różnego rodzaju luksusów na rzecz przyszłości. Zrobiono kiedyś pewien eksperyment z udziałem dzieci na Uniwersytecie Stanforda. Dziecko siedziało przed stołem, do pokoju wchodziła jedna osoba, która dawała jedną słodką piankę. Tłumaczono dziecku, że może ją zjeść od razu albo poczekać kilka minut, a wówczas dostanie następną. Jeśli jednak zje ją natychmiast, nie dostanie już nowej. Jedynie 30% dzieci potrafiło wytrzymać i poczekać na następną piankę. Po latach te dzieci, już jako dorosłe osoby miały odpowiedzieć w ankiecie, jak finansowo radzą sobie w życiu. Okazało się, że te dzieci, które wówczas poczekały na następne pianki, miały dobrą sytuację finansową, a te które zjadły ją natychmiast, radziły sobie słabo.
Rudzki pisze o tym „im więcej zarabiasz, tym więcej wydajesz”. To jest właśnie podstawowy błąd ludzi, którzy wybiją się ponad przeciętność. Zaczynają zarabiać trochę więcej niż przeciętny człowiek i już babrają się w kredyty, wystawne życie, nie potrafią żyć skromnie i cieszyć się tym, że na koncie miesiąc w miesiąc rośnie pewna suma. Dopiero, gdy już ta suma jest w miarę okazała, wtedy jest czas na podnoszenie swojego standardu życia.
Kolejna sprawa – ludziom nie powinno się zdradzać ile się zarabia. Choćby z tego względu, że niestety wielu z nich potrzebuje tej wiedzy, by w razie czego przyłazić i pożyczać. Jeśli jesteś bezdusznym cynikiem – mów śmiało ile zarabiasz. W razie czego spławisz jakiegoś męczybułę, który będzie Ci jęczał o pożyczkę. Jeśli jednak jesteś wrażliwy i nie potrafisz odmawiać – nigdy nie zdradzaj ile zarabiasz, bo niektóre hieny będą do Ciebie przyłazić i truć dupę o pożyczkę.
Piłkarze to lekkoduchy, przeważnie półgłówki (przepraszam, jeśli obrażam te może 10% – 15% najinteligentniejszych). Nie myślą o przyszłości, nie mają refleksji pt. „co będę robił po zakończeniu kariery”, nie myślą sobie „po co mi ta kobieta, przecież ona tylko mnie doi z kasy”, „warto byłoby się nauczyć jakiegoś języka, może kiedyś wyjadę, a jak nie to i tak mi się to przyda w pracy”. Nie dziwi mnie w ogóle to, że większość z nich kilka lat po zakończeniu kariery kończy jako biedacy.
Bardzo mądrze napisane, tylko w tym eksperymencie jeszcze niech wezmą poprawke na dzieci które pianek nie lubią oraz napiszą czy przypadkiem nie było jakiegoś które chętnie poczekało na więcej żadnej nie zjadło a potem wymieniło się z innym dziecmi na inne rzeczy w kolejne dni gdy pianek nie było już.
Aż mi się przypomniały norski w szkole podstawowej u norsków. I tam była kantyna i czasem nie dostali forsy od rodziców a i tak coś chcieli i jak chętnie pożyczali np. 20 NOK i chętnie chcieli oddać za max tydzień 30 NOK a jeśli dłużej to 40 NOK i tak co tydzień im rosło. Okazało się jakie rzesze głupców były, niestety nauczyciel był lewakiem i zepsuł ten piękny proceder po tym jak jeden niechciał oddać i trzeba było do jego rodziców zadzwonić by zapłacili w końcu (zapłacili ale pożalili się do szkoły).
I tak mając jakoś z 11 lat na głupocie norsków w ciągu roku chyba zebrałem z 5000 na PLN nim się skończyło bo jeden nabrał za dużo długów. Całe szczęście że do 15 roku życia u norsków socjalistyczne państwo nie mogło nic z tego zabrać i nic zrobić poza zakazem pożyczania pieniędzy w szkole.
No tak było typie
No było, było w Polsce też napewno tylko Ci co płacili to nie chcą pamiętać. No i zapewne nie odbywało się to w cywilizowany sposób w Polskich szkołach bo odrazu musiało iść w nielegalne cuda jak mi kuzyni opowiadali (tylko dotyczyło ludzi 14-18).
A na koniec jeszcze zarabiał jakiś Sebastian co miał nastraszyć niepłacących no i dealer był nieszczęśliwy że ktoś inny bierze procent a jemu płacą za zielsko w gotówce a nie na kredyt. I tradycyjnie skończyło się wielkim mordobiciem a na koniec oczywiście wyszło oficjalnie że biją się i sa nie wychowani etc itd. i nikt nie znał prawdziwej przyczyny.
No ale można i być cywilizowanym i w cywilizowany sposób próbować odebrać nędzna sumke bodajże 400 NOK 😀 Oczywiście dla niektórych niezrozumiałe jak ktoś mógł zamiast grozić pobiciem i przemocą spróbować odzyskać forse od rodziców niewypłacalnego delikwenta.
Z piłkarzami to jest tak. Całe życie grasz w piłkę, obracasz się w towarzystwie innych piłkarzy. Postawiłes wszystko na grę w piłkę, kosztem edukacji. Twoi rówieśnicy w wieku 19 lat idą na studia, do pierwszej nisko płatnej pracy, ty w tym czasie zaczynasz zarabiać duże pieniądze koledzy z szatni też dobrze zarabiają. Klub myśli za ciebie, często w ramach kontraktu wynajmuje ci mieszkanie, udostępnia samochód. Kiero drużyny pomaga ci w załatwianiu spraw osobistych. Ty masz się skupić tylko na piłce. Masz czas wolny który musisz czymś wypełnić. Zaczynasz wydawać pieniądze na głupoty, a ponieważ masz ich dużo to i masz dużo różnych znajomych którzy zaczynają żyć twoim życiem. Rodzina jest daleko. Wszyscy poklepuja cię po plecach. Nie ma wokół ciebie nikogo kto mógł by ci powiedzieć że robisz źle, a nawet jak są to uciekasz w towarzystwo innych piłkarzy kretynów którzy są tacy sami jak ty. Pojawiają się dziewczyny, których jedynym życiowym celem jest złapanie bogatego frajera ktory będzie je finansować. Wsiakasz po całości w klimat pana piłkarza i jego dziuni. Zaczyna się wyścig na ciuchy, fury, wakacje, silikon twojej kobiety. Piłkarsko pniesz się do góry, może nawet uda ci się załapać na jakiś kontrakt zagranicą. Zarabiasz dużo. Tak właśnie przekroczyles 30 rok życia, powinieneś zacząć oszczędzać, ale jeszcze nie teraz, za rok. Masz 35 lat podpisujesz następny ostatni kontrakt, pieniędzy robi się jakby mniej, ale spoko, przecież kupiłeś sobie jakieś mieszkanie, więc masz gdzie mieszkać, masz kupioną jakaś działkę na którą cię na mówiono. Tak to już koniec. Koniec grania. Skończył się regularny dopływ pieniędzy. Zaczynasz żyć z oszczędności. Wydajesz po staremu, z kupki która odlozyles ubywa coraz szybciej. Co robić? Może trenerka, menadzerka, może jakiś redaktor weźmie cię do TV. 40 lat na karku, kasy brak, działka dawno już sprzedana, wypasione mieszkanie sprzedane, i kupione tańsze takie zwykłe 50 m2 jak za czasów twojego dzieciństwa. Dzieciaki są już na tyle duże, że twoją kobieta idzie pracować do sklepu. To co zarabia w miesiąc, jeszcze 10 lat wcześniej wydawaliscie w jeden wieczór. A ty? Trenerem okazales się żadnym, choć gdy byłeś piłkarzem wydawało ci się że trenowanie to prosta sprawa i zrobił byś to lepiej od tego kretyna który ciebie trenował, z menadzerki też nici bo inni twoi koledzy okazują się sprytniejsi i podbieraja ci spod nosa wszystkich lepszych grajkow, w tv się nie sprawdziles, miejsce było jedno a taki sam pomysł na życie miało 50% twoich dawnych kolegów z boiska. Żona zaczyna się do ciebie przypierdalać żebyś poszedł do normalnej roboty, nawet na budowę bo z jej pensji nie dacie rady. Idziesz do roboty, huja potrafisz, zapierdalac trzeba, koledzy z roboty mają szyderę z Pana piłkarza z dwiema lewymi rękami. I tylko podczas przerwy na śniadanie jesteś gwiazdą kiedy opowiadasz im jak to było kiedy grałeś w piłkę. I uświadamiasz sobie że takie życie czeka ciebie do emerytury. I tylko wkurwiasz się gdy widzisz że ten kasztan z Legii zarabia miliony na menadżerce, drugi taki jełop z Ruchu jest cenionym trenerem, drwal z GKS sprawdza się w roli współ komentatora, a inny twój koleszka z szatni założył firmę że szwagrem i trzepie kasę aż miło. Tylko czemu tobie i 98% twoich kolegów się nie udało? W tamtym roku twój były klub obchodził okrągłą rocznicę, dostałeś zaproszenie, ale wstydziłes się iść.
Doskonała obserwacja; dodałbym tylko, że żona pana piłkarza w większości przypadków nie idzie do pracy, tylko szybciutko po rozwód, póki jeszcze jakieś pieniądze są na koncie. Przeceniasz te współczesne szlaufy, przyjacielu.
To chyba zależy ile ma lat bo jak „piłkarnika” schwyciła będąc w jego wieku to jak ma 40 to raczej idzie do tej pracy świadoma że jej „wartość” stała się taka sama jak tego zbankrutowanego proletariusza.
Jest jeszcze jeden problem związany z końcem kariery u sportowców – zdrowie. Większość kończy grać, bo już zdrowie na to nie pozwala. Później nawet jak taki gość pójdzie pracować na budowie, to okazuje się, że po dniu pracy fizycznej zasnąć nie może bo kolano, bo biodro, bo coś tam innego. A tu nawet czterdziestki jeszcze nie ma.
Jakiś Polskich piłkarzy masz na myśli? Bo nie słyszałem żeby ktoś miliony zarabiał to teraz biedowal? Nawet taki Peszko sam ponoć e jaki s wywiadzie się chwalił że ma kilka mieszkań za kasę która zarobił zagranicą. Te gadki o piłkarzach babkrutach to chyba jacyś zazdrośnicy piszą!
Uważam że jest ważniejszy powód: ich zawód tak naprawdę kończy się w kwiecie wieku (większości ludzi), a potem można co najwyżej dobrze zarządzać wypracowanym majątkiem, co jest trudne jeśli całe życie kopałeś piłkę i niewiele więcej. Zachodzą więc dwa dziwne zjawiska: po pierwsze, przestajesz zarabiać w wieku w którym tak naprawdę większość ludzi ZACZYNA zarabiać sensowne pieniądze (przedsiębiorcy, lekarze, prawnicy, kadra zarządzająca itp.). Po drugie, zarobki nie tyle maleją, co w zasadzie zupełnie się kończą. To też jest całkiem nienaturalne, jakby przymusowa emerytura w wieku 35-40 lat.
Przemo, super tekst jak zawsze!
Kotleszka miał Marco Gaccio, Rudzki ma Bartka Kiezuna?
Rudzkiego ewidentnie męczyła wena na kiblu i chciał coś przekazać w tym tekście, ale wszystko mu uleciało po spuszczeniu wody – takie wrażenie jest po przeczytaniu tego tworu.
Lewandowski i jego niewyobralna fortuna
https://youtu.be/MfCjDPjd3xE
wpadłem poczytać o bankructwie wesa browna a czytam o tym jak Rudzki wydawał hajsiwo z książeczki, no nie tego oczekiwałem. Lubie cię Przemku za podcast z rasem ale jak i w nim, tak i tutaj w swoich tekstach/podcastach za dużo gadasz osobie. Wtrącasz ciekawostki które były by spoko w ilości raz na jeden arytykuł/odcinek a tak to jest klasyczny tekst Rudzkiego o sobie
Peace
Zamknij mordę zjebie
Przemek, przeloguj
Bo proletariusz jak małpa może wpaść na salony niczym czerwoni szturmujący pałac zimowy z St. Petersburgu (wyobrażam sobie ich jak ten czerwony proletariat który gryzł betonowy płot na jakimś wyjazdowym meczu, te dzikie prymalne oblicza nieskażone inteligentną myślą ). Ale ten proletariusz niestanie się nagle myślącym kapitalistom.
Ot najlepszy przyklad jak gdy wreszcie obalili burżuazje to potem z 10 milionów wymarło z głodu bo się okazało ze wcale im klasa kapitalistów nie zjadała całego jedzenia tylko umożliwiała by przy swym miernym intelekcie proletariusze wyprodukowali dość by mieli co jeść.
Najlepszy przykład dać proletariuszowi forse jak np. wygra w lotto i za pare lat znowu biedny i nic nie ma. Ot ktoś może być biedny ale jak posiada umysł to będzie bogaty i zostanie kapitalistom. A bogaty proletariusz za chwile wróci do swojego normalnego stanu biedy.
Dlatego tak często gdy wypłacają wielkie miliony za umiejętności czysto fizyczne nie wymagające myślenia to tak wielu zaraz znów jest biednymi. Ale niech podadzą przykład zawodników którzy zostali trenerami i wszystko przepuścili? Nie ma? No bo trener jest najważniejszy i musi myśleć to on myśli za tych wszystkich piłkarzy którzy sami nie wiedzą co mają robić mimo lat gry.
Dlatego mówie jak dasz człowiekowi „wędke” to przyszły kapitalista zainwestuje to i zyska kolejne wędki, a proletariusz pobiegnie do monopolowego i to wypije i będzie za chwile znowu prosił „dej, dej, dej płać ZUSy i PITy bo nie mam za co żyć”. Ot elektorat POPiSu.
co to za kapitalista, któremu trzeba dać wędkę jak jakiś socjal? to dupa jest a nie kapitalista. niech sam na wędkę zapracuje. ale nie, najlepiej tylko wołać dej, dej, dej mi wędkę bo jestem ważny pan
To jest przykład poprostu wyprzedzający proletariackich myślicieli którzy zaraz powiedzą że jakto przecież każdy nie startuje z tego samego poziomu to jak ma zarobić. Stąd przykład że nawet jak proletariusz zyska środki to i tak je przetraci.
Oczywiście komisarze ludowi i inakszy politycy socjalistyczni to też myślące jednostki tylko jeszcze bardziej bezwzględni od myślących kapitalistów. Na oszustwach zamierzają zdobyć swoją pozycje i władze.
Bo przecież taki komisarz ludowy Dżugaszwili albo Beria czy oni się przejmowali że 10 milionów proletariuszy im pada z głodu bo bez kapitalisty sami sobie nie poradzą z uprawą roli jak im ktoś nie powie co mają robić? Nie oni poprostu uznali to za koszt konieczny tego by oni mogli mieć władze i rządzić. Ot inne podejście dużo bardziej nieludzkie od tego normalnego czyli kapitalistycznego.
Bo w kapitalizmie Ci biedni chociaż mają co żreć, u komuszków jak zdechną z głodu to trudno…. toż to kułaki były napewno a nie że brak kapitalistów oraz dojście do władzy osób nieznających się na finansach spowodowało klęske.
Co to kurwa jest? Gdzie jest druga część tego ,,artykułu”? W jakim celu to zostało napisane?
Napisali by w delikatny sposób wyjaśnić że proletariusz może wyjść z blokowiska (bo na wsi to dziś już nie zyją proletariusze tylko kiszą się w blokach w większości) ale jego umysł nadal będzie umysłem prostego Mietka z pod Biedronki lub Sebastiana z przed bloku.
sapiesz się gościu w każdym poście o to prolstwo i blokowisko jakbyś miał jakiś kompleks na punkcie własnego pochodzenia
Poprostu lubie uświadamiać ludzi bo nie wierze że w porywach tylko 15 % jest myślących w kraju jak pokazują wyniki sondaży. Wierze że może ich być 30 % a to dość by coś zmienić.
Pozatym lubie gdy Mietki i Sebixy którym wydaje się kim to oni nie są bo pogryzli płot albo pobili innych Mietków etc. itd. są sprowadzani do rzeczywistości 😀
Jedyny plus tego dzieła jest taki, że chyba nie zawiera błędów ortograficznych.
Tak Przemek, jesteś zajebisty bo oszczędzałeś dużo hajsu na SKO – chyba o to chodziło?
Ja pierdole.. To że pilkarze w większości to nie są tytyni intelektu.. Ale jak im mają obniżyć coś tam o parę procent to pokrzywdzeni.. Jak zmieniają klub to pijawki(menedżery) o każdy cent się kłócą.. Jaki problem sobie policzyć wszystkie koszta i limicik w banku zrobić.. Ewentualnie chcesz coś drogiego kupić to ruszasz dupsko i w banku osobiście wyciągasz.. Przecież niejeden matoł z czołowych lig wyciąga więcej niż zwykły pracownik do emerytury.. Problem przejebać tygodniówki a tą odłożyć? Dla nich to za trudne.. A ta kolarzówka to beka w chuj.. Wigry (składak) chyba więcej kosztował.. Chyba że w gazecie był plakat i tyle wydał
Jedna tygodniówka w Premier League to nie są grosze .. To już 3 tygodniówki na ich balangi.. A 4 tej nie ruszam.. Za trudne.. A te ich party to w Pl na wiejskich dyskach w rwmizaxh OSP były na lepszym poziomie niż to co te pajace odwalają.. Sami sobie winni
Ulubiony kwiat Przemka Rudzkiego?
–
–
–
–
Narcyz
W systemie rezerwy cząstkowej w bankach oszczędzanie pieniędzy jest niemożliwe. Banki traktują depozyty jako swoją własność i nią handlują, a człowiek może mieć tylko nadzieje, że im później wypłacą pieniądze. Fakt, że ekonomisty współcześnie mówią, że inflacja jest dobrym zjawiskiem w ekonomii, pokazuje w jakim społeczeństwie żyjemy, gdzie oszczędzanie jest ganione. Generalnie jeśli gospodarka jest oparta o nieustające zaspokajanie własnych potrzeb, gdzie ludzie nie potrafią odłożyć natychmiastowego zaspokojenia na przyszłość i robić przerw we własnym zaspokojeniu, tylko chcą mieć nieustannie taką możliwość, to oszczędzanie staje się niemożliwe, dlatego kończy się to bańkami długowymi, bankructwem i upadkiem. Kapitalizm tak działa, przez okresy wzrostu i krachu, normalna opowieść z XIX wieku.
Bo zakazali Ci kupować ziemi, nieruchomości, maszyn które coś produkują i zarabiają etc itd. Rozumiem że socjaliści zakazali bycia lichwiarzem chyba że jest się ich bankiem. Ale jest tyle innych możliwości…..
Normalnym zjawiskiem związanym z kapitalizmem jest koncentracja ziemi i narzędzi – czyli środków produkcji. Dlatego w kapitaliźmie tak wielką rolę zaczynają odgrywać pieniądze, a nie wymiana usług i towarów – bo ludzie przemieniają się z producentów w tych, którzy dostają pensję za pracę. Dlatego ludzie współcześnie nie produkują swojego jedzenia, tylko kupują je za piniondz w sklepie. Poza tym w kapitaliźmie ludzie chcą, żeby pieniądze ciągle „pracowały”, więc wymyślili rezerwę cząstkową, gdzie bank zgarnia twoje pieniądze, a ty możesz co najwyżej się modlić, żeby ten bank ci to kiedyś zwrócił i nie zbankrutował.
Nie rozumiesz chyba że bank tylko to co im zdeponujesz na koncie może Ci „zabrać”. Jak masz ziemie, nieruchomości i maszyny to tylko jak komuszki zrobią nową rewolucje to możesz to stracić.
A inflacja sprawi że jak będziesz chciał sprzedać coś to ktoś Ci więcej zapłaci tylko szybko ten kapitał na coś nowego przeznacz by Ciebie nie dotkneła.
To w kapitaliźmie deklu jak np USA proponuję ci nie spłacić 1 do 3 rat.. I bank bierze wszystko.. Chuj, że z 300tu tysiecy spłaciłeś 90%i im powiedz, że są chwilowo problemy.. Chatka idzie do banku a ty.. A chuj nas ty.. Nie zapłaciłeś chociaż prędzej płaciłeś.. Wypad i tyle.. No kurwa jestwm kierowcą miałem wypadwk noga i ręka zlamana.. A chuj tam wyjebać.. Co z tego, że się ludek za 3 miesiące wyleczy i dalej da radę.. Jebał go pies.. Super myslenie
Podpisujesz co podpisujesz w USA bank daje Ci szanse bo wie że jak schrzanisz to zabiera wszystko i zarabia.
W Polsce jak coś chcesz doinwestować to kupujesz z własnych oszczędzonych, np. masz 2 symulatory i 2 samoloty i chcesz kupić 2 silnikowy wart mniej niż to co już masz to nie co ty jakto 500 000 euro pożyczyć przy wkładzie 100 000 euro i zabezpieczeniu (łącznie z tym nowym samolotem) na ponad 1,5 mln euro dla banku.
Kup se Pan za własne dla banku samolot jest nic nie wart, kup se Pan samochód albo nieruchomość pod firme to pożyczymy jak wyliczymy że Pan płaci conajmniej od 200 000 PLN rocznie PIT. Amortyzacja podatkowa a co to jest? Ot Polski bank.
Więc coś za coś albo bank Ci pożycza i liczy że Ci się noga powinie i na Tobie zarobi w ten sposób albo bank chce być bardziej pewien niż tego że słońce wstaje na wschodzie a zachodzi na zachodzie że będziesz mieć jak zapłacić by nie musiał niczego Twojego sprzedawać i się przemęczać.
tyle tekstu a treści tyle, co w pierdoleniu chujowego „kołcza biznesu”, który jedynie chce wcisnąć komuś swoją książkę
Czyli typowe rudzkolenie
Coś tu nie gra w przelicznikach, lub po prostu ktoś z rodziny po cichaczu autorowi do rowerka dorzucił do tych uciułanych 17 000 złotych. Ja na przełomie lat 80 i 90 składałem modele lotnicze, a że nie był to zakup jednorazowy jak w przypadku kolarzówki, a regularne zbieranie na kolejne pudełka, to bardzo dobrze pamiętam ich ceny. Jeden przykład, coby się nie rozpisywać: za małej wielkości model w skali 1:72 firmy Italeri płaciło się ok. 90 tyś złotych, teraz chodzą one średnio po 35-50 zł. Dziwny ten artykuł troszkę… parę ciekawostek fajnych, ale tak jakby Brown robi za alibi aby wymienić przypadki rozrzutności bogaczy i w sumie nie dowiedziałem się dlaczego piłkarz wpadł w tarapaty. Może ktoś z rodziny chorował?
No pytanie kiedy to było. RUdzki jest stary generalnie (nternety mowia ze 77 rocznik), wiec moze ma na mysli koniec lat 80. w okresie denominacji mogło to sie gwałtowanie zmieniać więc i Twoje na przełomie lat 80 i 90 jest mało precyzyjne. Ja kojarze małego modelarza kosztujacego jakos 92 coś pod 12k starych złotych, no to se rzuciłem okiem i widzę, że np.
nr 9/91 kosztował 6000 zł (numer pojedynczy)
nr 3/89 kosztował 850 zł (też numer pojedynczy)
jak więc widać skok jest drastyczny i to ze w 90 cos koszxtowało 1k moze oznaczac ze na początku 92 kosztowało już 10k
Cóż, kto wie, może rzeczywiście taki skok nastąpił. Zajrzałem do swoich starych komiksów z dziecięcych lat i przykładowo numer z czerwca 1991 roku ma cenę 9900 zł na okładce, natomiast w przeciągu dwóch lat koszt tych wydań stopniowo wgramolił się na 18500 (choć i kilka stron przybyło). Nie pozostaje zatem nic innego jak przyznać autorowi benefita doubtowości.
Ogolnie każdy średnio kumaty potrafi liczyć. Jeżeli w miesiącu wydajesz więcej niż zarabiasz, jesteś głupi i z czasem będziesz biedny. Jeżeli wydajesz więcej niż zarabiasz, ale na coś, co pozwoli Ci zwiększyć przychody, to jeszcze jest ok. Nie trzeba do tego szkoł, umiejętności inwestowania i czego tam jeszcze. Więc jeśli ktoś nie jest w stanie tego ogarnąć, to zasługuje na bankructwo, ile milionów by nie zarabiał.
Każdy se może policzyć, ale nie każdy może się zastosować, bo ludzie mają słabą wolę i tyle.
Słabą wolę to tam chuj. Według danych gusu 60% Polaków ma długi, nie mając żadnych oszczędności. Ludzie zarabiają za mało (tak wiadomo, niech zmienią pracę i wezmą kredyt). Jeśli masz do wyboru odłożyć i mieszkać pod mostem i paść z głodu, albo opłacić rachunki i żarcie i zostaje ci wielki chuj, to wszystkie wywody ekonomiczne można wypierdolić do kosza. Ludzie muszą zatroszczyć się o podstawowe potrzeby. Za to, że nie zostaje im nic odpowiedzialni są banksterzy i innej maści skurwysyny. Po prostu ukręcili sobie system, który ma nie dopuścić ogółu ludzi do godnego życia. A teraz to się nawet multimiliarderzy za milionerów biorą, bo limity CO2 to nowa waluta dla rasy panów, żeby byle milioner nie miał życia, jak pan multimiliarder.
P.S. W Polsce jeszcze nie jest tak źle, chociaż nierządy socjalistów doprowadzają kraj do ruiny. Np. w Argentynie ludzie nie jedzą w dni nieparzyste, bo po prostu kasy nikt nie ma. Dobrze, że chociaż ciepło mają, bo my przy takim systemie byśmy zamarzli po dzikim wykarczowaniu wszystkich lasów.
Ten koleś naprawdę ma problem z deklem. Rudzki rzeczywiście jest tak zakochany w sobie, że pisząc te wysrywy, „myśli” że jest zajebisty.
Pamiętaj Przemku-narcyzie, że jesteś zerem, a nie dziennikarzem 🙂
Pszemek jest we własnym mniemaniu taki zajebisty, że to jego odbicie w lustrze wali sobie do niego gruchę.
Temu Rudzkiemu to się nudzi. Meczy bule o poranku w KS i jeszcze wymyśla jakieś wuj jakie teksty na weszło. Facet weź ty się do jakiejś pożytecznej roboty a nie zawracasz gitarę tymi swoimi wysrywami bezsensu!
Czytając ten wysryw trudno nie odnieść wrażenia że Rudzki chyba zazdrości lepiej zarabiającym. Piłkarzem Pan już nie zostaniesz to może popros Pan o podwyżkę właścicieli KS u których Pan pracujesz. W mediach pisze że KS generuje nawet spore dochody więc może docenia Pana pracę i parę groszy podwyższa pensje?
Wg mnie spoko artykuł, fajnie napisany. Weszło jak chce to potrafi w dziennikarstwo, a nie tylko pudelkowe teksty jak to Wszołkowi w Familiadzie nie poszło
Pierwszy raz skusiłem się na tekst Rudzkiego. I zdecydowanie ostatni.
Chłop jest aczytalny i aoglądalny.