Reklama

W Kielcach Korona i Zagłębie pokazały, jak się ucieka od spadku

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2023, 15:45 • 4 min czytania 18 komentarzy

Niedziela, godzina 12.30, 20 stopni Celsjusza. W Kielcach te okoliczności najwyraźniej wyjątkowo sprzyjały graniu w piłkę, bo na początek niedzieli z Ekstraklasą Korona i Zagłębie Lubin stworzyły naprawdę fajne widowisko.

W Kielcach Korona i Zagłębie pokazały, jak się ucieka od spadku

Historie tego meczu można opowiedzieć na kilka sposobów.

Korona Kielce – Zagłębie Lubin 2:2

Można ją opowiedzieć przez pryzmat napastników.

Jesienią Jewgienij Szykawka był dla Korony równie przydatny, co strój kąpielowy zimą na Syberii. W sumie w lidze wystąpił czternaście razy, średnio na boisku spędzał 32 minuty i jedyne, czym się tak naprawdę wyróżnił, to asysta przeciwko Jagiellonii Białystok. Malutko. Dawniej się mówiło, że tyle, co kot napłakał. Szczególnie jak na 30-latka sprowadzonego z Białorusi. Pytanie, po co to ściągać takich obcokrajowców wydawało się tym bardziej zasadne, że w pierwszej lidze też furory nie zrobił (trzy zdobyte bramki w czternastu spotkaniach).

Aż przyszła wiosna i nagle Szykawka wyrósł na przynajmniej solidnego napastnika. W sumie uzbierał sześć goli i gdyby ktoś chciał protestować, że nic to, niech zerknie, ile zgromadził w tym roku cały Radomiak. Tak, tak, również sześć.

Reklama

W niedzielę Szykawka dwukrotnie doskonale wykorzystał gapiostwo defensywy rywali i bach, bach, dodał dwie sztuki do swojego dorobku. Bez trafień Białorusina złocisto-krwiści mieliby pięć punktów mniej, czyli zajmowaliby pierwszą pozycję pod kreską, zamiast Śląska Wrocław.

Jesienią Dawid Kurminowski zdążył tylko zadebiutować w Zagłębiu Lubin i po 13 minutach w Ekstraklasie więcej go na boisku nie widziano. Całą rundę leczył kontuzję. Wreszcie doszedł do siebie zimą i wiosną zaczął pokazywać, że być może faktycznie nie został królem strzelców ligi słowackiej przypadkowo. Może nie w każdym meczu, a w zasadzie nawet nie w każdym zagraniu, ale jednak widać, że coś w sobie ma. Zdobył bramkę z Lechem Poznań, a kiedy go znowu zabrakło z powodu kłopotów zdrowotnych, Miedziowi przestali strzelać gole (zero w ostatnich trzech kolejkach). Kurminowski wrócił do podstawowego składu ekipy Waldemara Fornalika i prosimy bardzo, wróciła skuteczność i punkty.

Kurminowski przy pierwszej bramce świetnie zwolnił akcję, osamotniony utrzymał się przy piłce, dzięki czemu w końcu ta wylądowała u Marko Poletanovicia, który przy pomocy Miłosza Trojaka (rykoszet) pokonał Konrada Forenca. Przy drugiej po prostu wykorzystał podanie Kacpra Chodyny. Co prawda spokojnie mógł dołożyć jeszcze jedną, ale mimo wszystko warto docenić jego wydatny wkład w remis.

Słabi boczni obrońcy, heroiczny Forenc

Ale historię tego spotkania można opowiedzieć też pryzmat bocznych obrońców.

Marius Briceag z Korony oraz Mateusz Grzybek i Bartłomiej Kłudka z Zagłębia nie będą z rozrzewnieniem wracać w pamięci do tej niedzieli, o ile nie lubują się w bolesnych wspomnieniach. Briceag miał gigantyczne kłopoty z upilnowaniem Chodyny i jego stronę spokojnie można było nazywać „strefą wolną od bronienia”. Grzybek na niewielkiej przestrzeni dał się skręcić Jackowi Podgórskiemu i złośliwi powiedzieliby, że posiedzi tam przy linii bocznej do poniedziałku, bo, cholera, w niedzielę nie da się ściągnąć koparki, która by go wykopała.

Reklama

No i Kłudka. Cóż, młodzieżowiec dokonał dużej sztuki, jako że pomógł gościom w zdobyciu obu bramek. Przy pierwszej – po dośrodkowaniu z rożnego sprawiał wrażenie, jakby na chwilę zamarł. Nie ruszył się z miejsca, co skrzętnie wykorzystał Szykawka. Przy drugiej – odpuścił pilnowanie Białorusina, a jeszcze dodatkowo najwyraźniej nie dogadał się z przekazaniem krycia Aleksowi Ławniczakowi i drugie nieszczęście – z perspektywy przyjezdnych – gotowe.

Jednak historię tego spotkania można opowiedzieć również przez pryzmat bramkarza Korony – Forenca, który dzielnie walczył z losem. Po pierwsze, nie miał większych szans na skuteczne interwencje przy uderzeniach Poletanovicia (rykoszet zrobił swoje) i Kurminowskiego (z bliska). Po drugie, dołożył mu jeszcze kolega – Trojak, bo staranował kompana w ten sposób, że – według reporterów stacji Canal+ – złamał mu palec. Mimo wszystko Forenc dokończył zawody na boisku. Po trzecie, koledzy mocno się starali, by jeszcze coś wpuścił, tyle że golkiper nie miał na to ochoty. Świetnie poradził sobie ze strzałami Filipa Starzyńskiego, Damjana Bohara i Jakuba Świerczoka. Choć dwukrotnie dał się pokonać, okazał się jednym z najlepszych na placu.

Nikt nie chce do pierwszej ligi

Wreszcie historię tego spotkania można opowiedzieć przez pryzmat niechęci do spadku z Ekstraklasy.

Zagłębie na naprawdę trudnym terenie w Kielcach spisało się dobrze, napsuło miejscowym krwi i ostatecznie przerwało im serię sześciu zwycięstw na swoim stadionie z rzędu. Dzisiaj Korona sprawiała wrażenie tego gorszego zespołu, ale jednocześnie znów za Kamila Kuzery pokazała niezłomność i wyszarpała punkt.

Tym razem po obu drużynach było widać, że nie mają ochoty na degradację, czego nie można powiedzieć ostatnio choćby o Lechii Gdańsk czy Śląsku. Warto docenić, jakkolwiek to brzmi.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

foto. Newspix

Najnowsze

Anglia

Scott McTominay – niedoceniony walczak czy beneficjent „kultury przeciętniactwa”?

Michał Kołkowski
0
Scott McTominay – niedoceniony walczak czy beneficjent „kultury przeciętniactwa”?

Ekstraklasa

Anglia

Scott McTominay – niedoceniony walczak czy beneficjent „kultury przeciętniactwa”?

Michał Kołkowski
0
Scott McTominay – niedoceniony walczak czy beneficjent „kultury przeciętniactwa”?

Komentarze

18 komentarzy

Loading...