Sytuacja Śląska Wrocław w ligowej tabeli staje się coraz trudniejsza. Podopiecznych Ivana Djurdjevicia przed ugrzęźnięciem w strefie spadkowej po uszy jak na razie ratuje tylko fakt, że są w Ekstraklasie drużyny prezentujące się równie beznadziejnie, mimo że to naprawdę niełatwa sztuka. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, od wielu tygodni spekuluje się we Wrocławiu o możliwej zmianie na ławce trenerskiej. Liczba obrońców Djurdjevicia topnieje wraz z kolejnymi niepowodzeniami jego zespołu, aczkolwiek wciąż nie brakuje takich, którzy sprzeciwiają się rozstaniu z trenerem z przyczyn, ujmijmy to, oszczędnościowych. Ewentualny następca Serba byłby bowiem szkoleniowcem numer cztery, jaki pobierałby w Śląsku wypłatę w ciągu najbliższych miesięcy.
Djurdjevicia nie mamy zamiaru bronić, nawoływać do jego zwolnienia zresztą też nie. Ale ten finansowy argument akurat nas nie przekonuje. Okej, czterech trenerów na kontrakcie to sytuacja patologiczna i dowód na złe zarządzanie klubem, ale pamiętajmy – Śląsk ma do stracenia znacznie więcej.
Od koncepcji do koncepcji
Ileż to w ostatnich latach trenerów widzieliśmy na ławce Śląska Wrocław… Ile przełomowych koncepcji na przebudowę zespołu, ile szumnie ogłaszanych, długofalowych wizji. Wyliczmy dla porządku, bo naprawdę można się w tym było pogubić.
Zimą 2019 roku za stery we Wrocławiu chwycił Vitezslav Lavicka, ceniony czeski szkoleniowiec. – Jest perfekcjonistą. Odciskał wyraźne piętno na prowadzonych przez siebie drużynach, które zawsze charakteryzowały się bardzo dobrą organizacją gry. Ponadto to człowiek obdarzony wielką charyzmą, wiedzący jak zarządzać szatnią. A co dla nas istotne, niejednokrotnie pokazywał, że potrafi wprowadzać do składu młodych zawodników. Jesteśmy przekonani, że da naszemu zespołowi nowy bodziec do pracy – zachwycał się dyrektor sportowy Dariusz Sztylka. W sezonie 2018/19 drużyna pod wodzą Lavicki zakończyła sezon na dwunastym miejscu w tabeli, rok później finiszowała na piątej lokacie. Umowę z trenerem przedłużono zatem do czerwca 2022 roku. Tylko że Śląsk fatalnie zaczął rundę wiosenną sezonu 2020/21 – z ośmiu spotkań w Ekstraklasie wygrał wtedy tylko jedno. Efekt? Lavicka stracił posadę.
Zastąpił go Jacek Magiera, który podpisał ze Śląskiem kontrakt do czerwca 2023 z opcją przedłużenia o kolejne lata. – Częścią zawodowego sportu są chwile, w których do rozwoju konieczna staje się zmiana dotychczasowych nawyków i nowe spojrzenie na wykonywaną pracę. Uznaliśmy, że nadszedł moment, w którym drużyna potrzebuje impulsu i przełamania pewnej rutyny – przekonywał prezes Piotr Waśniewski.
Magiera zaczął całkiem obiecująco. Wrocławska ekipa pod jego wodzą szybko się przebudziła i jeszcze w sezonie 2020/21 zdołała nawet wywalczyć udział w europejskich pucharach. Ale im dalej w las, tym było gorzej. Od 30 października 2021 do 7 marca 2022 roku Śląsk wygrał ledwie jeden z dwunastu meczów w Ekstraklasie. Przegrał w tym okresie aż osiem spotkań. Trudno było dłużej zwlekać, Magiera wyleciał ze stołka. – To była dla nas bardzo trudna decyzja, ponieważ wierzyliśmy w projekt trenera Magiery i wspólnie chcieliśmy realizować długoterminowy plan rozwoju – przyznał Waśniewski. – Ostatni rok upłynął pod znakiem systematycznego podnoszenia naszych wewnętrznych standardów. […] Potwierdzeniem właściwego kierunku, który razem obraliśmy, były pierwsze od lat występy WKS-u na arenie międzynarodowej. Dziś z dużym smutkiem informujemy, że zakończyła się nasza wspólna droga.
Misję wyciągania Śląska z dołka powierzono Piotrowi Tworkowi, który zaimponował wcześniej rezultatami osiąganymi z Wartą Poznań. Tworek również związał się z klubem kontraktem obowiązującym do czerwca 2023 roku. – Trener Piotr Tworek z pewnością jest w stanie skonsolidować zespół i natchnąć zawodników do lepszej postawy i bardziej efektywnej gry, co przełoży się na wyższe miejsce w tabeli. Przełamanie obecnego impasu to dla nas wszystkich priorytet i najważniejsze zadanie sztabu szkoleniowego trenera Tworka – ocenił dyrektor Sztylka.
A jak wyszło w praktyce?
Cóż, Śląsk nie spadł z ligi i na tym w zasadzie kończy się lista pozytywnych aspektów kadencji Tworka. Z dziesięciu spotkań pod jego wodzą zespół wygrał tylko jedno. Wrocławianie potrafili nawet przerżnąć u siebie 0:4 z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza, bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Naprawdę prosili się wówczas o katastrofę, do której koniec końców nie doszło głównie ze względu na degrengoladę Wisły Kraków pod wodzą Jerzego Brzęczka.
Kolejny chybiony pomysł?
Oczywiście zaraz po zakończeniu rozgrywek szefostwo Śląska pożegnało Tworka. – Wszyscy jesteśmy bardzo rozczarowani poprzednim sezonem. Zarówno miejsce w tabeli, jak i styl, w którym drużyna wywalczyła utrzymanie, są dalekie od oczekiwań i możliwości naszego klubu. Jesteśmy wdzięczni trenerowi Piotrowi Tworkowi za podjęcie w trudnym momencie misji ratowania Ekstraklasy dla WKS-u i wykonanie tego zadania. W ostatnim czasie szczegółowo przeanalizowaliśmy sytuację, w jakiej się znaleźliśmy. Uznaliśmy, że potrzebna jest zmiana funkcjonowania drużyny, jej sposobu pracy i stylu gry. W przyszłym sezonie zespół poprowadzi nowy pierwszy trener i sztab szkoleniowy – zapowiedział Piotr Waśniewski.
Padło na Ivana Djurdjevicia, który zawarł z klubem kontrakt do czerwca 2024 roku z możliwością przedłużenia o kolejnych dwanaście miesięcy. I w ten sposób docieramy do punktu, w którym Śląsk znajduje się obecnie. To znaczy… no, jest to dokładnie to samo miejsce, co wcześniej. Wrocławska drużyna rozczarowuje i, zamiast bić się o puchary, walczy o uniknięcie degradacji. Wiele się musiało pozmieniać, by wszystko zostało po staremu.
Śląsk ma obecnie na kontrakcie trzech szkoleniowców:
- Vitezslav Lavicka – kontrakt do czerwca 2022
- Jacek Magiera – kontrakt do czerwca 2023
- Piotr Tworek – kontrakt do czerwca 2023
- Ivan Djurdjević – kontrakt do czerwca 2024
Czy to dowód, że klub jest źle prowadzony? Tak, zresztą cytowanego wcześniej Dariusza Sztylkę już wyrzucono z posady dyrektora sportowego, niejako typując go na pierwszego kozła ofiarnego wobec fatalnych rezultatów zespołu w rundzie wiosennej. Czy to spektakularny pokaz przepalania miejskiej kasy? Zdecydowanie. Zwłaszcza jeśli sobie przypomnimy, że kolejne kosztowne pomyłki działaczy Śląska pośrednio finansują nawet osoby odwiedzające wrocławskie ZOO. Tylko że na koniec dnia – z dwojga złego – lepiej do końca czerwca płacić Magierze, Tworkowi, Djurdjeviciowi oraz następcy Djurdjevicia, niż spaść z Ekstraklasy.
Jak wyliczyła firma Deloitte, w sezonie 2021/22 aż 45% budżetu Śląska (mimo hojnego wsparcia samorządu) stanowiły przychody ze sprzedaży praw telewizyjnych. W sumie Ekstraklasa wypłaciła wówczas wrocławianom przeszło 10 milionów złotych. Rzecz jasna w 1. lidze absolutnie nie ma mowy o takich kwotach. Na przykład w Widzewie Łódź zaledwie 6% przychodu w sezonie 2021/22 pochodziło z transmisji (1,4 miliona złotych według Deloitte). W Koronie Kielce – 13% (1,5 miliona złotych). Przepaść. Mówimy zatem o wielomilionowych stratach, a degradacja oznacza przecież również spadek atrakcyjności klubu w oczach sponsorów i, na ogół, mniejsze zyski z dnia meczowego. A pamiętajmy, że z frekwencją na wrocławskim obiekcie już teraz nie jest zbyt kolorowo.
Nawet gdybyśmy założyli dla ustalenia uwagi, że Magiera, Tworek i Djurdjević zarabiają w Śląsku po 100 tysięcy złotych miesięcznie (co jest oczywiście kwotą zdecydowanie przesadzoną), to czterech szkoleniowców od połowy kwietnia do końca czerwca nie obciąży klubowego budżetu tak dotkliwie, jak pożegnanie z Ekstraklasą. Trzymanie Djurdjevicia na stołku bez względu na wszystko z przyczyn oszczędnościowych jest po prostu nonsensem.
***
Naturalnie w dyskusjach często przewijają się również argumenty o “oczyszczającym spadku”. Będzie degradacja, wylecą skompromitowani działacze, pouciekają przepłaceni piłkarze, dojdzie do przegrupowania na zapleczu Ekstraklasy i klub, jak to się mówi, wróci silniejszy. I pewnie można kilka tego rodzaju historii przypomnieć – skoro już jesteśmy na Dolnym Śląsku, no to mieliśmy choćby przypadek Zagłębia Lubin, które w 2014 roku pożegnało się z najwyższym poziomem rozgrywek, by bardzo szybko wrócić i jako beniaminek uplasować się na trzecim miejscu w Ekstraklasie. Ale mimo wszystko bardziej prawdopodobny wydaje się inny scenariusz – klub spada, pakuje się w finansowe tarapaty, traci zaufanie kibiców. Rozsypuje się albo popada w wieloletni marazm.
Wielkie ambicje trafia szlag.
W 2023 roku Śląsk Wrocław wygrał zaledwie dwa mecze w lidze. Ekipa Djurdjevicia pozostaje bez zwycięstwa w Ekstraklasie od 26 lutego. Wrocławianie nie zdołali zgarnąć pełnej puli ani w meczu z Zagłębiem (0:3), ani z Koroną (1:1), ani z Lechią (0:0), ani z Piastem (0:1). Czy serbski szkoleniowiec zdoła natchnąć zespół do ostatniego zrywu na finiszu batalii o pozostanie w lidze? Trzeba sobie szczerze powiedzieć – coraz mniej na to wskazuje.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Od parzenia kawy na praktykach do prowadzenia drużyny w Ekstraklasie. Historia nowego trenera Jagi
- Stolica polskiego rocka. Ekstraklasowi królowie szybkiego futbolu
- Afera Familiadowa: Strasburger odpiera zarzuty Wszołka i zarzuca mu kłamstwo!
fot. NewsPix.pl