Reklama

Stolica polskiego rocka. Ekstraklasowi królowie szybkiego futbolu

Michał Trela

Autor:Michał Trela

15 kwietnia 2023, 04:43 • 9 min czytania 37 komentarzy

Magia futbolu rozgrywa się dziś tuż po przejęciu oraz stracie piłki. To zachowania w tych kilku sekundach rozstrzygają mecze na najwyższym poziomie. W Polsce te tendencje też są coraz bardziej widoczne. Przy użyciu danych z platformy StatsBomb sprawdzamy, które drużyny z Ekstraklasy najchętniej idą na wymianę ciosów.

Stolica polskiego rocka. Ekstraklasowi królowie szybkiego futbolu

Po latach, w których w futbolu dominowały drużyny opierające się na długim posiadaniu piłki i licznych wymianach podań, na podobieństwo Barcelony Pepa Guardioli, przyszły czasy triumfów szalonego pressingu Borussii Dortmund Juergena Kloppa czy Bayernu Monachium Juppa Heynckesa, zwanego też czasem futbolem Red Bulla. To, co nastapiło w ostatnich latach, jest wymieszaniem trendów. Drużyny Guardioli grają z typowymi skrzydłowymi, klasyczną dziewiątką i nie unikają długich podań. Klopp szlifuje z Liverpoolem posiadanie piłki, Red Bull jest coraz bardziej rozcieńczony fazami długiego rozgrywania. Niezależnie od tego, z jakiej szkoły wywodzi się dany trener, nie może lekceważyć znaczenia faz przejściowych. To w kilku sekundach po przejęciu oraz stracie piłki rozstrzygają się dziś mecze.

HYBRYDOWA CZOŁÓWKA

Choć do Polski zwykle tego rodzaju tendencje dochodzą z opóźnieniem, także w Ekstraklasie da się dostrzec odbicie światowych trendów. Ligi nie wygrywa się już tylko głęboką defensywą albo dominowaniem nad każdym rywalem. Czołowe drużyny muszą umieć więcej. Raków Częstochowa, odkąd awansował do Ekstraklasy, przechodzi stopniową transformację z drużyny najlepiej czującej się bez piłki, w ekipę, która przez większość czasu ma ją przy nodze. Do cierpliwego budowania ataków pozycyjnych z czasów Kosty Runjaicia Jens Gustafsson dodał więcej bezpośredniego podejścia. Z kolei do spokoju w tyłach, który cechował Legię Czesława Michniewicza i był z mozołem przywracany przez Aleksandara Vukovicia, Runjaić dobudowuje teraz w Warszawie więcej rozwiązań z piłką przy nodze. Lech zaś musi grać jak kameleon. Od drużyny dominującej w wielu meczach w Polsce, do drużyny nastawionej na kontrataki i pilnej w defensywie w Europie. Zmiana nastawienia co kilka dni. Nie każdy w lidze potrafi do tego stopnia zmienić twarz, ale aktualna czołówka jest już, jak na polskie warunki, dość wielowymiarowa.

DĄŻENIE DO SZYBKOŚCI

Reklama

Przez lata dominowały głosy, że w polskiej lidze lepiej się nie wychylać. Nie grać atakiem pozycyjnym. Nie trzymać piłki przy nodze. Nastawiać się na kontry wyprowadzane z głębokiej defensywy oraz stałe fragmenty gry. To podejście coraz bardziej jest jednak w odwrocie. Zagraniczni trenerzy oraz polskie nowe pokolenie stara się wprowadzać do ligi więcej ryzyka. Szybkości w grze. Pressingu. Odwagi w decyzjach. Na podstawie danych z platformy StatsBomb warto przyjrzeć się różnym aspektom gry bezpośredniej, szybkiej. Takiej, jaką Klopp lata temu przyrównał do rock’n’rolla, w odróżnieniu od wengerowego futbolu z filharmonii.

GRA W DWA OGNIE

Tego typu futbol można próbować uchwycić szkiełkiem i okiem za pomocą wielu aspektów statystycznych. Ale nie ma praktycznie żadnego, w którym Pogoń Szczecin nie byłaby w tym sezonie w czołówce albo przynajmniej w górnej połowie ekstraklasowej tabeli. Jeśli wiele osób ma intuicyjne poczucie, że mecze Portowców w tym sezonie dobrze się ogląda, to da się je zamknąć w liczbach. Jeśli ktoś lubi, gdy pod bramkami sporo się dzieje, a spotkania przypominają mecze w dwa ognie albo w piłkę ręczną, niemal bez środkowej linii, przy spotkaniach drużyny Gustafssona raczej się nie nudzi.

BEZPOŚREDNIA GRA GUSTAFSSONA

Szczecinianie zajmują pierwsze miejsce w statystyce strzałów oddanych po wysokim pressingu. StatsBomb definiuje je jako uderzenia oddane w ciągu pięciu sekund od działania defensywnego (pressing, odbiór, przechwyt, zablokowane podanie) na połowie przeciwnika. Pogoń oddaje blisko cztery takie strzały podczas meczu, przy ligowej średniej 2,64. Minimalnie ustępują jej pod tym względem Zagłębie Lubin, a trochę wyraźniej Górnik Zabrze oraz Lech Poznań. Powyżej ligowej przeciętnej są w tym aspekcie także Raków, Jagiellonia, Wisła Płock oraz Korona Kielce. Pogoń wypada też najlepiej pod względem liczby kontrpressingów, czyli prób odbioru następujących w ciągu pięciu sekund po stracie. Następuje to w jej meczach średnio aż 36 razy. Wyraźnie ponad ligową przeciętną wystaje pod tym względem jeszcze Raków Częstochowa.

Reklama

ENERGETYCZNA POGOŃ

Klub ze Szczecina, na scenie muzycznej uznawanego przez lata za nieoficjalną stolicę polskich ciężkich brzmień, także pod względem piłkarskim gra podobnie. Gdy doda się do porównania takie aspekty jak czas, jaki zajmuje danemu zespołowi oddanie strzału po przejęciu piłki, dystans pokonywany z piłką od odzyskania posiadania, do momentu uderzenia, strzały po kontratakach, rozumianych jako wyjścia z własnej połowy, czy liczba wejść z piłką w tercję defensywną przeciwnika, okaże się, że Portowcy w każdym należą do czołowej szóstki ligi. Jeśli szukać w Ekstraklasie wysokooktanowego futbolu, najprędzej można go znaleźć w Szczecinie.

PODOBNA CZOŁÓWKA

Rzuca się zresztą w oczy pewien stopień zależności pomiędzy szybką, bezpośrednią grą, a miejscem w tabeli. Czołową trójkę zespołów grających najwyżej, najszybciej, najbardziej bezpośrednio tworzą obok Pogoni także Raków Częstochowa oraz Lech Poznań, czyli zespoły, które najprawdopodobniej będą reprezentować Polskę w przyszłorocznych europejskich pucharach. Wprawdzie żaden z nich nie jest tak mocno, jak Pogoń nastawiony na wykorzystanie faz przejściowych, ale w niektórych aspektach też należą do czołówki ligi. Podejmują działania defensywne najdalej od własnej bramki, niemal na linii środkowej. Należą do zespołów pozwalających przeciwnikom na najmniej swobodnie wykonywanych podań. Podejmują najbardziej niebezpieczne dla przeciwnika próby dryblingów. Od Pogoni najbardziej różnią się w czasie, który dzieli je od przejęcia piłki do oddania strzału oraz w liczbie faz posiadania piłki w danym meczu. Ich gra sprawia wrażenie bardziej poukładanej, ustrukturyzowanej, mniej szalonej.

ODRĘBNY PRZYPADEK LEGII

Pod względem stylu od pozostałych ekip z czołówki wyraźnie różni się Legia Warszawa, w której pilnowanie defensywnych podstaw, pozostałe jeszcze z czasów Michniewicza oraz stabilizującego sytuację po nim Vukovicia, połączyło się z Runjaiciowym cierpliwym wymienianiem piłki w atakach pozycyjnych. Legia tego sezonu jest bardziej horyzontalna niż wertykalna. Pod względem stwarzania zagrożenia poprzez podania warszawianie są nawet w dolnej połowie tabeli. W strzałach po wysokim pressingu zespół ze stolicy jest idealnie w środku stawki. A w kontrpressingu wśród można go znaleźć wśród najmniej agresywnych zespołów. Dobre wyniki Legii buduje raczej cierpliwość rozgrywania oraz indywidualna jakość zawodników, niekoniecznie wykorzystywanie elementu zaskoczenia, momentu dezorganizacji w szeregach rywali.

Do ciekawych przypadków można zaliczyć Jagiellonię Białystok, która rozgrywa rozczarowujący sezon i uczestniczy w walce o utrzymanie. Na jej przykładzie widać, że wszelkie tego rodzaju statystyki mają funkcję opisową, a nie oceniającą. To znaczy — mają raczej obrazować różnice w stylu gry poszczególnych drużyn, niż rozstrzygać, czy dane działanie jest dobre lub złe. Jest wiele sposobów zdobywania punktów w futbolu. Dobre są te, które są skuteczne. Dobra bezpośrednia gra świadczy o wysokim kunszcie drużyny, która ją prezentuje. Ale można też grać bezpośrednio, lecz źle, sprawiając, że mecze są chaotyczne, przypadkowe. I tak często było w przypadku białostoczan.

CHAOTYCZNA JAGIELLONIA

Zespół z Podlasia notuje w każdym meczu najwięcej faz posiadania piłki. Średnio aż 200 na 90 minut, co oznacza, że częściej niż dwa razy na minutę białostoczanie odzyskują piłkę. Ale skoro muszą ją odzyskiwać, to znaczy, że często ją też tracą. Zespół prowadzony przez większość sezonu przez Macieja Stolarczyka potrzebował bardzo mało czasu na oddanie strzału po odzyskaniu piłki, oddawał sporo strzałów po kontratakach i wysokim pressingu. Pod względem wejść z piłką w tercję ofensywną jest jednak jednym z najgorszych w lidze. Mecze „Jagi” w tym sezonie często przeradzały się w chaotyczną walkę w środku pola, w której brakowało ucywilizowania wydarzeń na boisku. To bezpośrednia gra rozumiana w sposób negatywny.

ODWAŻNI ŁODZIANIE

Są w lidze zespoły, których całościowo nie cechuje przesadnie szybka gra, ale wyróżniają się w poszczególnych aspektach. Zwraca uwagę przypadek Widzewa, który spore zagrożenie kreuje w tych rozgrywkach dzięki dryblingom i rajdom poszczególnych piłkarzy. Mimo że indywidualnymi umiejętnościami łodzianie ustępują wielu rywalom, cechuje ich odwaga, która sprawia, że tylko Lech i Raków tworzą w ten sposób większe zagrożenie. Zespół Janusza Niedźwiedzia oddaje też bardzo dużo strzałów po kontratakach i wyróżnia się pod kątem dystansu pokonywanego od przejęcia do oddania uderzenia. To znaczy, że jego piłkarze potrafią odzyskiwać piłkę dość wysoko i relatywnie szybko decydują się na strzały. W obu tych statystykach liderem jest natomiast Zagłębie Lubin. Na bardzo konkretne drużyny w świetle statystyk StatsBomb wychodzą z kolei Radomiak i Cracovia, które wymieniają niewiele podań, ale gdy już to robią, potrafią w ten sposób kreować spore zagrożenie, zdobywając dużo terenu i dochodząc do dogodnych sytuacji.

ŚLĄSK BEZ RYZYKA

Na drugim biegunie są natomiast zespoły, które w bardzo małym stopniu bazują na fazach przejściowych, starając się, by mecze toczyły się możliwie spokojnie, w sposób ustrukturyzowany. Najbardziej radykalny w takim podejściu jest Śląsk Wrocław, który w żadnej z analizowanych statystyk nie należy do górnej części tabeli. Broni nisko, unika pressingu, wymienia podania, z których niewiele wynika i jeśli przeprowadza rajdy, to zwykle mało groźne dla rywala, rzadko goszcząc pod jego bramką. Drużyna Ivana Djurdjevicia raczej woli czekać na rozwój wydarzeń, niż brać sprawy w swoje ręce i bazować na indywidualnych błyskach swoich gwiazd. Mało bezpośrednią drużyną przez sporą część sezonu był także Piast Gliwice, jednak wbudowane mu przez Waldemara Fornalika zamiłowanie do bezpiecznej gry powoli odwraca trener Vuković. Można jednak unikać zamieniania meczów w wymiany ciosów i przy tym być wysoko w tabeli, o czym świadczy przypadek Warty. Drużyna Dawida Szulczka broni wysoko i jest aktywna w kontrpressingu, ale po przejęciu piłki nie szuka raczej najkrótszej drogi do bramki i unika ryzykownych akcji indywidualnych. Ale nie przeszkadza jej to być jedną z rewelacji sezonu.

MAŁO BEZPOŚREDNIEJ GRY

Warto jeszcze przy tej okazji sprawdzić, jak Ekstraklasa wypada pod względem bezpośredniej gry na tle innych lig. Nie ma zaskoczenia, że jeśli chodzi o czas dzielący przejęcie piłki od oddania strzału, wyróżniają się ligi przesiąknięte niemiecką, a więc opartą na pressingu, kulturą piłkarską. Najszybciej do strzałów dąży się w austriackiej Bundeslidze, liga niemiecka jest pod tym względem na trzecim miejscu, a liga szwajcarska na piątym. Ekstraklasa zajmuje trzecie miejsce od końca, wyprzedzając tylko ligę ukraińską oraz holenderską. W większości Europy akcje szybciej kończą się strzałem niż w Polsce.

DŁUGIE FAZY POSIADANIA

Podobnie jest pod względem liczby faz posiadania piłki. To może być zaskakujące, w świetle tego, co często mówi się o intensywności meczów w Polsce i o ogólnej chaotyczności meczów. Średnia dla zespołu Ekstraklasy to 183 fazy posiadania w meczu. Średni zespół austriacki przejmuje posiadanie piłki o szesnaście razy częściej. Może to świadczyć o pewnym stopniu szanowania piłki. Ekstraklasa wyprzedza pod tym względem tylko ligi holenderską, hiszpańską, angielską oraz norweską i szkocką. W środku stawki polska liga jest natomiast jeśli chodzi o strzały po wysokim pressingu. Najwięcej oddaje się ich w ligach angielskiej i francuskiej. Blisko środka polska liga jest też pod kątem strzałów po kontrataku. Powstaje więc obraz rozgrywek, w których relatywnie długo trzyma się piłkę przy nodze, ale stosowanie wysokiego pressingu i szybkich, bezpośrednich ataków, nie należy do najpowszechniejszych zjawisk. A szkoda, bo to na pewno zwiększyłoby atrakcyjność poszczególnych meczów. Dobrze jednak, że czołowe polskie drużyny idą w tym kierunku. Także dzięki temu ligowe hity ostatnio świetnie się ogląda i można mieć poczucie, że coraz bardziej pod względem wymiany ciosów przypominają starcia toczone w silniejszych ligach europejskich.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Fot. FotoPyK

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Ekstraklasa

Komentarze

37 komentarzy

Loading...