Magia futbolu rozgrywa się dziś tuż po przejęciu oraz stracie piłki. To zachowania w tych kilku sekundach rozstrzygają mecze na najwyższym poziomie. W Polsce te tendencje też są coraz bardziej widoczne. Przy użyciu danych z platformy StatsBomb sprawdzamy, które drużyny z Ekstraklasy najchętniej idą na wymianę ciosów.

Po latach, w których w futbolu dominowały drużyny opierające się na długim posiadaniu piłki i licznych wymianach podań, na podobieństwo Barcelony Pepa Guardioli, przyszły czasy triumfów szalonego pressingu Borussii Dortmund Juergena Kloppa czy Bayernu Monachium Juppa Heynckesa, zwanego też czasem futbolem Red Bulla. To, co nastapiło w ostatnich latach, jest wymieszaniem trendów. Drużyny Guardioli grają z typowymi skrzydłowymi, klasyczną dziewiątką i nie unikają długich podań. Klopp szlifuje z Liverpoolem posiadanie piłki, Red Bull jest coraz bardziej rozcieńczony fazami długiego rozgrywania. Niezależnie od tego, z jakiej szkoły wywodzi się dany trener, nie może lekceważyć znaczenia faz przejściowych. To w kilku sekundach po przejęciu oraz stracie piłki rozstrzygają się dziś mecze.
HYBRYDOWA CZOŁÓWKA
Choć do Polski zwykle tego rodzaju tendencje dochodzą z opóźnieniem, także w Ekstraklasie da się dostrzec odbicie światowych trendów. Ligi nie wygrywa się już tylko głęboką defensywą albo dominowaniem nad każdym rywalem. Czołowe drużyny muszą umieć więcej. Raków Częstochowa, odkąd awansował do Ekstraklasy, przechodzi stopniową transformację z drużyny najlepiej czującej się bez piłki, w ekipę, która przez większość czasu ma ją przy nodze. Do cierpliwego budowania ataków pozycyjnych z czasów Kosty Runjaicia Jens Gustafsson dodał więcej bezpośredniego podejścia. Z kolei do spokoju w tyłach, który cechował Legię Czesława Michniewicza i był z mozołem przywracany przez Aleksandara Vukovicia, Runjaić dobudowuje teraz w Warszawie więcej rozwiązań z piłką przy nodze. Lech zaś musi grać jak kameleon. Od drużyny dominującej w wielu meczach w Polsce, do drużyny nastawionej na kontrataki i pilnej w defensywie w Europie. Zmiana nastawienia co kilka dni. Nie każdy w lidze potrafi do tego stopnia zmienić twarz, ale aktualna czołówka jest już, jak na polskie warunki, dość wielowymiarowa.
DĄŻENIE DO SZYBKOŚCI
Przez lata dominowały głosy, że w polskiej lidze lepiej się nie wychylać. Nie grać atakiem pozycyjnym. Nie trzymać piłki przy nodze. Nastawiać się na kontry wyprowadzane z głębokiej defensywy oraz stałe fragmenty gry. To podejście coraz bardziej jest jednak w odwrocie. Zagraniczni trenerzy oraz polskie nowe pokolenie stara się wprowadzać do ligi więcej ryzyka. Szybkości w grze. Pressingu. Odwagi w decyzjach. Na podstawie danych z platformy StatsBomb warto przyjrzeć się różnym aspektom gry bezpośredniej, szybkiej. Takiej, jaką Klopp lata temu przyrównał do rock’n’rolla, w odróżnieniu od wengerowego futbolu z filharmonii.
GRA W DWA OGNIE
Tego typu futbol można próbować uchwycić szkiełkiem i okiem za pomocą wielu aspektów statystycznych. Ale nie ma praktycznie żadnego, w którym Pogoń Szczecin nie byłaby w tym sezonie w czołówce albo przynajmniej w górnej połowie ekstraklasowej tabeli. Jeśli wiele osób ma intuicyjne poczucie, że mecze Portowców w tym sezonie dobrze się ogląda, to da się je zamknąć w liczbach. Jeśli ktoś lubi, gdy pod bramkami sporo się dzieje, a spotkania przypominają mecze w dwa ognie albo w piłkę ręczną, niemal bez środkowej linii, przy spotkaniach drużyny Gustafssona raczej się nie nudzi.
BEZPOŚREDNIA GRA GUSTAFSSONA
Szczecinianie zajmują pierwsze miejsce w statystyce strzałów oddanych po wysokim pressingu. StatsBomb definiuje je jako uderzenia oddane w ciągu pięciu sekund od działania defensywnego (pressing, odbiór, przechwyt, zablokowane podanie) na połowie przeciwnika. Pogoń oddaje blisko cztery takie strzały podczas meczu, przy ligowej średniej 2,64. Minimalnie ustępują jej pod tym względem Zagłębie Lubin, a trochę wyraźniej Górnik Zabrze oraz Lech Poznań. Powyżej ligowej przeciętnej są w tym aspekcie także Raków, Jagiellonia, Wisła Płock oraz Korona Kielce. Pogoń wypada też najlepiej pod względem liczby kontrpressingów, czyli prób odbioru następujących w ciągu pięciu sekund po stracie. Następuje to w jej meczach średnio aż 36 razy. Wyraźnie ponad ligową przeciętną wystaje pod tym względem jeszcze Raków Częstochowa.
ENERGETYCZNA POGOŃ
Klub ze Szczecina, na scenie muzycznej uznawanego przez lata za nieoficjalną stolicę polskich ciężkich brzmień, także pod względem piłkarskim gra podobnie. Gdy doda się do porównania takie aspekty jak czas, jaki zajmuje danemu zespołowi oddanie strzału po przejęciu piłki, dystans pokonywany z piłką od odzyskania posiadania, do momentu uderzenia, strzały po kontratakach, rozumianych jako wyjścia z własnej połowy, czy liczba wejść z piłką w tercję defensywną przeciwnika, okaże się, że Portowcy w każdym należą do czołowej szóstki ligi. Jeśli szukać w Ekstraklasie wysokooktanowego futbolu, najprędzej można go znaleźć w Szczecinie.
PODOBNA CZOŁÓWKA
Rzuca się zresztą w oczy pewien stopień zależności pomiędzy szybką, bezpośrednią grą, a miejscem w tabeli. Czołową trójkę zespołów grających najwyżej, najszybciej, najbardziej bezpośrednio tworzą obok Pogoni także Raków Częstochowa oraz Lech Poznań, czyli zespoły, które najprawdopodobniej będą reprezentować Polskę w przyszłorocznych europejskich pucharach. Wprawdzie żaden z nich nie jest tak mocno, jak Pogoń nastawiony na wykorzystanie faz przejściowych, ale w niektórych aspektach też należą do czołówki ligi. Podejmują działania defensywne najdalej od własnej bramki, niemal na linii środkowej. Należą do zespołów pozwalających przeciwnikom na najmniej swobodnie wykonywanych podań. Podejmują najbardziej niebezpieczne dla przeciwnika próby dryblingów. Od Pogoni najbardziej różnią się w czasie, który dzieli je od przejęcia piłki do oddania strzału oraz w liczbie faz posiadania piłki w danym meczu. Ich gra sprawia wrażenie bardziej poukładanej, ustrukturyzowanej, mniej szalonej.
ODRĘBNY PRZYPADEK LEGII
Pod względem stylu od pozostałych ekip z czołówki wyraźnie różni się Legia Warszawa, w której pilnowanie defensywnych podstaw, pozostałe jeszcze z czasów Michniewicza oraz stabilizującego sytuację po nim Vukovicia, połączyło się z Runjaiciowym cierpliwym wymienianiem piłki w atakach pozycyjnych. Legia tego sezonu jest bardziej horyzontalna niż wertykalna. Pod względem stwarzania zagrożenia poprzez podania warszawianie są nawet w dolnej połowie tabeli. W strzałach po wysokim pressingu zespół ze stolicy jest idealnie w środku stawki. A w kontrpressingu wśród można go znaleźć wśród najmniej agresywnych zespołów. Dobre wyniki Legii buduje raczej cierpliwość rozgrywania oraz indywidualna jakość zawodników, niekoniecznie wykorzystywanie elementu zaskoczenia, momentu dezorganizacji w szeregach rywali.
Do ciekawych przypadków można zaliczyć Jagiellonię Białystok, która rozgrywa rozczarowujący sezon i uczestniczy w walce o utrzymanie. Na jej przykładzie widać, że wszelkie tego rodzaju statystyki mają funkcję opisową, a nie oceniającą. To znaczy — mają raczej obrazować różnice w stylu gry poszczególnych drużyn, niż rozstrzygać, czy dane działanie jest dobre lub złe. Jest wiele sposobów zdobywania punktów w futbolu. Dobre są te, które są skuteczne. Dobra bezpośrednia gra świadczy o wysokim kunszcie drużyny, która ją prezentuje. Ale można też grać bezpośrednio, lecz źle, sprawiając, że mecze są chaotyczne, przypadkowe. I tak często było w przypadku białostoczan.
CHAOTYCZNA JAGIELLONIA
Zespół z Podlasia notuje w każdym meczu najwięcej faz posiadania piłki. Średnio aż 200 na 90 minut, co oznacza, że częściej niż dwa razy na minutę białostoczanie odzyskują piłkę. Ale skoro muszą ją odzyskiwać, to znaczy, że często ją też tracą. Zespół prowadzony przez większość sezonu przez Macieja Stolarczyka potrzebował bardzo mało czasu na oddanie strzału po odzyskaniu piłki, oddawał sporo strzałów po kontratakach i wysokim pressingu. Pod względem wejść z piłką w tercję ofensywną jest jednak jednym z najgorszych w lidze. Mecze „Jagi” w tym sezonie często przeradzały się w chaotyczną walkę w środku pola, w której brakowało ucywilizowania wydarzeń na boisku. To bezpośrednia gra rozumiana w sposób negatywny.
ODWAŻNI ŁODZIANIE
Są w lidze zespoły, których całościowo nie cechuje przesadnie szybka gra, ale wyróżniają się w poszczególnych aspektach. Zwraca uwagę przypadek Widzewa, który spore zagrożenie kreuje w tych rozgrywkach dzięki dryblingom i rajdom poszczególnych piłkarzy. Mimo że indywidualnymi umiejętnościami łodzianie ustępują wielu rywalom, cechuje ich odwaga, która sprawia, że tylko Lech i Raków tworzą w ten sposób większe zagrożenie. Zespół Janusza Niedźwiedzia oddaje też bardzo dużo strzałów po kontratakach i wyróżnia się pod kątem dystansu pokonywanego od przejęcia do oddania uderzenia. To znaczy, że jego piłkarze potrafią odzyskiwać piłkę dość wysoko i relatywnie szybko decydują się na strzały. W obu tych statystykach liderem jest natomiast Zagłębie Lubin. Na bardzo konkretne drużyny w świetle statystyk StatsBomb wychodzą z kolei Radomiak i Cracovia, które wymieniają niewiele podań, ale gdy już to robią, potrafią w ten sposób kreować spore zagrożenie, zdobywając dużo terenu i dochodząc do dogodnych sytuacji.
ŚLĄSK BEZ RYZYKA
Na drugim biegunie są natomiast zespoły, które w bardzo małym stopniu bazują na fazach przejściowych, starając się, by mecze toczyły się możliwie spokojnie, w sposób ustrukturyzowany. Najbardziej radykalny w takim podejściu jest Śląsk Wrocław, który w żadnej z analizowanych statystyk nie należy do górnej części tabeli. Broni nisko, unika pressingu, wymienia podania, z których niewiele wynika i jeśli przeprowadza rajdy, to zwykle mało groźne dla rywala, rzadko goszcząc pod jego bramką. Drużyna Ivana Djurdjevicia raczej woli czekać na rozwój wydarzeń, niż brać sprawy w swoje ręce i bazować na indywidualnych błyskach swoich gwiazd. Mało bezpośrednią drużyną przez sporą część sezonu był także Piast Gliwice, jednak wbudowane mu przez Waldemara Fornalika zamiłowanie do bezpiecznej gry powoli odwraca trener Vuković. Można jednak unikać zamieniania meczów w wymiany ciosów i przy tym być wysoko w tabeli, o czym świadczy przypadek Warty. Drużyna Dawida Szulczka broni wysoko i jest aktywna w kontrpressingu, ale po przejęciu piłki nie szuka raczej najkrótszej drogi do bramki i unika ryzykownych akcji indywidualnych. Ale nie przeszkadza jej to być jedną z rewelacji sezonu.
MAŁO BEZPOŚREDNIEJ GRY
Warto jeszcze przy tej okazji sprawdzić, jak Ekstraklasa wypada pod względem bezpośredniej gry na tle innych lig. Nie ma zaskoczenia, że jeśli chodzi o czas dzielący przejęcie piłki od oddania strzału, wyróżniają się ligi przesiąknięte niemiecką, a więc opartą na pressingu, kulturą piłkarską. Najszybciej do strzałów dąży się w austriackiej Bundeslidze, liga niemiecka jest pod tym względem na trzecim miejscu, a liga szwajcarska na piątym. Ekstraklasa zajmuje trzecie miejsce od końca, wyprzedzając tylko ligę ukraińską oraz holenderską. W większości Europy akcje szybciej kończą się strzałem niż w Polsce.
DŁUGIE FAZY POSIADANIA
Podobnie jest pod względem liczby faz posiadania piłki. To może być zaskakujące, w świetle tego, co często mówi się o intensywności meczów w Polsce i o ogólnej chaotyczności meczów. Średnia dla zespołu Ekstraklasy to 183 fazy posiadania w meczu. Średni zespół austriacki przejmuje posiadanie piłki o szesnaście razy częściej. Może to świadczyć o pewnym stopniu szanowania piłki. Ekstraklasa wyprzedza pod tym względem tylko ligi holenderską, hiszpańską, angielską oraz norweską i szkocką. W środku stawki polska liga jest natomiast jeśli chodzi o strzały po wysokim pressingu. Najwięcej oddaje się ich w ligach angielskiej i francuskiej. Blisko środka polska liga jest też pod kątem strzałów po kontrataku. Powstaje więc obraz rozgrywek, w których relatywnie długo trzyma się piłkę przy nodze, ale stosowanie wysokiego pressingu i szybkich, bezpośrednich ataków, nie należy do najpowszechniejszych zjawisk. A szkoda, bo to na pewno zwiększyłoby atrakcyjność poszczególnych meczów. Dobrze jednak, że czołowe polskie drużyny idą w tym kierunku. Także dzięki temu ligowe hity ostatnio świetnie się ogląda i można mieć poczucie, że coraz bardziej pod względem wymiany ciosów przypominają starcia toczone w silniejszych ligach europejskich.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Śląsk bliski spadku? Zagłębie mówi: – Zaraz, zaraz, my też!
- Po Fiorentinie Lech wie, gdzie jest. Ale niech nie przekreśla to tej pucharowej przygody
- Współczucie dla oskarżonego o doping – standard polskiej piłki
Fot. FotoPyK
Jako profesor doceniam ten bardzo dobry artykuł
Ale co doceniasz? Wartość treści czy pusty elaborat w którym dominuje lanie wody? Bo można gadać przez 2 godziny i nic nie powiedzieć, a można w jednym zdaniu wyrazić bardzo dużo.
A masz jakieś źródła naukowe aby to potwierdzić czy tylko strzępisz jęzor?
Mike, fantastic work. I applaud your efforts since I now earn more than $36,000 every month from just one basic online firm! These are the most fundamental internet eb-24 operations jobs, yet you may start earning a consistent online income with as little as $29,000.
.
.
Alter The Connection————————————>>> https://iplogger.ru/2UZcx4
fajny artykuł i rzeczywiście tak jest, że jak się włącza Pogoń to zawsze jest ciekawie i dużo się dzieje, tylko szkoda, że napastnika nie mają. Adamczuk to niestety kompletny amator jeśli chodzi o napastników, ale może chociaż powrotu Zwolaka nie spierdoli tym razem
Na Zwolaka Pogoni nie stać. Przed chwilą przedłużyli kontrakt z Zahoviciem, więc jeśli by mieli sprowadzić Zwolaka, któryś z nich, miał by siedzieć na ławie. A sam Zwolak za grosze by nie przyszedł. Wniosek z tego jest taki, że nie stać klubu na utrzymywanie dw och wysokich kontraktów, z czego jeden siedział by na ławie.
Dlatego też, zapomnij o Zwolińskim w Szczecinie
Zwoliński nie trafi do Pogoni bo to drewniany ogórek i zwyczajnie nie pasuje do stylu gry Portowców. Zahovic który strzela mało goli, bierze udział w grze kombinacyjnej, stwarza sytuacje kolegom i robi im miejsce. Zwoliński to jest minus jeden gość w tworzeniu akcji ofensywnych, czyli zmniejszenie zagrożenia pod bramką rywala. Może strzeli w sezonie 10 goli przy 5-7 Zahovicia, ale pozostali gracze ofensywni zamiast 20 strzelą z nim w składzie 12. I to jest ta różnica na korzyść Słoweńca.
Wolałbym żeby tego tematu w ogóle nie było… po cholerę zwolinski w Szczecinie??
To chyba menadzer Zwolinskiego wrzucil ten temat w komentarze :D.
Bez jaj… zwolinski już swoje w Pogoni pokazał… na ch** nam ten drewniak?? Z ławki lepiej gówniarzy wpuszczać… Pogoń na pewno stać na kogoś lepszego…
Kostorz się w Koronie zaczął pokazywać, może warto dać chłopakowi szansę?
kiedyś w latach 80/90 na Pogoni był nawet drugi mniejszy młyn, na którym siedziały metale. niestety teraz kibole to głównie małpy słuchające hiphopu i techniawki, co nawet nie jest muzyką, bo muzykę się gra na instumentach, a nie na komputerze
kiedy miałem 15-16 lat też słuchałem metalu i uważałem, że rap i elektronika to nie jest „prawdziwa” muzyka. na szczęście mi przeszło.
rozumiem, czyli pdw dla ciebie
I te zarośnięte brudasy w powyciąganych koszulkach i często zapite tanim winem są lepsi od tych hiphopowo-techno małp? W czym? W smrodzie potu? Kto kiedyś zawitał do hormona te wie jaka to „elita” XD
Od Hormona wara, super lokal.
Hhahahahaha dobry lokal ? Chłopie co Ty pierdolisz , jestem Szczecinianinem i byłem tam dwa razy i drugi był już na siłę i czyjaś prośbę. Widzę, że lubisz pot ? Bo tam jest go mnóstwo. Jebie jak w murzyńskiej chacie , gorąco jak w piekle a towarzystwo jakieś „freaki” totalne. Jeden z gorszych lokali w ZS
Czy ty człowieku zwyzywałeś innych ludzi bo mają inny gust muzyczny niżeli ty? „Techniawki”, a co my mamy początek lat 2000, że ktoś teraz tego namiętnie słucha? Co za bzdury ludzie mają prawo słuchać czego chcą, a tobie gówno do tego. Dopóki nie zmuszają innych do słuchania czegoś co im się nie podoba, ale już minęły czasy puszczania muzyki na pełny regulator z wież przez otwarte bloki okien czy jeżdżące gruzy. Muzyka to dźwięki, a komputer czy inne urządzenia do tworzenia dźwięku to także instrumenty. Jesteś poziom niżej niż te małpy jak to sam określiłeś. Dobra muzyka nie dzieli się na gatunki.
Przez otwarte okna w bloku*
Minęły czasy puszczania przez otwarte okna i nastały czasy puszczania na przenośnych głośniczkach. W zeszłym roku miałem taką sytuację na spływie kajakowym. Szlachta nie mogła wytrzymać bez umpa umpa nawet na łonie natury w rezerwacie.
Współczuję jak chcę sobie posłuchać muzyki to nakładam słuchawki bo nie każdemu przypadnie do gustu to czego ja słucham.
O człowieku. To ty nie wiesz, że jest teraz totalny hajp na techno? Najgrubsze imprezy w Szczecinie to te z techniawką. Bliskość Berlina ma tu ogromne znaczenie.
Ten sentyment do Westbama jest niesamowity na mieście. Ostatnio Arena była pełna.
A zresztą dragi są teraz totalnie poza kontrolą państwa. Dzieciaki napierdalają kryształ i piguły na potęgę, a jak wiadomo elektronika siada do tego świetnie.
na komputerze to nawet szympans potrafiłby ,,muzykę” stworzyć, ale to nie jest żadna muzyka. nie obrażaj ludzi, którzy znają nuty i przez wiele lat uczyli się grać na instrumentach, tylko oni mają prawo nazywać się muzykami. hipohop, elektronika i discopolo to gówno dla największych imbecyli w społeczeństwie, dźwięki na poziomie napierdalalania młotkiem w ścianę, w sam raz dla małp
Skończ bredzić. Napisz jeszcze kurła kiedyś to było…
Z ta stablizacja w defensywie Legii to bym się nie rozpędzał. Po dwie bramki stracone na wiosnę z Koroną, Craxa, Widzewem i Miedzią jakoś nie pasi pod tezę. Druga rzecz że nawet mając w kreacji niezłych zawodników, nie zawsze są w stanie nadrobić tego co stracili w tyłach. W ogóle, Legia z czołowej czwórki jawi się jako zespół który ma najmniej wyrazisty pressing, nie jest w ataku tak ekspansywna jak choćby Pogoń i opiera się za bardzo na pojedynczych zrywach (m. in Josue).
Fajne statystyki z których nic, albo prawie nic nie wynika. Podobne pokazuje Canal+ po każdym meczu, zwłaszcza te dotyczące liczby wybieganych kilometrów, celnych podań, czy posiadania piłki.
Co do Pogoni, ten zespół nie gra takiej piłki od meczu z Cracovią. Oni już pokazywali ją za Runjaića, ale wtedy patrzyliście ale nie widzieliście.
A Biesiekierz jest stolicą ziemniaka!!!
My od zawsze mieliśmy łatwiej bo u nas nikt albo prawie nikt nigdy nie dążył do posiadania piłki więc teraz tylko aktualizujemy to co w sumie zawsze nasze drużyny robiły czyli pozwalały przeciwnikowi męczyć się z piłką. Obrońcy i defensywni pomocnicy to tacy piłkarscy analfabeci, że najłatwiej stworzyć zagrożenie gdy właśnie oni mają piłkę.
Gwoli ścisłości to Klopp swój gagenpressing porównywał do heavy metalu a nie do rocka.
Ale jebles cieciu! Jak Glapa o inflacji! Bo metal to nie rock. Jprdl seba ofiara szczekoscisku wokalistów rapowych udających czarnych murzynów, Słuchaj solo Blanki. Szczecinianka!
Ktoś tu mądrze napisał o grze hybrydowej dopasowanej do przeciwnika i sytuacji.
Pogoń gra bardzo efektownie tylko że jak przyszło grać z Rakowem to 2x było 1-0 dla Rakowa i 1x 2-0 dla Rakowa z czego 2 mecze u siebie Pogonii.
Więc jak oni mają grać w pucharach to nie mogą myśleć tylko o tym czy będzie ładnie to wyglądało bo jak rywal załaduje 4 to kibice nie będą bić brawa za piękne akcje, pozatym w meczu np. z Rakowem akcje piękne nie były takie Pogonii bo rywal nie pozwalał.
A w pucharach bez rozstawienia to już od początku mogą trafić rywala który będzie lepiej grał od Rakowa. A chyba nie chodzi oto by się skończyło jak rok temu. Bo jest nadzieja że 4 Polskie kluby coś zagrają w pucharach (tak nawet niech CWKS coś zagra bo inaczej zdobędzie Mistrza jeśli tylko Raków i Lech będą grać faze grupową, i śmiech z eurowpierdolu nie będzie wart tego).
Ty ćwoku jesteś hybrydowy! Idiota. A i hybrydowy bo trochę pizdy trochę fiuta. Ładny mikser jednym słowem
Mieciu idz lepiej szybko do Biedronki zanim zamkną i sobie kup hybrydowo do woooody coś.
To może lepiej Ci się bedzie filozofowało bo widzę narazie filozofia rodem z żulety jakieś tęczowe okropieństwa.
Analogs, Hey, Kolaboranci, Pogodno i Quo Vadis to chyba za mało na polską stolicę rocka 🙂
Chyba nie 🙂
myślę, że może chodzić jeszcze o wcześniejszy okres z historii Szczecina, kiedy organizowano konkursy muzyczne, w trakcie których swoje pierwsze kroki stawiali prekursorzy polskiego rocka