Z całego serca popieramy to, o czym podczas spotkania Cracovii z Radomiakiem (nawet niezłego, a spodziewaliśmy się dramatu) napisał na swoim Twitterze Adrian Mierzejewski. Nasz piłkarski globtroter apeluje o dodatkową, ponadprogramową zmianę dla drużyny, której zawodnik doznał poważnego urazu, a wszystkie pięć roszad zostało już wykorzystanych. Wskutek kontuzji Ramosa Radomiak musiał kończyć mecz w osłabieniu, a sędzia Myć doliczył do podstawowego czasu gry aż osiemnaście minut. Podopieczni Lewandowskiego nie wytrzymali tego dystansu. Polegli z kretesem. A sumie co stoi na przeszkodzie, by drużyny dostawały w takich wypadkach, przy podejrzeniach groźnych urazów stwierdzonych przez lekarzy, jeszcze jedną zmianę ekstra?

Widok Ramosa zderzającego się w parterze z Oshimą nie był może kinem wyłącznie dla ludzi o mocnych nerwach, ale jasno sugerował, że pomocnik Radomiaka wypada z gry na dłużej. Nie trzeba być Tomaszem Hajto, by nawet z perspektywy kanapy ocenić, że pomocnik prawdopodobnie złamał nogę. Premedytacji zawodnika „Pasów” nie było w tym starciu za grosz. Co więcej, to Ramosa można było uznać za agresora, bo…
- to on popełnił prosty błąd techniczny, który musiał nagle naprawiać,
- to on spóźnił się do piłki,
- to on zaatakował nogą japońskiego zawodnika „Pasów”.
Zrobił to tak niefortunnie, że się połamał. Pech. Fatalny. Ogromny. Przerażający. Ale jednak zwykły pech. Każda logicznie myśląca istota nawet nie podejrzewała, by Oshima zdradzał jakiekolwiek znamiona premedytacji. Do grona logicznie myślących osób nie należy najwidoczniej sędzia Myć. Arbiter, którego jednym z głównych atutów jest bycie przystojnym (pamiętacie?), chyba nie wiedział, co robić, gdy Ramos zwijał się na murawie w szaleńczych okrzykach. Zgłupiał i podjął jakąkolwiek decyzję, by dać sobie możliwość podbiegnięcia do monitora. Z jednej strony – dobrze, bo przynajmniej nie popełnił błędu. Z drugiej… VAR nie jest od tego, by wyręczać sędziów. A tu rozjemcę ewidentnie zamurowało. Nie wiedział, co robić.
Gdzie tu niby wina piłkarza Cracovii?
Jak byk – to zawodnik Radomiaka jest spóźniony, próbuje skasować swojego przeciwnika i przy okazji doznaje poważnego urazu. Pech. Zwykły pech. Nie twierdzimy, że „ma za swoje”, bo przecież nikomu nie życzymy takiego uszczerbku na zdrowiu. Po prostu ta czerwona kartka dla Oshimy była jedną z najbardziej absurdalnych decyzji sędziowskich tego sezonu. Nawet mimo faktu, że została ona odwołana po obejrzeniu powtórek na wozie VAR.
Mamy więc Radomiaka, który przeprowadził już pięć zmian i jego piłkarz jest wnoszony do ambulansu.
Mamy też Cracovię, która ma delikatną zaliczkę bramkową (1:0) i gra w przewadze.
Obecny regulamin FIFA przewiduje dodatkową zmianę jedynie w momencie, gdy u piłkarza zachodzi podejrzenie urazu głowy. Te urazy mają „pierwszeństwo”, bo są trudne do błyskawicznego wykrycia. Piłkarze w przeszłości wielokrotnie ignorowali niebezpieczeństwo, wygrywała adrenalina, po chwilowym szoku wracali na boisko. Przykłady zawodników grających z urazami głowy można mnożyć. Nawet po finale mistrzostw świata 2014 Christopher Kramer opowiadał w wywiadach, że nie pamięta z tego meczu ani chwili.
A więc żartów nie ma.
Skoro tak, to dlaczego są z innymi częściami ciała?
Jeśli zastanowimy się nad tym szerzej, to dlaczego dodatkowa zmiana nie powinna obejmować też urazów nóg, rąk, szyi, kręgosłupa, i tak dalej, i tak dalej? Wychodzi na to, że z głową ryzykować nie można, a nogę – czy złamanie, czy zerwanie – zawsze można rozbiegać. Przecież Ramos mógł, czysto hipotetycznie, naderwać zaledwie mięsień. Wiedząc, że szkoleniowiec nie ma już do dyspozycji żadnych roszad, mógł zacisnąć zęby i dograć do końca. Pewnie z korzyścią dla zespołu, gorzej dla siebie samego.
Kiedy Cracovia strzeliła na początku doliczonego czasu gry na 2:0 (główka Ghity po rogu), było już w zasadzie pozamiatane. Siedzieliśmy przez te osiemnaście minut i trochę traciliśmy czas. Radomiak ani nie potrafił, ani specjalnie się nie wyhylał. Przypomniał o sobie za to Makuch, który dopadł do odbitej piłki przez Kobylaka (strzał z dystansu wypluł przed siebie, bramkarski kryminał), okiwał bramkarza i zapakował do pustaka. Wszystko to, co zadziało się w doliczonym czasie gry, to dopełnianie formalności.
Wcześniej oglądaliśmy przewagę „Pasów”, ale nie tak znaczącą. Gospodarze znaleźli bardzo prosty i powtarzalny sposób na rozmontowanie defensywy Radomiaka. Zagrywali prostopadłą piłkę do zbiegającego z boku / ze środka zawodnika. Mimo że schemat ten powtarzany był kilka razy, piłkarze Lewandowskiego wciąż się na niego nabierali. Tak zresztą padła pierwsza bramka. Znacie ten widok, gdy przy rzucie z autu na wysokości pola karnego pół drużyny leci do szesnastki? No pewnie, że tak. To właśnie po wrzucie z autu padła pierwsza bramka dla Cracovii. Nagła strata, lej po bombie w tyłach, Donis, któremu nieszczególnie chce się wracać i Jakubik, który dogonił Rakoczego (a mimo to dał się zaskoczyć) i obstawiający krótki słupek Kobylak (również dał się jakimś cudem oszukać). Gdy Ramos wylatywał z boiska, także ratował się faulem mającym na celu przerwanie groźnej kontry po stałym fragmencie gry.
Może nie trzeba rzucać armii piłkarzy na każdy najmniejszy nawet rzut z autu? Radomiak się dziś na tym wyłożył.
Co jeszcze? Donis dostał wędkę w 36. minucie, ale to wydarzenie bez znaczenia. Choćby przebywał na boisku do końca, i tak byśmy go pewnie nie zobaczyli. Grek opanował do perfekcji sztukę ukrywania się. Nie mamy pojęcia, jakie ma atuty. Niczym się nie wyróżnił. Niczym się nie pokazał. Nie dał się nawet jeszcze poznać. Dziwna postać, na którą Radomiak – przynajmniej do końca rundy – może być skazany.
Radomiak w zasadzie niczego sobie nie stworzył. Niby Rocha trafił w poprzeczkę, ale było to raczej ratowanie sytuacji, a nie przemyślane zagranie. Wcześniej rosły napastnik Radomiaka ubiegł Niemczyckiego, który niepotrzebnie wyszedł z bramki, lecz nie trafił w metalowy prostokąt. I to na tyle. Nie zdziwimy się, jeśli za chwilę zrobi się w Radomiu nerwowo, skoro przewaga nad czerwoną strefą wynosi na ten moment ledwie trzy punkty. Cracovia jak to Cracovia – osiadła w środku tabeli, o nic nie gra, nic jej nie grozi, w zasadzie mogłaby już zacząć plażować.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
O tym samym pomyślałem, ale z drugiej strony przy wejściu takiego przepisu drużyny mogłyby to wykorzysywać na swoją korzyść, np. dany zawodnik może mieć zalecenie symulowanie urazu, byleby tylko móc dokonać tej dodatkowej zmiany. Cwaniaków nie brakuje. Chyba że faktycznie mowa o wyraźnych i poważnych urazach, ale ciężko chyba by było o ujednolicenie powagi kontuzji.
albo gosc zmieniony na tej zasadzie, musialby obowiazkowo pauzwac conajmniej 2 tygodnie
Jes tu kilka NIEPOROZUMIEŃ:
1) Powoływanie się na autorytet wspomnianego na początku – pożal się Boże – reprezentanta. Piłka to męska gra i Adrianna nie bardzo ma o nim pojęcie:].
2) Cackanie się nad każdą „wywrotką” – np. zawodnicy w ostatnich latach permanentnie kładą się gdy w trakcie zastawiania piłki poczują za sobą przeciwnika. Tamten póki nie używa rąk oraz innych członków (;]]]) może grać ciałem i tu nie ma mowy o faulu. A sędziowie to gwiżdżą.
3) Kabaretowe symulowanie w stylu Michała Chrapka i innych cioteczek.
Komiczne łapanie się za twarz przy każdym kontakcie w wyskoku, kładzenie się wtedy gdy każdy przeciętny podwórkowy gracz pobiegłby do przodu z piłką itd.
Tak więc nie mówię oczywiście o łamaniu nóg, ale pewien poziom kontaktowości piłki musi być uznany.
Dość z rwanym rytmem meczów, dość z marnowaniem czasu gry, dość z symulantami i miękkimi rurami.
No ale kiedy uraz będzie groźny a kiedy nie? Jeśli ograniczymy się do złamań, to ok, niech będzie. Z drugiej strony załóżmy że przeciwnik też będzie miał takiego pechowca tylko jeszcze zachowa zmiany, czy to znaczy ze wtedy będzie miał na potrzeby tejże jedną „gratis”? Wg mnie za dużo zastanawiania się nad sytuacjami mocno skrajnymi. I tak fakt że dalej mamy 5 zmian utrzymane jest dziwną sprawą.
Nie liczyłaby się po prostu do limitu = mając wykorzystane 4 z 5 zmian po tej roszadzie dalej pozostawałaby w odwodzie jeszcze jedna.
Jakoś nie widzę w tej dyskusji nazwiska MYĆ, a to jego sędziowanie sprowokowałao tę sytuację, jako że chwilę przedtem nie odgwizdał oczywistego faulu na zawodniku Craxy.
Widocznie chciał pokazać, że należy już do czołowki arbitrów, co potwierdziła jeszcze bardziej jego czerwona kartka i 5-minutowe zastanawianie sie nad oczywistością.
Sprowokowało to zaraz do ostrzejszej gry i tak to genialna idea, że jak się nie gwiżdże
to mecz jest płynniejszy i szybszy poszła się znów czochrać.
Przecież poto dodali 2 zmiany i zrobili 5 zmian żeby trener miał 2 zapasowe na taki przypadek. A że wykorzystał na coś innego to mają dać 10 zmian?
Przecież poto dali 5 żeby nie było VAR dla lekarza oceniającego czy zawodnik może grać, a takie urazy jak dziś klarowne to rzadkość. Normalnie by był naciągniety mięsień etc itd. i co ma lekarz na żywo oceniać czy naprawde?
dokładnie. mają dwie dodatkowe zmiany niech myślą
Pięć zmian i jeszcze za mało.
Trzeba zostawić sobie jedną, a nawet dwie w zapasie za każdym razem i nie będzie problemu.
Wyręczanie trenera z elementarnego zarządzania drużyną jakimś durnym przepisem to taki bardzo polski pomysł.
Proponuję dodatkową zmianę na wypadek gdy zawodnik dostanie sraczki albo gdy będzie miał pilny telefon.
Wojtek doliczył dużo! Ładną żonę ma, kiedyś byliśmy razem na imprezie!
Niech zgadnę, jak przychodziłeś to była jeszcze twoją dziewczyną?
Tak, trzeba doliczyć więcej zmian! Złamane nogi, ręce, postanowienia noworoczne… Każdy powód jest dobry, by zmienić kogoś, gdy się przegrywa!
A jak się wygrywa?
Proponuję jeszcze dodatkową zmianę gdyby któryś zawodnik Lecha musiał się na szybko wypłukać
A ja proponuję zmianę sędziego, gdyby sędziujący za mało drukował pod warszawską prostytutkę w sile wieku. To by było coś. CSKA mistrzem co roku.
Uderz w skorumpowaną nakoksowaną kurwę a wroniecka pizda się odezwie
jesteś w błędzie. Kurwą jest warszawska prostytutka w sile wieku.
Na ul. Poznańskiej w Warszawie stoją stare kurwy. Pewnie masz na myśli jedną z nich. Nikt ich nie tyka bo są obleśne i bez zęba na przedzie. Typowe babsztyle z wielkopolskich wsi
Po krótkim zastanowieniu doszedłem do wniosku, że jesteś głupi
W tym akurat przypadku to nie powinno to mieć znaczenia bo Myć się kompletnie pogubił. Zawodnik Radomiaka bardzo niebezpiecznie zaatakował Japończyka i pomimo tego, że w wyniku swojego faulu złamał sobie nieszczęśliwie nogę to powinien dostać czerwo. Ja nie rozumiem tej decyzji, w sensie rzutu sędziowskiego. Tam był faul na Oshimie.
Z tą czerwoną to przegiąłeś. Zwykły faul, może żółta za przerwanie dobrze zapowiadającej się akcję.
Wtedy, oprócz sztabów medycznych każdej z drużyn, potrzebny byłby przy boisku bezstronny lekarz. Najlepiej z przenośnym RTG, USG, tomografem i czymś-tam jeszcze. Absurd.
A w tej sytuacji to w sumie stało się sprawiedliwie – bo sędzia za ten atak mógł / powinien dać czerwoną kartkę Ramosowi.
Powinna wrócić stara, dobra piłka nożna – sprzed COViDu: trzy zmiany i schluß, nie ma kombinowania. Albo umiesz zarządzać drużyną w trakcie meczu i przygotować ją na grę w dziesiątkę mimo wszystkich przeciwności, albo nie bierz się za trenerkę.
Co to za zniewieściałość wkradła się do futbolu? Przecież był to jeszcze niedawno sport dla prawdziwych mężczyzn…
Trzy zmiany były dobre przy intensywności gry jak w latach 80-tych czy nawet 90-tych; biorąc pod uwagę, jak fizyczna stała się piłka w XXI wieku dziwię się, że tak długo ociągali się ze zmianą.
Białek, piłkarz Radomiaka powinien dostać czerwoną kartkę i tylko dlatego nie dostał (kardynalny błąd sędziego), bo złamał nogę sobie a nie rywalowi. Zajmij się człowieku pracami porządkowymi bo w temacie piłki jesteś takim samym specem jak Morawiecki w temacie rządzenia krajem.
Panie Bialek. Jak Pana lubie bo jest Pan jednym z nielicznych osob w tej redakcji z mozgiem na swoim miejscu, tak ten pomysl jest totalnie z dupy. wiadomo ze pilkarze symulowaliby na potege. W jaki sposob lekarz nawet niezalezny mialby stwierdzic uraz na boisku bez przeprowadzenia rezonansu/rentgena/innych badan o ktorych sie nawet fiziologom nie snilo?
Radomiak, to powinien zlecieć z tej ligi i tyle w temacie…
„Wyhylał” to chyba autor kieliszki podczas pisania tego tekstu. Jak można takie błędy robić, gdy nawet przeglądarki internetowe podkreślają źle napisane wyrazy.
Zaczelo by sie dopiero symulowanie na maksa, od tego jest trener zeby zostawic sobie 5 zmiane na takie wydarzenie, albo zaryzykowac i konczyc mecz w dziesiatke.
Chyba jednak:”wychylać”…pany redaktory
A jak, baranie, lekarz na murawie ma stwierdzić czy uraz jest groźny? I nie mówimy tu o sytuacjach gdy ktoś złamie nogę czy uszkodzi kręgosłup. Wzrośnie liczba symulek – taki będzie skutek.
niepotrzebne zamieszanie, może jeszcze wprowadzić zmiany hokejowe?
Zgadzam się co do tego co w tytule:
W przypadku ciężkiej kontuzji lub też nawet domnienanej ciężkiej kontuzji zawodnika, powinna być możliwość dokonania dodatkowej zmiany, mimo wykonania limitu.