Afera Familiadowa zatacza coraz szersze kręgi, w tym tempie Watergate stanie się tanią sensacyjką dla najmłodszych, a afera premiowa zapomnianą anegdotką. Naprawdę nie ma żartów, skoro do tablicy został wywołany sam Karol Strasburger, czyli – jak sądziliśmy do tej pory – główny szwarccharakter całej historii.
Jeśli ktoś żyje pod głazem i jakimś cudem nie słyszał o co chodzi, to szybka przypominajka.
Przedwczoraj pisaliśmy, że Paweł Wszołek skontaktował się z nami i przekazał szokującą informację – jego występ w Familiadzie miał zostać zmontowany tak, by widzowie nie zobaczyli ani jednej z jego poprawnych odpowiedzi (a takich, jak twierdzi, udzielał). W efekcie w telewizji nie było błyskotliwego rajdu Wszołka po punkty, a same utraty, na przykład za stwierdzenie, że jednym z najważniejszych dni od końca karnawału do Wielkanocy włącznie jest Wielka Środa.
Trzeba było reagować, zatem wystosowaliśmy trzy „Pretensje Wszołkowe”, czyli choćby żądanie emisji niezmontowanego materiału, po to, by intelekt Wszołka zaznał sprawiedliwości. No i teraz najlepsze… Zdaniem Karola Strasburgera tak naprawdę nie ma czego pokazywać.
W rozmowie z Plotkiem prowadzący Familiady stwierdził: – Sportowcy powinni nauczyć się przegrywać z uśmiechem i radością. Bezkonfliktowo. Powiedziałbym, że to dość niesympatyczna i przykra sytuacja. To udowadnia, że nie wszyscy pasują do zabawowej działalności publicznej. Ten piłkarz grał w odcinku charytatywnym, nie walczył o pieniądze dla siebie, więc dziwię się jego rozżaleniu. Jak widać, nie potrafi się bawić i śmiać. Ze swojej strony mogę zapewnić, że program nie jest ustawiony. Nie jest nawet wyreżyserowany. Ba, nie ma nawet u nas reżysera na etacie. Nie można kilka razy nagrywać jednej odpowiedzi. Liczy się pierwsza udzielona odpowiedź. Jeżeli coś się powtarza, to jedynie ze względów technicznych, gdy np. dźwięk padnie, albo mikrofon czy tablica z odpowiedziami źle zadziała. Ale z powodu odpowiedzi nigdy nie ma powtórzeń. Mówiąc żartobliwie, gdy piłkarz nie strzela gola lepiej powiedzieć “trudno, nie trafiłem”, niż szukać pretekstu i argumentu, aby wybielić swój błąd. Nie piłka zła, nie kolega źle podał i tak dalej. Coś nie wychodzi, trzeba się uśmiechnąć, złapać dystans i grać z nadzieją na kolejną szansę.
Z jednej strony kupujemy te tłumaczenia, z drugiej mamy wrażenie, że pan Karol nieco uciekł od tematu, bo zarzut Wszołka był trochę inny – z puli zrealizowanych pytań wybrano do emisji te, kiedy piłkarzowi nie poszło, a o tych, gdy mu poszło i miotał błyskotliwością, akurat zapomniano.
No, ale wówczas – znów brońmy Familiady – nie zgadzałaby się przecież punktacja końcowa…
Czy producenci programu pod przewodnictwem Strasburgera zawiązali spisek na rzecz skompromitowania piłkarza, czy też zawodnik minął się z prawdą, pozostaje więc kwestią otwartą. O wszelkich nowych doniesieniach będziemy was na bieżąco informować – sami też swoimi kanałami staramy się dociec prawdy i odpowiedzieć na kluczowe pytanie:
Co wiedział Paweł Wszołek?
CZYTAJ WIĘCEJ O AFERZE FAMILIADOWEJ:
Fot. Newspix