Wszystko wskazuje na to, że przed Górnikiem Łęczna świetlana przyszłość. Niemal pewne jest przejęcie 100 procent akcji klubu przez spółkę LW “Bogdanka”, która ma ambitne plany i planuje spore inwestycje. W takich okolicznościach miło by było osiągnąć jakiś historyczny sukces, który byłby idealnym wejściem w nową erę w historii Zielono-Czarnych. Takim sukcesem z pewnością byłby awans do finału Pucharu Polski, który wcale nie musi być nieosiągalny dla pierwszoligowca.
Ta edycja Pucharu Polski udowodniła, że w piłce może się zdarzyć wszystko. Przecież raczej nikt nie podejrzewał, że wśród czterech półfinalistów tych rozgrywek będą tylko dwa kluby z Ekstraklasy, a znajdzie się tam miejsce dla drugoligowego KKS-u Kalisz. Zapewne mało kto się też spodziewał, że do ćwierćfinału dobrnie trzecioligowa Lechia Zielona Góra, która w dodatku odprawi po drodze przedstawicieli najwyższej klasy rozgrywkowej.
Skoro w tej edycji Pucharu Polski mieliśmy takie cuda, to czemu teraz miałyby się skończyć? Wiadomo już, że nie będzie wymarzonego dla niektórych finału KKS – Górnik, bo kaliszanie polegli w końcu w starciu z Legią, ale wciąż są szansę, że w finale zobaczymy przynajmniej tę drugą drużynę. Łęcznianie nie są na straconej pozycji w środowym starciu z Rakowem, bo nie mają nic do stracenia. Widok drużyny spoza Ekstraklasy w finale na Stadionie Narodowym (choć to chyba nadal nie jest pewne) byłoby czymś wyjątkowym.
Ta edycja “Pucharu Tysiąca Drużyn” nie może się skończyć inaczej.
1 – tyle finałów Pucharu Polski ma na swoim koncie Ireneusz Mamrot
Górnik z pewnością nie może zaliczyć tego sezonu do udanych i nawet awans do półfinału Pucharu Polski tego nie przykryje. Może gdyby łęcznianie awansowali do finału, to byłaby już inna rozmowa, ale i tak trzeba pamiętać, że bardzo słabo im idzie w lidze. A przynajmniej szło słabo. Miał być szybki powrót do Ekstraklasy, a Zielono-Czarni byli poważnie zagrożeni nawet spadkiem do drugiej ligi. Obecnie wciąż nie można wykluczyć takiego scenariusza, ale sytuacja nieco się poprawiła. Z powodu słabych wyników robotę w lutym stracił Marcin Prasoł, który został zastąpiony przez Ireneusza Mamrota. I to właśnie ten trener ustabilizował pozycję drużyny na zapleczu Ekstraklasy oraz wywalczył awans do półfinału Pucharu Polski.
Mamrot może być też wartością dodaną w walce o występ na Narodowym. 52-letni szkoleniowiec ma już bowiem na swoim koncie jeden finał Pucharu Polski. W sezonie 2018/2019 doprowadził tam Jagiellonię Białystok i choć na nie udało się go wygrać, to jest to zdecydowanie jeden z największych albo po prostu największy sukces w karierze tego trenera. Do dziś Mamrot z pewnością rozpamiętuje tamten mecz, ponieważ była naprawdę spora szansa na sięgnięcie po trofeum. Białostoczanie nie trafili na Lecha czy Legię, a zaledwie na Lechię Gdańsk i grali jak równy z równym. Marzeń pozbawił ich dopiero w doliczonym czasie gry gol Artura Sobiecha. To był cios w samo serce.
Dziś Mamrot jest jednak bogatszy o tamte doświadczenia i choć prowadzi drużynę o znacznie mniejszym potencjale, z pewnością nie przestraszy się Rakowa. Dzięki temu, że on sam już to przeżył, będzie w stanie odpowiednio przygotować swoich zawodników i zmotywować ich do tego, żeby dali z siebie wszystko.
0 – tyle razy Raków wygrał w Łęcznej
W historii polskiej piłki miało już miejsce sześć starć Górnika Łęczna z Rakowem Częstochowa. Od tego premierowego minęło już niemal ćwierć wieku, bo doszło do niego dokładnie 17 lipca 1999 roku. Wtedy oba zespoły spotkały się ze sobą w pierwszej kolejce ówczesnej drugiej ligi (dziś pierwszej) na stadionie w Częstochowie. Goście byli w tamtym sezonie jednym z głównych kandydatów do awansu, a gospodarze beniaminkiem, więc mecz zgodnie z oczekiwaniami zakończył się wygraną tych pierwszych 1:0.
Ostatnie starcie łęcznian z częstochowianami miało miejsce niespełna rok temu, bo 24 kwietnia 2022 roku i również doszło do niego pod Jasną Górą. Wówczas role były zupełnie odwrotne niż 23 lata wcześniej. Raków podchodził do meczu jako wicelider Ekstraklasy, podczas gdy Górnik okupował dno tabeli. Tym razem niespodzianki też nie było, bo podopieczni Marka Papszuna wygrali 2:1 dzięki trafieniom Iviego Lopeza i Tomasa Petraska. Honorową bramkę dla gości zdobył Jason Eyenga-Lokilo.
Bilans starć obu zespołów, które zmierzą się w środowym półfinale Pucharu Polski, jest korzystniejszy dla Górnika. Zielono-Czarni wygrali trzy z sześciu spotkań, dwa z nich przegrali, a raz doszło do podziału punktów. To, co może dziś dodać pewności siebie łęcznianom to fakt, że dwa triumfy Rakowa miały miejsce na stadionie w Częstochowie. Medalikom jeszcze nigdy nie udało się triumfować w Łęcznej.
157 – od tylu dni Górnik Łęczna jest niepokonany na własnym stadionie
Największym problemem Górnika Łęczna w tym sezonie były spotkania wyjazdowe. Zielono-Czarni nie radzili sobie najlepiej od samego początku i dopiero ostatnio nieco się to zmieniło. W sumie łęcznianie rozegrali do tej pory 15 spotkań wyjazdowych w pierwszej lidze i Pucharze Polski, z czego wygrali zaledwie pięć. Ponieśli za to aż siedem porażek.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, kiedy Górnik gra na własnym stadionie. Może nie jest to idealny bilans, bo łęcznianie sporo remisują, ale wygrać mało kto z nimi potrafi. Z 14 domowych spotkań Zielono-Czarni przegrali zaledwie dwa, a po sześć zremisowali i wygrali. W Łęcznej udało się wygrać tylko Chrobremu Głogów i Arce Gdynia, czyli faktycznie drużynom, które raczej walczą o awans do Ekstraklasy, a nie bronią się przed spadkiem. Obie te porażki miały jednak miejsce bardzo dawno, jeszcze w pierwszej części sezonu – przed mundialem w Katarze.
Ta ostatnia – z Chrobrym 0:2 – miała miejsce 30 października, czyli aż 157 dni temu. Przegrana z Arką to już w ogóle prehistoria, bo połowa sierpnia.
***
Sprawdź, ile możesz wygrać w Lotto! Aktualne kumulacje znajdziecie na www.lotto.pl!
Czytaj więcej o Górniku Łęczna:
- „Bogdanka” i Górnik Łęczna. Nowy właściciel celuje w Ekstraklasę i budowę lubelskiej dumy
- Nikitović: Sukces na miarę Górnika Łęczna? Sprzedanie Śpiączki dwa razy
- „Nie jestem w Uzbekistanie tylko dla pieniędzy. Można się tu wypromować”
Fot. 400mm.pl