Przyjeżdżając do Polski, mógł samego siebie przekonywać, że obejmuje zespół, który właśnie wyszedł z grupy mistrzostw świata i w którym grają piłkarze Barcelony, Napoli i Juventusu. Najpóźniej po meczu w Pradze nowy selekcjoner już wie, że nie jest to cała prawda o drużynie, z którą przyszło mu pracować. Polacy, mniej lub bardziej regularnie, grają w podobny sposób od jakichś pięciu lat. Może to i lepiej, że pracę z nowym selekcjonerem zaczęli od pokazania mu wszystkich problemów, jak na tacy.

Są ludzie, którzy, oglądając mecz, pilnują zawsze, by nie przegapić jego pierwszych kopnięć. Twierdzą, że są na ich podstawie stwierdzić, z jakim nastawieniem drużyna wchodzi na boisko. Jak każda tego rodzaju teoria, ma niewątpliwe słabe punkty. Niemniej pierwsze polskie kopnięcie w meczu w Pradze rzeczywiście opowiedziało całą prawdę o tym, co miało się dziać później. Od środka zaczęli Czesi, którzy posłali długie podanie na polską lewą stronę. Michał Karbownik był za daleko, by w ogóle wziąć udział w pojedynku główkowym. Przyglądał się więc tylko, jak rywal zgrywał w kierunku narożnika. Pierwszym Polakiem, który w piątkowy wieczór miał kontakt z piłką, był Jakub Kiwior. Widząc pędzącego w jego kierunku Adama Hlożka, nie namyślał się długo i z całej siły kopnął w trybuny.
Drugie polskie dotknięcie to już było wyciąganie piłki z siatki przez Wojciecha Szczęsnego.
Czechy – Polska. Kontrast bijący po oczach
Czesi byli zabójczo skuteczni. Nie każde trywialne wybicie piłki na aut kończy się natychmiast stratą gola. Nie każde złe wejście w mecz przy wysokim pressingu rywala kończy się od razu stratą kolejnego w trzeciej minucie. Ale czasem lepiej, gdy pewne rzeczy wybrzmią, zostaną skarcone natychmiast, nie popadną w zapomnienie. Nie można było bardziej kontrastowo pokazać różnicy w nastawieniu, z jakim weszły w mecz oba zespoły. Czesi z wysokim pressingiem, pewnością siebie, chęcią brania spraw w swoje ręce. Polacy wciąż w trybie mundialowym. Z długim kopnięciem do przodu jako jedynym pomysłem na ominięcie pressingu.
Można po tym meczu pisać oczywiście o kwestiach taktycznych, one zawsze mają znaczenie. Nastawiona na wczesne przeszkadzanie Polakom w rozgrywaniu ofensywna trójka Czechów siała popłoch, bo wykorzystywała przewagę liczebną. Polscy boczni obrońcy ustawiali się szeroko, a przynajmniej jeden z nich także dość wysoko, przez co odległości w defensywie były spore. Można byłoby temu zaradzić, nakazując Krystianowi Bielikowi wklejanie się w obronę i dawanie w ten sposób wsparcia w rozegraniu stoperom, jednak to nie miało miejsca. Wąskie ustawienie czeskich napastników i wysokie podchodzenie środkowych pomocników sprawiało, że gospodarze mieli w środku albo przewagę liczebną, albo przynajmniej byli w stanie indywidualnie kryć każdego z Polaków w tej strefie. To sprawiało, że takie błędy jak złe przyjęcie piłki przez Karola Linettego na własnej połowie natychmiast skutkowały stratą. Tak rozpoczęła się akcja, po której Polacy stracili drugiego gola.
Kwestie indywidualne
Można się skupiać na kwestiach indywidualnych. Na przegranym pojedynku Jana Bednarka przy golu na 0:1, na tym, jak łatwo przeciwnicy odbijali się od Kiwiora, na stracie Linettego albo na tym, jak daleko od dośrodkowującego przeciwnika był Matty Cash. Wydaje się jednak, że każda z tych rozmów, choć ważna i niewątpliwie zawierająca ziarno prawdy, nie dotyka sedna tego, dlaczego mecz w Pradze i wiele wcześniejszych wyglądał tak źle. Raczej nie wystarczyłoby wymienić Michała Karbownika na innego lewego obrońcę, a Linettego na innego środkowego pomocnika albo wprowadzić ustawienie, które dawałoby Polakom przewagę liczebną w środku pola, by gra wyglądała zupełnie inaczej.
Rozmawianie o mentalności zawsze jest w piłce ryzykowne, bo trąci tanią wymówką zgłaszaną przez kogoś z zewnątrz. Nie sposób jednak nie zauważyć, że zawodnicy reprezentacji Polski chronicznie boją się mieć piłkę przy nodze. Unikają jej. Marzą, by została podana komu innemu, nie akurat im. Starają się nie podejmować tzw. ryzyka, choć w futbolu to często najbardziej ryzykowna strategia. Są pochowani za plecami partnerów. Ten, kto akurat ma piłkę przy nodze, ma problem, z którego nikt nie chce go zwolnić. Wybija więc na oślep do przodu z braku lepszych alternatyw. Można się pieklić, że kolejny raz próbowali grać „lagę na Robercika” albo że wybijali w trybuny. Ale to tyleż wina zagrywającego, ileż tych, którzy akurat odwracali wzrok, nie zgłaszając ochoty na wzięcie udziału w ataku pozycyjnym.
Zieliński i Lewandowski. Dwóch chcących grać
Jedyna szansa, by zawiązać jakąś kombinacyjną akcję, pojawiała się, gdy piłkę zdołali opanować Robert Lewandowski lub Piotr Zieliński. W ten sposób Polacy w 20. minucie przeprowadzili najciekawszy atak w całym meczu, gdy zupełnie przypadkowo, po kilku przebitkach, znalazł się przy piłce kapitan reprezentacji Polski, który miał trochę miejsca i czasu, by się odwrócić. Choć Polacy atakowali w pięciu na ośmiu rywali, a realne opcje podania Lewandowski miał tylko dwie, to wystarczyło, by dograć w pole karne do Sebastiana Szymańskiego, który dość szczęśliwie zgrał do wbiegającego Przemysława Frankowskiego. Takich akcji było jednak ekstremalnie mało. Nie istniały skrzydła, choć przecież Polacy mieli tam teoretycznie liczebną przewagę. Karbownik i Robert Gumny rzadko chodzili jednak skrzydłowym na obieg, a ci, skazani na pojedynki z wahadłowymi, zwykle je przegrywali.
Słuszną reakcją na problem w środku pola było paradoksalnie jeszcze zwiększenie przewagi liczebnej w tej strefie. W przerwie Santos wymienił Bielika na Karola Świderskiego, operującego za plecami napastnika. To oznaczało jednak wycofanie Zielińskiego i jego większy udział w grze, co już kilka razy u poprzednich selekcjonerów okazywało się lepszym pomysłem, niż ustawianie go za plecami Lewandowskiego. Przy takiej grze dwóch najlepszych polskich piłkarzy jest niemal wyłączonych z meczu, bo pozostali nie mają pomysłu, jak przetransportować do nich piłkę w tercję ofensywną. Zieliński szybko zniechęcił rywali do wysokiego pressingu, bo potrafił go z siebie strzepnąć jednym zwodem, przyjęciem czy odegraniem. Liczba napędzających przeciwnika strat na własnej połowie natychmiast zmalała.
Futbol bez wiary
Santos poznaje tę kadrę, a jak przystało na selekcjonera, musi to robić w boju. Można więc zakładać, że w kolejnych meczach będzie ustawiał Zielińskiego bliżej własnej obrony, przekazując mu rozegranie od tyłu. Ale niezależnie od tego, największą pracę wraz ze sztabem musi wykonać nad pozostałymi zawodnikami, którzy chyba faktycznie uwierzyła, że nie polski piłkarz nie potrafi grać inaczej, niż tylko lagując do przodu. Czesi, nie mając na większości pozycji piłkarzy lepszych indywidualnie, mieli takich, którzy wszystko, czego się chwycili, robili z wiarą. Gdy skakali do pojedynku, to na maksimum. Gdy strzelali, to tak, żeby strzelić gola. Gdy wchodzili w drybling, to z wiarą, że wyjdą z niego zwycięsko. Grając tak, by niczego nie zepsuć i nikomu nie podpaść, Polacy nigdy nie będą w stanie rozgrywać piłki. I nie chodzi wcale o jakieś granie tiki-taki jak Hiszpania. Chodzi o elementarną w dzisiejszym futbolu umiejętność wyjścia spod pressingu przeciwnika. Gdy rywal decyduje się grać wysoko, a nie ma się wiary w siebie, by nic sobie nie robić z jego obecności, mecze wyglądają tak, jak w Pradze: jedynym sposobem dostania się pod bramkę rywala jest długie podanie. A to bardzo zawodny i nieefektywny sposób.
To nie jest oczywiście zarzut do Santosa. To nie jest w ogóle czas na zarzuty do niego. Grupa eliminacyjna w przypadku mistrzostw Europy pozostawia margines błędu. To, czy wyjdzie się z niej z pierwszego, czy drugiego miejsca ma drugorzędne znaczenie. Teraz jest półtora roku na martwienie się w pierwszej kolejności nie wynikami, a tym, jak wygląda gra. Santos, który był przedstawiany jako specjalista od budowania relacji i zarządzania grupą, ma w tej kwestii najpilniejsze zadania. Musi wykreować liderów formacji obrony i pomocy w miejsce tych, którzy trzymali je przez ostatnią dekadę (bo nawet tak słaby mecz nie powinien nikomu podsuwać pomysłu, że trzeba by wrócić do tych konkretnych liderów). Musi ośmielić piłkarzy, by brali odpowiedzialność, dyrygowali, grali z przekonaniem. W skrócie: musi wspomóc tworzenie nowego kręgosłupa kadry. Dziewięciu z graczy, którzy w Pradze wystąpili w podstawowym składzie, było też na mundialu w Katarze. Chodzi jednak o to, by teraz weszli w nowe buty, nowe role, by poczuli się pełnoprawnymi reprezentantami. Bo wciąż można odnieść wrażenie, że z tego składu wielu na razie walczy w reprezentacji z własnymi problemami i lękami, więc trudno, by pomagali innym poczuć się w niej pewniej.
Wszystkie problemy na tacy
To wszystko musi urosnąć samoczynnie, wraz z kolejnymi meczami, minutami, zgrupowaniami. Ale dopóki nie urośnie, trudno będzie tej drużynie grać ze sobą dobrze w piłkę. Być może z czasem Santos, poznając lepiej zawodników, będzie umiał ocenić, kto nosi w plecaku buławę marszałkowską, kto ma cechy osobowościowe pozwalające mu wejść w rolę lidera, a kogo dowodzenie innymi będzie przytłaczać. Na razie w tej drużynie widać takich więcej niż tych, którym gra w reprezentacji dodaje skrzydeł.
Oczywiście, że lepiej byłoby wygrać na starcie eliminacji z najgroźniejszym rywalem i dać sobie względny spokój już na starcie. Ale jednocześnie byłoby ryzyko, że w takiej sytuacji dobry wynik przyćmiłby liczne problemy tej drużyny. Debiut Santosa wystawił je tymczasem wszystkie na tacy jak kiedyś Leo Beenhakkerowi klęska z Finlandią. Uderzył go nimi po oczach, co było widać przy zbliżeniach na twarz Portugalczyka. Mógł sobie wmawiać, że obejmuje drużynę, która wyszła z grupy mistrzostw świata, przegrywając na turnieju tylko z późniejszymi finalistami. Że będzie trenował graczy Barcelony, Napoli i Juventusu. Że zdecydowana większość z jego wybrańców gra w silnych ligach zagranicznych.
Ale ci, którzy śledzą tę kadrę regularnie, wiedzą, że to bujda na resorach. To znaczy: to wszystko prawda, lecz mocno zakrzywia to rzeczywisty obraz tej drużyny, która tak, jak w Pradze, gra mniej lub bardziej regularnie, od pięciu lat. Jeśli do tej pory nowy selekcjoner nie zdawał sobie sprawy ze skali wyzwania, to teraz już wie, że nie chodzi o to, czy znajdzie w tym kraju ludzi, którzy potrafią grać w piłkę. Chodzi o to, czy zbuduje z nich grupę, która potrafi grać w piłkę ze sobą.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Karol, możesz pakować walizki
- Jedynka jedynkę dwójką pogania. Noty za mecz z Czechami
- Drużyna zmiażdżyła zbieraninę
- Obraz drużyny obsranej
- Gol Krejciego najszybciej straconą bramką przez Polskę w historii
MICHAŁ TRELA
fot. FotoPyK
Tak to jest jakpowołuje się do reprezentacji piłkarzy już nierozwojowych, których każdy ruch zna cały piłkarski świat. To jest tak jak z politykami. Jak wybiera się ciągle tych samych, to trudno oczekiwać jakichkolwiek zmian na lepsze. Coś mi się wydaje, ze taki Lewandowski, czy Zieliński i paru innych będą powoływani do reprezentacji jak już będą na piłkarskiej emeryturze. W tej reprezentacji nie ma kreatywnych zawodników, nie mają żadnego pomysłu na prowadzenie gry, grają ciągle ten sam schemat „podaj mi dokładnie piłkę, a ja ci ją tak samo odegram”.
Do reprezentacji powinni być powoływani tylko GOTOWI piłkarze, nie rozwojowi. Reprezentacja to nie akademia.
No to trzeba rozwiązać reprezentację, bo gotowych do gry w reprezentacji nie mamy. A budowa, jak twierdzisz nie wchodzi w rachubę.
No nie mamy. Wiec grały półpiłkarzami i ćwierćpiłkarzami.
Bojkot Kurwa#
juz cie minusuja bo przeciez jaki bojkot
Polska pilka jest swieta…….
Pamiętacie jaką Legię zostawił Czesio i ile musiała się odkręcać, żeby wyjść z kryzysu? Tu może być podobnie. Niech Santos robi swoje. Najgorsze to wrócić do Glika i Krychowiaka, bo i takie pomysły „ekspertów” się pojawiły. Z Albania pewnie lepiej nie będzie. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Już nie ma powrotu antyfudbolu. Trzeba w końcu się nauczyć grać w piłkę, bo będzie tylko gorzej.
Dokładnie, aczkolwiek Santos jest na tyle doświadczonym trenerem, że szybko wyciągnie wnioski, obrona się lepiej zgra ze sobą, a w ataku może powstaną jakieś zalążki automatyzmów. Z Albanią powinna być poprawa, już w drugiej połowie z Czechami widać było, że Santos zmianami ogarnął naszą grę na tyle, że byliśmy chociaż w stanie rozgrywać piłkę na połowie rywala.
W trakcie meczu Santos nie wyciagnal zadnych i pilkarze rowniez. Mialo byc merytorycznie a nie jest.
Pisałem tu już to nie raz ale muszę powtórzyć bo szczególnie polscy dziennikarze boją się o tym pomyśleć. Czesław Michniewicz sprowadził nas swoją kadencją do poziomu San Marino. Organizacja,styl gry, mental ,cała spuścizna pana Czesia to jest San Marino. Nawet jeśli dziadkowi Felipe uda się poprawić organizację gry a umówmy się z dużą lepszą kadrą Portugalii nie bardzo mu to wychodziło to zostaje jeszcze ten skutecznie zaszczepiony przez wybitnego przedstawiciela polskiej myśli szkoleniowej mental. Jesteśmy gówno i będziemy grać gówno a co tam,pelikany łyknęły to i bardzo im z tym dobrze,żeby z tym skończyć będzie trzeba całego pokolenia ,ci aktualnie występujący w kadrze zawodnicy są już tak bardzo zainfekowani że nie ma szans żeby im ktoś pomógł. A już na pewno nie dziadziuś Felipe,może ktoś młody energiczny po szkole kolońskiej ale żeby kogoś takiego wyszukać trzeba mieć nosa a jak wiemy na jedynym na czym się zna nasz prezes to disco polo no i jeszcze wódeczka,bym zapomniał. Jejku jak ja bym chciał kiedyś zobaczyć tak grających jak wczoraj czesi polaków,od razu z kopyta do przodu ale już raczej tego nie doczekam,słynny system trzy razy WYjeb,WYwal,WYpiedol wciąż w modzie u polskich januszy,widzę jaka znów unosi się tęsknota za sukcesami grubego Czesia i jego autobusem w polu karnym.Swoja drogą jedyny polski trener który usprawnił jakiś system ,autobus w polu karnym zamienił na dwa autobusy w polu bramkowym,ludzie naprawdę już zaczynają za tym tęsknić bo były wyniki panie!
Przed michniewiczem też nie wyglądaliśmy jak orły a jak kurczęta.
Wszystko przed mami , dobrze ze był wpierdol przynajmniej Sanots już wie z kim ma doczynienia i to jego praca zrobić z tej chujowszczyzny zespół , nie na miarę Francji czy Hiszpanii ale żeby chociaż grać z przeciętnymi zespołami jak równy z równym …. mieliśmy dużo szczęścia ze wczoraj nie graliśmy z Francją bo była by dwucyfrówka już w pierwszej połowie
kurwa, ten Czesio to musi mieć super moce niczym jakiś super łotr z Marvela, skoro przez pół roku postanowił zniszczyć psychikę grupy dorosłych mężczyzn do tego stopnia, że do końca kariery się nie pozbierają
Rozpierdala mnie oskarżanie o wszystko 711tki i jeszcze plusowanie tego przez gawiedź. Prawda jest taka że te patałachy chuja potrafią grać a w szczególności zespołowo. Wyjście z grupy na MŚ było zdecydowanie sukcesem, a styl gry na miarę tych patałachów
Czeslaw jest Polakiem, komunikuje sie doskonale w j. polskim (negocjowal wirtualna premie z samym premierem), zna polska lige i nasze mozliwosci. Efekt dziwic nie powinien. Jezeli Santos rozmawia z pilkarzami przez pomocnikow na zgrupowaniu i nawet „OK” nie pada to jak oni maja byc jednym zgranym organizmem? To sie nie uda.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wielkie spustoszenie pozostaje po wpływie wybitnego manipulatora, a takim z pewnością CM711 jest, na ludzki umysł. Zmanipulować się da KAŻDEGO, poczytaj jacy ludzie wstępowali do sekt, jak najwięksi władcy byli kierowani przez szare eminencje. Nie tacy ludzie jak Lewy przykładowo popełniali samobójstwo, bo ktoś im tak rozkazał. Zobacz jak wyglądał Legia po CM711 i jak długo Runjaic przywracał ją do używalności.
Zadowolona mina właściciela tego portalu w hejtparku po meczu mówi wszystko.
A ostatnimi laty najlepiej graliśmy za … Sousy.
On ich ustawiał do grania i gdyby nie uciekł jak szczur może, podkreślam może by coś z tego było.
Nie oglądam Rakowa ale wyniki wskazują, że Papszun z przeciętnych piłkarzy + Pan Piłkarz (jak na nasze warunki) Ivi stworzył maszynę.
Van der Brom w Lechu też robi Robotę.
Takich trenerów nam trzeba więcej w ekstraklasie.
Podziwiamy, że Czesi grają głównie w kraju, a nawet stolicy. Ale tam mimo że to biedniejsza liga (nie mylić z najlepszymi klubami) piłkarz lat 18 19 20 po pół rundy w której 3 razy prosto kopnął piłkę nie wyjeżdża na zachód, wchód, południe czy północ tylko do Pragi, Ołomuńca itd.
U nas pazerni menadżerowi, prezesi i sami piłkarze patrząc tylko na kasę już wypychają chłopaków niegotowych do klubów i lig w których Ci giną.
Gdzie byliby dziś piłkarsko zarówno sami piłkarz3 jak i ich kluby gdyby nie wyjechali Furman, Wolski, Żyro, Karbownik, Jóżwiak, Walukiewicz, Kapustka, Bielik,
Karierę na miarę talentu lub wyżej zrobili nieliczni jak Milik, Zieliński, Krychowiak.
To wyjątki potwierdzające regułę.
Ale ile kasy nq nich zarobiono i przepalono
Przykład mojej Legii Jozak trener kobiet próbował zrobić z Legii klub grający piłką i w piłkę. Po mistrzostwie grali fajnie przyjemnie dla oka, strzelali dużo goli, jeszcze więcej tracili i sru nie ma gościa. A przecież trochę cierpliwości nauczyliby się grać trójką z tyłu i by zażarło. Ale nie brak cierpliwości.i szaleństwo Miodka
Za cześć o CM711 daje Ci aż 711 plusów, ale do Santosa się nie zgodzę. To jest gość, który ze słabej piłkarsko Grecji, zrobił bardzo sensowny, uporządkowany i niebezpieczny zespół. Tam pokazał, że jest władcą umysłów, gdyż organizacja jego kadry była całkowitym zaprzeczeniem greckiego mentalu, który w wielkim skrócie polega na kładzeniu lachy na wszystko. Kadra to nie klub, gdzie codziennie można wprowadzać taktyczne nowinki, ze względu na formę kwalifikacji i turniejów, taktyka w reprach nie jest aż tak zaawansowana jak w klubach. Już nawet nie wspominam o Portugalii i tych, którzy deprecjonują jego wkład w rozwój tej reprezentacji. Ten potężny naród, który krytykował go za nieatrakcyjną i zacofaną grę, nigdy kurwa nic nie wygrał xDDDDDD Wygranie Euro i Ligi Narodów sprawia, że Santos jest jedyną osobą, odpowiadająca za wszystkiego sukcesy Portugalii w dziejach xDDDD Niech sobie CR7 płacze, zobaczymy jak im pójdzie na kolejnym Euro xdd
Tak pamiętam tamtą Grecję ale Santos jest teraz dużo starszy,boje się że tego już nie pozbiera,Czesiu zostawił naszą kadrę w stanie agonalnym ,trudno tak wiekowemu człowiekowi będzie to pozbierać,jesteś młodym chłopakiem, wnioskuje ze zdjęcia,uwierz mi że ja mam swoje lata ,nie zdajesz sobie sprawy jak ciężko zmienic już zwykłe przyzwyczajenia a co do tego dziadostwa ile trzeba mieć sił żeby to posprzątać ale oczywiście mam nadzieję że masz rację , w końcu to w moim interesie jeszcze zobaczyć normalny zespół ,niewiele czasu mi zostało.
Masz racje, ma swoje lata, przez co dynamizm poleciał mu w dół, ale za to zyskał doświadczenie i mądrość, liczę, że jak mędrzec pokieruje naszymi kadrowiczami. Na pewno na plus jest to, że po wczorajszej stracie dwóch goli w minutę, w piłce nożnej widział już wszystko.
Co do wieku, to we wrześniu mam 30 lat, więc masz rację, młody człowiek ze mnie.
Czekamy z „niecierpliwością” na ocenę występu przez Antoniego z Wisły, Jerzego „sprzedawcę cytrusów” czy innego rodzimego betonu …
Zakładam że to mielcarski ustalał ten skład wyjściowy wczoraj – a mielcarski to się zna jak świnia na gwiazdach. Znowu ustawili szymańskiego na skrzydle(który na skrzydle nie ma dynamiki), znowu wystawili linettego(który się nie nadaje), znowu wystawili kiwiora(który się nie nadaje nawet do u21).
To poprostu są idioci, którzy popełniają te same błędy poprzedników… SAntos się w ogóle nie zna na polskiej piłce tak jak sousa. On nie zna polskich piłkarzy. Mielcarski to debil.
A i ten bielik nieszczęsny czy karbownik – 2 ligowcy nas zbawią.
Mogę tylko powiedzieć, że ty się też nie znasz na polskiej piłce, w ogole nie masz pojęcia o otaczającej nas rzeczywistości, jesteś taki jebak teoretyk.
No ok, ale podaj jakiś argumenty a nie „nie znasz sie bo jestes chuj” i tyle… jak typowy cebulak emocjonalnie defekujacy sie na necie.
Jezeli sklad ustawia Mielcarski a nie Santos to po co nam taki selekcjoner? Liste wiekszosci nazwisk mogl kazdy wydrukowac w PZPN (znane od lat).
Największym problemem kadry jest ten folksdeutch Lewandowski. Przez całe lata panowała opinia, że strzele tylko dla Bayernu, bo Niemcy mu płacą a on sam jest falksdeustchem. Okazało to się jedna nieprawdę!!! Barcelona też mu płaci i to wcale nie mniejsze pieniądze, a gra tam taką samą padlinę jak w kadrze. Drewniakowski potrafił grać tylko w Bayernie. Dlaczego? Bo tam nawet największy antytalent potrafiłby grać. choupo moting właśnie w bayernie strzela gola, za golem i nikt nawet nie zauwazył braku Drewnikowskiegio. Tam nawet ja bym potrafił mieć w sezonie 20 strzelonych goli. Lewandowski dla kadry jest jak rak, należy go wyciąć żeby pójść dalej
…i pewnie dlatego jest liderem strzelców La Liga… bo nie strzela bramek i ogólnie chuja gra… wypierdalaj, debilu….
A czym jest teraz kurwa La Liga? Liga z której wszystkie drużyny odpadły z europejskich pucharów( oprócz Realu i Sevilli, która zaraz odpadnie). Jego najpoważniejszym konkurentem jest ciągle kontuzjowany i kompletnie bez formy benzema, który i tak wielkiej straty do Drewniakowskiego. Drewnikowski nie w dwumeczu przez 120 minut nie potrafił strzelić gola drużynie i został zniszczony przez jej obrońców, która tydzień później straciła 7 goli!!! La Lagi to dzisiaj niewiele wyższy poziom niż ekstraklasa. Villreal czołowa drużyna La Liga przegrała w „dwumeczu” z Lechem Poznań, to tylko pokazuje beznadzieje tej ligi. Drewniakowski potrafi tylko strzelać drużyną na poziomie polskiej ekstraklasy z lepszym jest po prostu zniszczony
„Przez 180”
„La Lagi to dzisiaj niewiele wyższy poziom niż ekstraklasa” – no, grubo ktoś tutaj pojechał. Było dużo pite wczoraj?
Ilość drużyn hiszpańskich w europejskich pucaharch-2
Ilość polski drużyn w europejskich pucharach-1
Bilans potyczek Polska kontra Hiszpania w pucharach w tym sezonie: 1:0 dla Polski.
Więc tak La liga to niewiele wyższy poziom
Jestes debilem.
Brońcie go dalej, będzie grał do 40 w reprezentacji i będzie ona stała w miejscu przez tego pseudokapitana. Może robić co chce, a i tak sekta go będzie bronić
Lewy to w tej chwili dla polskiej reprezentacji jest taki sam rak jakim był Ibra dla szwecji. Dopiero jak wyjebali z drużyny bałkaniarza to ruszyli do przodu
przyjrzysz na oczy jak Pan Robert skończy karierę i będziesz podziwiał boskiego Arkadiusza 😀 lub Pistoleta !
Najlepszy mecz na wyjeździ zagraliśmy bez Lewandowskiego na Wemblay od meczu z Rumunią. Ten mecz był przegrany, ale jak ne mecz wyjazdowy zdecydowanie najlepszy. Tak więc to tylko dowodzi, że Drewniaowski jest głównym hamulcowym
No sorry, ale już po samych powołaniach było widać, że gówno z tego będzie! Dziadzia Felipe odpalił jednego Krychowiaka jako kozła ofiarnego (do tego Glik i tak wracający po kontuzji) i na tym powiew świeżości się skończył. Za to szybko zaczęło śmierdzieć konszachatmi z menadżerami – Kownackiego (jednego z najlepszych piłkazy 2BL) nie powołamy, bo 2BL to za słaby poziom, ale przeciętnego Karbownika z tego samego klubu to już tak i nawet wystawimy go w pierwszy składzie, bo pewnie walczy o nowy kontrakt albo transfer. Co w ogóle na boisku robił Kiwior? Odbudowywał formę? W wyjazdowym meczu z najsilniejszym przeciwnikiem grupie? Kiwiora, to można by było wpuścić na Mołdawię, żeby się ogrywał, a nie na Czechów. Co na boisku robi Bielik? Co w kadrze robi Gumny? Itd., itp…
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi…
PS I co, panie Felipe? Opłacało się ukorzyć przed majestatem Robercika? Opłacało się pokazać drużynie, że ten nielubiany przez nikogo bufon dalej trzęsie kadrą? Nikt nie będzie za tę kadrę umierać, bo i nikt się tam dobrze nie czuje w tym toksycznym towarzystwie. A te śmieszne konferencje prasowe to jak perfumowanie smrodu szamba.
Ale tak serio, to podaj od razu kto miałby zastąpić miejsce takiego kiwiora. Nie bądź Tomaszewskim komentarzy na weszlo.
Ktoś, kto regularnie występuje w swoim klubie.
Sam nie wierze, że to mówię, bo nie cierpię nikogo z tej kurewskiej czerwonej drużyny Legii, ale najlepszą opcją byłby Jędza. Jędza to chyba w tej chwili najlepszy polski obrońca. Nie ma teraz nikogo lepszego. Powinniśmy na jakiś czas budować obronę wokół Jędrzejczyka
nie pij tyle gościu
Dawidowicz.
Obawiam się, że za powołaniem Karbownika nie stoją żadne układy i układziki z menadżerami tylko kontuzja Recy i Bereszyńskiego (który swoją drogę też jest niewiadomą od czasy gdy zamienił grę w Sampdorii na siedzenie na ławie w Napoli, pomijając już fakt że jest nominalnym prawym obrońcą a lewej gra z braku laku). Stąd zostaje na nam Karbownik z 2BL i Puchacz który głównie wchodzi na końcówki w Grecji. To samo w sumie z Gumnym, Cash złapał kontuzję, Bereś też nie ma bo kontuzja to w sumie kto ma wejść? Mamy tylu klasowych bocznych obrońców że w kolejnych spotkaniach dalej będziemy oglądać Karbowników, Gumnych i Puchaczów no bo kto inny? Kędziora który po ewakuacji z Ukrainy grzeje ławę w Grecji?
Jeszcze ktoś ma jakieś wątpliwości, że nasze nażelowane „dziewczęta” potrafią grać w piłke?
„Dziennikarze” Weszlo od lat widzą zbawienie w Bieliku, typie który ma 25 lat, nigdy nie grał na najwyższym poziomie rozgrywkowym tylko kopie się po czole w 2 i 3 lidze, w przerwach między leczeniem kontuzji, bo jest organizm nie nadaje się do zawodowego sportu.
Do tego Szymański, kolejny wonderkind, wg. mejwenów warty 50 baniek i zaraz, za moment, zagra w Premier League, ewentualnie LaLiga.
Kolejny to Zieliński, a raczej on i alter ego. Jeden radzi sobie w Napoli, drugi jak gra w reprezentacji to znika z boiska.
Jan Betoniarek i wszystko jasne.
Kiwior, błąd skautingu Arsenalu, nawet największym się takie zdarzają, włącznie z Barceloną i Realem.
Karbownik, największy talent w stajni Mario Piekario, szybko biega ale nie umie grać w piłkę.
I tak dalej i tak dalej. Jesteśmy w czarnej dupie i skazani na lagę na Robercika oraz PMS pokroju grubego Czesia 711, bo inaczej się nie da.
Nie bronie ich, ale jak nie maja inteligencji boiskowej i czesto nie graja nie na swoich pozycjach to efekt latwo przewidziec. Kazdy z nich nie ma odwagi powiedziec selekcjonerowi i kolegom: „Nie grajac na swojej pozycji nie bede mogl Wam dac tego cow klubie”. No i tak sie konczy sciemnianie wzajemne. Selekcjoner mowi: „na pewno dasz rade”, bo chce zapchac dziury a pilkarzom glupio zachowac sie asertywnie. W rezultacie wszyscy sie wzajemnie oklamuja, ze jest OK, choc kazdy z nich (poza Glikiem moze) wie, ze jest do bani. W kazdym wywiadzie pilkarz na pytanie, czy jest zadowolony z gry na pozycji XYZ odpowiada poprawnie politycznie: „Zagram tam, gdzie widzi mnie trener. Liczy sie dobro reprezentacji” 😉
Stało się to, czego się najbardziej obawiałem i nie jest to wcale porażka z Czechami, a w zasadzie nie sama porażka. Obawiałem się tego, że jak do niej dojdzie, to od razu wyskoczą ze z góry upatrzonych pozycji wszelkie medialne kreatury typu wielkie bory, stany, kowale (i inne wszelkiej maści mejweny) i zacznie się grilowanie Fernando Santosa. Polska przegrała, początek miała wręcz kompromitujący, no i mamy dziś jazdę. Brakuje mi tylko od nich haseł „Czesław, wróć”, ale na to jeszcze się nie odważą, bo zbyt żywy jest w narodzie obraz piłki pozorowanej z Kataru oraz zbyt bliskie wspomnienia afery premiowej, o której Michniewicz mówił, że wcale jej nie było, a o kasie rozmawiali pięć minut.
Zresztą sam Michniewicz, powołany w trybie awaryjnym po rejteradzie Sousy, miał przed meczem o stawkę jeden sparing. Mało, ale zawsze coś. Santos nie miał nic.
Gdy selekcjonerem został Beenhakker, na początku kadencji powoływał głównie zawodników, którzy wcześniej z niej grali. Ba! Nawet oparł na nich skład w pierwszym meczu o stawkę. Polegli i zaczęła się selekcja negatywna. Myślę, że Santos zrobi tak samo, ale bez meczów, możliwości realnej selekcji nie ma. Obserwacja i treningi to za mało.
No i jeszcze jedna rzecz. Michniewicz dostał do prowadzenia drużynę w rytmie meczowym, w miarę ułożoną przez Sousę, tuż po eliminacjach.
Co dostał Santos? Nie do końca wiem, ale dla mnie drużynę nieułożoną, bez schematów, pozbawioną od dawna koncepcji (poza wybij, przerwij, nie atakuj, bo bronimy). Czesław od dawna znany jest z zostawiania po sobie spalonej ziemi, a ponoć jego idolem jest Colin Robinson (jakby kto nie wiedział, to wampir energetyczny, taka postać z serialu komediowego).
Nie ważne to wszystko jednak, bo wielkie medialne autorytety mają okazję drzeć ryja. Ci sami ludzie, którzy klepali po pleckach gościa, który ma w CV dzielenie kasy w autobusie po wygranym meczu, kiepską i wybiórczą pamięć dotyczącą relacji międzyludzkich, a ludzi, których uznał za nieprzychylnych bezceremonialnie obrażał. Jechać bez trzymanki ma teraz czelność typ, który zaprosił Michniewicza do siebie do programu, dał mu możliwość wygłoszenia monologu, bez żadnych drążących pytań, a następnie uznał, że to wyjaśnia wszystko i sprawa kilkuset tysięcy połączeń telefonicznych z szefem piłkarskiej mafii została ostatecznie wyjaśniona.
Skala kompromitacji naszej kadry we wczorajszym meczu jest duża, ale skala hipokryzji i obłudy wielu (tak zwanych dziennikarzy) deklasuje ją w przedbiegach. Szkoda tylko, że wielu ludzi słucha ich monologów, czyta ich wypociny i myślą, że to są ludzie, którzy się znają i których opinie mają wartość. O Janie Tomaszewskim niemal już każdy wie, że to klaun. Szkoda, że nie o reszcie towarzystwa, które ubrało się w piórka ekspertów.
Santos (jakkolwiek banalnie to zabrzmi) potrzebuje trochę czasu, a także spokoju (dziennikarz chyba powinien to wiedzieć, czyż nie?), a gdy o taki spokój chciał się postarać, gdy zarządził przed meczem ciszę medialną, Mateusz Borek i spółka podnieśli larum, jakby ogłosił, że Lewandowski zagra w bramce. Padło słowo „parodia”. No i o czym to świadczy? I o kim? O Santosie?
To nie dziennikarze tylko pracownicy „fuksiarskiego” Krzysia oraz inni mejweni spod znaku gromdy i pozostałych sponsorów. Oni będą robić cokolwiek byle tylko kasa się zgadzała. Dziennikarz pracuje dla opinii publicznej. Oni – wiecie dla kogo i czego.
Ok, zgoda. Słowo dziennikarze jest tu użyte umownie.
Zauważyłeś, że już Michniewicza nie ma, czy będziesz go przywolywal do końca świata w każdej dyskusji o reprezentacji? Tak samo jak debile z AntyPiSu, którzy świata sobie ułożyć nie umieją bez odwołania do Kaczyńskiego.
Jego nie ma, ale jego piętno póki co zostało. Kadra ewoluuje i nie da się w takim kontekście zupełnie o Czesku zapomnieć. Sorry.
Że też Ci się chciało… Choć oczywiście wszystko prawda.
O ile jednak telewizje i portale obsadzone durnymi i sprzedajnymi „dziennikarzami” to rak toczący nie tylko kopaną, o tyle nikt (jeszcze) nie zabrania ludziom samodzielnie myśleć. Przecież jeżeli ktoś choć trochę interesujący się piłką uważa, że opinie Borka, Kowala czy Stanowskiego mają jakąkolwiek wartość, to znaczy, że po prostu nie ma mózgu.
Tylko to jest jak z demokracją. Wielu ludzi samodzielnie myśli, ale większość opinii publicznej, ergo głosujących podczas wyborów stanowią właśnie oni, czy tacy którzy dają sobą sterować?
I potem mamy społeczne domaganie się tego, czy tamtego piłkarza, bo kibice go chcą, bo to wola trybun, a nie jest to niczym innym, jak skutkiem wdrukowywanej narracji przez te „opiniotwórcze źródła”. Przepraszam, bo znowu będzie, że mi się wszystko co złe z Michniewiczem kojarzy, ale dla mnie przykładem takiego stanu jest tak wielu naszych rodaków, którzy byli zadowoleni z Mundialu, bo „wyszliśmy z grupy”, a reszta nie ważna. Taką narrację mieliśmy od środowisk mejweńskich, a wielu ludzi to powtarzało, podobnie jak choćby „to było dawno i jest już bez znaczenia” o aferze fryzjerskiej, czy „to zostało wyjaśnione” po monologu Michniewicza w Hejt Parku, w którym oczywiście nie powiedział nic, co by faktycznie sprawę wyjaśniło lub rozjaśniło choć odrobinę.
Ciesze się,naprawdę że tacy ludzie jak ty istnieją,bałem się ze tylko ja tu coś kumam:)
Jest nas co najmniej dwóch. Za twoje zdrowie się dziś napiję.
-+711, ale z Tomaszewskim się nie zgadzam. Od mundialu mówi z sensem. Pewnie zastanawiacie się, jak to się stało? Mam na to odpowiedź:
Nie wiedząc jak zareagować na krytykę po meczu z Meksykiem, Czesław Michniewicz przemierzył 710 wszechświatów w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie znalazłszy jej, załamany, już miał wystukiwać koordynaty naszego wymiaru do nawigacji w swoim autobusie, gdy postanowił spróbować ostatni raz. 711 wszechświat, Matrixem zwany, okazał się sukcesem. Uradowany Czesław tak bardzo się śpieszył na konferencję w Kanale Sportowy, że zapomniał zamknąć międzywymiarową wyrwę, która służyła mu za wrota do Matrixa. I tak wyrwa słusznych rozmiarów, gdyż musiała pomieścić naszego selekcjonera, została permanentnie otwarta. Przez nieodpowiedzialne zachowanie Michniewicza nasze wymiary zaczęły się przenikać, przez co i tu, i tam powstały anomalie. W takich właśnie okolicznościach do naszego wymiaru przedostał się Evil Tomaszewski. I nagle wszystko zaczęło mieć sens.
Ciekawi was co się dzieje z naszym poczciwym Tomaszewskim? Odpowiedź na to pytanie zna wyłącznie Adam Kotleszka, gdyż jest on gigantem od piłkarskich ciekawostek.
Kto promował kiwiora w kadrze w 1 składzie? dzienniszmaciarze i lewandowski. I mamy efekty.
A jeszcze rok temu było tak wspaniale gdy wyeliminowaliśmy Szwedów z baraży. Później był lekki kryzys w Lidze Narodów ale i tak utrzymaliśmy się w najwyższej dywizji wygrywając decydujący mecz w Walii. Następnie wyszliśmy z grupy na mundialu i po dobrej grze przeciwko obrońcom tytułu Francuzom z honorem odpadliśmy w 1/8.
My od lat mamy zespół na który KAŻDY kto wyjdzie bardzo wysokim agresywnym pressingiem jest nas w stanie rozbić. Tak było w Kopenhadze i tak było wczoraj w Pradze. Wszystkie reprezentacje Świata powinny mieć jedną płytę pt. „Jak grać z Polską” na której byłyby te dwa mecze i to wystarczy żeby każdy nas lał.
Odwołanie do Kopenhagi 10/10. Też od razu o tym pomyślałem 🙂
I aż się boję pomyśleć że ktoś ze sztabu Albanii może znać polski i przeczytać Twój koment (albo sam dojść do tego samego wniosku)…
Ale kwestia premii to raczej nie została wyjaśniona prawda? Bo kapitan przeprosił tylko, że wcześniej nie uciął tematu. Czyli tak jakby przeprosili samych siebie, a potem poszli przep#erdolić mecz z Czechami. Aha, spoko. Czyli w wy#ebane na te kadrę, która nie szanuje fanów.
Nawet nie chce mi się czytać, co autor wyprodukował. Tyle już gadaliśmy i znowu wyszło (weszło?) gówno. Możecie się pocieszać frazesami, że gorzej już być nie może, pierwsze śliwki robaczywki, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i co nas nie zabije… darujcie. Nasza piłka nie jest warta jakiejkolwiek dyskusji.
Można tylko kpić, ale – znowu truizm – co za dużo to i świnia nie chce. Adieu.
Po wpierdolu z Albanią wkłady powinny oddać koszulki i won. Reprezentację budować od zera.
komu mają oddać, tobie? a co takiego w życiu pokazałeś że zasłużyłeś na koszulkę kadry?
delektujcie sie dalej ta pilka w Polskim wydaniu
zero ambicji, zero logiki, zero perspektyw – ale jedziemy z tym daleeeej! (=komunistyczne myslenie)
Wcale nie było tak źle. W porządku, z wieloma personaliami nie trafił: Kiwior, Uszatek i Frankowski w pierwszej linii,Karbownik. Ale widać zalążek organizacji gry, czegoś czego dawno nie było w tej reprezentacji – duża wymienność pozycji pomiędzy pierwszą a drugą linią, piłkarze blisko siebie, dużo grania z pierwszej piłki. W porządku wiele nie wychodziło, organizacja gry obronnej katastrofa, ale dajmy chłopu popracować jeśli chcemy jakiejś lepszej jakości. Facet miał kiepskie dwa treningi i ma pecha że już jak Nawałka nie ma 9 sparingów.
Santos po grubasie zastał spaloną ziemię, jednocześnie nie jest cudotwórcą żeby po 3 dniach zgrupowania zbudować dobrą drużynę. Potrzeba czasu, z każdym kolejnym meczem powinno być coraz lepiej. Nawałka i Leo też zaczynali bardzo słabo.
Jeszcze tylko brakuje zeby nam trzy bramki strzelili – Pojadl, Pospal i Pojebal
Albo Sral Nesral Nedosral
Fajne przemyślenia. Ale do ich zrozumienia potrzebna jest krzta inteligencji, której nie posiadają:
Ja ją również tak szczególnie ceniłem i też mi jej tu brak.
Potrafiła nadać tej stronie wymiar kobiecy, delikatny i łagodzić spory.
Inspirowała nas wszystkich i była wzorem, nauczycielką dla wielu pokoleni.
Utarło się powiedzenie, że Piotr Zieliński w Napoli i Piotr Zieliński w reprezentacji to dwaj różni piłkarze. Otóż nie: Napoli i reprezentacja to dwie różne drużyny, przy czym aktualnie do jednej z nich pasuje jak ulał, do drugiej zaś jak pięść do nosa.
Zieliński, podobnie jak Lewandowski wciąż w okolicach prime’u, to zbyt wartościowi piłkarze, aby kosztem ich utraty dobrać lepszą taktykę do względnie drewnianej reszty. Dlatego reprezentację należy chyba budować wokół tych paru perełek, a z nieubłaganym upływem czasu raczej głównie wokół Zielińskiego.
Zatem dlaczego by nie spróbować zestawić i przetestować kadrę na podobę Napoli (znając proporcje mocium panie)? O, np. tak:
Pozycje bramkarza i środkowego napastnika na razie pozostają raczej bezdyskusyjne.
Milik i Świderski? Opcje do alternatywnej taktyki z 2 napastnikami.
Czy możemy zrezygnować z Piotra Zielińskiego? Nie.
A z Sebastiana Szymańskiego? Tak.
Dajmy Santosowi czas, choć sam nie bardzo rozumiem, co on próbował sprawdzić czy osiągnąć w tym nieszczęsnym meczu z Czechami.
Może sam dojdzie do powyższego, a może zbuduje coś jeszcze bardziej sensownego niż quasi-Napoli nad Wisłą…
Trela top, w końcu jakiś merytoryczny komentarz w zalewie januszowych wysrywów, który się wylał po wczorajszym meczu
premia!
Oby obecny na meczu pan premier postarał się o reasumpcję meczu bądź wyniku ,wtedy wygramy 🙂
Przegrali pilkarze, ale selekcjoner i jego pomagier tylko machali rekami. Santos chcial odkurzyc sklad, ale kompletnie nie zna naszych pilkarzy i nie rozumiem dlaczego PZPN podpisujac kontrakt z Santosem nie postawil podstawowego warunku, czyli albo komunikujesz sie w j. angielskim albo nie podpisujemy kontraktu. Jak Santos ma zrozumiec pilkarzy i ich charakter rozmawiajac z nimi przez tlumacza? To nie wypali. Te konferencje w j. portugalskim wygladaja beznadziejnie. Jeszcze do tego PZPN nie potrafi tego tlumaczenia zrobic profesjonalnie: tlumacz slabiutkim glosem cos tam miedli pod nosem zamkniety w studni lub siedzi w WC na Zoliborzu. Polaczenie nie dziala. Santos zalamany, ze u nas nawet sprzet nie dziala. Kwiatek sprawdza sprzet minute przed rozpoczeciem konferencji. Tyle kasy idzie na sztab a PZPN nie ma czlowieka, ktory wszystko sprawdzi przed rozpoczeciem konferencji. Nawet pod wzgledem technicznym PZPN nie ogarnia kuwety.
No i jeszcze powtórzę: dwa kolejne mecze wtopione i Santos z ekipa out a kto wie, czy nie po poniedzialkowym. Wszystko zalezy jak Kulesza chce rozegrac to PRowo z korzyscia dla siebie. No i odnosnie klasy selekcjonera: Santos to byl dobry wybor, ale niekoniecznie wielkie nazwiska odpalaja trudne reprezentacje takie jak Polska. Moim zdaniem ta portugalska mysl szkoleniowa pasuje do naszego charakteru jak wół do karety. Nie zrobisz z muła rumaka. Jak po meczu uderzyl juz w ton mentalu (slusznie zreszta) a nie mowiac nic o bledach taktycznych i pilkarskich to ja tego nie pojmuje. Ponadto te nie rozumiem jak pilkarze tej klasy co Zielinski i selekcjoner z topu moze nie widziec bledow na boisku i co nie funguje podczas gry powolujac sie na zapis pomeczowy. To gdzie on byl w trakcie i jak ma reagowac w przypadku meczy o duza stawke? To moze wniesc dodatkowe informacje co najwyzej. Wzamian nic nie uslyszalem konkretnego co zawiodlo a gadanie, ze wszystko jest tylko PRowa zagrywka, zeby nie urazic kolegow i tak sie Zielinskie kisza w swoim sosie zamiast powiedziec dokladnie, ze ten i ten nie sa gotowi do reprezentacji. Brak szczerosci zabija ja co widac na obrazku i nie chodzi o obrzucanie sie g…em a konstruktywna krytyke.
Przecież Santos pasuje jak ulał do tego gówna po Michniewiczu
Kocham argument „nie zna piłkarzy i mentalności Polaków” xDDDDDD
Brak znajomosci naszej mentalności jego jego ogromnym plusem. A co do zawodników, to powołał wszystkich najlepszych, poza Kornasiem. Kogo Ci tam niby brakowało? Jędrzejczyka? XD On po prostu musi posprzątać ten cały syf, który zostawił CM711, szczególnie w głowach piłkarzy.
Pisze o barierze jezykowej i komunikacji. Byc moze Santos rozmawia z zawodnikami w j. angielskim (tego nie wiem), ale pracujac tyle lat w sporcie na tym poziomie wypadaloby sie komunikowac w nim na boisku i na konferencjach z dziennikarzami (nie wymagam znajomosci polskiego). W sporcie sie licza wyniki i zaden kraj nie bedzie trzymal selekcjonera, jesli zawali takie mecze. Czeslaw swoje wykonal tak samo jak Brzeczek (to sa fakty). Tutaj nie ma nawet mowy o zlym stylu gry, bo cala druzyna (poza bramkarzem) nie istniala na boisku (statysci).
Lepiej, że teraz przegrali, bo Santos ma czas i mam nadzieję, że szybko się pozna na tych aktorach. Po 3 bramce selekcjoner był załamany, pewnie dawno czegoś takiego nie widział. W wywiadach aż go telepalo. Może być w szoku dwóch środkowych obrońców z Premier League, a grali jakby byli z okręgówki. Mentalnie to też przedszkole, brak liderów. Skoro Santos mieszka w Wawie mógł nawet zapytać dowolnego kibica reprezentacji czy pamięta dobry mecz Bednarka. Niestety obawiam się, że kiedy Glik wyzdrowieje będzie powoływany.
Panie Redaktorze
Pan tu nie pasuje. To jest portal gdzie piszą dla beki absolwencii gimazjum.
A Pan umie pisać
1. Po polsku
2. Merytorycznie
3. Trafnie
I nie ze wszystkim się zgadzając (jak każdy myślący człowiek) fajnie się to czyta.
Zawyża Pan poziom
Powinien się skontaktować z Runjaicem i podpytać, co dokładnie robił, żeby pozbierać się po spuściźnie CM711. Wiadomo, że sam by do tego doszedł, ale ten rak ma mnóstwo przerzutów i zwyczajnie szkoda czasu na samodzielną diagnozę.