Zwycięstwo nad byłą liderką rankingu i podwójną mistrzynią wielkoszlemową? Zawsze chętnie przyjmiemy taki rezultat. W Miami Open już w trzeciej rundzie spotkały się dwie półfinalistki tegorocznego Australian Open – Wiktoria Azarenka i Magda Linette. Po trzysetowej walce wygrała Polka. Dwa miesiące po tym, jak zakończyła walkę w Melbourne, Magda wreszcie zagrała na poziomie, jaki tam prezentowała. W nagrodę czeka ją starcie… z jeszcze trudniejszą rywalką, Jessicą Pegulą.
Powrót najlepszej Magdy?
We wspomnianym Australian Open Magda nie tylko dotarła do półfinału, ale po drodze zanotowała kilka z największych wygranych w swojej karierze. W pięciu spotkaniach, jako nierozstawiona zawodniczka, odprawiła kolejno Mayar Sherif (56. w rankingu WTA), Anett Kontaveit (19.), Jekatierinę Aleksandrową (18.), Caroline Garcię (4.) i Karolinę Pliskovą (31.). Przegrała dopiero z Aryną Sabalenką, późniejszą triumfatorką. W Melbourne Polka rozegrała turniej życia i awansowała w rankingu na najwyższe lokaty w karierze, niedawno zresztą po raz pierwszy weszła do czołowej “20”.
Choć to akurat zrobiła bardziej za sprawą faktu, że jej rywalki traciły rankingowe punkty – często więcej niż ona.
Bo w tygodniach po turnieju w Melbourne Polka grała dużo gorzej. O ile porażka z Emmą Raducanu, która w Indian Wells wyglądała naprawdę dobrze, wstydu nie przynosi, o tyle w rozgrywanej wcześniej imprezie w Meridzie Magda wyglądała kiepsko – choć trzeba jej oddać, że mimo tego wygrała dwa mecze, a to już coś – i Rebecca Peterson tę gorszą formę obnażyła. Podobnie jak zrobiła to w Austin Warwara Graczowa (inna sprawa, że doszła tam do finału). To nie była ta wersja Linette, jaką poznaliśmy w Australii – pewna siebie, nie dająca się na korcie zdominować, szukająca rozwiązań, imponująca spokojem, z repertuarem, którego nie powstydziłyby się najlepsze zawodniczki.
Po dzisiejszym meczu wydaje się, że taka Magda wróciła.
Wiktoria, czyli… podobna sytuacja
A przecież nie grała z byle kim. Wiktoria Azarenka największe sukcesy święciła może i dekadę temu, ale nadal pozostaje siłą, z którą trzeba się liczyć. Jak i Polka, tak też ona dotarła w Australii (jej ulubionym z wielkoszlemowych turniejów, to tam dwukrotnie zostawała mistrzynią) do półfinału i dopiero tam musiała uznać wyższość Jeleny Rybakiny. Jednak podobnie jak Linette, w kolejnych imprezach już nie grała na takim poziomie. Tyle że obrała inną drogę – przez Bliski Wschód. W Dosze wygrała jeden mecz, pokonała ją potem Belinda Bencić. W Dubaju z kolei po dwóch triumfach Wiktoria przegrała z Madison Keys.
I to był zimny prysznic, bo Amerykanka ją wręcz zdemolowała. Białorusinka ugrała ledwie trzy gemy.
Jeśli Wiktoria pełna nadziei przyleciała do USA, to szybko zobaczyła, że i tam łatwo jej nie będzie. W Indian Wells niespodziewanie odpadła już w swoim pierwszym meczu, gdy lepsza okazała się Karolina Muchova. Ale już pojedynek II rundy w Miami, z Camilą Giorgi, mógł sugerować, że Białorusinka wraca do niezłej dyspozycji. Z Włoszką wygrała łatwo, szybko i przyjemnie. Jednak w podobnym stylu – choć potrzebowała na to nieco więcej gemów – rozprawiła się Linette z Jewgieniją Rodiną. Rosjankę ograła 6:3, 6:4, a w kolejnej rundzie czekała Białorusinka. Dość upolityczniona drabinka, można by zażartować.
Huśtawka
Przede wszystkim jednak – drabinka trudna. Bo wiadomo było, że z Azarenką Magdę czeka wielkie wyzwanie. Liczyliśmy jednak, że Wiktoria przekona się o tym, jak dobrze potrafi grać polska tenisistka. I już pierwsze gemy pokazały nam, że tak najpewniej będzie. Do 3:3 właściwie nie było wielkiej walki w gemach, obie pewnie zamykały małe partie przy własnych podaniach. Dopiero wtedy zaatakowała Białorusinka i zdołała Polkę przełamać, co szybko potwierdziła też utrzymaniem własnego podania. Było więc 5:3 dla niej i spodziewaliśmy się, że pierwszego seta trzeba będzie spisać na straty.
Co to jednak dla Magdy. Polka wzięła się do roboty, wygrała własne podanie, a potem zaatakowała. Wykorzystywała każdą, choćby najmniejszą pomyłkę rywalki. Szybko doprowadziła do break pointów, jednego z nich wykorzystała. I wyrównała stan rywalizacji na 5:5, a dwa gemy później doszło do tie-breaka. W nim początkowo było równo, ale od stanu 3:3 Magda wygrała trzy kolejne piłki. A potem nie musiała się nawet wysilać, seta oddała jej Wiktoria, podwójnym błędem serwisowym.
Białorusinka wydawała się zresztą coraz bardziej zirytowana tym, jak dobrze gra Polka. A nam to wcale nie przeszkadzało.
W drugiego seta Magda weszła znakomicie. Sfrustrowana Wiktoria nie radziła sobie z tym, że z drugiej strony wszystkie jej zagrania wracały, a Linette zdawała się nakręcać swoją dobrą dyspozycją. Była całkowicie spokojna. Przełamała rywalkę, prowadziła 2:0, miała nawet szansę wygrać kolejnego gema i… nagle wszystko się zacięło. Azarenka odnalazła spokój i zaczęła naciskać na Polkę, właściwie kompletnie ją zdominowała. Nadal popełniała błędy, ale przy tym coraz częściej wychodziły jej zagrania o najwyższym stopniu trudności. Magda nie potrafiła na taką grę rywalki odpowiedzieć i przegrała sześć gemów z rzędu. Innymi słowy: całego seta.
https://twitter.com/MagdaLinette/status/1639750721129136128?s=20
A w kolejnym mieliśmy niemalże lustrzane odbicie tej sytuacji. To Azarenka zaatakowała jako pierwsza w trzecim, decydującym secie. Rozpędzona wygrała jeszcze dwa gemy i nagle… coś w jej grze stanęło. Magda za to na powrót podniosła poziom swojego tenisa i odzyskała stratę przełamania, a potem przy własnym serwisie nie oddała Białorusince punktu. Było 2:2, więc wróciliśmy do punktu wyjścia. Na szczęście w kolejnych gemach to Polka była w stanie potwierdzić swoją przewagę i jeszcze raz przełamać Azarenkę. I choć w decydującym, własnym gemie serwisowym potrzebowała aż czterech piłek meczowych, to liczyło się jedno.
Że ta czwarta okazała się zwycięską.
Po meczu Magda stwierdziła, że najważniejszy w tym zwycięstwie był mental. I trudno się z tym nie zgodzić, zresztą pokazywała to też w Australii. Jeśli utrzyma tak chłodną głowę jak dziś i w kolejnej rundzie, to może powalczyć o awans do dalszej fazy. W meczu IV rundy czeka na nią jednak Jessica Pegula, trzecia zawodniczka rankingu live i czwarta w tego typu zestawieniu w tym sezonie. Do turnieju w Indian Wells zawsze w tym sezonie dochodziła co najmniej do ćwierćfinału. Dopiero w jej ojczyźnie wcześniej – bo w IV rundzie – odprawiła ją Petra Kvitova. Trzymamy kciuki, by Magda poszła w ślady Czeszki.
Magda Linette – Wiktoria Azarenka 7:6 (3), 2:6, 6:4
Fot. Newspix