Trzeba oddać Robertowi Lewandowskiemu, że umie w koniunkturę. Wyczuł, że jest presja społeczna na przeprosiny, to wyszedł i przeprosił. Teraz on jest bohaterem.
Sorry, ja tego wszystkiego nie kupuję. Co mi po tym, że kapitan reprezentacji wychodzi parę miesięcy po turnieju i mówi „przepraszam”. Tak właściwie – za co? Nie mówi niczego konkretnego, nie wspomina, że się rzucili z kolegami na publiczne pieniądze i to trochę głupio. Mówi, że czegoś nie zatrzymał, coś tam, coś tam. Ale, w jaki sposób, Robercie, tego nie zatrzymałeś, bo nie rozumiem. To znaczy, że się dzieliliście, ale zbyt wolno, czy w ogóle się nie dzieliliście?
Ech, to jest takie „przepraszam”, żeby się kibice – krótko mówiąc – odpierdolili. Ekipa mu przekazała, że powstał dym związany z ciszą medialną i lepiej, żeby wyszedł, to w końcu wyszedł. Natomiast do marca – końcówki – to nie wiem, gdzie był.
Ponadto… kto mówi prawdę? Bo jeden twierdzi, że się kłócili, drugi, że oj tam, oj tam, chwilę żeśmy pogadali i w ogóle nie traktowaliśmy tego poważnie. Niestety: bardziej wierzę w szczery wywiad Skorupskiego niż przemyślaną medialną wydmuszkę Lewandowskiego.
Ale wiecie co – moim zdaniem to kapitalna zagrywka, żeby odsunąć gadki o jego formie przed meczem. Ile analiz, komentarzy przeczytaliście w ostatnim tygodniu o dyspozycji – niezwykle marnej – Lewandowskiego w Barcelonie? Strzelam, że jest to mała liczba, jeśli nie kręcąca się wokół zera. W ogóle na to nie zwracamy uwagi – najpierw była kontynuacja afery premiowej, potem, czy stoły okrągłe, czy kwadratowe, następnie przeprosiny.
O Lewandowskim i jego dyspozycji – ani słowa, ewentualnie gdzieś dyskretnie przemycone. A gość w tym roku strzelił dwie bramki w lidze. Mówiąc bardziej obrazowo: do października ma trzynaście, od października ma dwie. To jest moim zdaniem materia, którą trzeba się bardziej przejąć, bo wychodzimy na ważny mecz z cieniem tego Roberta, który znamy. Czechy wyjdą bez Schicka, a my wyjdziemy z Lewandowskim, natomiast to może nie być ten Lewandowski, jakiego chcemy widzieć.
Wiadomo, że z tej grupy awansowałaby Wisła Płock, ale to chyba jest moment, w którym możemy się zastanowić – co dalej. To znaczy: jak poradzimy sobie bez Lewandowskiego, bo przecież on nie będzie grał wiecznie. Moim zdaniem jest z nami kiepskawo. Gdzieś tam się kręci Milik, jednak on w kadrze nie strzela, poza tym jest wiecznie kontuzjowany. Świderski – fajny chłopak, ale chyba nikt nie chciałby opierać ataku reprezentacji na Świderskim. Płaczemy za Kownackim, który strzela w drugiej Bundeslidze. Piątek to jednorazowy wystrzał.
Czy ktoś puka na tyle realnie, żebyśmy to pukanie usłyszeli? Nie wydaje mi się. Spójrzcie na wyścig strzelców w Ekstraklasie, przecież to absolutny cyrk.
Czyli tak: pozostaje wierzyć, że Lewandowski do przeprosin dołoży dobrą grę. I pociągnie nas jeszcze 4-5 lat. Bo na razie bez niego to my jesteśmy na papierze reprezentacją z poziomu Czech (z których kpimy). Coś tam potrafią, ale generalnie – bez szału.
WOJCIECH KOWALCZYK
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Paradoks Narodowego – w marcu można tam grać, ale w maju i czerwcu już nie
- Lederman zamiast Krychowiaka. Czy to symbol nowego otwarcia w reprezentacji Polski?
- Kowal o powołaniach: Brakuje Kownackiego, ale radość z nieobecności Krychowiaka jest duża!
- Santos ryzykuje, żeby Polska zaczęła grać piłką
- Polemika z Koźmińskim. Jeśli kadra się rozsypuje, to przecież nie przez wywiad Skorupskiego