Już pierwsze dni marcowego zgrupowania pokazały, że zmiany w reprezentacji Polski to będzie rewolucja, a nie ewolucja pod wodzą Fernando Santosa. Organizacyjnie i personalnie doszło do wielu rotacji. Najważniejszy jest jednak wynik sportowy, a także gra samej kadry, na którą w ostatnich spotkaniach nie dało się patrzeć. Co zatem pod względem taktycznym zaprezentuje nam Portugalczyk?
Już na wstępie można ogłosić, że nie należy spodziewać się taktycznych eksperymentów. Fernando Santos to tradycjonalista. Nie podąża za nowymi trendami, a stara się doszlifować do perfekcji styl, w jakim on chce grać. Polska nie będzie zatem występować w ustawieniu z trzema bądź pięcioma obrońcami i wahadłowymi, co w ostatnich dwóch latach próbowali z różnym skutkiem przeforsować Czesław Michniewicz i Paulo Sousa. W praktyce wyglądało to, jak poszukiwanie kwadratowych jaj. Z drugiej strony nie należy spodziewać się, żeby coś przekonało Portugalczyka do gry dwoma napastnikami, a to przynosiło nam wiele pożytku. W takiej taktyce odnosiliśmy również największe triumfy w kadrze.
Jak może grać reprezentacja Polski pod wodzą Fernando Santosa?
Spis treści
Ogrywamy Arabię Saudyjską na mundialu w 2022 roku. Gramy dwójką napastników. Pokonujemy Austrię w eliminacjach mistrzostw Europy. Na murawie ponownie duet snajperów Robert Lewandowski-Arkadiusz Milik. To samo działo się w starciach z Danią w kwalifikacjach do mistrzostw świata czy podczas samego Euro 2016. To właśnie z klasycznym 1-4-4-2 kojarzą nam się ostatnie sukcesy. Takiego wariantu jednak nie należy spodziewać się pod wodzą Santosa, o czym świadczą również jego powołania.
Nie będzie dwóch napastników
Na marcowe zgrupowanie wziął tylko trzech napastników, w tym dwóch o takiej samej charakterystyce. Pominął m.in. znajdującego się w świetnej dyspozycji Dawida Kownackiego, natomiast wziął znajdującego się pod formą Krzysztofa Piątka, ale prezentującego zbliżony styl gry do Lewandowskiego. Kapitan będzie wyborem numerem jeden z przodu, natomiast Piątek został powołany do potencjalnej rotacji z przodu. Natomiast Karol Świderski może nie być wcale rozpatrywany w roli „dziewiątki”. Wszystko za sprawą taktyki, jaką będziemy grać, a pozostanie ona zbliżona do tego, co prezentowaliśmy w wygranych starciach ze Szwecją w barażach mundialu czy domowym starciu z Bośnią i Hercegowiną w Lidze Narodów za kadencji Jerzego Brzęczka.
– Za moich czasów graliśmy w ustawieniu 1-4-3-3, a czasami 1-4-5-1. Trójką obrońców i wahadłowymi nie graliśmy. To są nowe warianty gry z ostatnich lat – powiedział w rozmowie z nami Grzegorz Mielcarski, były piłkarz, a obecnie asystent Santosa. I choć mówił o czasach jego gry, które minęły dwie dekady temu, to niewiele zmieniło się w podejściu Portugalczyka do taktyki. W ataku Polska będzie grać w ustawieniu 1-4-3-3, natomiast w obronie 1-4-5-1, co można równie dobrze przedstawić jako 1-4-2-3-1. Te schematy ulegają zmianom w zależności od jakości rywala. Kluczowe będzie zestawienie środka pola, odpowiedzialność w defensywie i podejście piłkarzy do swoich obowiązków, co ze szczegółami opisał Mielcarski.
– Przede wszystkim trener Santos będzie wymagał strasznego poświęcenia. Czasami morderczego. Będzie oczekiwał dokładności w każdym podaniu. Zapewne dla zawodników będzie czasami uciążliwy. Jak zobaczy niechlujstwo czy rozluźnienie, to będzie się wściekał. Będzie naciskał na szybszą reakcję na boisku, na szybsze odwrócenie się z piłką. To jest cały Santos. On po kilku treningach będzie znał już potencjał poszczególnych graczy i będzie wymagał jakości. Szybkość w grze i podejmowaniu decyzji jest u niego kluczowa. U niego gra nie musi wyglądać ładnie, ale ma być szybka. Jego nie interesuje gracja w ruchach i dostojność. Przesuwanie, myślenie, doskakiwanie na pressingu – to wszystko będzie musiało być wykonywane jak najszybciej się da. Agresywny odbiór – na to też bardzo zwraca uwagę. Trener Santos będzie się wielokrotnie wściekał, będzie wyskakiwać z ławki, bo coś mu się nie spodoba. Zawsze będzie widział potencjał, żeby coś zrobić szybciej. Będzie nerwowy i dokładny rozliczając podejmowane decyzje przez piłkarzy na boisku. On nienawidzi przestojów i stania. Wszyscy to zobaczą w trakcie meczów – wyjaśnił asystent selekcjonera.
Kluczowy środek pola
Wędrówkę po taktycznych założeniach Santosa na poszczególnych pozycjach rozpoczniemy od środka pola, który jest kluczowy do odpowiedniego i sprawnego funkcjonowania całej drużyny. Portugalski szkoleniowiec bardzo szybko stara się wykrystalizować lidera, a czasem liderów drugiej linii, na których będzie stawiał przez całą kadencję. W reprezentacji Grecji takim zawodnikiem był defensywny pomocnik Konstantinos Katsouranis, który rozegrał najwięcej meczów w kadrze podczas rządów Santosa. W Portugalii rzecz jasna najczęściej występował Cristiano Ronaldo, lecz zaraz po nim równie regularnie na boisku pojawiali się trzej środkowi pomocnicy: Bernardo Silva jako „dziesiątka”, Joao Moutinho jako „ósemka” i William Carvalho jako „szóstka”. Takiego tria, do utworzenia diamentu z dwoma skrzydłowymi i napastnikiem, będzie szukał Santos.
Środkowi pomocnicy u Portugalczyka odgrywają kluczową rolę. Są sygnalistami. W obronie do pressingu niskiego, średniego bądź wysokiego w zależności od fazy meczu, założeń i jakości przeciwnika. Natomiast w ofensywie do tempa ataku. W tym wypadku selekcjoner oczekuje przede wszystkim szybkości. Po przejęciu piłka ma jak najszybciej przedostać się do przodu, by stworzyć sobie okazję strzelecką. Podczas ostatniej Ligi Narodów Portugalia oddawało w spotkaniu średnio 13,5 strzału na mecz. Dla porównania ich grupowi rywale – Hiszpanie – aż o cztery mniej, natomiast w całej dywizji A tylko Francja i Holandia uderzały częściej.
Sześć, osiem, dziesięć
Właśnie dlatego środkowi pomocnicy u Santosa muszą być wytrzymali, mobilni i różnorodni. Boiskową „szóstkę” można scharakteryzować jako silną, nastawioną w głównej mierze na defensywę, ale umiejącą rozpocząć akcję po odbiorze celnym podaniem. Grający na tej pozycji w Lidze Narodów Ruben Neves lub Carvalho średnio w meczu wykonywali ponad 55 podań, a ich celność była bliska 87%. Dlatego na samym początku Portugalczyk nie skreślał Krychowiaka bowiem pod wieloma względami spełniał założenia trenera, ale nie gwarantował odpowiedniej mobilności. Wszystko wskazuje na to, że jego wybrańcem będzie Krystian Bielik. W jego przypadku zmienną pozostaje zdrowie, stąd powołanie otrzymał również Damian Szymański.
Od „ósemki” i „dziesiątki” wymaga się już większych umiejętności kreatywnych, lecz nadal z dużą odpowiedzialnością za defensywę, co widać po liczbie odbiorów i skoków pressingowych, liczbie sprintów i przebiegniętym dystansie, krótkich i długich podaniach. Santos stara się dobierać tak zawodników, żeby uzupełniali się w tych elementach. Najlepiej obrazują to ostatnie miesiące jego pracy, gdzie znalazł dwóch piłkarzy najlepiej odpowiadających jego potrzebom: Bruno Fernandesa i Bernardo Silvę. Zawodnik Manchesteru United odpowiadał za przenoszenie i przyspieszanie gry, co robił za pomocą długich podań bądź poprzez wbieganie między linie rywali. Natomiast jego klubowy rywal z City brał odpowiedzialność za grę na małej przestrzeni czy asekurację. Jako pierwszy dawał również sygnał do pressingu. W każdej z wyżej wymienionych statystyk liderem Portugalczyków był jednej bądź drugi.
Dużym wyzwaniem pozostanie dla Santosa znalezienie takich dwóch uzupełniających się piłkarzy. Jednym z nich z pewnością będzie Piotr Zieliński. Pytanie, na jakiej docelowo pozycji widzi go Portugalczyk. Pierwsze treningi wskazują na to, że będzie „dziesiątką”, choć w Napoli zwykle gra niżej. Wobec tego w rolę „ósemki” wcieli się Karol Linetty, choć jego profil znacząco odbiega od tego, czego oczekuje nowy selekcjoner. Niemniej najbardziej pasujący do tej taktyki zawodnik, czyli Jakub Moder, jest wciąż kontuzjowany, natomiast z racji dużego podobieństwa do Zielińskiego, Sebastian Szymański szykowany jest do gry, ale jako fałszywy skrzydłowy.
Linetty to nie zbawca, a gość od zapierdzielania
Obrońcy są od bronienia
Debiut Santosa dopiero przed nami i może to jeszcze wyewoluować, ale pewne jest, że im szybciej Portugalczyk znajdzie odpowiednie przekładki do tego ogromnego koła zębatego, tym szybciej kadra wskoczy na odpowiedni poziom i tempo preferowane przez Santosa.
Do tego potrzeba czasu. Selekcjoner chce jednak wygrywać tu i teraz, czego nie ukrywa już na początku pracy z reprezentacją Polski i nie ukrywał w trakcie całej kariery. Wobec niedoszlifowanej drugiej linii i dość przeciętnej formy Roberta Lewandowskiego, kluczem do zwycięstwa będzie defensywa. Tu sprawa jest dość klarowna. Obrońcy mają przede wszystkim bronić, by nie stracić gola. W najgorszym razie przyniesie to remis. By to robić z odpowiednią skutecznością, zawodnicy muszą znajdować się w rytmie meczowym, dlatego dla trenera nie liczy się wiek, doświadczenie, a aktualna forma. Z tego powodu na mundialu kandydatami do gry na środku obrony byli 39-letni Pepe, 38-letni Jose Fonte czy 19-letni Antonio Silva.
W dużo mniejszym stopniu Santos zwraca uwagę na wyprowadzenie piłki przez stoperów, dlatego jeden ze środkowych pomocników często musi się po nią cofać, uwalniając przy okazji do przodu bocznych defensorów. Portugalczyk daje im dużą swobodę. Im bardziej zaawansowani technicznie, tym większą rolę odgrywają w kreacji. Otrzymują zielone światło na akcje ofensywne, schodzenie do środka pola i pełnienie w ataku roli skrzydłowych, jeśli nominalnych nie ma aktualnie na boisku. To było częstą zagrywką trenera, który starał się, by jak najwięcej zawodników znajdowało się na wysokości światła bramki rywali. Ten sposób gry szczególnie pasuje do Michała Karbownika, który w podobny sposób występuje w Fortunie Duesseldorf, dlatego to jego, a nie np. nastawionego na bieganie po skrzydle i dośrodkowania Arkadiusza Recę powołał na marcowe zgrupowanie.
Wyważone boki
Naturalna umiejętność zawężania gry świetnie sprawdzała się w reprezentacji Portugalii, jednak niekoniecznie jest tym, z czego znani są Polacy. Przez wiele lata staliśmy skrzydłowymi przyklejonymi do linii bocznych. I choć w ostatnich latach było z tym nieco gorzej, to obecnie znowu mamy kilku regularnie występujących na skrzydłach piłkarzy. Ich rola ulegnie prawdopodobnie zmianie. Będą musieli grać bliżej środka, zwalniając miejsca bocznym obrońcom. Częściej niż po dośrodkowania powinni sięgać po krótkie prostopadłe podania. Tym, którym nie będzie to wychodziło, prędzej czy później czeka strata miejsca w składzie na rzecz fałszywych skrzydłowych pokroju Sebastiana Szymańskiego.
Obie strony, a także zawodnicy występujący na nich, muszą jednak działać w symbiozie. I tak, jeśli na bokach defensywy Santos wystawi lubiącego schodzić do środka Karbownika po lewej, a na prawej biegającego wzdłuż linii Matty’ego Casha, będzie to oznaczało, że przed nimi powinni grać odpowiednio klasyczny lewoskrzydłowy i fałszywy prawoskrzydłowy. Współpraca obu stron powinna wyglądać niczym odpowiednio wyważone wahadło. Wszystko dla zachowania właściwego balansu.
Najpierw pragmatyzm
Sprowadza się to bowiem do tego, by stworzyć jak najwięcej okazji bramkowych, z możliwie jak największej liczby sektorów boiska. Santos wychodzi z pragmatycznego założenia, że ten nie strzela gola, kto nie oddaje strzałów. Nie należy się zatem spodziewać koronkowych, dopracowanych ataków, a raczej okazji bazujących na indywidualnych umiejętnościach poszczególnych zawodników i dużej liczbie uderzeń, często oddawanych z trudnych, mało klarownych pozycji, w czym akurat Lewandowski ma dużą wprawę. W tej kwestii niewiele się zmieni, natomiast powinna wzrosnąć liczba sytuacji. Ważne w tym kontekście będą również odpowiednio bite stałe fragmenty.
Próbując zreferować w jednym zdaniu taktyczną wizję Fernando Santosa, można powiedzieć, że u niego obrońcy mają bronić, pomocnicy pomagać obrońcom i napastnikom, a napastnicy strzelać. W swoich zachowaniach i wizji futbolu Portugalczyk jest do bólu pragmatyczny. Nie znosi niesubordynacji. Oczekuje dostosowywania się i wypracowania schematów. Jeśli uda się to zrobić, wtedy dodaje elementy finezji. Pobudza zawodników do większej kreatywności poprzez uwalnianie ich od niektórych zadań defensywnych bądź za sprawą motywacyjnych rozmów. Jak powiedział nam Grzegorz Mielcarski, wiele z nich zostaje z piłkarzami na długo po zakończeniu kariery.
„Tylko piłkarz szczęśliwy może zrobić z piłką rzeczy niemożliwe” – to jedna z maksym wypowiedzianych przez Santosa, którą przywołał jego asystent. Pozwolimy sobie ją nieco rozbudować, bo jak wiadomo, nie ma szczęścia bez cierpienia. To samo musi stać się z polską reprezentacją. Musi swoje wycierpieć na boisku, podążać utartymi schematami nakreślonymi przez selekcjonera, by stopniowo stawać się szczęśliwa, a tylko wtedy będzie w stanie zdziałać coś na pozór niemożliwego, czyli grać przyjemnie dla oka.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Cisza, która rodzi hałas
- Polemika z Koźmińskim. Jeśli kadra się rozsypuje, to przecież nie przez wywiad Skorupskiego
- Pech Kamila Piątkowskiego. Znamy diagnozę reprezentanta Polski
Fot. Newspix