Polski paszport był dla niego szansą na wybawienie od nieugiętych zasad FIFA, które zabrały mu marzenia. Całe Stany Zjednoczone śledziły jego losy od 11. roku życia. Do Częstochowy przybył m.in. dzięki temu, że właściciel klubu skojarzył jego nazwisko. Raków był jego ostatnią szansą, gdy po koleżeńsku trenował w trzeciej lidze w Izraelu. Wiele spraw musiało się potoczyć tak, a nie inaczej, żeby Ben Lederman został reprezentantem Polski. Pomocnik chce teraz wykorzystać to, że los w końcu zaczął mu sprzyjać.
Gdyby nie Leo Messi, Ben Lederman być może nie zainteresowałby się piłką nożną. Argentyńczyka wielbił do tego stopnia, że jego nazwiskiem nazwał świnkę morską. Ale Leo Messi mógł też brutalnie zakończyć karierę piłkarską chłopaka z Kalifornii. Pośrednio, rzecz jasna, bo to sprawa jego przenosin do Barcelony była jednym z zapalników dyskusji o transferach nieletnich zawodników z drugiego końca świata.
Dyskusji, która zakończyła się banem transferowym dla Barcy i zawieszeniem dziesięciu adeptów La Masii. Ansu Fati. Xavi Simons. Lee Seung-Woo. Konrad de la Fuente. Ben Lederman.
Pomocnikowi najpierw zabroniono grać w meczach, więc przez rok żył w próżni. Treningi, szkoła, oglądanie kolegów z wysokości trybun. W końcu zakazano mu nawet wstępu na teren klubowej akademii i marzenie o grze na Camp Nou legło w gruzach. Rodzina Ledermanów nie chciała się jednak poddać. Jej polskie korzenie otworzyły Benowi drogę do powrotu do Katalonii. Z europejskim paszportem wszystko staje się prostsze.
Pociąg „Barcelona” ostatecznie i tak mu odjechał, ale to wtedy niespodziewanie zaczęła się przygoda, która uczyniła z niego reprezentanta kraju.
Lederman zamiast Krychowiaka. Czy to symbol nowego otwarcia w reprezentacji Polski?
Spis treści
- Reprezentacja Polski. USA, Barcelona i Raków Częstochowa. Kim jest Ben Lederman?
- Ben Lederman — pierwszy piłkarz z USA w FC Barcelonie
- Lederman i Gent. Rok w rezerwach i nauka seniorskiej piłki
- Jak Ben Lederman trafił do Rakowa? Świerczewski: Kojarzyłem jego nazwisko ze sprawy Barcelony
- Dudu Dahan, były agent Ledermana: Ben ma charakter topowego sportowca
- Lederman w Rakowie. Szwarga: Wiele zawdzięcza Papszunowi. Nasze zasady mu pomogły
- Wypatrzony przez Fernando Santosa. Co Ben Lederman może dać reprezentacji Polski?
Reprezentacja Polski. USA, Barcelona i Raków Częstochowa. Kim jest Ben Lederman?
– To go dobija, a patrzenie na to dobija także mnie — mówił Danny Lederman, ojciec Bena, dziennikarzom „New York Times”. – Rok bez gry to brutalny wyrok, niesprawiedliwość. Ciągle trenuje, ale nie może grać, a dzieciaki potrzebują rywalizacji.
Tydzień później okazało się, że młody Lederman nie może już nawet trenować w La Masii. FIFA zabrała się za transfery nieletnich zawodników w sposób zdecydowany i nie zamierzała ustąpić. Rodzina Bena walczyła, klub jej pomagał. Kolejne odwołania były jednak odrzucane. Artykuł 19 wyraźnie wskazywał, kiedy młody piłkarz może przyjechać z — dajmy na to — USA do Barcelony.
- jeśli zawodnik mieszka 50 kilometrów od granicy, a klub położony jest 50 km od tej samej granicy
- jeśli przenosi się z jednego europejskiego klubu do innego i ma minimum 16 lat
- jeśli rodzina zawodnika przeprowadza się z powodów niepowiązanych z futbolem
Danny i Tammy Lederman tłumaczyli działaczom, że ich przypadek jest inny. Owszem, FC Barcelona wypatrzyła ich syna podczas turnieju, na którym jego szkółka mierzyła się z zespołem adeptów katalońskiej akademii. Owszem, przeprowadzili się do Hiszpanii z tego powodu. Zrobili to jednak dlatego, że chcieli. W Kalifornii zostawili całe swoje życie. Mama Bena była agentką nieruchomości, ojciec prowadził biznes odzieżowy. Po długich dyskusjach zdecydowali, że skoro ich syn ma szansę spełnić marzenia, to spakują jego, siebie oraz drugą z pociech, Deana, i ruszą do Katalonii.
Młodzi adepci La Masii w Barcelonie
Przez kilka tygodni spali u znajomych, dzieciaki sypiały na kanapie. Do momentu, w którym FIFA interweniowała w sprawie Bena, zdążyli jednak ułożyć sobie życie w nowym kraju. Mieli pracę, dzieciaki chodziły do szkoły, byli szczęśliwi. Ich zdaniem żadna federacja nie miała prawa osądzać, czy mogli zmienić swoje życie o 180 stopni.
– Gdyby nasz syn był utalentowanym tancerzem albo muzykiem, nikogo nie obchodziłoby, że wyprowadzamy się na drugi koniec świata, żeby zapewnić mu naukę pod okiem najlepszych nauczycieli. Ale jest piłkarzem i słyszymy, że nie możemy wspólnie wybrać kraju, w którym będzie się rozwijał. Wybraliśmy Barcelonę jako rodzina. To frustrujące — mówił Danny w rozmowie z „NY Times”.
Ben Lederman — pierwszy piłkarz z USA w FC Barcelonie
– To było straszne uczucie. Wielka strata, z którą nie mogłem się pogodzić. Tym bardziej że do Barcelony przeniosłem się z rodziną, miałem tam przyszłość. Dostałem jednak w policzek od losu, musiałem to jakoś znieść. Szczególnie fakt, że rodzice musieli tam zostać. Rodzice, którym będę wdzięczny do końca życia za to, jak mi pomogli — mówił nam sam zainteresowany w maju 2021 roku.
Ben Lederman: W Barcelonie dostałem w policzek [WYWIAD]
Ben Lederman czuł się rozczarowany. Oczywiście, że tak się czuł, był w końcu dzieckiem, które goniło za marzeniem. FC Barcelona wydawała się być jego całym światem. Tata nazywał go „małym Iniestą”. W mediach społecznościowych nadal znajdziemy jego zdjęcia z Xavim i oczywiście Leo Messim. Trzy, bo idola nigdy dość. Nawet na grupowej fotce dzieciaków z La Masii to właśnie mały Ben trzyma trykot z nazwiskiem argentyńskiej gwiazdy.
Teraz jednak miał 15 lat i musiał zostawić rodzinę, która poświęciła dla niego tak wiele. Ledermanowie nie chcieli wracać do Stanów Zjednoczonych, bo Dean miał przed sobą ostatni rok szkoły. Poza tym wciąż liczyli na to, że FIFA ustąpi. Wrócił więc sam Ben, którego przyjęto do szkółki IMG Soccer, opisywanej jako elitarne miejsce szkolenia najlepszych amerykańskich atletów, nie tylko piłkarzy. Pomocnik miał prosty cel: wrócić na boisko i wyjechać na mistrzostwa świata do lat 17.
Nie udało się. W kadrze na tę imprezę znalazł się za to Sergino Dest, który po latach zostanie pierwszym Amerykaninem, który zagrał dla seniorskiej drużyny FC Barcelony. Benowi pozostał tytuł pierwszego obywatela USA, który w ogóle trafił do klubu z Katalonii. Co prawda w końcu wrócił do Hiszpanii, a kiedy to zrobił, światowe media odtrąbiły, że to „mały krok dla Ledermana, wielki dla wszystkich młodych talentów”.
– Obecnie trenuje z zespołem Juvenil B, w styczniu zostanie uprawniony do gry – informował jesienią dziennikarz Josep Capdevila.
Nie był to pierwszy moment, w którym Ben trafił na największe amerykańskie portale. Słynny tekst „NY Times” o amerykańskim wonderkidzie, który oczarował skautów FC Barcelony, zrobił już kilka okrążeń w polskich mediach społecznościowych. Bardzo prawdopodobne, że w reprezentacji Polski nie ma dziś piłkarza, o którym w młodości pisano tak dużo i w tak uznanych tytułach, jak właśnie Lederman.
On sam nie zdawał sobie wówczas sprawy, jak bardzo pomoże mu to w przyszłości.
Lederman i Gent. Rok w rezerwach i nauka seniorskiej piłki
Ben Lederman po powrocie do Hiszpanii wytrzymał w klubie rok. Stracony czas okazał się nie do nadrobienia, nie w tak dużej i tak uznanej akademii. Chłopakowi pomagał już wówczas Dudu Dahan, jeden z prężniej działających izraelskich agentów. Menedżer znał się z rodzicami piłkarza i zaangażował się w jego sprawę. Jako że świetnie znał się z działaczami Gent, zawiózł Ledermana na testy do tego klubu. Na trzydziestu chętnych kontrakt z drugą drużyną podpisało dwóch, w tym właśnie Ben.
– Szybko zrozumieliśmy, że to niemożliwe, żeby Ben trafił do pierwszej drużyny Barcelony. 90% zawodników drugiej drużyny nigdy tam nie dociera. W rezerwach Gent rozegrał dobry sezon, jednak ostatnie dwa miesiące stracił przez drobne urazy. Na koniec ciężko było więc przewidzieć, jak się rozwinie i zdecydować o jego przyszłości — mówi nam były już agent piłkarza.
Belgowie mieli w kadrze pierwszej drużyny 35 zawodników, więc o minuty w rezerwach nie było łatwo. „ESPN”, który odwiedził Ledermana w Gent — amerykańskie media nadal bacznie śledziły jego historię — przytacza zdarzenie, które najlepiej oddaje to, w jak dużym dołku znalazł się Ben, gdy musiał ponownie opuścić Barcelonę. Kiedy trener rezerw wysłał pomocnika na mecz zespołu U-18, szkoleniowiec tej drużyny poprosił, żeby Ledermana więcej mu nie zsyłano, bo spisał się fatalnie.
– Gra tutaj jest dużo bardziej bezpośrednia niż w Hiszpanii. Trzy podania i jesteś na połowie rywala. Długie piłki, dużo taktyki, mniej posiadania i kreowania sytuacji w ataku pozycyjnym. Więcej zależy od fizyczności — tłumaczył różnicę sam zainteresowany, który przyznawał otwarcie, że pierwsze dwa miesiące musiał poświęcić na dostosowanie się do nowej rzeczywistości.
Bart van Renterghem, trener drużyny rezerw, na wstępie przestrzegł żurnalistów z USA, że Ben może nigdy nie przebić się do pierwszej drużyny Gent.
– Ale jeśli tak się stanie, na pewno poradzi sobie w innym zespole. Młodzi chłopcy muszą ciężko trenować i czekać na szansę. Jeśli wpuścilibyśmy go na boisko w meczu pierwszej drużyny, pokazałby kilka fajnych zagrań, ale przegrałby zbyt dużo pojedynków. Byłby spalony na starcie. Jego ciało musi się rozwinąć, nie jest jeszcze gotowy — mówił „ESPN”.
Szkoleniowiec miał rację, Ben Lederman nie przedarł się do belgijskiej ekstraklasy. Nie przekonał do siebie także skautów NAC Breda, gdzie przebywał na testach. Kolejny rok w zespole rezerw Gent też go nie kręcił, więc Dudu Dahan wspólnie z zawodnikiem podjął decyzję: czas na nowe wyzwania.
Jak Ben Lederman trafił do Rakowa? Świerczewski: Kojarzyłem jego nazwisko ze sprawy Barcelony
– Ben był w Beitarze Jerozolima, ale to nie były tradycyjne testy. On sam nie rozważał transferu do Izraela. Zaprosiłem go do kraju, bo miał tu rodzinę, chciałem, żeby zobaczyć, jak wygląda nasza liga. Wracał do formy po kontuzji odniesionej w Gent, mógł spokojnie trenować. W Beitarze był kilka dni, ale klub potrzebował zawodników, którzy rozwiążą ich problemy na już — opowiada nam Dahan.
Menedżer zawodnika załatwił mu treningi w trzecioligowym Hakoahu Amidar, który prowadził jego przyjaciel. Nie brzmi to ekskluzywnie, jednak było to dobre, tymczasowe rozwiązanie sytuacji.
– Tylko oni zapewnili nas, że będzie mógł odejść w każdej chwili do każdego klubu w Europie, za darmo. Inni chcieli podpisywać umowy, oczekiwaliby pieniędzy za transfer — wyjaśnił.
W tle był jeszcze temat służby wojskowej w Izraelu. Lederman był w końcu młodym chłopakiem, który posiada obywatelstwo tego kraju. „Przegląd Sportowy” twierdzi, że istniała spora szansa, że armia po prostu się o niego upomni. W międzyczasie więc Dudu Dahan wykonywał ogromną pracę, żeby znaleźć mu nowy klub.
– Nie będę ściemniał, gdybym miał dla niego ofertę z Realu Madryt, nie posłałbym go do Rakowa. Próbowałem wszędzie — w Polsce, Izraelu, Holandii, Belgii, Szwajcarii, ale spotykałem się z odmową — tłumaczy były menedżer zawodnika.
Dahan, który ściągnął do Polski Maora Meliksona, Dudu Bitona oraz Kenny’ego Saiefa, rozpuścił wici po kraju. Odezwał się do znajomych skautów, dyrektorów, dziennikarzy. Szukał pomysłu na klub dla młodego chłopaka z ciekawym CV, ale odbijał się od kolejnych ekip.
Dudu Dahan i Maor Melikson w Polsce
W końcu propozycja trafiła do Michała Świerczewskiego, właściciela Rakowa Częstochowa. To właśnie wtedy okazało się, że rozgłos, jaki lata temu zyskał Lederman, okazał się niebywale pomocny.
– Odezwał się do mnie jego menedżer. Zastanawiałem się, czy skasować wiadomość, czy przesłać ją do naszego działu skautingu. Nie wiedziałem, skąd kojarzę to nazwisko, postanowiłem wpisać je w wyszukiwarkę i zorientowałem się, że to ten duży talent z Barcelony. Musiałem kiedyś czytać o jego historii i zakazie transferowym dla Barcelony. Poprosiłem więc skautów o analizę, został oceniony pozytywnie i zaproszony na testy do rezerw. Tam również zaprezentował się korzystnie, oczywiście poza tematem warunków fizycznych. Były wątpliwości, ale dyrektor Paweł Tomczyk przekonał Marka Papszuna, że warto dać mu szansę. Miał swoje gorsze momenty, nie każda osoba ze sztabu była fanem jego talentu, ale miał wsparcie i dzięki temu jest w miejscu, w którym jest — zdradza nam Świerczewski.
Dudu Dahan, były agent Ledermana: Ben ma charakter topowego sportowca
Przypadek, przeznaczenie, zrządzenie losu. Różnie można to nazwać, ale ciąg wydarzeń, który doprowadził do transferu Bena Ledermana do Polski, jest jak gotowy scenariusz do filmu-wyciskacza łez. Chłopak, któremu zabrano szansę na spełnienie marzenia, ale tak bardzo chciał dopiąć swego, że zdobył polski paszport. Marzenie, które ostatecznie i tak się wymknęło, ale dokument, który miał, niespodziewanie otworzył inne drzwi. Gdyby nie zakaz transferowy, Michał Świerczewski mógłby nie skojarzyć tego nazwiska. Gdyby nie polski paszport, Raków mógłby uznać, że nie musi testować jakiegoś Amerykanina, tylko dlatego, że grał w FC Barcelonie.
Dudu Dahan uważa, że pozytywny scenariusz był pomocnikowi pisany. Mimo że już nie współpracuje z Ledermanem, nadal mocno mu kibicuje i utrzymuje kontakty zarówno z nim, jak i z jego rodziną.
– Najbardziej zainteresowała mnie jego osobowość, ma charakter topowego sportowca. Nigdy nie jest zdołowany, nie spuszcza głowy i nie poddaje się. Nie frustruje się tak, jak 95% piłkarzy na świecie. Uważam, że charakterem przewyższa wszystkich. Pracuję w tym biznesie od 20 lat i wiem, co mówię. Ma najsilniejszy charakter, jaki widziałem. Nic go nie złamało, po kontuzjach wracał silniejszy bez niczyjej pomocy. Nie trzeba było mówić mu, jak ma jeść i trenować, był bardzo ambitny, to wyjątkowy chłopak — komplementuje byłego podopiecznego.
Agent z Izraela przyznaje, że wcześniej nie wiedział zbyt wiele o Rakowie, ale klub pozytywnie zaskoczył go profesjonalizmem i podejściem do całej sprawy. Opłacił bilety, zadbał o wszystko. Uważa, że przypadek Bena to nauczka dla tych, którzy kręcili nosem na sprawdzenie umiejętności chłopaka.
– To lekcja dla wszystkich: testując zawodnika, niczego nie tracisz. Wystarczyło dać Benowi ręcznik, tylko ręcznik, bo buty mógł przywieźć ze sobą, żeby zobaczyć go w akcji. A przecież skoro przez tyle lat był w FC Barcelonie, niemożliwe było, żeby nic nie potrafił.
Marek Papszun miał duży wpływ na to, jak rozwinęła się kariera Bena Ledermana
Historia Ledermana w Rakowie nie jest jednak cukierkowa. Trzeba pamiętać, że pomocnik trafił do zespołu jako 20-latek, który nigdy nie miał styczności z seniorską piłką.
– Pierwsze miesiące miałem naprawdę trudne. Musiałem się zaadaptować, ale z takim sztabem trenerów było łatwiej. Czekałem na efekty cięższej pracy i one są już chyba widoczne. Teraz jestem lepiej przygotowany do warunków Ekstraklasy, niż miało to miejsce rok temu — mówił nam we wspomnianym wcześniej wywiadzie.
Dawid Szwarga, asystent w sztabie „Medalików”, przyznaje, że w przypadku Bena trzeba było szybko nakreślić plan rozwoju, który pomoże mu nadrobić braki.
– Bardzo dużo zawdzięcza trenerowi Markowi Papszunowi, który zobaczył w nim talent do operowania piłką. Ben nie męczy się, gdy prowadzi piłkę, trener Papszun to widział, tak samo jak to, że nie jest to zawodnik, który nadaje się do działań w obronie, co pewnie uniemożliwiło mu zaistnienie na zachodzie. Był jednak plan na to, jak to poprawić i pod względem taktycznym, i fizycznym. Zanotował taki progres, że w pewnym momencie stał się kluczowym zawodnikiem. Bez diagnozy trenera i otwartości Ledermana nie byłoby to możliwe.
Lederman w Rakowie. Szwarga: Wiele zawdzięcza Papszunowi. Nasze zasady mu pomogły
14 lutego 2020 roku Ben Lederman zagrał 65 minut w meczu izraelskiej trzeciej ligi. Równe trzy lata później Raków Częstochowa ogłosił przedłużenie jego umowy, co spotkało się z powszechnym aplauzem, bo w międzyczasie chudy, niepozorny chłopak stał się podstawowym zawodnikiem zespołu. Pierwsze minuty otrzymał już cztery miesiące po transferze, pierwszy pełny występ zanotował rok po przyjściu do Polski. Jego mocne strony szybko zaczęły sprawiać, że zaczęto zwracać uwagę na niego uwagę na boisku.
– W jego rozumieniu gry pod kątem indywidualnym widać wyszkolenie w Barcelonie. Jeżeli chodzi o rozumienie gry w kontekście zespołu, to miał pole rozwoju i ten rozwój poczynił, ale indywidualnie było widać, że dotknął La Masii, że został nauczony podstawowych konceptów taktycznych. Ale jak Ben sam podkreśla, w Rakowie nauczył się jeszcze więcej niż w Barcelonie — mówi nam Szwarga i dodaje:
– Najmocniej poprawił intensywność gry w obronie — zarówno niskiej, jak i wysokiej; zarówno jeśli chodzi o interpretowanie momentów doskoku do przeciwnika, jak i zamykanie przestrzeni w środku i krycie przestrzeni, a nie rywala. Ostatnia taka rzecz to priorytety gry w ataku. Zawsze miał umiejętności z Barcelony, ale zapominał o celu głównym, czyli o tym, żeby zdobywać bramki, grać do przodu, podawać progresywnie. Wydaje mi się, że zasady Rakowa pomogły mu podejmować lepsze decyzje z piłką.
Dawid Szwarga: Mówili mi, że oglądam za dużo Ligi+ Extra [WYWIAD]
Słowa asystenta Marka Papszuna bronią się, gdy weźmiemy pod lupę liczby Bena Ledermana. Nieprzypadkowo sezon 2022/2023 jest dla niego pod wieloma względami najlepszym, od kiedy trafił do Polski. To teraz osiągnął najwyższą skuteczność pojedynków defensywnych oraz starć o wolne piłki. Notuje o trzy straty/90 minut mniej niż w premierowym sezonie. Znacznie zwiększył i częstotliwość zagrań w tercję ataku, i ich skuteczność, co przekłada się również na najlepsze liczby w kontekście asyst przy strzałach, asyst drugiego stopnia oraz samych ostatnich podań.
– Cechą rozpoznawalną Bena jest gra przez środek. Jako środkowy pomocnik potrafi zagrać progresywnie do „dziewiątki”, „dziesiątki”, a nie grać na zewnątrz, co nie jest częste w polskich warunkach. Kiedy jest na boisku, jesteśmy w stanie zawiązać więcej akcji w środkowej strefie. Drugim z jego atutów jest panowanie nad piłką, zwłaszcza gdy ma piłkę przy lewej nodze. Wtedy nawet pod presją przeciwnika jest w stanie wykonać manewr, który pozwoli mu się utrzymać przy piłce — tłumaczy nam trener Rakowa i dodaje, jakby potwierdzając opinię Dahana o charakterze Bena:
– To otwarty i komunikatywny chłopak. Ma bardzo dobre relacje z całą szatnią. Jest proaktywny, mocno nastawiony na rozwój, na informację zwrotną. Bez problemu przyjmuje krytykę, konstruktywne uwagi i co najważniejsze stara się nad nimi pracować.
Środkowy pomocnik na pewno przeszedł sporą ewolucję. W Rakowie ma już mniej zadań defensywnych, to bardziej „ósemka”, a jeśli „szóstka” to taka, która wnosi wiele dobrego do procesu budowania ataku. Oczywiście determinuje to także fakt, że częstochowianie są ligową siłą z absolutnej czołówki. Lederman wciąż ma jednak pewien problem do przepracowania. Zbyt często łapie urazy. Jesień kończył z dwoma przynajmniej godzinnymi występami w Ekstraklasie. Wiosnę zaczął czterema takimi meczami.
Nawet gdy ogłoszono, że przyjedzie na kadrę, jego występ w biało-czerwonych barwach stanął pod znakiem zapytania z powodu kontuzji.
– Musi wypracować sobie protokół pracy poza boiskiem, żeby zmniejszyć liczbę urazów. Wystarczy popatrzeć na jego ciało, żeby wiedzieć, że to nie jest typ gladiatora, który nie ma problemów z gry w kontakcie. Jedna z jego kontuzji wzięła się właśnie z gry w kontakcie — z Lukasem Podolskim. Od momentu przyjścia do Rakowa jego ciało się zmieniło, sprofesjonalizował podejście, ale wciąż może sprawić, żeby liczba urazów była mniejsza. Europejska piłka pokazuje, że zawodnicy o podobnej budowie ciała są w stanie funkcjonować na wysokim poziomie, unikać urazów. Jestem pewien, że z jego etyką pracy odnajdzie specyfikę pracy dodatkowej, która sprawi, że zmniejszy liczbę urazy do minimum — mówi Dawid Szwarga.
Fernando Santos i Ben Lederman na treningu reprezentacji Polski
Wypatrzony przez Fernando Santosa. Co Ben Lederman może dać reprezentacji Polski?
Fernando Santos powołanie dla 22-letniego zawodnika urodzonego w Kalifornii argumentował tym, że coś w nim zobaczył. Portugalczyk stwierdził, że chce na własne oczy przekonać się, czy Lederman faktycznie przejawia cechy, które selekcjoner dostrzegł podczas obserwacji. Jeśli zakładamy, że trener szuka zawodników, którzy wniosą do drużyny narodowej jakość piłkarską i swobodę operowania piłką, to Ben wydaje się być świetnym strzałem z rodzimego rynku.
W ostatnich dwóch sezonach Lederman znalazł się w ścisłej czołówce ligowców pod względem „transportowania piłki” (carry/dribble on ball value według „StatsBomb”). Lederman odważnie atakuje przestrzeń, prowadząc futbolówkę, o jego umiejętnościach w roli rozgrywającego już mówiliśmy.
Za wcześnie, żeby przesądzać, że pomocnik Rakowa zostanie nowym Krzysztofem Mączyńskim czy Tomaszem Jodłowcem — nieoczywistym, ligowym wyborem, który okaże się pewnym symbolem konkretnego selekcjonera, jego flagowym pomysłem. Biało-czerwoni zyskują jednak kolejnego gracza, który przejawia „nietutejsze” wyszkolenie. W dodatku też takiego, który faktycznie poczuł więzi ze swoją nową ojczyzną.
– Jednym z jego marzeń i celów przed tym sezonem było dostanie się do reprezentacji Polski. Bardzo szybko przyswoił język, mówi płynnie, wszystko rozumie. Jest związany z tym krajem, zapatruje się na grę w kadrze jak na szansę odwdzięczenia się za szansę rozwoju i gry na poziomie seniorskim, nie jak na okazję do wypromowania się. Coraz więcej łączy go z Polską, więc myślę, że emocjonalnie będzie z nami związany — zdradza Szwarga.
Ben Lederman ekscytował się już faktem powołania do młodzieżówki, więc można sobie wyobrazić, ile znaczy dla niego obecność na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji. Amerykanie dawno stracili go z radaru, co zresztą gorzko wspominał w różnych rozmowach. Kiedy przestał być talentem z Barcelony, federacja nie śledziła już jego losów z taką dokładnością.
Ich strata, nasz zysk. Wygląda na to, że Lederman do USA najszybciej wróci w 2026 roku, jeśli będzie częścią składu reprezentacji Polski na mistrzostwa świata. Opcja B? Zaproszenie do Hollywood, bo przecież ktoś w końcu musi przenieść tę niesamowitą historię na ekran.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Taktyczny rzut oka na kadrę Fernando Santosa
- Wyblakłe nadzieje na skrzydła. Co się dzieje z Jóźwiakiem i Płachetą?
- Santos ryzykuje, żeby Polska zaczęła grać piłką
fot. FotoPyK, Newspix, Facebook