Reklama

W Barcelonie już +12 i nie chodzi o temperaturę. Duma Katalonii ograła Real Madryt!

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

19 marca 2023, 23:57 • 5 min czytania 69 komentarzy

Czas porozmawiać o rzeczach ważnych. Dziś wszystkie piłkarskie oczy były skupione na rywalizacji w stolicy Katalonii. Za nami ostatni ligowy Klasyk przed modernizacją Camp Nou i jest o czym mówić. Real przystąpił do meczu z nożem na gardle i mając świadomość, że ewentualna strata punktów może oznaczać koniec marzeń o mistrzostwie Hiszpanii. I cóż, ten nóż okazał się niezwykle ostry i wszystko wskazuje na to, że Królewscy mogą już skupić się na innych rozgrywkach.

W Barcelonie już +12 i nie chodzi o temperaturę. Duma Katalonii ograła Real Madryt!

Wiedzieliśmy, że nie będziemy dziś obserwowali cackania się i gry mięczaków. Stawka tego meczu była zbyt duża, żeby przejść obok niego i pozorować jakiekolwiek działania. Każdy dzieciak kibicujący FC Barcelonie i Realowi marzy o grze w El Clasico, więc nikogo nie trzeba specjalnie motywować. Zdarzały się oczywiście również nudnawe starcia tych zespołów, ale nie tym razem. Dziś była jakość, agresja, błędy, przebłyski geniuszu i wymiany przypominające cepeliady rodem z freak fightów.

Takiego otwarcia się nie spodziewaliśmy

Dawno piłkarze FC Barcelony nie odśpiewali tak żywo i z taką pasją klubowego hymnu jak dzisiaj. Czuć było niesamowitą energię, która miała przełożyć się na boisko i faktycznie miała wpływ na mecz. Zespół Xaviego zwłaszcza na początku przeważał, ale i w kolejnych fragmentach zaznaczał przewagę. Można było żartować, że rozegrał najlepsze pierwszej minuty w sezonie. Serio, nie ma w tym krzty przesady. Barca miała pomysł i straszyła raz po raz gości, którzy próbowali się odgryzać, ale początkowo byli lekko zaskoczeni naporem gospodarzy.

Ale to jest futbol i nie wszystko z nim związane wiąże się z logiką. I znów tego doświadczyliśmy. Goście też przecież musieli szukać swoich okazji. W pewnym momencie Real na dłuższą chwilę rozgościł się w polu karnym FC Barcelony za sprawą Camavingi i jakoś tak nie miał się nim kto zająć. Francuz zagrał do Viniciusa, który włączył swój tryb sztuczek i zaczął szukać miejsca do dośrodkowania, gdy był kryty na radar przez Busquetsa. Za moment piłka znalazła się w siatce i nie dlatego, że podanie Brazylijczyka wpadło pod nogi Benzemy czy innego z zawodników w białych strojach. Pech dopadł Ronalda Araujo, który dostał futbolówką w głowę i zaskoczył Ter Stegena. Niemiec nie miał najmniejszych szans na udaną interwencję i Camp Nou na moment ucichło.

Real – a zwłaszcza Vinicius – po tej sytuacji złapał trochę luzu, ale oczywiście gospodarze dążyli do błyskawicznego wyrównania. Ich upór z minuty na minutę narastał. W pierwszej połowie błyszczał zwłaszcza Raphinha, który raz po raz stwarzał zagrożenie. A to główka po wcince Busquetsa, innym razem zejście do środka i próba pokonania Courtois z dalszej odległości, ale Brazylijczykowi nie chciało wpaść.

Reklama

Do tego stopnia, że pod koniec pierwszej części jego zablokowany strzał przyczynił się do gola… Tak, dobrze czytacie. Skrzydłowy nie kopnął idealnie i został zablokowany przez Militao, ale piłka zaraz wróciła pod nogi innego zawodnika Barcelony. Kotłowało się w polu karnym Królewskich, ale tam najprzytomniej zachował się Sergi Roberto, który z zimną krwią wpakował piłkę do sieci. I trzeba powiedzieć, że gol był tylko dodatkiem do jego bardzo dobrego występu. Dziś zasuwał za dwóch, nie bał się brać na siebie gry, więc gol tylko utwierdził wszystkich w przekonaniu, że rozegrał świetne zawody.

Robert Lewandowski miał swój moment chwały

Długo utrzymywał się remis i nie był to najłatwiejszy mecz dla Roberta Lewandowskiego. Dużo musiał walczyć z defensorami, męczył się okrutnie w starciach siłowych z Ederem Militao, przez co momentami brakowało mu dokładności. Nie będziemy was oszukiwać, że zagrał idealne zawody. Skopał kilka podań prostopadłych do kolegów, przeplatał dobre strzały z kiepskimi, ale w kluczowym momencie zachował się perfekcyjnie.

A musicie wiedzieć, że na pewnym etapie spotkania zrobiło się ciepło Polakowi i jego kolegom. Gdy Ancelotti wprowadził Rodrygo i Asensio konterki i ataki pozycyjne Realu stały się bardzo groźne. Ba, Marco Asensio przez kilka sekund był bohaterem Królewskich. Dostał kiepskiej jakości podanie od Carvajala (wcześniej akcje rozprowadził Rodrygo), ale i tak wykończył je jak profesor. Bramka Hiszpana najpierw została uznana, ale po chwili sędziowie VAR orzekli, że był spalony. Nieznaczny, ale jednak. I był to bardzo ważny moment. Ten anulowany gol można stawiać pod względem wagi na równi z golem do szatni Roberto.

Ale na tym nie koniec emocji. Spodziewaliśmy się, że jeszcze coś może w tym spotkaniu wpaść, ale nawet bujna wyobraźnia ma swoje granice. Gol Roberto już był wydarzenie, więc tym bardziej ciężko było zakładać, że Real dobije Franck Kessie. I w tym momencie musimy do Roberta Lewandowskiego. W doliczonym czasie Polak wybrał piekielnie trudne rozwiązanie. Nagle zaszły w jego głowie takie procesy, że zdecydował się na podanie piętką do Alexa Balde. Zaskoczył nim rywali, w blokach zostali defensorzy gości, a Balde zyskał trochę przestrzeni. Hiszpan wypieścił podanie do Kessiego, a Iworyjczyk się nie wahał, nie spanikował i dał FC Barcelonie zwycięstwo w dzisiejszym meczu. O ile w pierwszej części sezonu były piłkarz Milanu był zawodnikiem memem – tak dzisiejszy jego gol jest symboliczny. Wynagrodził nim wszystkie swoje niedociągnięcia i zapisał się na kartach bogatej historii Klasyków.

To, co? Wszystko wskazuje na to, że jest już pozamiatane i znamy chyba zespół, który wygra krajowe mistrzostwo. W Barcelonie jest już +12 i nie mamy na myśli temperaturę. Tyle punktów dzieli Dumę Katalonii od Królewskich w ligowej tabeli. Sztuką byłoby to roztrwonić i wypuścić tytuł, który sam się prosi o podniesienie go z murawy. Na fetę mistrzowską jeszcze raczej za szybko, ale małe świętowanie drużyny Xaviego jest dziś uzasadnione. Szampany zapewne już się chłodzą.

Reklama

 

 

FC Barcelona – Real Madryt 2:1 (1:1)

S. Roberto 44′, F. Kessie 90’+2 – R. Araujo (sam.) 9′

 

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
0
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Hiszpania

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

69 komentarzy

Loading...