Reklama

Kręcidło: Koniec ze świętymi krowami. Hiszpanie żegnają się ze złotym pokoleniem

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

18 marca 2023, 11:04 • 5 min czytania 5 komentarzy

Jeśli ktoś myślał, że tylko powołania Luisa Enrique wzbudzały kontrowersje, to srogo się przeliczył. Luis de la Fuente wymienił aż piętnastu zawodników, ale czy to wystarczy, aby wrócić do wygrywania? Nie wiadomo. Ale przynajmniej do pierwszego gwizdka sędziego może liczyć na wsparcie dziennikarzy, bo jego pierwszą kadrę można określić mianem populistycznej.

Kręcidło: Koniec ze świętymi krowami. Hiszpanie żegnają się ze złotym pokoleniem

To zabrzmi absurdalnie, ale największym zaskoczeniem na pierwszej liście zawodników wskazanych przez Luisa de la Fuente był… brak zaskoczeń. Nowy selekcjoner Hiszpanów wymienił piętnastu piłkarzy względem ostatniej kadry Luisa Enrique, ale jego wybory były rozsądne. Można by nawet rzec – populistyczne, bo wybrał skład, którego domagali się dziennikarze. Domagaliście się młodzieży? Jest. Chcieliście powrotu Nacho Fernandeza i Iago Aspasa? Są. Pragnęliście równowagi w liczbie powołań wysłanych do madryckiego Realu i do Barcelony? Proszę bardzo. Na pierwszy rzut oka, do decyzji 61-latka przyczepić się nie można. Ale wszystko zweryfikuje boisko, gdzie powinniśmy zobaczyć kompletnie inną La Roję niż w Katarze.

Synkowie selekcjonera

Choć nikt w hiszpańskiej federacji oficjalnie tego nie przyzna, de la Fuente został zatrudniony w dużej mierze dlatego, że jest kompletnie innym człowiekiem niż Luis Enrique. Nie ma takiego ego jak Asturyjczyk. Nie może pochwalić się tak samo efektownym CV. Nie jest też trenerskim wizjonerem. Czy to dobrze? To pytanie, na które dziś odpowiedzi nie ma. 61-latek, który nigdy nie pracował na najwyższym ligowym poziomie, został rzucony na głęboką wodę. Jeśli jego drużyna zawiedzie w eliminacyjnych meczach z Norwegią (25.03) i Szkocją (28.03) oraz w finałach Ligi Narodów, nikomu nie zadrży ręka, by się z nim rozstać. Dlatego nowemu selekcjonerowi Hiszpanów tak bardzo zależy na szybkim sukcesie.

– Największym problemem jest brak czasu. Wybierając piłkarzy kierowałem się tym, by mogli się szybko zaadaptować do moich potrzeb – przyznał. To podejście widać na liście powołanych, szczególnie w środku pola. Po odstrzeleniu Marcosa Llorente, Koke czy Carlosa Solera, nowy selekcjoner postawił na swoich „synków” – Daniego Ceballosa, Fabiána Ruiza czy Martína Zubimendiego, zawodników, którzy doskonale rozumieją, o co chodzi w preferowanych przez trenera systemach 4-3-3 czy 4-2-3-1. Szczególnie w tym drugim rola piwotów jest kluczowa, bo gdy jeden skupia się na pracy defensywnej, drugi ma wolność włączania się do akcji ofensywnych.

Reklama

Piłkarz ma być konkretny

Na pierwszy rzut oka widać też zmianę w poszukiwanym profilu zawodnika. Gdy Luisowi Enrique zależało przede wszystkim na zdominowaniu rywala, de la Fuente stawia na pragmatyzm. Zamiast obrońców imponujących głównie wyprowadzeniem piłki (Eric Garcia, Pau Torres), są „konkretni” stoperzy, specjaliści od wybijania futbolówki – Inigo Martínez oraz pierwszy od trzynastu lat gracz Osasuny w kadrze, David Garcia. W miejsce napastników robiących wiatr (Yeremi Pino, Pablo Sarabia, Ferran Torres), są trzy rasowe dziewiątki: Alvaro Morata, Iago Aspas i Joselu. Dwaj ostatni to najskuteczniejsi Hiszpanie w LaLiga, a snajper Atletico ma 30 goli w 60 meczach w narodowych barwach i zostanie nowym kapitanem La Roja, bo żaden z powołanych nie ma więcej występów niż on.

Niektóre wybory nowego selekcjonera na pierwszy rzut oka trudno zrozumieć. Bryan Gil z pewnością nie zasłużył na powołanie bardziej niż np. Gabri Veiga, jednak zapewnia de la Fuente plan B, którego zabrakło Luisowi Enrique. Występujący w Sevilli Gil, dobry znajomy selekcjonera z młodzieżówek, jest skrzydłowym w starym stylu, słynącym z szybkości i dobrych dośrodkowań. Z nich korzystać będzie mógł np. Joselu, napastnik-czołg potrzebny do rozbijania autobusów ustawionych przez rywala. Że długa piłka i centra to niehiszpańskie granie? To prawda. Ale 61-latkowi daleko do bycia fundamentalistą. Jego zespół ma być nieprzewidywalny, mieć kilka twarzy i – przede wszystkim – wygrywać.

Rewolucja weteranów

Czy de la Fuente dokonał rewolucji? Z jednej strony: tak – wymienił piętnastu zawodników względem kadry, którą Luis Enrique zabrał do Kataru. Z drugiej: nie, bo debiutantów jest tylko dwóch. Selekcjoner postawił w większości na piłkarzy doświadczonych. Aspas w sierpniu będzie miał 36 lat, Joselu podczas zgrupowania będzie obchodzić 33. urodziny, a niedawno świętował je Nacho Fernandez. A zatem „rewolucja weteranów”?

Reklama

To już prędzej, szczególnie, że w porównaniu z katarskim składem średnia wieku zespołu narodowego wzrosła o rok, i to mimo braku powołania dla weteranów Sergio Busquetsa, Jordiego Alby czy Cesara Azpilicuety, nie mówiąc już o Sergio Ramosie, o zamieszaniu z którym de la Fuente rozmawiać nie chciał. – To Sergio zakończył reprezentacyjną karierę – przekonuje trener. Będący w świetnej formie stoper jest zdania, że został do takiej decyzji zmuszony informacją, że nie znajduje się w gronie selekcjonera, który pragnie postawić na młodszych graczy. I dlatego do drużyny narodowej wezwany został tylko rok młodszy Aspas…

Można dojść do wniosku, że de la Fuente zależało na wyrzuceniu z zespołu wszystkich świętych krów. Efektem jest zakończenie „złotego pokolenia”. Po raz pierwszy od turniejów w RPA i w Polsce oraz na Ukrainie, w składzie La Roja nie ma ani jednego triumfatora mistrzostw świata (2010) i/lub kontynentu (2012). Hiszpanie długo domagali się, by budowę kadry zacząć od nowa i de la Fuente spełnił ich życzenie, ale spokojnie – w kraju, którego mieszkańcy potrafią pokłócić się na śmierć o wyniki Eurowizji czy wyniki lokalnego odpowiednika „Love Island”, wystarczą dwa gorsze mecze, by tęsknota za „skończonymi” piłkarzami wróciła, tak samo jak debata, czy warto było odstawiać Ramosa albo czy Ansu Fati może być wieloletnim liderem reprezentacji…

 

Czytaj więcej o hiszpańskiej piłce:

Fot. Newspix

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

5 komentarzy

Loading...