Reklama

Dlaczego Hładun zostanie w bramce Legii?

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

18 marca 2023, 14:40 • 9 min czytania 17 komentarzy

Jest ich trzech. Każdy różny, ale wszyscy chcą grać. Rywalizacja między słupkami Legii Warszawa jest ostra, ale również motywująca do rozwoju. Pod nieobecność Kacpra Tobiasza, Dominik Hładun zamurował bramkę Wojskowych i nie zamierza oddać miejsca w podstawowym składzie. A przecież na regularne występy liczy również Cezary Miszta. Gra toczy się nie tylko o sukces sportowy, ale również duże pieniądze. – Wydaje mi się, że Kosta Runjaic zdaje sobie sprawę, że byłoby nieelegancko i chyba niestosowanie zmieniać bramkarza po powrocie Tobiasza po kontuzji, biorąc pod uwagę doskonała dyspozycję Hładuna. Wydaje mi się, że Tobiasz będzie musiał poczekać ponownie na swoją kolej – mówi nam Marek Jóźwiak, były legionista i ekspert Canal+.

Dlaczego Hładun zostanie w bramce Legii?

Mamy trzech równorzędnych golkiperów i nie chciałbym być w skórze trenera bramkarzy i Kosty Runjaicia, bo nie wiedziałbym na kogo postawić  – powiedział z uznaniem Rafał Augustyniak przed kamerami Canal+ po meczu z Radomiakiem. Po raz kolejny Dominik Hładun zapewnił Legii Warszawa spokój z tyłu i zachował czyste konto. Od momentu jego debiutu, co nastąpiło pod koniec lutego w starciu z Widzewem Łódź, defensywa Wojskowych prezentuje się jeszcze solidniej.

Legia Warszawa: rywalizacja o miejsce w bramce

A przecież jeszcze na początku roku ciężko byłoby sobie wyobrazić bramkę Legii Warszawa bez Kacpra Tobiasza. Poprzedni sezon między słupkami kończył Cezary Miszta, którego wartość sprzedażowa urosła po pierwszym meczu przeciwko Leicester City. Teraz podstawowym golkiperem jest Hładun i ciężko wyobrazić sobie, by trener Kosta Runjaic posadził na ławce zawodnika, który od ponad sześciu boiskowych godzin pozostaje niepokonany, a w wielu sytuacjach ratuje swój zespół przed stratą gola. W tle natomiast toczy się gra o wielkie pieniądze transferowe. Co zatem pocznie niemiecki szkoleniowiec?

Reklama

Tłoczno od samego początku

Myślę, że w Legii hierarchia w bramce zawsze odzwierciedlała aktualną formę zawodników. Jeszcze nie tak dawno jedynką był Miszta, później wskoczył za niego Tobiasz, a teraz nikt chyba nie ma wątpliwości, że Hładun robi świetną robotę jako podstawowy golkiper. Ta pozycja od dawna była bardzo dobrze obsadzona i panowała tam duża rywalizacja. To tylko rozwija zawodników, a widać jak często Legia wypuszcza w świat swoich dobrych bramkarzy. Wydaje mi się, że Kosta Runjaic zdaje sobie sprawę, że byłoby nieelegancko i chyba niestosowanie zmieniać bramkarza po powrocie Tobiasza po kontuzji, biorąc pod uwagę doskonała dyspozycję Hładuna. Tobiasz będzie musiał poczekać ponownie na swoją kolej – mówi nam Marek Jóźwiak, były piłkarz Legii, a obecnie ekspert Canal+.

Choć końcówka Artura Boruca w Legii nie należała do najlepszych, to można było się zastanawiać, kto przejmie po nim schedę. Z jednej strony regularnie występował Miszta. Z drugiej z wypożyczenia powrócił Tobiasz, który pomimo świetnej postawy w Stomilu Olsztyn nie zdołał się utrzymać z nim w I lidze. Dodatkowo klub zakontraktował za darmo Hładuna, który, nie licząc półrocznego wypożyczenia do Chojniczanki, spędził całą karierę w Zagłębiu Lubin. W odwodzie pozostawał również Richard Strebinger, którego kontrakt przedłużył się automatycznie po rozegraniu pięciu meczów. Już przed sezonem wydawało się, że trener Kosta Runjaic będzie miał zbyt wielu bramkarzy do gry.

Pierwszego odpalono Strebingera. Do szafy schowano również Hładuna, który inkasuje w klubie wysoką pensję. Niemiecki szkoleniowiec wolał postawić w bramce na młodzieżowca. W grze pozostali zatem Miszta i Tobiasz. Pomimo mniejszego doświadczenia wybór padł na tego drugiego, który dodatkowo jest rok młodszy. Wtedy Marek Jóźwiak kwestionował tę decyzję, mówiąc: – Postawiłbym na Czarka Misztę. Dałbym mu większy kredyt zaufania, aby powoli się ogrywał i zbierał doświadczenie. Dodał jednak, że nie ma się jednak, co martwić o obsadę bramki, bo będzie bronił najlepszy. Tak się też stało.

Liczona kasa za Tobiasza

Hierarchia w bramce jest dynamiczna. Przyszedł nowy trener, przewrócił nią, ale jedynym pretekstem była aktualna forma bramkarza. Rywalizacja jest zdrowa. Bronił ten, który znajdował się w najlepszy dyspozycji, a nie ten, którego chcemy wypromować. Na końcu zawsze liczy się dobro drużyny, a w konsekwencji tego klub i tak zyska – mówi teraz Jóźwiak.

Tobiasz z marszu wskoczył na ekstraklasowy, a nawet reprezentacyjny poziom. Jesienią zachował siedem czystych kont, wpuścił 18 goli w 17 meczach. Bronił średnio dwa na trzy strzały na jego bramkę. Przyzwoicie radził sobie również na przedpolu i w grze nogami. Wykonał 684 podania, a ich skuteczność to 70%. Zachowując wszelkie proporcje to wynik zbliżony do Bernda Leno z Arsenalu.

Do tego potrafił kierować obroną, nie bacząc, że znajdują się w niej znacznie starsi obrońcy pokroju Artura Jędrzejczyka. Krok po kroku wyrósł na gwiazdę Legii, ratującą ją przed stratami goli, a także na kandydata do wyjazdu za granicę za wielki pieniądze. Podczas przerwy zimowej media podawały, że sprzedaż Tobiasza latem jest już niemal przesądzona. Jego sytuację monitorowało wiele klubów na czele z Wolfsburgiem, a jego rynkowa wartość rosła niemal wykładniczo. Sam nie spieszy się do wyjazdu, ale jadąc na mundial jako bramkarz treningowy, liznął wielkiej piłki, która mu posmakowała.

Reklama

Nic zatem dziwnego, że gdy pod koniec lutego Tobiasz doznał kontuzji, w klubie wstrzymano oddech. Nie tylko był kluczową postacią zespołu, ale również mógł zabezpieczyć finanse Legii. W kontekście jego sprzedaży zaczęły przewijać się kwoty odstępnego w wysokości pięciu milionów euro. Ten temat przewijał się często również w szatni Legii. Starsi zawodnicy brali młodego golkipera pod włos, pytając go, kiedy jedzie do Niemiec, o czym sam zawodnik opowiedział w programie “Foot Truck”. Mimo kontuzji Tobiasza Runjaic nie postawił na innego z młodzieżowców – Misztę, a Hładuna, który wydawało się, że pełni rolę bramkarza numer trzy.

Zapomniany Hładun

W całej rozmowie o rywalizacji między mną a Czarkiem, zapomina się o “Hładim”. Przez pierwsze pół roku nawet na ławce siedział rzadko. Jednak to człowiek, który w każdej chwili mógłby wejść do bramki, przy okazji wszystkich zaskakując. W treningu wygląda naprawdę dobrze. Zaśniesz na chwilę i ciebie nie będzie – ocenił w lutym Tobiasz, opowiadając w “Foot Trucku”. I zupełnie się nie pomylił.

Nie dość, że Hładun wskoczył do bramki, przeskakując Misztę, to zamurował do niej dostęp. W debiucie z Widzewem wpuścił dwa gole, ale obronił jeszcze pięć innych bardzo groźnych strzałów. Natomiast w kolejnych czterech spotkaniach zachował czyste konto. Od 369 minut pozostaje niepokonany we wszystkich rozgrywkach. W lidze zatrzymał już 16 uderzeń, dzięki czemu jego skuteczność obron wynosi blisko 90%. Czasem stały one na bardzo wysokim poziomie, jak z Radomiakiem, kiedy odbił groźny strzał głową Leonardo Rochy, co wcześniej pokazał również w starciach ze Stalą Mielec, Górnikiem Zabrze i Widzewem. Nieco słabiej gra nogami, stawiając ponad wszystko prostotę i bezpieczeństwo, lecz nie popełnił żadnego rażącego błędu.

W obecnej formie Hładuna, zmiana bramkarza, według mnie, nie wchodzi w grę. Duże ryzyko podjąłby trener Runjaic, pokazując rezerwowym, że nawet grając rewelacyjnie, nie możesz liczyć na grę w dłuższej perspektywie, jeśli do zdrowia lub po pauzie powróci podstawowy piłkarz. Taka decyzja nie utrzymałaby sprawiedliwości w szatni. Mogłyby się popsuć relacje między zawodnikami, a Kostą Runjaiciem. Szczególnie pokrzywdzony mógłby się poczuć Hładun, który na szansę debiutu pracował blisko dziewięć miesięcy, a mógłby to stracić zaledwie po pięciu bardzo dobrych, a momentami rewelacyjnych występach – uważa Jóźwiak.

Kasa czy forma?

Co zatem zrobi Legia? I nie przypadkowo mówimy Legia, bo to już sprawa całego klubu, a nie wyłącznie Runjaicia. Z jednej strony szkoleniowiec ma do dyspozycji bramkarza w świetnej dyspozycji, ale o którym jeszcze kilka tygodni temu mówiło się jako niewypale transferowym. Z drugiej wracającego po kontuzji młodego golkipera, z ogromnym potencjałem sprzedażowym, o którego zabiegają zachodnie kluby. Jeśli jednak niemiecki szkoleniowiec zdecyduje się na posadzenie Hładuna na ławce, kosztem Tobiasza, może popsuć atmosferę wśród rezerwowych i to na finiszu sezonu, w którym Legia wciąż walczy o podwójną koronę.

Trzeba rozdzielić dwie sprawy od siebie. Czy Legia chce osiągnąć sukces sportowy, czyli wygrać Puchar Polski i walczyć o jak najwyższe miejsce w Ekstraklasie, czy sprzedać swojego młodego bramkarza i zainkasować solidny zastrzyk gotówki. Wydaje mi się, że wartość sportowa i sprzedażowa musi być połączona. Dużo do powiedzenia w tym temacie ma Krzysztof Dowhań, który najlepiej potrafi to wyważyć i bardzo często trafiał ze swoimi przewidywaniami – mówi ekspert Canal+.

Co zrobić z Misztą?

Gdzie w tym wszystkim plasuje się natomiast Cezary Miszta? 21-latek ma ogromnego pecha. Nie dość, że w lidze przegrał rywalizację z Hładunem pod nieobecność Tobiasza, to na domiar złego, gdy już miał wskoczyć między słupki w spotkaniu pucharowym, doznał kontuzji. Teraz o kolejną szansę będzie miał znacznie trudniej. A przecież jeszcze w poprzednim sezonie wystąpił w 23 meczach, zachowując osiem czystych kont, świetnie spisując się m.in. w spotkaniu z Leicester City pod nieobecność Boruca. Był jednym z bohaterów zwycięstwa nad Lisami i szybko zaczęto wieszczyć mu dużą przyszłość. Teraz wydaje się, że znajduje się na trzeciej pozycji w hierarchii bramkarzy. Nie dość, że przed sezonem przegrał rywalizację młodzieżowców z Tobiaszem, to teraz z gry na stałe wyleczył go Hładun.

Najgorsze dla nas jest to, że jesteśmy w tym samym miejscu, w tym samym momencie. Ludzie wyrobili sobie opinię o Czarku po sezonie, w którym nikomu nie szło. Teraz go porównują i mówią: “W tym jest gorszy od Tobiasza. W tamtym również”. Ja się z tym nie zgadzam, bo widzę, co potrafi na treningach – ocenił Tobiasz w “Foot Trucku”

Czarek Miszta spadł na pozycję numer trzy i pytanie, co z nim zrobić. Zostawić na kolejny sezon, żeby walczył o bluzę z numerem jeden, tym bardziej że może odejść Tobiasz, czy wypożyczyć i liczyć, że wybije się w innym klubie, a do rywalizacji w pierwszej drużynie przesunąć innego z wielu młodych zdolnych bramkarzy akademii. Wszystko jest płynne. Jeszcze na początku roku niepodważalnym numerem jeden był Tobiasz, a teraz nie wydaje mi się to tak oczywiste. Może sytuacja Czarka Miszty też ulegnie zmianie w ciągu kolejnych tygodni i miesięcy. Najważniejsza jest jednak drużyna, a to, co zarobi klub, powinno być tylko dodatkiem do ich wysokiej formy, bo każdy ma potencjał sprzedażowy. Nawet 27-letni Hładun wciąż może odejść za dobre pieniądze – dodaje Jóźwiak.

Autobiografia bramkarzy

Sytuacja między całą trójką jest o tyle ciekawa, że wszyscy się wzajemnie wspierają, dopingują i pomagają. Grać może jednak tylko jeden. Tobiaszowi pomogło wypożyczenie do I ligi. Hładun cierpliwie czekał na swoją szansę, a gdy ją chwycił, nie ma zamiaru odpuścić. Miszta natomiast musi czekać na swoją kolej bądź opuścić już latem Legię bez względu na to, co stanie się z Tobiaszem.

Kiedy bramkarze się nawzajem szanują, utrzymuje się przyjemna atmosfera i są dobrymi kolegami, to tak sytuacja nie jest do końca dobra. Ciężko to wyśrodkować, oddzielić rywalizację od dobrych relacji. Gdy ja grałem, o miejsce w bramce rywalizacji Zbyszek Robakiewicz, Maciej Szczęsny, później Artur Boruc. Każdy z nich był innym człowiekiem i charakterem, czasem wybuchowym. W przypadku Tobiasza, Miszty i Hładunie można mówić o spokojnych charakterach. Miejsce w bramce jest tylko jedno. Ktoś musi być poszkodowany. Wydaje mi się, że obecnie cała trójka jest po części poszkodowana, bo nie może być ani pewna miejsca w składzie, ani tego, że na dłuższy czas zasiądzie na ławce. W wielu klubach ekstraklasy wszyscy mieliby miejsce w podstawowym składzie – kończy były legionista.

Sytuacja z Misztą, Hładunem i Tobiaszem jest niczym opowieść o trzech kolegach w “Autobiografii” Perfectu. Jest ich trzech, w każdym inna krew, ale jeden przyświeca im cel. Bramka Legii może pomieścić i wypromować w świat tylko jednego w danym czasie, a ciągła rotacja w tym nie pomaga. W końcu żaden z nich nie chce się obudzić, twierdząc: “nie umiem nic“.

WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

17 komentarzy

Loading...