Reklama

Sułek, Thiam, Hall – wielobój kobiet wszedł na najwyższy poziom w historii

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

17 marca 2023, 12:11 • 13 min czytania 2 komentarze

Nafissatou Thiam – dwukrotna mistrzyni olimpijska, która pobiła rekord świata w pięcioboju. Jej rodaczka Noor Vidts – halowa mistrzyni świata z Belgradu. Anna Hall, amerykańskie odkrycie z ubiegłego roku. I Adrianna Sułek. Zawodniczka nienasycona, która po srebrnym medalu mówi ze łzami w oczach, że pamięta się tylko zwycięzców. Zatem która z wieloboistek zostanie zapamiętana podczas tegorocznych mistrzostw świata w Budapeszcie oraz za rok, na igrzyskach olimpijskich w Paryżu? Tego nie wiadomo. A to dlatego, że nigdy w jednym czasie aż tyle wieloboistek nie prezentowało tak wysokiej sportowej klasy.

Sułek, Thiam, Hall – wielobój kobiet wszedł na najwyższy poziom w historii

TO NAJSILNIEJSZY WIELOBÓJ W HISTORII

Rzadko kiedy zdarza się, by zawodnik pobił rekord świata w danej konkurencji, a mimo to jej nie wygrał. Jeżeli już występuje taka sytuacja, to zwykle świadczy jednym z dwóch przypadków.

1. Do tej pory mieliśmy do czynienia z dość niskim poziomem zmagań w dyscyplinie, przez co najlepszy wynik w historii jeszcze nie był aż tak wyśrubowany. Jednak w lekkoatletyce, gdzie większość rozgrywanych dyscyplin posiada wieloletnie tradycje, w 95 procentach przypadków możemy wykluczyć tę opcję.

2. Trafiliśmy na wyjątkową generację sportowców, którzy wznoszą rywalizację na jeszcze wyższy, do tej pory niespotykany poziom.

Reklama

Jeżeli chodzi o wielobój kobiet, naszym zdaniem to zdecydowanie drugi przypadek. O opinię na ten temat zapytaliśmy także statystyka i eksperta lekkoatletyki, Tomasza Spodenkiewicza. Popularny Nedops również nie ma wątpliwości: – Jeszcze do połowy lutego zaledwie dwie zawodniczki w historii uzyskały w pięcioboju powyżej 5000 punktów. Z kolei w ostatnim miesiącu aż trzy lekkoatletki mogą się pochwalić takim rezultatem. Bez wątpienia obserwujemy najwyższy poziom w dziejach tej konkurencji. I powinniśmy się do tego przyzwyczajać.

Co najlepsze, nie mówimy tu o jednej wybitnej zawodniczce, która odstawia resztę stawki. To nie skok o tyczce, gdzie Armand Duplantis rywalizuje w swojej własnej lidze. Obecnie wśród wieloboistek znajdziemy nie jedną, ale kilka lekkoatletek, które mogą włączyć się do walki o medale. I robić to na takim poziomie, by wzajemnie napędzać się do bicia kolejnych rekordów.

Od jakiegoś czasu było widać, że rosną młode zawodniczki ze świetnymi wynikami, które zaraz wejdą w wiek seniorski. Adrianna Sułek jest tego przykładem, lecz poza nią jest także Amerykanka Anna Hall. Thiam jest ciągle głodna rekordów i medali – to nie zmieni się co najmniej do Paryża. Poziom jest znakomity. Należy się spodziewać, że tak jak w hali walka o zwycięstwo odbywała się na pułapie 5000 punktów, tak na stadionie będzie to 7000. I to przez ładnych kilka lat, bo mówimy o zdolnych i wciąż młodych dziewczynach – twierdzi Spodenkiewicz.

A o kim konkretnie mowa? Oto zawodniczki, które w najbliższych latach będą twarzami kobiecego wieloboju.

ADRIANNA SUŁEK – NIEZŁOMNA

Reklama

Te sceny polscy kibice lekkoatletyki zapamiętają na długie lata. Przed halowymi mistrzostwami Europy w Stambule Adrianna Sułek zapowiadała, że jedzie do Turcji pobić rekord świata w pięcioboju. Jak wysoko Polka zawieszała sobie poprzeczkę oczekiwań, niech świadczy fakt, że najlepszy wynik w historii, należący do Nataliji Dobrynskiej, wynosił 5013 punktów. Ada już w lutym podczas halowych mistrzostw Polski udowodniła, że jest w formie. Zawodniczka z Bydgoszczy poprawiła własny rekord kraju, który od 18 lutego wynosił 4860 punktów. To świetny rezultat, ale zarazem brakowało trochę do tego, który w 2012 roku wykręciła Ukrainka.

Dalszą część historii już znacie. Ada jak lwica walczyła z Nafissatou Thiam. W trzech konkurencjach – biegu na 60 m ppł, skoku w dal i pchnięciu kulą – ustanawiała nowy rekord życiowy w hali. A w jednej, czyli skoku wzwyż, go wyrównała.

Pech Polki polegał jednak na tym, że naprzeciw sobie miała wielką rywalkę. Dwukrotną mistrzynię olimpijską, która w żadnej z konkurencji nie odpuściła Adzie ani na krok. Więcej, przed biegiem na 800 metrów, który wieńczył zmagania pięcioboistek, to Belgijka prowadziła. I była to spora przewaga, wynosząca 144 punkty. Czyli w przeliczeniu na czas ostatniej konkurencji – około 9 sekund. Sporo – nawet jeżeli Polka była uznawana za lepszą biegaczkę średniodystansową.

Mało kto wierzył w to, że Sułek odrobi taką stratę. Ada jednak wierzyła zdecydowanie i od początku narzuciła wysokie tempo biegu, gnając niczym na złamanie karku. Ostatecznie zameldowała się na mecie w czasie 2:07.17 – co oczywiście było jej nową życiówką. I przez nieco ponad 6 sekund mogła poczuć się jak rekordzistka świata, gdyż jej łączny wynik wyniósł 5014 punktów! O dokładnie jeden więcej, niż do tamtej pory wynosił rekord świata.

Jednak po sześciu sekundach linię mety przekroczyła Thiam. Jej sumaryczny wynik wyniósł 5055 oczek. To przełożyło się na złoto HME oraz nowy najlepszy wynik w historii pięcioboju. Adriannie pozostały tylko łzy smutku. Płacz, wywołany tym, że nie zdobyła złotego medalu, lecz „zaledwie” srebrny. Chociaż w gruncie rzeczy, Ada spełniła swoje założenie i poprawiła rekord globu. Trudno, by miała do siebie pretensje o to, że ktoś był lepszy. Ale ona sama tak tego nie postrzega.

– Kto był drugi na igrzyskach olimpijskich w siedmioboju? Kto był drugi na mistrzostwach świata w Eugene? Pamięta się tylko zwycięzców. Niestety… – mówiła rozgoryczona Sułek po swoim występie, w rozmowie z „Za Linią Mety”.

I to jest cała Adrianna. Zajmuje drugie miejsce podczas halowych mistrzostw świata w Belgradzie? To dla niej za mało. Podczas mistrzostw świata w Eugene poprawia rekord Polski w siedmioboju (a dodajmy, że był to rekord z długą brodą, gdyż Małgorzata Nowak ustanowiła go w 1985 roku)? Okej, ale ostatecznie ów wynik Sułek – 6672 punkty – przekłada się na czwarte miejsce, zatem jej nie zadowala. Jej ambicje sięgają wyżej.

Wyżej nawet, niż wstąpienie do elitarnego grona czterech zawodniczek, które w halowych zmaganiach osiągnęły wynik powyżej 5000 punktów. Adrianna Sułek nie chce wyłącznie być wśród nich. Ona chce stać na ich czele. By tego dokonać, wciąż będzie musiała poprawić się w poszczególnych elementach swojej dyscypliny. Ale Tomasz Spodenkiewicz nie widzi ku temu przeciwwskazań:

Widzimy, że Ada stale czyni postępy we wszystkich konkurencjach wieloboju. Zatem jeżeli nie ma sytuacji, w której zawodnik zatrzymał się w danym elemencie na pewnym poziomie, to oznacza, że jeszcze nie osiągnął swojego maksymalnego pułapu. W jej przypadku wszystkie rekordy życiowe są do poprawienia – choć wiadomo, że jedne bardziej, drugie mniej.

A jak może wyglądać jej rywalizacja na stadionie? Tam dochodzą dwie konkurencje – bieg na 200 metrów, a także rzut oszczepem. Ponadto bieg na 60 metrów przez płotki zamienia się w 100 metrów ppł.

Spodenkiewicz: – Pamiętajmy, że na stadionie była w jej wykonaniu dziura w postaci rzutu oszczepem, nad którym Adrianna już pracuje. Więc tu widziałbym największe możliwości, ale nie zamykałbym się także na inne konkurencje. Chociażby bieg na 800 metrów w wykonaniu Sułek będzie łatwiejszy, kiedy wystąpi Amerykanka Anna Hall, gdyż mówiąc kolokwialnie, będzie się za kim “powieźć”.

Sama zawodniczka oraz Marek Rzepka, jej trener, zdają sobie sprawę z przywołanej przez Spodenkiewicza słabszej strony, czyli rzutu oszczepem. W tym celu wieloboistka współpracuje z Maciejem Topolewskim z klubu KS Czempion Warszawa, który specjalizuje się właśnie w tej konkurencji.

– Współpracuję nie tylko z Adrianną, ale z całą grupą trenera Marka Rzepki. Jeżeli chodzi o przygotowanie wieloboisty do oszczepu, ono bardzo różni się od treningu typowego oszczepnika. Przygotowania zawodnika w rzucie oszczepem trwają w zasadzie od listopada, aż do startów docelowych, czyli następnego lata. Wieloboiści po drodze rywalizują w hali, więc odpuszczamy wtedy trening oszczepu, by zawodnik wypadł najlepiej w odmianie wieloboju rozgrywanej pod dachem – mówi nam Topolewski.

THIAM I VIDTS JAK BATMAN I ROBIN

Wymieniając rywalki Sułek, nie możemy rozpocząć wyliczanki od tej najgroźniejszej. Zawodniczki, która rywalizowała z Polką zarówno na stadionach w Eugene oraz Monachium, jak i w hali w Stambule. I za każdym razem kończyła te zmagania zwycięsko. Nafissatou Thiam udowodniła, że w historii halowego wieloboju nie było jeszcze mocniejszej zawodniczki.

Belgijka to samo będzie chciała pokazać także na stadionie, choć tam o pobicie najlepszego wyniku w historii będzie jej szalenie trudno. Ten należy bowiem do Jackie Joyner-Kersee i wynosi absurdalne 7291 punktów. By nadać temu wynikowi odpowiedni kontekst, dodajmy, że do tej pory tylko cztery zawodniczki w historii przekroczyły w stadionowej odmianie wieloboju barierę siedmiu tysięcy punktów. To Łarisa Turczinska, z domu Nikitina (7007 punktów), nie kto inny jak Nafi Thiam (7013 pkt.), a także Carolina Klüft (7032 pkt.).

Wynik drugiej zawodniczki w historii konkurencji, od rekordu Amerykanki dzieli przepaść. Joyner-Kersee należy traktować w osobnej kategorii, gdyż rekordzistka aż sześć razy w karierze wykręcała rezultat lepszy od Szwedki. Inną kwestią jest to, że trenerem i zarazem mężem Jackie jest Bob Kersee – obecny trener Sydney McLaughlin, który jednak ma bardzo niejasną przeszłość. Dość powiedzieć, że pod koniec lat 80. Bob musiał mierzyć się z oskarżeniami, jakie wysunęła jego była zawodniczka – Angela Bailey. A dotyczyły stosowania dopingu w grupie zawodników Kerseego, do której należały między innymi Jackie oraz Florence Griffith Joyner. Mało tego, Victor Conte, jeden z głównych bohaterów afery BALCo i twórca całego systemu dopingu, z którego amerykańscy sportowcy korzystali w latach 90., stwierdził, że słyszał historię, jakoby Joyner-Kersee otrzymała pozytywny wynik testu dopingowego, lecz wszystko miało zostać zatuszowane.

Podkreślmy to wyraźnie – nie ma dowodów na to, że Jackie się szprycowała. Opowieści Conte, skruszonego krętacza farmakologicznego, czasami brzmią niczym sensacje Masy, wypisywane w kolejnych książkach, firmowanych postacią byłego gangstera. Ale wyżej wymienione kwestie, jak i cała dopingowa aura rekordów z lat 80., rzuca cień na wynik Amerykanki.

Stąd stadionowy rekord – o którym marzy także Adrianna Sułek – wydaje się poza zasięgiem. Lecz wyobrażamy sobie sytuację, w której napędzające się wzajemnie wieloboistki, podczas jednych zmagań całą grupą wejdą do klubu zawodniczek, które przekroczą 7000 punktów. Któraś z nich może zająć drugie miejsce w rankingu najlepszej siedmioboistki w historii. Najbardziej liczymy na Adę, ale bardzo możliwe, że będzie to Thiam, na ten moment wydająca się sportsmenką niemalże kompletną.

Największe atuty zawodniczki pochodzącej z Senegalu to skoczność. Nie ma przypadku w tym, że zwykle to Thiam wygrywa skok wzwyż, a także skok w dal. W tej pierwszej konkurencji, podczas mistrzostw Europy w Monachium pokonała poprzeczkę zawieszoną na 1,98 m. Dla porównania dodajmy, że Jarosława Mahuczich, która jest znakomitą skoczkinią wzwyż, do wywalczenia złota na tej samej imprezie potrzebowała wyniku 1,95.

Do tego Nafissatou dokłada element, którego Adriannie nieco brakuje – czyli siłę. Pchnięcie kuli na odległość ponad piętnastu metrów nie stanowi dla niej problemu. Belgijka wręcz rozwija się pod tym względem, gdyż podczas HME poprawiła swój absolutny rekord życiowy, pchając 15,54 m. Z kolei w rzucie oszczepem rzadko kiedy wypada poza pierwszą trójkę zawodów.

Oczywiście, do osiągania takich wyników w konkurencjach siłowych potrzeba bardziej rozbudowanych mięśni górnej partii ciała. A dodatkowe kilogramy przekładają się na nieco gorsze rezultaty w konkurencjach biegowych. Widać to po wynikach Thiam zwłaszcza na płaskich dystansach – 800 i 200 metrów. Mistrzyni świata z Eugene nie jest w nich tragiczna, ale pewnego poziomu nie przeskoczy. Na przykład na średnim dystansie trudno będzie zbliżyć jej się do czasu 2:10.00 (obecne PB – 2:13.00), podczas gdy najlepsze biegaczki wśród wieloboistek pokonują 800 metrów w okolicach 2:07.00.

Do takich zawodniczek należy Adrianna Sułek, ale także rodaczka Thiam. I choć oczywiście obie ze sobą rywalizują, to zjednoczone pod jedną flagą jawią się niczym belgijski odpowiednik Batmana i Robina. Thiam większa, znacznie silniejsza, nadająca ton rywalizacji i – nie ma co ukrywać – po prostu lepsza. Z kolei Noor Vidts – bo o niej mowa – jest drobniejsza. Nie jest silna, lecz nadrabia braki zwinnością, a stosunkowo szczupła sylwetka zapewnia jej dobrą wytrzymałość biegową. To wszystko powoduje, że na stadionie druga z Belgijek bryluje w biegach na 100 m ppł, 200 m oraz 800 m. Obawiać należy jej się przede wszystkim w pięcioboju. Sułek zdążyła się o tym przekonać w ubiegłym roku, kiedy podczas halowych mistrzostw świata w Belgradzie odniosła swój pierwszy wielki sukces wśród seniorek. Polka została wtedy wicemistrzynią globu, ale złoto przegrała właśnie z Vidts.

Druga z Belgijek w ogóle jest dość podobną zawodniczką do polskiej wieloboistki. Tak jak Sułek, Vidts największe rezerwy posiada w rzucie oszczepem. W zmaganiach na stadionie to ta konkurencja zwykle pozbawiała ją medalowych szans. Jednak jeżeli uda się jej rzucać parę metrów dalej, to z pewnością w niedługim czasie również latem stanie na podium imprezy rangi mistrzowskiej. Chociaż poprawa wyniku w oszczepie w przypadku wieloboistki wcale nie musi być taka prosta.

– Musimy robić trening oszczepu na tyle umiejętnie, aby oszczędzić zawodnikowi zdrowia i czasu w przypadku innych konkurencji. Kiedy ktoś ma na przykład dobry oszczep, ale gorszy skok wzwyż, to dla trenera prowadzącego te priorytety zmieniają się na rzecz skoku wzwyż. Jeżeli oszczep jest gorszy, ale inne konkurencje stoją na wysokim poziomie, to siłą rzeczy tego oszczepu robi się nieco więcej. Ale summa summarum, trening oszczepu to i tak zaledwie 10-15 % wszystkich przygotowań wieloboisty – tłumaczy nam Topolewski.

Do tego dochodzi nam ograniczenie czasu treningu, ze względu na inne konkurencje. Nawet jeżeli już przygotowujemy się na wiosnę, to musimy te przygotowania pogodzić z innymi rzeczami, które ćwiczą zawodnicy. U osoby, która została poproszona o przygotowanie do rzutu oszczepem, powoduje to bardzo duży ból głowy – kontynuuje nasz rozmówca: – Życie wieloboisty jest specyficzne. Jesteś ukierunkowany na na wiele konkurencji naraz i dlatego trudno jest przewidzieć rozwój w danej konkurencji tak, jak można by się o to pokusić w przypadku zawodnika, który uprawia tylko jedną dyscyplinę.

ANNA HALL, CZYLI O KROK OD REKORDU

Tegoroczna rywalizacja o tytuł halowej mistrzyni Europy była ciekawa ze względu na jej przebieg sam w sobie, ale także wyniki, które osiągnęły Sułek i Thiam. W końcu wykręcić ponad 5000 punktów w pięcioboju, to spore wydarzenie. Jednak kiedy na Starym Kontynencie byliśmy pod wrażeniem wyczynu, którego dokonały Polka i Belgijka, to równocześnie rezultat Anny Hall mógł umknąć wielu kibicom. A przypomnijmy, że 16 lutego Amerykanka była o krok od tego, by pobić rekord globu należący do Dobrynskiej.

Ostatecznie Annie, która w marcu skończy 21 lat, zabrakło do tego wyczynu zaledwie dziesięciu punktów. Jednak i tak należą się jej ukłony, bo wynik 5004 to jeden z najlepszych halowych występów w historii. I coś czujemy, że Hall nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Amerykanka przedstawiła się szerokiemu gronu kibiców niedawno, bo w lipcu ubiegłego roku. I trzeba przyznać, że Hall wjechała w konkurencję z buta. Podczas mistrzostw świata w Eugene zajęła trzecie miejsce, za Thiam i Anouk Vetter. Oraz – z naszej perspektywy niestety – przed Adrianną Sułek.

Jej najmocniejsza strona? Przede wszystkim jest piekielnie szybka. Nawet w porównaniu do Polki, która przecież też nie należy do wolnych zawodniczek. Podczas swojego występu w pięcioboju, pokonała dystans 60 metrów przez płotki w 8.04 sekundy, zaś 800 metrów – w 2:05.70. Dla porównania, czasy Adrianny w tych konkurencjach to odpowiednio 8.21 i 2:07.17.

Podobnie do Sułek, Hall posiada spore rezerwy w konkurencjach siłowych. Ale pamiętajmy, że mowa o niespełna 22-letniej (urodziny ma 23 marca, Sułek 11 dni później skończy 24 lata) zawodniczce. To wiek, w którym można rozwinąć siłę bez utraty szybkości. Dlatego właśnie w następnych latach na Amerykankę trzeba będzie zwrócić szczególną uwagę. Być może jeszcze nie wygra mistrzostw świata w Budapeszcie. Może w Paryżu również będzie musiała uznać wyższość którejś z rywalek. Ale już podczas igrzysk w Los Angeles Hall będzie miała 27 lat. O ile nie przytrafi się jej żadna kontuzja, to całkiem możliwe, że będzie wtedy nadawać ton rywalizacji. Miejmy nadzieję, że razem z Adrianną Sułek.

RESZTA STAWKI BĘDZIE NACISKAĆ

Ale to jeszcze nie wszystkie zawodniczki, które powinny liczyć się w stawce wieloboistek – przynajmniej do igrzysk w Paryżu. Wielką Brytanię będzie reprezentowała Katarina Johnson-Thompson. Jeszcze kilka lat temu Johnson-Thompson mogła być uznawana za najlepszą zawodniczkę w stawce. W końcu w 2019 roku zdobyła w Dosze mistrzostwo świata, pokonując Nafi Thiam. Jednakże od dwóch lat Brytyjki nie oszczędzają kontuzje. Nie ukończyła rywalizacji podczas igrzysk w Tokio, a następnie w czasie halowych MŚ w Belgradzie.

Wiele obiecywano sobie po niej w Eugene, lecz tam zajęła dopiero ósme miejsce. I trudno było dziwić się takiemu obrotowi spraw, skoro początek jej przygotowań został mocno zachwiany. Jednak w nadchodzących dwóch latach Johnson-Thompson będzie miała sporo do udowodnienia. Zwłaszcza w Paryżu, bowiem tak utytułowana zawodniczka jeszcze nie zdobyła medalu igrzysk olimpijskich. Jeżeli wystartuje za rok we Francji, będzie miała 31 lat, więc to może być jej ostatnia szansa na olimpijski laur.

Medale IO posiadają natomiast dwie Holenderki – Anouk Vetter (srebrny) oraz Emma Oosterwegel (brązowy). Uwagę należy zwrócić w szczególności na pierwszą z nich. 30-latka wprawdzie nie będzie miło wspominać mistrzostw Europy z Monachium, lecz ostatnie sezony to i tak najlepszy okres w jej karierze. Poza wicemistrzostwem olimpijskim została także srebrną medalistką mistrzostw świata. Pytanie tylko, czy zdoła poprawić swój najlepszy występ w karierze w siedmioboju, który osiągnęła właśnie w Eugene. W USA wywalczyła 6867 punktów. To dobry wynik, ale zarazem taki, który może nie wystarczyć na tak dysponowane Thiam, Sułek czy Hall.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Lekkoatletyka

Piotr Lisek: Igrzyska w Paryżu były najtrudniejszym startem w moim życiu [WYWIAD]

Jakub Radomski
10
Piotr Lisek: Igrzyska w Paryżu były najtrudniejszym startem w moim życiu [WYWIAD]
Lekkoatletyka

Gdzie leży limit ludzkiego organizmu? „Ktoś przebiegnie maraton w godzinę i 55 minut”

Jakub Radomski
9
Gdzie leży limit ludzkiego organizmu? „Ktoś przebiegnie maraton w godzinę i 55 minut”

Komentarze

2 komentarze

Loading...