Mateusz Klich odszedł z Leeds United, regularnie gra w D.C. United i szykuje się do powrotu do reprezentacji Polski, a jednocześnie wbija szpilki w Czesława Michniewicza.
– Ja siebie z kadry nie skreśliłem. Zrobił to poprzedni trener. Jestem gotowy, gram 90 minut co tydzień, czym mówię nowemu selekcjonerowi: „Jestem”. Każdy chce grać w reprezentacji. Mam nadzieję, że nowy trener nie obrazi się na mnie tak jak poprzedni – powiedział Klich w rozmowie z Wirtualną Polską.
U Michniewicza nigdy nie miał szczególnie wysokich notowań. W barażu o udział w MŚ ze Szwecją nie mógł zagrać z powodu żółtych kartek, a później jego sytuacja w klubie stawała się coraz trudniejsza. Podczas wrześniowych bojów w Lidze Narodów dostał jedynie 20 minut z Holandią. A potem przyszedł dzień powołań. Były selekcjoner tłumaczył, że w wyższej formie jest Damian Szymański, a Klich „nie zastąpi jeden do jednego Krychowiaka albo Bielika”.
Sam zainteresowany nie podszedł do tego ze zrozumieniem. Na Instagramie opublikował zdjęcie nawiązujące do utworu „Sztruks”, który wykonują Sokół i Marysia Starosta. Potocznie „sztruks” oznacza nieudolne kłamstwo, więc ten post wzbudził sporo dyskusji. Żal w otoczeniu zawodnika również był duży. Mama piłkarza skomentowała na Twitterze, że „przegląd pola, technika, inteligencja”, czyli rzekome piłkarskie cechy jej syna to „ wszystko to, czego trener nie potrzebuje”. A po ogłoszeniu odejścia Michniewicza sam zainteresowany polubił tweeta od Łączy Nas Piłka z komunikatem w tej sprawie.
– Polubiłem, bo chcę wrócić do kadry, a z poprzednim trenerem byłoby o to trudno. Jestem za stary na takie dramaty i nie chcę roztrząsać sprawy za pośrednictwem mediów. Dla mnie to była głupota, ale cóż – było jak było – skomentował całą sytuację Klich w rozmowie z WP.
Czytaj więcej o Mateuszu Klichu:
Fot. Newspix