Reklama

Dośrodkowania Pereiry – ósmy cud świata

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

10 marca 2023, 00:09 • 3 min czytania 27 komentarzy

Szesnaście lat po ogłoszeniu nowych siedmiu cudów świata należy poszerzyć listę o ósmy – dośrodkowania Joela Pereiry z Lecha Poznań, jednego z najlepszych obcokrajowców w historii Ekstraklasy.

Dośrodkowania Pereiry – ósmy cud świata

Wielki Mur Chiński, Petra, Statua Chrystusa Zbawiciela w Rio de Janeiro, Machu Picchu, Chichen Itza, Koloseum, Tadź Mahal – to nowe siedem cudów świata, które ogłoszono w lipcu 2007 w Portugalii, co z perspektywy czasu można uznać za symboliczne, bo właśnie o dopisanie do listy czegoś portugalskiego apelujemy – centrowania Joela Pereiry.

Oczywiście hiperbolizujemy, ale świadomie i celowo, by podkreślić nietuzinkowe umiejętności prawego obrońcy. Kiedy ostatniego dnia maja 2021 obwieszczano podpisanie umowy z defensorem, Portugalczyk dla większości w naszym kraju był postacią anonimową. Gil Vicente, Spartak Trnawa, Omonia Nikozja, Doxa Katokopias czy rezerwy Vitorii Guimaraes – na kim takie CV miałoby zrobić wrażenie? Czy ktokolwiek mógł spodziewać się, że za taką biografią kryje się kozak?

Pereira dla większości w Polsce był anonimowy, ale nie dla wszystkich. Otóż po sfinalizowaniu transferu przez Kolejorza do Macieja Skorży odezwał się znajomy z innego ligowca i pół żartem, pół serio zrugał trenera, że mógł powiedzieć, że chcą tego Portugalczyka, to by mu odradził. A dlaczegóż to? Ano obserwowali go i to całkiem uważnie, jednak wyszło im, że chłop nie umie bronić i koniec. Do przodu – o tak, tam to fajerwerki! Tyle że do tyłu w najlepszym wypadku zimny ogień…

Reklama

Jako że papiery były podpisane, nic się nie dało zrobić, nawet gdyby Skorża chciał. Ale tak naprawdę nie miał na to ochoty, bo pierwsze letnie sparingi wystarczyły, by ochotę do rywalizacji o miejsce na prawej flance defensywy stracił Alan Czerwiński. Autentycznie. Po Poznaniu i okolicach krążyła anegdota o jednym ze spotkań towarzyskich, w których w wyjściowej jedenastce wystąpił Portugalczyk, a Polak – wtedy całkiem niedawny reprezentant kraju – był przewidziany do występu w drugiej połowie. Ten pierwszy spisał się wyśmienicie, na ławce zawodnicy i sztab szkoleniowy zachwycali się grą nowego, co siłą rzeczy słyszał Czerwiński i… zupełnie zeszło z niego powietrze. Wyglądało, jakby zwyczajnie nie wierzył, że może spisać się lepiej od Pereiry i kiedy już wszedł na murawę, zaprezentował się bardzo, bardzo, bardzo słabo.

A może jeszcze raz bardzo.

Okazało się, że Pereira jednak umie bronić, a z piłką przy nodze to już w ogóle staje się panem piłkarzem. Wróć! Panem Piłkarzem.

W PRL-u przerażeniem dzieci napawała czarna wołga, w ciągu ostatniego półtora roku popłoch wśród ekstraklasowych defensorów i bramkarzy siały centry Pereiry. Tyle że o ile historia o porywaniu brzdąców była wyłącznie miejską legendą, o tyle dośrodkowania Portugalczyka autentycznie gnębiły przeciwników.

Podania między golkipera a obrońców – cymesik.

Spadające liście za kołnierze – cud, miód.

Reklama

Mocne, cięte centry – rarytas.

W trwającym sezonie Pereira pokazuje to już całej Europie i w ten ciągle zimny, marcowy czwartek znów się popisał. Z wolnego posłał właśnie takiego spadającego liścia, którego strącił Antonio Milić i 40 tysięcy gardeł na stadionie zawyło.

Piąta asysta w europejskich pucharach. W sumie już szesnasta w ciągu półtora roku w Lechu.

Ale te dośrodkowania to tylko symbol, bo Pereira to coś znacznie więcej. To rozgrywający, który jedynie zaczyna na boku defensywy, o czym dzisiaj przekonali się w Djurgarden, kiedy nie wiedzieli, kto, do jasnej cholery, powinien go pilnować. Niby prawy obrońca, a w fazie rozegrania nagle w środku pola! To jeden z najlepiej wyszkolonych technicznie zawodników całej polskiej ligi. To lider, którego spokój i umiejętność gry w tłoku, pod presją, wielokrotnie pozwalała łamać pressingi przeciwników i budować akcje Kolejorza. To jeden z najlepszych obcokrajowców w historii Ekstraklasy.

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

Fot. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Skoki

Lillehammer przyniosło nam… najstarszego lidera PŚ w historii. Polacy? Bez błysku

Błażej Gołębiewski
0
Lillehammer przyniosło nam… najstarszego lidera PŚ w historii. Polacy? Bez błysku

Ekstraklasa

Komentarze

27 komentarzy

Loading...