Co za informacja dobiegła z obozu Konfrontacji Sztuk Walki. Podczas szeroko promowanej gali XTB KSW Colosseum 2, która po raz drugi w historii federacji odbędzie się na Stadionie Narodowym, zobaczymy starcie Mariusza Pudzianowskiego z Arturem Szpilką!
Nie ma się co oszukiwać – w skali od jednego do dziesięciu, wartość sportowa tej walki oscyluje w okolicach czwórki. W końcu Pudzian ma 46 lat. Może wstawać o piątej rano, mówić że ma do zrobienia delikatny truchcik, następnie poprzerzuca trochę żelastwa „i do roboty”. Może zdrowo się odżywiać i do 3 czerwca – kiedy gala się odbędzie – nie opuścić ani jednego treningu. Ale wieku i umiejętności nie oszuka. Te drugie brutalnie obnażył Mamed Chalidow. W walce określanej największym pojedynkiem w historii polskiego MMA, Czeczen z polskim paszportem wręcz zjadł Pudzianowskiego, kończąc pojedynek po niecałych dwóch minutach pierwszej rundy.
Z kolei Szpilka chyba już na dobre przeniósł się z boksu do świata mieszanych sztuk walki. Trudno dziwić się takiej decyzji. Git z Wieliczki ostatni raz pokazał się w ringu z Łukaszem Różańskim. Piszemy, że się pokazał, nie że walczył, bo rzeszowianin skasował go w już w pierwszej rundzie.
Po tym kompromitującym występie Artur jeszcze trochę namyślał się, w którym kierunku teraz ma zmierzyć jego sportowa kariera. I tak postawił na MMA. W nowym sporcie stoczył premierową walkę z… bokserem, Serhijem Radczenką. Był to swego rodzaju rewanż za pięściarskie starcie z 2020 roku, kiedy to Szpila zwyciężył na punkty, aczkolwiek po bardzo kontrowersyjnej decyzji sędziów – dwa do remisu. Za drugim razem arbitrzy nie musieli pomagać Polakowi, który podczas KSW 71 pokonał rywala serią ciosów, ale wyprowadzanych w parterze. Jednak wygibasy na macie obu bokserów wzbudzały bardziej uśmiech politowania, niż uznanie publiczności.
To było trudne do zrealizowania, ale udało się – następny pojedynek Szpilki w MMA stanowił dla niego jeszcze mniejsze wyzwanie. Gość, który bądź co bądź przez dobrych kilkanaście lat zajmował się sportem, postanowił wziąć udział w gali High League. Wiecie, Malik Montana jako potężny włodarz, Maja Staśko która tak bardzo sprzeciwiała się freakowym galom, że aż postanowiła w takiej wystąpić, oraz walka wieczoru – Natsu kontra Lexy.
A przed influencerkami, które za pomocą pięści rozwiązały swoją dramę, Artur Szpilka, którego przeciwnikiem był niejaki Denis Załęcki. Zabijcie nas, ale nie znamy człowieka. W każdym razie chłopak przez nieco ponad pół minuty machał przed Szpilką łapami bez jakiegokolwiek wyczucia dystansu, a kiedy chciał wykonać obrotówkę ręką, to coś strzeliło mu w nodze i doznał kontuzji, która zakończyła to koszmarne przedstawienie.
Zatem mocno już wyeksploatowany Pudzianowski będzie największym – dosłownie i w przenośni – wyzwaniem Artura w MMA.
CZY TO BĘDZIE CIEKAWE?
Trudno nie zadać sobie powyższego pytania, na które jeden rabin odpowie tak, a inny odpowie – nie. Jeżeli chcecie serio potraktować tę walkę, to najprawdopodobniej się rozczarujecie. Nie oszukujmy się, że poziom sportowy tego zestawienia będzie niewielki. Po jednej stronie wystąpi Pudzian, który jest już nieco zgraną kartą federacji. Gość, który sam zdaje sobie sprawę z tego, że nie przeskoczy pewnego poziomu. Człowiek, którego atrybutem jest siła. No i może jeszcze jako taka praca w parterze, jeżeli rywal pozwoli mu wykorzystać sporą masę. Z drugiej, Artur Szpilka. Pięściarz porozbijany, ale za to taki, który jeszcze niczego ciekawego nie pokazał w klatce.
Ale występ obu panów może być interesujący pod względem czystego show. Owszem, równie dobrze obaj mogą się kondycyjnie wypompować już w pierwszych minutach. Jednak takie zestawienie równie dobrze może zakończyć się soczystym nokautem. W końcu w klatce zobaczymy boksera, który bądź co bądź będzie dobrze czuł się w stójce, ale posiada szklaną szczękę. A naprzeciw niego stanie góra mięśni, która potrafiła zgasić światło Michałowi Materli. Czyli człowiekowi, który w klatce potrafi jakieś dziesięć razy więcej od Szpilki. I w parterze Pudzianowski z pewnością będzie mieć przewagę kilogramów.
Obaj bohaterowie mają rzeszę fanów, a sama walka zapowiada się na taką, która zamiast patetycznej muzyki, może równie dobrze być reklamowana nieśmiertelnym kawałkiem Anity Lipnickiej “Wszystko się może zdarzyć”.
Fot. YouTube/KSW
Przeczytaj też: