Ponad dziewięciotysięczna publika oglądała trzeci z rzędu triumf Ruchu w tym roku. Po zwycięstwach z ligową czołówką, tym razem Niebiescy ograli 2:0 bardzo groźną Stal Rzeszów. Ponownie zachowali czyste konto i powiększyli przewagę nad strefą barażową. W niedzielę zapachniało Ekstraklasą dla chorzowian.
W piątkowo-sobotnich spotkaniach Ekstraklasy padło aż 20 goli. Mecze stały na wysokim poziomie i intensywności, co miało być kontynuowane w niedzielę. Wszystko prysło w Mielcu, gdzie Stal z Górnikiem Zabrze zaserwowały kibicom zupełnie niestrawne danie. Ci, którzy włączyli mecz Stali, ale Rzeszów i to w Gliwicach, się nie zawiedli. Stał on bowiem na ekstraklasowym poziomie, o co zadbał w głównej mierze Ruch Chorzów. Przeszło dziewięć tysięcy widzów, tętniący dopingiem stadion, szybkie tempo prowadzenia gry, dobra organizacja były namiastką tego, co za kilka miesięcy może czekać Niebieskich.
Do trzech razy sztuka
Choć przed spotkaniem trener Daniel Myśliwiec kpił nieco z Ruchu, mówiąc, że wygrywa mecze, których nie powinien, to na własnej skórze przekonał się, że wojowanie z wiceliderem I ligi nie przynosi nic dobrego. Racją jest, że w poprzednich dwóch kolejkach chorzowianie wyszarpali triumfy w końcówkach meczów, lecz gole strzelane w doliczonych czasach były jedynie potwierdzeniem ich przewagi. Z Chrobrym Głogów oddali łącznie siedem strzałów celnych, lecz dopiero po rzucie karnym Tomasz Foszmańczyk zdołał pokonać Karola Dybowskiego. Natomiast tydzień później Ruch jako pierwsza drużyna w tym sezonie wygrała z Puszczą w Niepołomicach. Dopełnieniem trudnego startu w wiosnę dla ekipy Jarosława Skrobacza pozostawało starcie z najlepiej grającą piłką drużyną w I lidze – Stalą Rzeszów.
Teoria o pięknie grającej Stali jest powszechnie znana, lecz była zupełnie niewidoczna w Gliwicach. Wszystko za sprawą świetnie zorganizowanej i dobrze przygotowanej fizycznie ekipy z Chorzowa. Próby budowania ataków pozycyjnych przez rzeszowian często kończyły się stratami z powodu agresywnego pressingu Niebieskich. W przeciwną stronę Ruch bez większych problemów radził sobie z doskokiem rywali, dzięki czemu z łatwością konstruował ataki i kontry. I na tym tymczasowo kończą się peany na temat gry ekipy Skrobacza bowiem o ile w defensywie i konstrukcji prezentowała się bez zarzutu, o tyle skuteczność pozostawiała wiele do życzenia.
Nie jest to nic nowego w Chorzowie. Ruch strzela na poziomie zespołów ze środka tabeli, lecz dzięki dobrej obronie utrzymuje się w czołówce, co znalazło potwierdzenie w niedzielę. Daniel Szczepan potrzebował trzech setek, by zdobyć bramkę. Najpierw nie trafił z dwóch metrów do pustej bramki po świetnym podaniu Łukasza Moneta. Później fatalnie wykonał rzut karny, który bez większych problemów obronił Przemysław Pęksa. Dopiero gdy Łukasz Góra za krótko wybił strzał Monety, Szczepan z pięciu metrów wpakował piłkę do siatki Stali. Jeśli Ruch myśli o tym, by awansować do Ekstraklasy, musi wzmocnić atak. W końcu to nie pierwszy, gdy ma problem ze skutecznością. A trzeba przyznać, że namiastkę powrotu do elity po sześciu latach Niebiescy mieli już w niedzielę.
Czuć już Ekstraklasą
Z powodu konieczności wymiany oświetlenia na stadionie w Chorzowie, Ruch musi występować na obiekcie Piasta. Choć na transparentach widać rozgoryczenie z powodu konieczności gry w Gliwicach, to po atmosferze, którą stworzyli kibice Niebieskich, nie dało się tego odczuć. Z Chorzowa przybyło blisko trzy razy więcej widzów, niż znajdowało się podczas sobotniego meczu Piasta z Cracovią. Awans byłby jednak ukojeniem nerwów fanów. W niedzielę musieli z zapartym tchem obserwować, jak przez kilka minut sędzia Karol Arys oglądał powtórkę, na której Piotr Głowacki fauluje w polu karnym Michała Feliksa. W elicie rozstrzygnięcia decyzji po interwencji systemu VAR trwają krócej ze względu na większą liczbę kamer obsługujących spotkania.
Choć nie mówi się o tym głośno, to w Chorzowie powoli zaczęły się przygotowania do Ekstraklasy. Podczas przerwy zimowej Ruchowi udało się zatrzymać Konrada Kasolika i Tomasza Wójtowicza, którzy wzbudzali zainteresowanie klubów z elity. Obaj stanowią jednak o sile Niebieskich, co udowodnili w starciu ze Stalą. Obrońca był niemal nie do przejścia, natomiast 19-letni prawy wahadłowy zupełnie zamknął swoją stronę i napędził wiele groźnych ataków. Szczególne zasługi należy mu przypisać za wykreowanie sytuacji, po której bramkę zdobył Szczepan.
Zimą Ruch nie poprzestał jedynie na zatrzymaniu swoich wyróżniających się zawodników. Wypożyczony z Zagłębia Lubin Szymon Kobusiński jest odpowiedzią na strzelecką indolencję chorzowian. To on po wejściu z ławki przypieczętował zwycięstwo nad Stalą na 2:0. Natomiast pozyskani Paweł Baranowski czy Jan Sedlak od razu wskoczyli do podstawowego składu i są wartością dodaną Niebieskich. Jeszcze bardziej wzmocnili defensywę, dzięki której Ruch odniósł trzecie zwycięstwo z rzędu, nie tracąc jeszcze gola w 2023 roku. Podobnie jak ŁKS Łódź ma znaczną przewagę nad drużynami ze strefy barażowej. Choć 21. kolejka to jeszcze za wcześniej, by odtrąbić awans Niebieskich do Ekstraklasy, to pojawia się coraz więcej przesłanek, by tak myśleć.
Ruch Chorzów – Stal Rzeszów 2:0 (1:0)
Bramka: Szczepan 32′, Kobusiński 90+1′
WIĘCEJ O I LIDZE:
- To już nie Sosnowieś. Zagłębie Sosnowiec przywitało nowy stadion [REPORTAŻ]
- Kazachska parapetówka i nadmiar pierogów. Paweł Baranowski o grze w FK Atyrau
- Bartnicki: – GKS-u Tychy nie przejmą szejkowie, którzy mogą kupić kogo chcą
Fot. Newspix