Lech Poznań ma przed sobą spotkanie z jednym z najbardziej unikalnych klubów na europejskich salonach. Bodo to chyba najdalej na północ wysunięte miasto, które gości fazę pucharową międzynarodowych rozgrywek. Z całą pewnością jest to też jeden z najmniejszych ośrodków, które mają swojego przedstawiciela w pucharach. Glimt i jego sukcesy sprawiły, że o odległym zakątku Norwegii zrobiło się bardzo głośno.
Tylko trzech z dziewiętnastu ostatnich rozegranych w Bodo spotkań w ramach różnych europejskich pucharów nie udało się wygrać gospodarzom takiej konfrontacji. We wspomnianych meczach norweska drużyna zdobyła zawrotną liczbę 54 bramek, kładąc na łopatki jednego rywala za drugim. Skuteczność zawsze była siłą drużyny Kjetila Knutsena, którego odważną, ofensywną taktykę media określają wymownym tytułem — kamikaze.
To nie byłoby rzecz jasna możliwe bez odpowiednich wykonawców. Odkładając na bok podziały na mecze w Bodo i poza nim, w kapeli Knutsena pierwsze skrzypce grało kilka konkretnych osób, które podzieliły między sobą większość łupu bramkowego.
Najwięcej goli i asyst dla Bodo/Glimt w europejskich pucharach:
- Ulrik Saltnes – 18 (7 bramek, 11 asyst)
- Amahl Pellegrino – 15 (10 bramek, 4 asysty, wywalczony rzut karny)
- Erik Botheim – 13 (7 bramek, 6 asyst)
- Ola Solbakken – 12 (7 bramek, 5 asyst)
- Hugo Vetlesen – 11 (6 bramek, 5 asyst)
- Patrick Berg – 11 (5 bramek, 6 asyst)
Część tej bandy postraszy piłkarzy Lecha Poznań. Saltnes nadal gra w Glimt, jest kapitanem zespołu. Pellegrino także wciąż kopie w Bodo, podobnie jak Vetlesen oraz Berg.
16 – domowych zwycięstw w europejskich pucharach zaliczyło ostatnio Bodo/Glimt
31-letni Saltnes to przykład niespodziewanego rozkwitu. Pomocnik, który — jak sam przyznawał — przestał czerpać radość z gry w piłkę, nagle zaczął nieść uśmiech kibicom z niespotykaną regularnością. Ulrik do goli i asyst dorzucił także asystę drugiego stopnia, która pozwala mu zachować pierwsze miejsce w rankingu nawet wtedy, gdy przedostatnie podania uwzględnimy także u pozostałych graczy, co daje spory bonus Amahlowi Pellegrino czy Erikowi Botheimowi (po trzy asysty drugiego stopnia). Wszystkie te liczby przestają jednak dziwić, gdy weźmiemy pod uwagę, to jak ofensywnie nastawiony jest zespół z Norwegii.
- średnia xG/90 minut w pucharach w ostatnim roku: 1,73
- średnia xG/90 minut w lidze w ostatnim roku: 2,43
W europejskich pucharach Bodo/Glimt strzelało nieco ponad stan (1,8 gola/90 minut), w rozgrywkach ligowych do siatki rywala wpadało jeszcze więcej sztuk (2,9/90 minut). Legia Warszawa, jeden z trzech zespołów, który zdołał wygrać w Bodo, pamięta jeszcze ciut inną odsłonę tej drużyny. W dwumeczu z polskim klubem Norwegowie wyciągnęli mało przekonującą średnią xG 1,04 (1,06 w domu i 1,02 na wyjeździe) – stołeczny zespół był pod tym względem lepszy w obydwu spotkaniach (1,6 i 1,48). Co ciekawe tylko dwukrotnie w najnowszej historii goście postawili w Bodo tak trudne warunki. Niższe xG Glimt wykręciło tylko z:
- Arsenalem – 0,76
- AS Roma – 1,04
8 – piłkarzy z północy Norwegii znajduje się obecnie w kadrze Bodo/Glimt
– Mamy zasadę, według której 40% zawodników w kadrze zespołu powinno pochodzić z północy Norwegii. Kibice chcą identyfikować się z piłkarzami z regionu – podkreślali wielokrotnie działacze Glimt. Proporcje w drużynie nie są być może wyrysowane jak od linijki, ale faktycznie spora część kadry pierwszego zespołu to piłkarze z Bodo, albo przynajmniej z mroźnej północy. To kryterium spełnia osiem z 32 nazwisk, które „Wikipedia” zalicza do aktualnej kadry.
- Isak Amundsen
- Runar Espejord
- Ulrik Saltnes
- Fredrik Andre Bjorkan
- Morden Konradsen
- Ask Tjaerandsen Skau
- Patrick Berg
- Magnus Brondbo
Aż pięciu z nich urodziło się rzut beretem od Aspmyra Stadion. Bjorkan, Konradsen, Tjaerandsen Skau, Berg oraz Brondbo pochodzą z Bodo i reprezentują ścisłą, lokalną społeczność. Ich wkład w wyniki klubu jest spory, więc zapewne spełniają oni inną zasadę, która mówi o tym, że miejscowi gracze powinni spędzać na boisku 15% całkowitego czasu gry. Sporą grupę w szatni stanowią też osoby urodzone w Oslo (lub najbliższych okolicach) czy Bergen. To jednak zrozumiałe: dynamiczny rozwój klubu sprawia, że ciężko jest oprzeć zespół jedynie na piłkarzach z północnej części Norwegii.
Wielu zasłużonych, miejscowych zawodników, wciąż pracuje jednak dla Glimt. Tym razem w roli wychowawców nowego pokolenia w klubowej akademii.
– Kilka lat temu, gdy Bodo/Glimt grało jeszcze w niższych ligach, niemal cały zespół składał się z miejscowych chłopaków – mówił nam jeden z kibiców wicemistrza Norwegii, którego spotkaliśmy w okolicach stadionu.
3 – z pięciu najdrożej sprzedanych zawodników w historii Bodo/Glimt to przedstawiciele północy
Procentowo zgadza się za to co innego. Bodo/Glimt to przykład na to, że najlepiej w piłce nożnej wychodzi się na swoich wychowankach. Na pięć najdroższych transferów w historii tej drużyny, aż trzy dotyczą piłkarzy z północy Norwegii. Dwa przypadki to zaś konkretnie obywatele Bodo.
Pięć najdroższych transferów w historii Bodo/Glimt
- Erik Botheim – 7,5 mln euro
- Joel Mvuka – 5,5 mln euro
- Jens-Petter Hauge – 4,8 mln euro
- Patrick Berg – 4,5 mln euro
- Hakon Evjen – 2,5 mln euro
Hauge to bodaj najsłynniejszy wychowanek klubowej akademii, który dotarł aż do Mediolanu. Obecnie gra jednak w belgijskim Genk. Berg wrócił do rodzinnego Bodo, stając się najdroższym piłkarzem w historii ligi norweskiej (4 mln euro). Najmniej znanym przypadkiem jest Hakon Evjen, który akurat pochodzi z Narwik, innego miasta z północy kraju. W dziesiątce najdrożej sprzedanych zawodników znajdziemy jeszcze jednego człowieka z okolic koła podbiegunowego. Mathias Normann urodził się w Svolvaer i przyniósł Glimt 1,5 miliona euro zarobku.
Największe transfery wychodzące w historii dwukrotnego mistrza Norwegii to natomiast efekt świetnego skautingu. Erik Botheim został sprowadzony z Rosenborga Trondheim za darmo, jako niechciany gość. Joel Mvuka to nieco inny przypadek: Glimt znalazło go w Asane, czyli w klubie, w którym nie tak dawno pracował Kjetil Knutsen razem ze swoim asystentem. Tym razem to kontakty trenerów pozwoliły zawczasu wyłapać perełkę, a potem oszlifować ją już własnymi rękami.
WIĘCEJ O BODO/GLIMT: