Pierwsza połowa lutego jak zawsze oznacza głośne ruchy transferowe w najlepszej lidze świata. Tym razem NBA jednak aż wyjątkowo obrodziło w ciekawe wymiany. Przede wszystkim: kluby zmienili Kevin Durant oraz Kyrie Irving. Na rynku przed przypadającym na dziś trade deadline nie próżnowali też kandydaci do mistrzostwa, a sezon próbowali uratować Los Angeles Lakers.
Suns mogą celować w tytuł?
Największe wzmocnienie w ostatnich dniach zdecydowanie poczynili Phoenix Suns. Trafił do nich Kevin Durant, czyli jeden z najlepszych graczy na świecie, który ze względu na swoje umiejętności w grze jeden na jednego, stanowi też bezcenne ogniwo w play offach. Do tego ruchu można mieć jednak parę „ale”. Przede wszystkim – nowa gwiazda naprawdę sporo ekipę z Arizony kosztowała. W drugą stronę, do Brooklyn Nets, trafili Mikal Bridges, Cameron Johnson, Jae Crowder (czyli trójka świetnych skrzydłowych), a także trzy wybory w pierwszej rundzie draftu.
Nie można też zapominać, że Durant w tym roku skończy 35 lat i ma bogatą historię kontuzji. Do młodzieniaszków (ani specjalnie odpornych na urazy graczy) nie należy też Chris Paul, kolejne ważne ogniwo Suns – urodził się w 1985 roku. Po oddaniu paru niezłych graczy Phoenix nie będzie na dodatek dysponowało specjalnie szerokim składem. Mówimy raczej o zespole ułożonym na zasadzie: cztery gwiazdy (Durant, Paul, Deandre Ayton, Devin Booker) plus „zapchajdziury”.
Można zatem powiedzieć, że Phoenix faktycznie ma szansę na mistrzostwo. Ale tylko jeśli jakimś sposobem przetrwa trwające dwa miesiące i wymagające play offy w pełnym zdrowiu.
Kyrie i Doncic, czyli duet, który ma potencjał
Dwa dni temu klub zmienił też inny były gracz Brooklyn Nets, czyli Kyrie Irving. Choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że przeniesie się do Los Angeles Lakers, jego nowym pracodawcą zostali Dallas Mavericks. Rozgrywający zdążył nawet rozegrać już spotkanie w barwach tej drużyny. I to wygrane – 110:104 przeciwko Los Angeles Clippers
Trudno mieć wątpliwości, że Irving wraz z Luką Donciciem stworzy najmocniejszy obwodowy duet w NBA. To jednak nie znaczy, że w Dallas wszystko będzie szło pomyślnie. Po pierwsze, pojawiają się podobne pytania co w przypadku Suns – czy ich skład będzie wystarczająco szeroki i wszechstronny? A po drugie, jak ekipa z Teksasu będzie radzić sobie w defensywie (bo o atak można być spokojnym)?
Na koniec pozostaje jeszcze kwestia skomplikowanego charakteru Irvinga. To nie przypadek, że ten gracz w słabych stosunkach żegnał się z każdym ze swoich trzech poprzednich zespołów (Cleveland Cavaliers, Boston Celtics, Nets).
Lakers spróbowali
Jeśli chodzi o transfery wielkich gwiazd: to by było w ostatnich dniach na tyle. Wspomnieć możemy jednak o kilku innych ciekawych ruchach. Los Angeles Lakers, którzy w tym sezonie doznają rozczarowania za rozczarowaniem, zdołali pozbyć się Russella Westbrooka. I w zamian – o dziwo – otrzymać paru solidnych graczy. Malik Beasley, D’Angelo Russell oraz Jarrett Vanderbilt (a także Mo Bamba, którego wyciągnęli z Orlando Magic za Patricka Beverley’ego) na pewno pomogą LeBronowi i spółce powalczyć o awans do play offów, albo przynajmniej turnieju play-in.
Westbrook chwilowo trafił do Utah Jazz, ale jego kontrakt prawdopodobnie zostanie wykupiony, przez co 34-latek będzie mógł szukać nowego zespołu na rynku. Według The Athletic – zainteresowani jego usługami są Los Angeles Clippers oraz Miami Heat.
Małe wzmocnienia przed trade deadline poczynili też Milwaukee Bucks (oddali pięć wyborów w drugiej rundzie draftu, pozyskali z Nets Jae Crowdera), Denver Nuggets (oddali Davona Reeda i dwa wybory w drugiej rundzie draftu, pozyskali z Lakers Thomasa Bryanta), Memphis Grizzlies (oddali trzy wybory w drugiej rundzie draftu, pozyskali Luke’a Kennarda z Clippers) czy Golden State Warriors (oddali Jamesa Wisemana, pozyskali Gary’ego Paytona II). Każdy z tych zespołów celuje w tym sezonie w mistrzostwo, więc w „okresie transferowym” był podwójnie zmotywowany.
W okresie przed trade deadline nie zabrakło też elementu humorystycznego. John Wall, były kompan Marcina Gortata, kilka tygodni temu w podcaście „przejechał” się po Houston Rockets, fatalnie wspominając swój pobyt w tym klubie (opowiadał choćby, że ci celowo przegrywali i byli „śmieciową” organizacją). Teraz natomiast… ponownie do niego trafił. Był bowiem częścią potrójnej wymiany z udziałem Rockets, Los Angeles Clippers oraz Memphis Grizzlies.
Tak możemy podsumować najciekawsze wydarzenia transferowej gorączki w NBA. Choć wszelkich niuansów i mniejszych ruchów było jeszcze więcej – wypada nam tylko odesłać was do Adriana Wojnarowskiego oraz Shamsa Charanii, którzy jak co roku pieczołowicie „relacjonowali”, co dzieje się w najlepszej lidze świata.
Czytaj więcej o NBA:
- Brak obrony czy kwestia talentu? Skąd biorą się strzeleckie popisy w NBA?
- „Wesołych, k****, świąt”. Larry Bird – wirtuoz trash-talku
- Największy talent w historii? Wszyscy mówią o Victorze Wembanyamie
- Mistrz i buntownik. Historia Billa Russella
- Od bezdomnego kurdupla do koszykarza NBA. Jak Rodman trafił do Spurs
- „To jest Len Bias… Musisz przywrócić mu życie”
Fot. Newspix.pl