W Ekstraklasie podejmuje się mniej prób dryblingów na mecz niż w lidze słowackiej, bułgarskiej, rumuńskiej czy szwedzkiej. Dwóch z dziesięciu piłkarzy podejmujących najwięcej pojedynków w Ekstraklasie wyfrunęło z niej już po pierwszej rundzie. Tylko jeden z dziesięciu najlepszych dryblerów sezonu 2019/20 ostał nam się w Ekstraklasie, reszta wyjechała. Dlaczego Ekstraklasa staje się ligą, w której drybluje się coraz mniej? Czy powodem jest drenaż ligi z dryblerów? Może odpowiadają za to trenerzy ordynujący defensywne granie? A być może problem tkwi głębiej – w klasycznym „nie kiwaj!” wykrzykiwanym na boiskach trampkarzy?

Drybler, czyli magnes i budowanie przewagi
Każdy z nas ma swojego bohatera z młodości, dzięki któremu zakochał się w piłce nożnej. Jedni podziwiali najlepszych strzelców, którzy polowali na piłki w polu karnym. Innych zachwycali pracusie środka pola czy twardzi jak skała defensorzy. Ale pewnie największy odsetek kibiców romantyzuje wybitnych techników, szybkich dryblerów, którzy mijali obrońców jak tyczki.
Właściwie każdy sport kontaktowy wysoko ceni dryblerów. W koszykówce radzą sobie od lat – nawet mimo tego, że swój okres chwały długo święcili potężni i wysocy centrzy, a teraz trwa dominacja strzelców z linii trzech punktów. Piłka ręczna – tutaj też szybcy i silni technicy zawsze byli ubóstwiani. Filmy z efektownymi rajdami hokeistów idą jak virale przez YouTube’a po TikToka.
Piłka nożna nie jest tutaj wyjątkiem. Dryblerzy niosą ze sobą bowiem dwa istotne atuty. Po pierwsze – są po prostu efektowni, przyciągają uwagę widzów, pozwalają wyrwać się z rutyny podań od nogi do nogi. A po drugie – przy coraz lepiej zorganizowanych defensywach i coraz większym nacisku na błyskawicznie przechodzenie z obrony do ataku pozwalają uzyskać przewagę poprzez wygrywanie pojedynków.
– Zawsze zadaje sobie pytanie „czy ten gość potrafi dryblować?”. Chciałbym wyłącznie piłkarzy, którzy to potrafią i zawsze w pierwszej kolejności patrzę na tę umiejętność. Chcę bocznych obrońców potrafiących dryblować, stoperów potrafiących dryblować, pomocników, napastników, skrzydłowych. Możesz nauczyć dojrzałego piłkarza kontroli piłki czy podawania. Ale dryblingu już niezbyt. Dlatego uważam, że dobrzy dryblerzy to klucz – twierdził Pep Guardiola w książce „The Evolution”.
Ekstraklasa, czyli liga niewielu dryblingów
Gdyby Guardiola pracował w Ekstraklasie, to mógłby się załamać. Liczba dryblingów w Ekstraklasie jest niska na tle lig porównywalnych do nas. Przy analizie pod uwagę wzięliśmy cztery ligi, które są tuż nad nami w rankingu UEFA. I te liczby pokazują, że na tle Słowaków, Bułgarów, Rumunów i Szwedów dryblujemy rzadziej od nich w przeliczeniu na mecz.
Biorąc pod uwagę, że tacy Bułgarzy średnio w meczu oglądają o dziewięć prób dryblingów, to przy 30 kolejkach (przyjmijmy model szesnastodrużynowy, jak w Bułgarii) i ośmiu spotkaniach w kolejce na sezon kibic tamtejszej ligi oglądający każde spotkanie zobaczy o ponad dwa tysiące prób dryblingów niż obejrzałby w Polce. Oczywiście przy takim samym systemie rozgrywek i utrzymaniu takiej samej średniej.
Budujące dla nas może być to, że mamy najlepszą skuteczność pojedynków w ofensywie, choć ostatecznie są to różnice marginalne. W Ekstraklasie średnia skuteczność dryblingów wynosi 54,27%. Dla porównania:
- w Bułgarii – 53%
- w Szwecji – 54%
- na Słowacji – 53,3%
- w Rumunii – 52%
I zasadniczo w każdej lidze w Europie ta skuteczność wynosi między 50 a 55%. W Premier League jest to 52%, w La Liga 52,9%, w Bundeslidze 52,4%, a w takiej ekstraklasie Andory 51,7%.
Jeśli już porównujemy się do Bułgarów czy Szwedów, to warto zwrócić uwagę, że w tych ligach lider rozgrywek pod względem liczby dryblingów i pojedynków w ofensywie realnie zawyża średnią. Tymczasem w Ekstraklasie aż tak dobrze nie jest. Najwięcej dryblingów i pojedynków w ofensywie w Ekstraklasie próbują zawodnicy Rakowa – średnio 24,4 na spotkanie.
- w Bułgarii liderem jest Levski Sofia – 38 (!) na mecz
- w Szwecji Hacken – 26,6 na mecz
- na Słowacji Trenczyn – 27 na mecz
- w Rumunii Borosani – 27,8 na mecz
Zatem i w całej lidze dryblujemy rzadziej, i lidera pod względem podejmowania ryzyka w grze 1v1 mamy gorszego.
Z roku na rok drybluje się u nas rzadziej
– Drybling to coś więcej niż fajny filmik z zagrań Neymara, który robi furorę na YouTube. Posiadanie zawodników zdolnych do skutecznego dryblowania to kluczowy element funkcjonowania drużyny. Wielkie zespoły postrzegają ich jako strategiczne punkty zespołu. Nie tylko na skrzydłach, gdzie – co oczywiste – wymaga się robienia przez dryblera przewagi, ale i w środku boiska, gdzie skuteczny zwód pozwala przedrzeć się przez zagęszczone obszary gry – pisze portugalski analityk Tiago Estavao.
Ekstraklasa staje się jednak ligą coraz bardziej statyczną. Teoretycznie trenerzy – zwłaszcza młodzi – często mówią o tym, że chcą „grać piłką” i „grać miło dla oka”, ale później przychodzi twarde zderzenie z rzeczywistością. Upraszcza się grę, skupia na zbudowaniu szczelnej defensywy, a z przodu? Z przodu zawsze coś wpadnie.
Ciężkie życie technika. Trener techniki fundamentalnej o problemach z dryblingiem w Ekstraklasie
– Tu mamy więcej czasu na rozgrywanie akcji, czasem to cztery-pięć sekund na wykonanie ruchu. W Portugalii presja jest o wiele większa i jeśli czegoś nie zrobisz w ciągu dwóch sekund, to może być już za późno – mówił Joao Amaral niedługo po transferze do Lecha Poznań.
Obserwując co tydzień ligowe zmagania ekstraklasowiczów można dojść do wniosku, że nie dryblują, bo… nie mają kogo. Po chwilowej fazie zachwytu nad wysokim pressingiem wróciła moda na grę w niskim czy średnim pressingu i nastawienie się na kontratak, ale wyprowadzany z głębi pola. Nawet lider Ekstraklasy chętnie zaprasza rywala na własną połowę, przyciąga również defensorów przeciwnika na linię środkową, by wyprowadzić kontratak z głębi pola.
To jeden z powodów, dla których z roku na rok w Ekstraklasie oglądamy coraz mniej dryblingów i pojedynków w ofensywie na mecz.
Drenaż ligi z dryblerów postępuje
Drugim kluczowym powodem takiej stanu rzeczy jest fakt, że czołowy dryblerzy z tej ligi wyjeżdżają. Tylko jeden zawodnik z TOP10 najczęściej dryblujących zawodników sezonu 2019/20 nadal gra w Ekstraklasie – to Sebastian Kowalczyk z Pogoni Szczecin. Z sezonu 2020/21 ostali się jeszcze Kucharczyk (gra coraz mniej i wyraźnie mniej drybluje), Patryk Kun, wspomniany Kowalczyk, Marcin Cebula (z powodu urazów stracił wiele czasu) oraz Bartosz Kapustka. Względem ostatniego sezonu w lidze zostali tylko Kun, Ivi Lopez oraz Ilkay Durmus. Tutaj jednak część zawodników spadła z Ekstraklasy – mówimy o Maksymilianie Sitku (wrócił do Podbeskidzia) czy Serhiju Krykunie (spadł z Górnikiem Łęczna)
Żeby zobaczyć drenaż ligi z dryblerów wcale nie musimy szukać w poprzednich sezonach. Wystarczy rzut okna na zimowe okno transferowe w Ekstraklasie – sprzedany został już Said Hamulić po pierwszej rundzie w Stali Mielec i identyczny los podzielił Davo, którego skusiła oferta z Belgii. Wcześniejsze sezony? Szysz został sprzedany do Turcji, Kamiński trafił do Bundesligi, Daniel wrócił na Słowację, Yeboah trafił do MLS, podobnie jak Jimenez i Luquinhas.
Przeglądamy rankingi z wcześniejszych lat i widzimy po prostu ogrom piłkarzy, którzy wyjeżdżali z Ekstraklasy po tym, jak znaleźli się w czołówce rankingu dryblingów – Carlitos, Żurkowski, Kosecki, Hernandez, Vadis, Kapustka, Guilherme, Valencia, Haraslin…
Biorąc pod uwagę to, kto jest obecnie w ekstraklasowym topie dryblerów, możemy tylko podejrzewać, że w rankingu za kolejny sezon nie będzie w nim Michała Skórasia czy Johna Yeboaha, bo są w wieku, który sprawia, że będą wzbudzać zainteresowanie klubów z lepszych lig. Z uwagi na wiek powoli zacznie gasnąć szybkość i zwinność Grosickiego czy Wolskiego. Czy znajdą się kolejni, którzy będą w stanie zastąpić Skórasia i Yeboaha, tak jak Skóraś zastąpił Kamińskiego, a Yeboah… Yeboaha (tego wiślackiego)? Mamy nadzieję. Przecież dyrektorze sportowi, prezesi, trenerzy czy skauci będą musieli zobaczyć próżnię, w którą wpada Ekstraklasa.

Brakuje brawury wśród młodych?
Oczywiście w rozważaniach na jakością i liczbą dryblerów w Ekstraklasie pojawia się wątek szkolenia. Czy naprawdę tak słabo uczymy piłkarzy dryblingu? Być może pokutuje tu odwieczne przekonanie, że kombinowanie jest niepotrzebne. – Nie kiwaj – słyszą dzieci od wieku trampkarza. Ciekawie mówił o tym w naszym wywiadzie Adam Buksa: – Kluczowa różnica, którą zaobserwowałem między Polską a Francją, to podejście trenerów do zawodników i jak ich podejście daje komfort piłkarzowi. Będąc w Ekstraklasie najczęściej spotykałem się z tym, jak większość szkoleniowców powtarzała: nie trać, nie kiwaj, graj bezpiecznie, odpowiedzialność za piłkę. Te komendy słyszałem nieustannie i zostawały w głowie. Z takimi zasadami wychodziłem na mecze i dopiero w Pogoni Szczecin u Kosty Runjaica to było odkręcane. Właśnie prowadź futbolówkę na rywala, zdobywaj teren, ryzykuj. W tamtym momencie pierwszy raz się spotkałem z taką swobodą. A w Lens należy do pomnożyć razy 10.
W podobne tony w rozmowie z WP/SportoweFakty uderzał Robert Lewandowski. – Szkolenie w Polsce jest cały czas na niskim poziomie. Na zasadzie: nie ryzykuj, nie kiwaj, po co się kiwasz. Jeżeli grasz tylko defensywnie w tym wieku, to jak później atakować? – mówił.
Efekty widzieliśmy chociażby na mundialu. W statystyce dryblingów i pojedynków w ofensywie na 90 minut gry byliśmy lepsi jedynie od Iranu, Kostaryki, Kataru i Australii. Niemcy podejmowali takie próby dwukrotnie częściej od Polaków na 90 minut gry (33 do 16 na korzyść naszych sąsiadów). Wyprzedzili nas Walijczycy, Tunezyjczycy, a niemal dwukrotnie przebili Kanadyjczycy.
To o tyle ciekawe, że jeszcze jako selekcjoner reprezentacji U21 Czesław Michniewicz mówił na naszych łamach tak: – Ostatnio byłem przejazdem na meczu CLJ Arki z Lechem, wpadłem na pół godziny przez przypadek. Patrzyłem na to, co ci piłkarze mają, a czego nie ma. Było ustawienie, było bieganie, były zalążki kreatywności. Ale nie widziałem radości z tego, że piłkarz dostał piłkę. Permanentna nerwówka. Dostajesz piłkę, to dostajesz problem.
I dalej: – Na przestrzeni ostatnich lat w młodzieżówce pod tym względem podobał mi się szczególnie jeden zawodnik, który faktycznie miał swobodę i technikę. Bartek Kapustka. Zatrzymywał się w miejscu, technika, podniesiona głowa, balans ciałem, zagranie prostopadłe, wyobraźnia przestrzenna. Oczywiście, Bartek miał i ma swoje problemy, ale wierzę, że jeszcze będziemy mieli z niego pożytek jako polska piłka. On przyjeżdżał na kadrę i kręcił jak szalony na treningach, to była jego gra. Strasznie żałuję, że nie mógł nam pomóc na boisku podczas Euro. Myślę, że Sebastian Szymański też może stać się kimś w tym typie.

Z jednej strony zatem nie ma chęci ze strony trenerów, by zachęcać do podejmowania ryzyka przez swoich graczy, a z drugiej piłkarze ci po prostu nie są tego nauczeni. Dla wielu juniorów i młodzieżowców poważnym przeskokiem jest też przejście z piłki juniorskiej na piłkę seniorską. O ile w walce z rówieśnikami byli w stanie mijać ich dzięki silę i szybkości, o tyle gdy w Ekstraklasie trafiają na dorosłych facetów o podobnej do nich tężyźnie fizycznej, to rozbijają się na nich jak na ścianach. Pierwszy, drugi, trzeci drybling nie wyjdzie, starszy zawodnik z drużynie krzyknie „młody, nie kiwaj”, trener pogrozi zmianą i zaczyna się zachowawcze, bezpieczne granie.
I widać to też po statystykach. Z zawodników U21 najwięcej prób dryblingów podjął Olaf Kobacki z Miedzi. Kolejny młodzieżowiec to Adam Ratajczyk ze Stali – 24. miejsce w lidze. Dużo prób pojedynków w ataku mają Mariusz Fornalczyk i Marcel Wędrychowski z Pogoni Szczecin i w nich tkwi nadzieja na przyszłość, natomiast muszą zapracować na więcej minut, bo obaj w tym sezonie dopiero łącznie uzbierali 500 minut w Ekstraklasie.
Ciekawy przypadek Kristoffera Velde
Jednocześnie próbujemy dokonywać importu dryblingu. Chociażby sprowadzając do Ekstraklasy zawodników, którzy swoimi liczbami w innych ligach przykuwają uwagę. Skoro nie produkujemy na pęczki dryblerów, to może warto właśnie sięgać po zawodników, którzy sprawdzili się jako dryblerzy w innych ligach?
Stąd oczywiście cały trend z sięganiem po Hiszpanów i Portugalczyków, którzy – nawet jeśli w swoich ligach nie błyszczeli w rankingach dryblingów i pojedynków w ofensywie – to i tak ze względu na przejście procesu szkolenia w niezłej akademii są w stanie robić różnicę w Polsce.
Ciekawym przypadkiem jest Kristoffer Velde. Lech ściągnął go rok temu z norweskiego Haugesund. W roku poprzedzający jego transfer do Kolejorza Norweg był absolutnie najczęściej dryblującym piłkarzem ligi. I to ze sporą przewagą:
– Velde nie ma brazylijskiego pokrętła w nodze. Ale ma pozytywną bezczelność. Nie zniechęca się, jest bardzo szybki i widać, że po prostu lubi wchodzić w pojedynki w ofensywie. Jeśli dostanie swobodę, nie będzie słyszał z ławki trenerskiej „nie kiwaj!”, to myślę, że będzie to robił też w Polsce. Gra Haugesund opierała się głównie na nim i to przekładało się na gole oraz asysty – mówił nam wówczas Paweł Tanona, ekspert od ligi norweskiej.
Velde w Ekstraklasie nie drybluje już tak ekstremalnie często (około 6 prób na 90 minut w tym sezonie), a poza tym ma problemy ze skutecznością – tylko 46% jego prób jest udanych. Czy zatem obrońcy w Ekstraklasie są lepsi od tych z Eliteserien?

Wydaje się, że odpowiedzi należy szukać gdzieś indziej. A konkretnie w stylu gry Lecha i Haugesund. Była drużyna Velde była w ścisłej czołówce ligi jeśli chodzi o kontrataki. Broniła głęboko, nastawiała się na błyskawiczne przejścia z obrony do ataku i znaczna część akcji przechodziła przez ustawionego na lewym skrzydle Velde. Ten mógł w pełnym biegu wchodzić w pojedynki lub mijać cofającego się pod własną bramkę obrońcę. Inaczej jest w Lechu, który ma najwyższe średnie posiadanie piłki w lidze, wymienia najwięcej podań i przeciwko któremu rywale bronią najniżej. Innymi słowy – Lech jest zespołem, który często ma przed linią piłki jedenastu rywali. I skrzydłowi Kolejorza muszą grać w swoich strefach 1v2. Michał Skóraś lubuje się we wchodzeniu w takie starcia, często szuka też miejsca w środku pola, tam stara się wchodzić w pojedynki. Przyzwyczajony do miejsca i marginesu błędu Velde po prostu nie ma już tyle przestrzeni, co w Norwegii. Zatem częstotliwość i skuteczność jego dryblingów spadła.
Teorie tę potwierdzałyby liczby – Velde drybluje częściej w meczach Ligi Konferencji niż w Ekstraklasie. I robi to z lepszą skutecznością.
Kto się wyróżnia w Ekstraklasie?
Uznaliśmy, że kryterium zawodnika „potrafiącego wygrywać pojedynki w ofensywie” jest dość nieostre. Bo czy to piłkarz, który drybluje często? No nie, bo to pokazuje tylko to, jak bardzo odważny i brawurowy jest. Może taki, który ma wysoką skuteczność dryblingów? Okej, ale co z piłkarzami, którzy dryblują średnio raz na mecz, ale ze średnią skutecznością 70%? Nie jest to miarodajne. Ustawiliśmy zatem filtr statystyczny – ilu jest zawodników w lidze, którzy dryblowali w tym sezonie średnio minimum 4 razy na mecz, rozegrali przynajmniej 900 minut i mieli skuteczność dryblingów minimum 50%? Okazuje się, że takich graczy nie jest wielu – dokładnie jest ich ośmiu.

Właściwie już siedmiu, bo Davo odszedł. A poza Hiszpanem filtr wyrzucił nam: Iviego, Vallo, Grosickiego, Dadoka, Okunukiego, Narsingha oraz Kobackiego.
A jak wygląda TOP3 w poszczególnych statystykach? (minimum 900 rozegranych minut w tym sezonie)
- Najwięcej dryblingów na 90 minut gry: Yeboah, Kobacki, Nunes
- Najlepsza skuteczność (minimum 1 drybling na 90 minut): Pospisil, Mvondo, Carolina
- Najwięcej pojedynków w ofensywie: Szymczak, Exposito, Dadok
- Najlepsza skuteczność pojedynków w ofensywie: M. Wolski, Janża, Janasik
W którą stronę to pójdzie?
Kanał „Łączy Nas Piłka” podczas mundialu zaprezentował fragment odprawy, na której Czesław Michniewicz apeluje do piłkarzy, by przypomnieli sobie o czym marzyli, gdy byli dzieciakami dopiero zaczynającymi zabawę na podwórku. Robert Lewandowski i Piotr Zieliński dość jasno wskazywali, że chcą mieć więcej frajdy z gry na boisku.
Przykład idzie z góry, więc być może i w Ekstraklasie doczekamy się radośniejszych meczów? Może średnia dryblingów na mecz podskoczy, gdy boiska znów zaczną przypominać zielone trawniki, a nie śniegowo-błotną pulpę?
Chcielibyśmy mieć taką nadzieję, natomiast widzimy trendy ze spadającą liczbą pojedynków w ofensywie, oglądamy postępujący drenaż ligi z czołowych dryblerów, patrzymy na wzrastającą liczbę zespołów nastawionych na pragmatyzm w kontrze do efektowności. I ten optymizm gaśnie, a nadzieja gdzieś ulatuje.
DAMIAN SMYK
dane: WyScout (stan na 18. kolejkę)
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
Jak od małego się zabrania kiwać na treningach i się krzyczy na zawodników żeby podawali , niszczy kreatywność w nich zamiast budować i wzmacniać . Niestety mało jest trenerów co pozwalają na kreatywność – oni zaspokajają swoje wizje zamiast budować zawodnika … sam jestem tego przykładem jak mnie zastosowano … nie kiwaj się !!! Podawaj innym . Przykre … temu patrzą na nas jak na 3 świat . A w Brazylii – korzystaj ze swego potencjału !
Masz rację. Pamiętam jak trener krzyczał do mnie albo do kumpli „nie kiwaj!”. Powinno być odwrotnie. Dzieciaki nawet za nieudaną grę 1na1 powinny dostać pochwałę za próbowanie. Muszą kiwać od małego żeby rozwijać swoją kreatywność i technikę indywidualną. Gry zespołowej i taktyki zdążą się nauczyć, ale jak od małolata nie opanują techniki indywidualnej to później na przykładzie reprezentacji widzimy, że nikt nie ma dryblingu.
Wiem … bo mnie zajechali psychicznie … to ze umiałem wkręcić w ziemie paru i jeszcze załadować – to źle bo trzeba podać – koledzy czekają . Niszczą młodych ludzi … a jak coś jest w koło powtarzane … to wiadomo co się później dzieje
Poskarż się mamusi panie niespełniony piłkarzyku, oprócz w nogach trzeba mieć jeszcze w głowie.
Google paying a splendid earnings from domestic 6,850 USD a week, this is awesome a 12 months beyond I was laid-off in a totally horrible financial system. “w many thank you google every day for blessing the ones guidelines and presently it’s miles fd-26 my responsibility to pay and percentage it with all and Sunday.
.
.
Right here I started——————————>>> https://broadsun.earn1.workers.dev
To zupełnie tak jak Sysio do swoich pracowników. Nie twórz mi tekstów tylko przepisuj newsy i ogarniaj statystyki. Daj krzykliwy tytuł, napuśc jednych na drugich. Klikalnosc!!! Za młody jeszcze jesteś do pisania.
A ja myślę że jest sporo technicznych chłopaków. Myślę że problem jest w ich głowach. Skoro są gwiazdami swoich juniorskich ekip to brakuje im charakteru do ciężkiej pracy. I do dorosłej piłki trafiają ci mniej utalentowani ale bardziej zawzięci i profesjonalni. Był tu ostatnio na Weszlo artykuł o Puchaczu. Chłopak zawsze w drużynach juniorskich w fusach, a jednak ciężką pracą doszedł do tego co ma teraz. Pewnego progu nie przeskoczy z powodu braku talentu, ale jest o lata świetlne z przodu w porównaniu ze swoimi bardziej utalentowanymi kolegami.
Ale co ma ciężka praca do umiejętności dryblingu? Tego jak i całej techniki uczysz się za małolata. Puchacz jest niezłym zawodnikiem ale niestety drewnianym.
A skąd ten sąd akurat nad Puchaczem? Bo ze Lecha?
Pomimo wszystkich, takich jak u innych niedociągnięć, on przynajmniej ich uparcie próbował, nie bał się ich (!!!),
a nierzadko, i często bardzo skutecznie mu one w Lechu wychodziły.
Ba, zdobywał nawet bramki po dynamicznych solowych akcjach.
Ale jaki sąd? Przecież napisałem, że jest niezłym zawodnikiem. Ale techniki niestety mu brakuje.
A ma do tego tak, że ci z dryblingiem brylujacy wśród swoich rownolatkow czują się gwiazdami i nie chce im się ciężko pracować.
Bo mamy ujowych trenerow od trampkarzy do seniorow, od b klasy po ekstraklase. Polska mysl szkoleniowa to dlugie pilki do przodu i moze jakims cudem jednego farfocla wiecej strzelimy.
W moim liceum śmiesznie to pokazywało wybory na zawody. Jechaliśmy równorzędną klasę na w-ufie , ale na zawody jeździli głównie oni. Bo byli lepiej wyrośnięci. Gość nawet nie przychodził na boisko patrzeć jak gramy. Siedział na hali albo palił faje w kantorku.
Z naszej dopiero zaczął zabierać ludzi tak po III klasie, gdy to wyrównało się. No, ale też cyrki robił. Naszego najlepszego napastnika (i kiwacza) postawił na stoperze. Ja na prawej obronie też ch…grałem, bo lubiłem przyatakować, ale jak to w amatorce, kręciłem jedną noga. Kurwa…lewą.
Ten jeszcze spokojny był. Drugi tak darł mordę, że nie dało się spokojnie grać. Dekoncentrował:)
niekoniecznie swoją wizję. raczej wizję jakiegoś prezesa który nawet w grupie 10-latków musi koniecznie wygrywać bo inaczej wypierdoli trenera
„Okej, ale co z piłkarzami, którzy dryblują raz na mecz, ale ze skutecznością 70%?”
W przypadku jednego dryblingu jest albo 0%, albo 100%.
Poza tym tekst w miarę ok.
Są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, kłamstwa bezczelne i statystyka.
Otóż po trzech meczach jest to jak najbardziej do osiągnięcia 🙂
Otóż nie, nie jest 😉
pierwszy mecz – 1 drybling udany
drugi mecz – 1 drybling udany
trzeci mecz – 1 drybling nieudany
drybling raz na mecz, 67% skuteczności
albo:
pierwszy mecz 2 udane, 1 nieudany
drugi – brak
trzeci – brak
drybling raz na mecz, 67% skuteczności
…
i tak dalej
Albo bardzo się czepiasz, albo bardzo nie rozumiesz 🙂
To w końcu 66,6% czy 70%? Dzięki, że się ze mną zgadzasz 🙂
Znalazł się matematyk. No to w 100 meczach 100 dryblingów i 70 skutecznych – już Ci pasuje?
Że też chciało Ci się napisać komentarz, a już nie zdołałeś przeczytać, że chodzi o skuteczność „po 3 meczach” przy założeniu „1 dryblingu na mecz”.
Nie jest. Po trzech meczach skuteczność może być wyrażona jedynie jedną z tych wartości: 0/3, 1/3, 2/3, 3/3.
Tak czy inaczej autor poprawił już to zdanie.
Gratuluję. Czytanie i jednoczesne myślenie, to umiejętność tak samo ginąca jak drybling.
Ale tu chodzi o drybling na mecz. Po 10 meczach i 7 udanych próbach będzie to 70%
Dlaczego w Polsce nie ma dryblerów? Odpowiedź jest jedna i udzielili jej przytoczeni w tekście Buksa z Lewandowskim – to w stu procentach wina troglodytów biorących się za szkolenie młodych piłkarzy.
Ilu ja takich spotkałem, kiedy jako początkujący sędzia często gwizdałem mecze trampkarzy czy młodszych grup. Sfrustrowane kmioty, dla których wynik w meczu 10-latków jest sprawą nadrzędną, którzy mając do wyboru wyrośniętego chłopaka który nie potrafi prosto kopnąć piłki i mniej dojrzałego fizycznie, ale uzdolnionego technicznie zawodnika, zawsze postawią na tego pierwszego. A gdy później te różnice fizycznie się zacierają, zniechęconego technika już dawno nie ma w obiegu.
Całe szczęście idzie to ku lepszemu, bo miejsce tych wieśniaków zajmuje coraz więcej młodych trenerów rozumiejących ideę i proces szkolenia młodych piłkarzy. Ale zanim zobaczymy efekty tej zmiany na szczeblu profesjonalnym, wiele czasu zdąży jeszcze upłynąć.
Dopóki cały ten beton, zarówno trenerski, jak i działaczowski, nie wymrze, nie będzie u nas postępu. Dalej będziemy żyli ludźmi typu Engel czy Piechniczek i nie będziemy robić kroków w przód. Dopiero jak roczniki lat 80. i młodszych pójdą w trenerkę i do gabinetów, widzę szanse na jakiekolwiek zmiany, zwłaszcza mentalne
Gówno prawda. Chodzi o charakter. Gdzie są dziś te wszystkie gwiazdy juniorskie pokroju Jańczyka, Wolskiego, Mikity itp, a gdzie jest skromny rezerwowy dubler dla tamtych gwiazd niejaki Lewandowski. Piłka jest dziś tak profesjonalną że bez porządku pod kopułą zgasniesz szybciej niż zabłysles
Ale co ma charakter do technicznej piłki i dryblingu? A Wolski nadal jeden z najbardziej technicznych Polaków.
I nikt nic o…. „męskim futbolu”, tak promowanym przez FIFA-UEFA, i naszych wiernopoddańców, także pośród oszołomów ze wszystkich stacji sportowych. zwł C+,
z takimi neandertalami jak mielcarski czy Węgrzyn?
I niby dlaczego ktokolwiek miałby ryzykować koniec swej kariery i jakości życia, po wejściach od tyłu (zasadniczo bezkarnych), by w szpitalu i paromiesiecznej rehabilitacji usłyszeć, że:
Stąd ten porażający brak techników, architektów gry, bo najlepiej po prostu od razu pozbywać sie piłki.
Zresztą, podczas takiej antygry typu BUS-to-BUS, komentatorzy będą się zachwycać nieprawdopodobnymi zmianami pozycji, 3 albo 4 obroncami, i jedną akcją na 20 minut.
(a w tym czasie 20 faulami i tak powstrzymanymi fajnymi rajdami z wejściem w pole.)
bo wszyscy są drewniakami
To może być tzw. WINA TUSKA!
Bo kiedy ludzie i piłkarze zobaczyli na promocyjnych filmikach futbolowych,
jak były premier slalomem mijał kolejnych rywali, i to takich basiorów jak Schetino,
każdy zdał sobie sprawę, że takiego poziomu nigdy nie sięgnie, więc i po co próbować.
O kuźwa i jeszcze go wytransferowali.. Do Brukseli.. Ale nie do jakiegoś badziewnego Anderlechtu kwota transferu nieznana
Chyba go niedowartościowali, bo z jego dokonaniami, otrzymane apanaże
to ledwie część tego co dziś pono zarabia 3-ci bramkarz Legii….
I to w srebrnikach….
Masz gościu naprawdę porządnie spraną kopułę. Niby to portal sportowy, a wjeżdżasz Kiszczakiem, Tuskiem, do tego z tą jakże błyskotliwą ironią… Marnujesz się tu w komentarzach, pisz lepiej na tvp info, tam cię zauważą.
A, zauważyli, ino… zabanowali, bo tam obowiązuje wersja lajtowa i tylko po powierzchni, czyli… „A wiecie co ten Pan/Pani to powiedział/a” „No jak on mógł, ten Pan” „Powinien przeprosić”…
A tu, to produkuje się tylu troli ze stajni Brejzów że nie sposób im nie odpalić.
Z kolei, sam portal rozwinął się na tyle, że ociera sie o wszystko co ważne, a tu polityka sama pcha sie do wszystkiego.
jak sie u nas nie szkoli skrzydlowych na klasycznych skrzydlowych to potem sa efekty w postaci wykastrowanych bokow. W niedziele ogladalem Feyenoord-Psv i tam skrzydlowi Feyenoordu w 1 meczu zrobili wiecej dryblingow niz skrzydlowi kadt przez 10 lat. Tam caly czas ida w dryblingi. Jak patrze na te jozwiaki frankowskie kaminskie to mam mdlosci. To nie sa nawet skrzydlowi – to dodatkowi obroncy.
Akurat te przykłady które podałeś kretynie są bez sensu, bo Jóźwiak czy Kamiński byli w ekstraklasie w czołówce dryblerow. Jóźwiak ma nawet bardzo dobry drybling i często z niego korzysta, problemem u niego jest jedynie to, że poza dryblingiem zbyt wiele nie potrafi. Natomiast Frankowski nie jest skrzydłowym.
Czytam: szkolenie, szkolenie skrzydłowych, ale brak mi konkretów – jakie?
Bo mnie ciekawi, czy istnieją w klubach takie, nazwijmy je na roboczo: DVD,
na których jest rozpracowanych kilkanaście-kilkadziesiąt klasycznych trików
jakie od dekad stosują najlepsi skrzydłowi.
Czy każdy junior (skrzydłowy) je otrzymuje i codzień je trenuje, a klub szybko
ocenia, kto ma, a kto nie ma… TEGO (i mieć nie będzie)???
Bo moim zdaniem, skrzydłowy potrzebuje osobnego treningu, a nie jak teraz,
wszyscy są w zasadzie jednakowi i tylko warunki fizyczne decydują o przyszłej pozycji.
Tak i mamy całą rzeczę niezwykle „wszechstronnych” juniorów, gdzie jeden nie różni się od drugiego, zwł. obronca od napastnika…
I pewnie trenerzy i kluby są wręcz nimi zachwyceni.
Bardzo ciekawy temat. I dużo racji ma redaktor , że drybling to coś obcego dla polskiego piłkarza. Czy jesteśmy nacją nie potrafiącą kiwać na boisku? Owszem, tak. Kiwania uczymy się od dziecka a pseudo trenerzy i wychowawcy (stanowią 90%) ostro walczą abyśmy nie potrafili dryblować. Kiwać uczyliśmy się na podwórkach czy po lekcjach bez nadzoru wychowawców. Teraz są szkółki prowadzone po to aby skuć pieniądze od frajerskich rodziców. Szkółki nie uczą radości z grania w piłkę. Są fabrykami pieniędzy.
Nie widzę nadziei na wychowanie piłkarzy potrafiących dryblować a to podstawa piłki nożnej. Bo co zrobić z bandą głupawych instruktorów i trenerów?
„Kiwania uczymy się od dziecka a pseudo trenerzy i wychowawcy (stanowią 90%) ostro walczą abyśmy nie potrafili dryblować. Kiwać uczyliśmy się na podwórkach czy po lekcjach bez nadzoru wychowawców. Teraz są szkółki prowadzone po to aby skuć pieniądze od frajerskich rodziców. Szkółki nie uczą radości z grania w piłkę. Są fabrykami pieniędzy.”
trafiles w sedno problemu -szkolki kastruja mlodych pilkarzy wrzucajac ich w sztywne reguly i schematy zagran. U nas szkolki bardziej szkodza niz pomagaja. I jeszcze to granie na wynik kosztem cieszenia sie z gry w pilke – u nas jest to od dzecka. Jedynie na podworku pokiwasz.
Trenerzy tacy są ponieważ się od nich tego wymaga. Prezesi/działacze/rodzice chcą wyniku tu i teraz, nie za pięć lat. We władzach polskiej piłki nie ma ludzi, którzy na efekty są gotowi trochę poczekać…
Tutaj leży sedno problemu. Od dłuższego czasu trwa zanik podwórek w tym znaczeniu jakie znają nieco starsi czytelnicy. Mam juz swoje lata. W młodości grałem w niższych ligach, max dawna 3. Od wielu lat jestem trenerem młodzieży. Nigdy nie zabraniałem swoim zawodnikom i zawodniczkom dryblowania. Jednak jeszcze 10 lat temu przychodziły na zajęcia dzieci wychowane na podwórku i zdarzały się takie pokrętła że hoho. Teraz mama przywozi dziecko 2/3 razy w tygodniu na 1,5 godz i to wszystko. Dzieci nie mają z kim grać w domkach jednorodzinnych. A grając w piłkę 4,5 godziny w tygodniu to możesz się nauczyć… przepisów. I tyle.
Za dzieciaka każdą wolną chwilę grało się w piłkę. Po odrobieniu lekcji, wiosną i latem po zbiorach owoców i przyjściu ze skupu. Tłukliśmy do nocy aż nie było widać piłki. Nie mieliśmy telefonów, ale każdy wiedział o której godzinie gdzie mam być:) Jak nie było bramek to sami zrobiliśmy. Trawę na boisku kosiliśmy, bo nikt latem nie utrzymywał
Oprócz tego zrobiliśmy na polu własne, pełnoprawne boisko do siatkówki. Z piachem, plecioną siatką i nawet miejscem dla sędziego:) Robiliśmy zawody między wioskami:) Wewnętrzne też. Kupa ludzi przychodziła, przyjeżdżała.
Dlatego ten Velde tak dobrze wygląda w pucharach na tle solidnych zachodnich rywali.
Ano dlatego ze ci rywale atakują i ma więcej miejsca
I znowu brak analizy dlaczego nie mamy dryblerow w juniorach i niższych ligach.
Warto panie redaktorze sie przejechac na mecze nizszych lig, gdzie maja sie ogrywac juniorzy mniejszych klubów.
'Stara gwardia’ przeciwnika ustanawia sobie za cel takie skopanie mlodego dryblera zeby przestal dryblowac. Sedziowie nie do konca reaguja odpowiednio. I taki mlody drybler jest po 60min tak skopany ze schodzi podlamany (i prawie polamany) bo juz nie ma sily sie kopac ze startmi koniami.
Jak do tego dolozyc prawdopodobieństwo kontuzji dryblera vs niedryblera i fakt ze na nizszych poziomach (a jak sie okazalo ostatnio tez w kobiecej Legii) zawodnicy nie sa ubezpieczani od kontuzji (na moje oko idealne pole do popisy dla PZPN), to mamy obraz dlaczego dryblerow jest tak malo.
Oni byli, są i będą. Ale mało ktory dotrwa w zdrowiu do gry w ekstraklasie.
Niestety
Oni nie mają pojęcia o budowaniu zdań i ortografii, a ty chcesz by robili analizy, dlaczego polscy piłkarze nie umieją dryblować. huehue
Dodaj do tego komentatorów w stylu Tomasza „Wstawaj! Za moich czasów to piłkarz po takim wejściu się otrzepał i grał dalej” Hajtę, czy Grzegorza Mielcarskiego – sędziowie czują, że mają zgodę na takie sędziowanie
Fajki!
Gdzie?
Hajto wie Hajto wie Hajto wie…
A swoją drogą to chyba chodziło że Velde robi te dryblingi w lidze Konferencji a nie w lidze Narodów – przecież to są rozgrywki reprezentacyjne a on nie gra w kadrze.
Tu nawet nie chodzi o słabą technikę, tylko o to, że w tej lidze każdy gra murowanko i konterkę. Każda próba dryblingu to potencjalna strata piłki i nadzianie się na kontrę. Skoro nieudana kiwka to groźna akcja dla przeciwnika, to niestety najrozsądniejszym rozwiązaniem jest niewikłanie się w drybling, chyba że jest w zespole ktoś, kto ma bardzo wysoki procent wygranych pojedynków, ale taki to już by wędrował za 10-20 baniek do ligi z top 5.
A jak ktoś próbuje grać piłką w piłkę i przypadkiem przegra (jak Pogoń że Śląskiem) to wszyscy wieszają na nich psy…
Nie kiwaj bo stracisz, podaj bezpiecznie do tylu. O gwiazda się kurwa znalazła no i huj straciłeś siadaj gówniarzu na ławę.
te roznice procentowe sa tak minimalne, ze to troche jak szukanie nerwa laczacego oko z dupa w takim jednym dowcipie, mianowicie jak wbijesz igle w dupe to poleci z niego lza, ale kiedy wbijesz w oko to pacjent sie zesra!
Taki Mirek Okonski to by krecił tymi baranami jeszcze w swoim wieku. Bo takiego jak on na boisku to w swoim zyciu nie widzieli
Do bramkarza odegraj… gdzie mi tu kiwasz, do bramkarza kurwa mówię!!!
To akurat ma sens, srodkowi obrońcy raczej się nie powinni kiwać pod swoją bramką
Oczywiście też pamiętać trzeba, że nie każdy techniczny zawodnik się kiwa.
Np Josue z Legii jest w czubie jeśli chodzi o technikę, a się nie kiwa zbyt dużo.
Jak ma się kiwać skoro nie ma szybkości?
Dalej niech zwolennicy „męskiej” gry przyklaskują sędziom zezwalającym na polowanie na dryblerów, a będzie jeszcze gorzej…
Wraz ze szkoleniem, o którym piszecie, jest jeszcze niedostrzeganie różnicy między grą twardą i brutalną. Twardo można sobie grać w Premiership jak się ma umiejętności. Jak się jest drewnem pozostaje już tylko gra brutalna. Przykład – faul Rakoczego na Fabio Nunesie z Widzewa. Poszła za to żółta kartka, choć to była to klasyczna czerwień (nawet w warunkach Premiership). Być może tę żółtą potem zmieniono na czerwoną i dali jakieś symboliczne dwa mecze kary. Ale Fabio Nunes prawie 5 miesięcy poza grą – tyle mu dały jego dryblingi.
A Muhar skończył Pyrdołowi karierę bo się potrzebował wykartkować…
To dopiero bandytyzm
A nie Crnomarkovic?
Rakoczy akurat drewnem nie jest ale reszta się zgadza. Większa ochrona techników i większe kary dla brutali.
Co taki Tosik robił w tej lidze tyle lat?
To co Głowa i Jędza…. dobre wrażenie na komentatorach i sędziach,
bo przede wszystkim byli zupełnie inni po meczu i dowcipni w szatni.
A dobry sędzia potrafi takie rzeczy uśrednić…
Bo wisz rozumisz, Władek z Parzęcina ma czy punktu wincej od Eryka z Mirzwic, To my jadziem po czy punkta i im pokażem, biere tych po dwa metry a papiry od tych co maja po 1.6 kurdyplów, kto tam w papier bedzie paczał. Ziutek ma tylko jedyn flajmaster na protokół. Mój. Łapiesz hehehehe. W zeszłym ksiezycu mu popuścił u nasz, syn wójta musiał grac na szpicy, wiesz był Wótt na meczu, klasa człowiek, flaszkie łolkiera do kanciapy przynies. Nie pił bo z żono do miasta jechał w megdonaldy czy gdzie tam.
Podziekujcie tym nieudacznikom trenerskim, którzy sa tacy wspaniali jak twierdza róznej masci Probierze i Michniewicze. Sa zajebisci ale jest jeden problem . Nikt w cywilizowanej Europie ich nie chce
Jak w kuleszówce uczą Majewski z Kolatorem to jak ma być…?
Jakiej kuleszowce?
Ten tekst powinien być napisany 20 lat temu. Może już teraz ci co trenują młodych adeptów kopanej uczyliby prawidłowo techniki użytkowej i korzystania z niej w czasie meczu bo po to jest do chuja uczona, czyż nie? A Engeli, Piechniczków i innych troglodytów już dawno by nie było w strukturach PZPN- u. A tak? Borek dalej będzie klepał po plecach w sudiu swoich kolegów piłkarzy i trenerów z betonową konsekwencją że jest ok i idzie ku lepszemu. Idzie?
Kto by ich od stołków oderwał? Lato? Kulesza? Przecież to ta sama betonowa amatorszczyzna.
Nawet Bońkowi się nie udało
NIE BAW SIE
Smyku zapomniałeś dodać, że mamy w Polsce ligę rzeźników. Luquinhas jak tylko zaczął dryblować, to był wycinany niemiłosiernie (nawet przez swoich kibiców), więc się szybko zawinął z tej ligi. Inni też wyjeżdżają, albo odpuszczają sobie dryblowanie.
Proponuje zobaczyc co taki Mirek Okonski potrafił. Takiemu Jedrzejczykowi to by błednik wywalilo od samego patrzenia : https://youtu.be/zEdYFKzglic
Jeżeli trenerem Reprezentacji Polski ( u 21 tez prowadził ) był pan LAGA na Roberta to czego my oczekujemy . Michniewicz od momentu objęcia reprezentacji wbijał do głowy wszystkim zainteresowanym piłka ze Polacy nie potrafią prosto podać , kiwać , tworzyć akcji jedynie możemy się bronić wybijać na pale do przodu i szukać znajomych wśród przeciwników żeby prosic o nie strzelanie bramek . Wypierdolic z polskiej piłki Probierzow Michniewiczow i najlepiej wszystkich skażonych Engelem i Piechniczkiem . Santos jak zobaczy na własne oczy co się odpierdala w Polsce z młodzieżą czy dzieciakami to oby się nie spakował po pierwszym miesiącu pracy
Polscy,, dziennikarze,, piłkarscy to przepisywacze newsów że świata. Czemu w Polsce tak rzadko można przeczytać jakiś wartościowy artykuł nt. piłkarski?
Bo tyle samo płacą za kopiuj, wklej do tłumacza, wklej na stronę
i niby wszyscy trenerzy wiedzą, że dryblerzy są potrzebni itp a potem wchodzą młodzi skrzydłowi do ligi i po dwóch nieudanych próbach sa jechani przez kolegów z zespołu żeby grali bezpieczniej a trenerzy odwracają głowy i nie widzą problemu. szkoda strzępić ryja
Dlaczego? To przez jeżdżących na dupach przecinaków, których dziennikarze nazywają banda świrów, a sędziowie głaszczą po glowach… lepiej natychmiast oddac pilke niz narażać się na powazna kontuzje….przeciez to wiadome jest od laaaaaat….
Jak taki Luquinhas, Kozłowski czy Jóźwiak przy każdej próbie dryblingu byli kopani przez tych wszystkich boiskowych rzeźników bez żadnej reakcji sędziów, to nic dziwnego, że każdy drybler chce jak najszybciej spierdolic z tej ligi
Jest jeszcze jedna kwestia o której nie ma słowa w tekście, a mianowicie sędziowie.
Poziom tolerancji na chamskie wycinanie dryblerów jest zdecydowanie zbyt wysoko ustawiony.
Jedno drugie wejście a sędzia albo faulu nie widzi albo tylko palcem pogrozi, w końcu wejdą tak, że mało nogi nie połamią to się wysili i żółtą wyciągnie. Tyle tylko, że po takim czymś to odechciewa się dryblowania a zaczyna się szukanie możliwości szybkiego pozbycia piłki.
Nie tak dawno temu, jak Lech naprawdę grał fajną piłkę (np. z Moderem)
to gdzieś tak po 20tym faulu, kiedy granda zaczynała wręcz bić po oczach,
sędzia łaskawie dawał żółtko, choć Mielcarz płakał jak to sie działo.
Co więcej, nie wahał się wręcz grozić sędziemu… a który z nich nie boi się mediów?
W naszej lidze jest jeszcze jeden problem. Gdy ktoś już się trafi z dobrym dryblingiem to reszta ligi próbuje mu urwać nogę.
tak powinien grac skrzydlowy
https://m.youtube.com/shorts/qYbK1KEIFKo
Dlaczego, odpowiedź jest prosta. Przyczyną jest polska myśl szkoleniowa, wielbiona przez beton typu Engel, Piechniczek czy inny Probierz. Zabijanie kreatywności i indywidualności od czasów juniorów. Tu nie ma co się dziwić, to wszystko kuleje jeszcze na poziomie piłki juniorskiej, dzieci w wieku szkolnym. Tu zawodzi po prostu czynnik ludzki. Cytując klasyka, wszyscy won. Spalić, zaorać, stworzyć nowe z tych, którzy widzieli jak się szkoli młodzież na zachodzie.
„Kanał „Łączy Nas Piłka” podczas mundialu zaprezentował fragment odprawy, na której Czesław Michniewicz apeluje do piłkarzy, by przypomnieli sobie o czym marzyli, gdy byli dzieciakami dopiero zaczynającymi zabawę na podwórku. ” – dobra, to teraz niech wrzuca fragment odprawy z meczu z Meksykiem xp. zgaduję, że szło to jakoś tak: bronimy kurwa. bronimy. jak na wjebią bramkę to nam premia przepadnie od premiera. wiec bronić kurwa za wszelką cene bo jestem pazerny