Dziś rano płocki klub poinformował, że sprzedał lidera strzelców Ekstraklasy. Hiszpański skrzydłowy Davo (9 goli) w tym sezonie został zawodnikiem belgijskiego KAS Eupen. Transfer został zatwierdzony wczoraj późnym wieczorem. O jego kulisach porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym Wisły Płock, Pawłem Magdoniem. Nie zabrakło pytań o kwotę odejścia 28-latka, jak również o przyszłość innych zawodników Nafciarzy. Okazuje się, że klub rozpoczął negocjacje w sprawie nowej umowy Rafała Wolskiego i odrzucił również propozycję transferu dotyczącą innego podstawowego piłkarza drużyny trenera Pavola Stano.
Jak to się stało, że współlider klasyfikacji strzelców Ekstraklasy i jeden z waszych czołowych zawodników wczoraj wieczorem został sprzedany przez Wisłę Płock do belgijskiego KAS Eupen? Wszystko działo się faktycznie na ostatnią chwilę?
Paweł Magdoń (dyrektor sportowy Wisły Płock): To naprawdę jest transfer z kategorii tych „last minute”. Pierwszy sygnał od belgijskiego klubu dostaliśmy w poniedziałek wieczorem. We wtorek zaczęły się już właściwe negocjacje. Padały różne propozycje, a my twardo obstawaliśmy na swoich warunkach. Przedstawiciele Eupen ponawiali ofertę. Były momenty, w których już się wycofywali i później wznawiali rozmowy. Na sam koniec późnym wieczorem przystali na nasze warunki. Tak to wyglądało od kulis.
Jak już finalnie się dogadaliście, to istniało niebezpieczeństwo, że Eupen nie wyrobi się z formalnościami na deadline? Przypomnę, że belgijskie kluby miały zamykane okno 31 stycznia o 23.59.
Wszystko rozstrzygało się do ostatnich minut. Z naszej strony komplet dokumentów podpisaliśmy dopiero mocno po godzinie 22. Nie było też wiadomo czy Eupen zdąży potwierdzić Davo do rozgrywek. Trzeba było to wszystko zgłosić przez belgijską federację. Na koniec o wszystkim decydować musiały minuty. Ostatecznie wszystko udało się załatwić w terminie i zgodnie z przepisami. Na wszystkie potwierdzenia czekaliśmy w klubie do północy.
Czy to była jedyna oferta za Davo? W listopadzie rozmawiałem z prezesem Wisły Płock Tomaszem Marcem, a 11 stycznia z panem. Obie rozmowy publikowaliśmy na Weszło i obaj zaznaczaliście, że ryzyko odejścia Rafała Wolskiego (6 goli i 6 asyst) czy Davo (9 goli i 3 asysty) istnieje i to głównie z uwagi na ich świetne liczby. Pojawiały się za nich propozycje?
Zapytań o Davo było sporo. Zgłaszali się różni agenci, reprezentujący kluby i pytali o możliwości dotyczące jego pozyskania. Do niczego oficjalnie się nie odnosiliśmy, bo nie dostawaliśmy konkretnych ofert. Oficjalnie nic nie pojawiło się do wtorku. Wtedy przekazaliśmy drugiej stronie nasze oczekiwania. Uznaliśmy, że są to dla nas bardzo dobre pieniądze. Uważam, że w takich okolicznościach i za te środki powinniśmy Davo sprzedać. Przypomnę, że latem trafił do nas jako wolny zawodnik. Sporo na nim zarobiliśmy.
Jeżeli chodzi o kwotę, to słyszałem o kwocie 600-700 tys. euro. To są pieniądze, które za niego dostaliście?
Nie chcę i nie mogę mówić o konkretnych przedziałach i kwotach. Tak się umówiliśmy z belgijską stroną. Suma, którą wynegocjowaliśmy jest dla nas bardzo dobra. Musimy też pamiętać o tym, jak wygląda nasza sytuacja ekonomiczna. Jesteśmy klubem, który raz na pół roku powinien sprzedać zawodnika, żeby funkcjonować na odpowiednim poziomie. Czasami zdarza się tak, że jak otrzymamy ofertę na konkretnym poziomie, to najzwyczajniej w świecie nie stać nas na jej odrzucenie. Warunki, na których odszedł Davo były narzucone przez nas i jesteśmy z nich zadowoleni.
Będą jeszcze jakieś bonusy lub procenty od kolejnych transferów Hiszpana?
Tak. Mogę potwierdzić, że zapewniliśmy sobie bonus od kolejnego transferu Davo.
Odszedł od was bardzo ważny zawodnik. Polskie kluby mają otwarte okno transferowe do końca lutego. Czy w związku z tym, ktoś może trafić do was, żeby w pewnym sensie zastąpić Davo? Może znowu pójdziecie za ciosem w hiszpański rynek?
Może (śmiech). Po pierwsze mamy zaufanie do kadry i zawodników, których już mamy w Wiśle. Kilku piłkarzy na pozycję Davo mamy już w zespole. Są u nas chociażby młodzi: Paweł Chrupałła czy Dawid Kocyła i na pewno nie będziemy się bali na nich postawić. Jest też Kristian Vallo, który prezentuje stabilny i dość wysoki poziom. Przyglądamy się jednak sytuacji na rynku i mamy przygotowane różne opcje. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy, bo wiadomo, że w zimowym oknie za transfery trzeba najczęściej sporo zapłacić. To jest jest dla nas pewien problem. Coś się może wydarzyć. Nadal intensywnie pracujemy. Może do nas trafić dość nieoczywisty chłopak, ale na razie jest zbyt wcześnie, żeby mówić o większych szczegółach.
Czy odejście Davo oznacza, że inni wasi czołowi gracze – między Rafał Wolski – już na pewno zostaną w Wiśle Płock do końca sezonu?
Zaczęliśmy z Rafałem wstępne rozmowy w sprawie przedłużenia kontraktu. Bardzo mocno liczymy na to, że zostanie z nami na dłużej. Sami jesteśmy ciekawi, co z tych rozmów wyjdzie. Nie mogę założyć z góry, że na pewno Rafał przyjmie naszą propozycję. Tak działa rynek piłkarski. Piłkarze rozważają różne możliwości. Każdy ma swoje oczekiwania. Jeżeli chodzi o innych zawodników, to mogę powiedzieć, że Steve Kapuadi miał bardzo dobrą ofertę, którą odrzuciliśmy. Nie mogę powiedzieć z jakiego klubu, ale naprawdę w tym przypadku były konkrety. To nie jest więc tak, że będziemy sprzedawać wszystkich naszych piłkarzy. Proszę mi wierzyć, że mamy na to wszystko swój plan.
ROZMAWIAŁ MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O WIŚLE PŁOCK:
- Davo odchodzi z Wisły Płock i będzie grał w Belgii
- Magdoń: Nasze zaplanowane ruchy do klubu są w zasadzie zakończone
- Wisła Płock zainteresowana młodzieżowym reprezentantem Polski z Lecha
- Prezes Wisły Płock: Ryzyko odejścia Wolskiego i Davo istnieje
Fot. 400mm.pl