Niestety, ale wygląda na to, że do słynnej drużyny Prison FC dołączy kolejny zawodnik i to taki z najwyższej półki. Dani Alves, czyli najbardziej utytułowany piłkarz na świecie siedzi właśnie w areszcie po tym, jak został oskarżony o napaść na tle seksualnym. A więc znów chodzi o to samo. Kolejny piłkarz prawdopodobnie chciał w nieodpowiedni sposób wykorzystać swoją pozycję.
Dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe, więc wszystko jest też możliwe w trudnej sprawie Daniego Alvesa. Niestety, o ile na początku doniesienia o rzekomym molestowaniu wydawały się mało konkretne, to dziś sprawa wygląda naprawdę źle dla Brazylijczyka. Były zawodnik FC Barcelony zdążył już kilkukrotnie zmienić zeznania i… prawnika, a na domiar złego pojawiło się nagranie z nieszczęsnej imprezy.
I to, co na nim widać nie potwierdza raczej jego kolejnych wersji wydarzeń…
Przekroczona granica
Dani Alves zawsze był znany z nieprzesadnego przejmowania się zasadami. Nie należał do najprzyjemniejszych zawodników do prowadzenia dla trenerów, ale zawsze w pełni poświęcał się dla drużyny i na boisku wszystko się zgadzało. Był dobrą duszą każdej drużyny, w której występował i zawsze odgrywał przewodnią rolę. Nieprzypadkowo Tite wziął go ostatnio na mundial do Kataru, pomimo tego, że 39-latek znalazł się już dawno na futbolowym marginesie.
Na boisku nieustępliwy, często grający na granicy faulu, ale odpowiedzialny. Miał też ogromny ciąg do przodu, który szczególnie w czasach gry w Barcelonie owocował wieloma asystami.
Na boisku i w szatni znał granice.
Imprezy towarzyszyły mu zawsze, przez całą karierę, ale potrafił nad tym panować. Trenerzy, często przymykali na to oko, podobnie jak na jego często ekscentryczne zachowanie czy też wygląd. Najważniejsze było to, co na boisku. Dopóki nie przeszkadzało mu to w wypełnianiu obowiązków, mógł robić, co chce.
Tym razem prawdopodobnie przekroczył jednak wszystkie granice.
Od skakania w ogień za piłkarzami po krytykę ich podejścia. Jak rozsypuje się Valencia Gattuso?
Dzień przed Sylwestrem
Dzięki relacjom hiszpańskich mediów wiemy już, że Dani Alves został oskarżony o napaść seksualną i zastosowano wobec niego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu.
W nocy z 30 na 31 grudnia 2022 roku 39-letni piłkarz wraz ze znajomymi bawił się w barcelońskim klubie Sutton. Napaści seksualnej miał się dopuścić już nad ranem, kiedy impreza zmierzała ku końcowi. Początkowo mówiono tylko o tym, że Brazylijczyk miał włożyć pewnej 23-letniej kobiecie rękę pod bieliznę i tego miało dotyczyć oskarżenie. Teraz okazuje się, że sytuacja miała swój ciąg dalszy.
Wszystko za sprawą nagrania, które udało się uzyskać. Widać na nim, jak Alves oraz wspomniana kobieta wchodzą do jednej z toalet. On wychodzi z niej po 14, ona po 16 minutach. Tam miało dojść do stosunku, ale wbrew jej zgodzie. 23-latka miała zareagować błyskawicznie i poinformować o całej sytuacji swoich znajomych, którzy odwieźli ją do szpitala na badania oraz powiadomili policję. Na sukience kobiety rzeczywiście wykryto obecność nasienia, która ma należeć do piłkarza.
Te ślady oraz obszerne zeznania kobiety wystarczyły do tego, aby zatrzymać Daniego Alvesa. Zanim do tego doszło, Brazylijczyk zdołał już zaprzeczyć wszelkim doniesieniom, twierdząc, że nie zna nawet kobiety, która oskarża go o napaść. – Zaprzeczam, by taka sytuacja miała miejsce. Byłem tego dnia w tym klubie, jednak nikogo nie napastowałem. Wszyscy wiedzą, że lubię tańczyć, bawiłem się z większą liczbą ludzi, ale nie naruszałem niczyjej przestrzeni. Nie wiem, kim jest ta kobieta – mówił piłkarz w rozmowie z hiszpańskimi mediami.
Piłkarska rewolucja według Gerarda Pique. Tak będzie wyglądać futbol przyszłości?
Aresztant
Tłumaczenia te nie przekonały jednak śledczych, którzy na podstawie zeznań 23-latki oraz badań lekarskich zdecydowali się zatrzymać Alvesa. Policjanci odwiedzili piłkarza w czwartek i od razu zawieźli go do sądu w celu złożenia zeznań.
I tam coś pękło w Brazylijczyku. Jego pewność siebie uległa nagłej degradacji. Ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ponieważ nie wyglądał na kogoś, kto przynajmniej ustalił jakąś linię obrony. Piłkarz kilkukrotnie zmieniał swoją wersję wydarzeń.
Miał zacząć od tego, że w ogóle nie zna tej kobiety i nie ma z nią nic wspólnego. Chwilę później już ją znał, ale podkreślał, że do niczego między nimi nie doszło. Dopiero kolejne godziny skłoniły go do przypomnienia sobie pewnych faktów i stwierdzenia, że… to on został zaatakowany. 39-latek opowiedział, że po prostu chciał skorzystać z toalety, a ona weszła do niej za nim i “zrobiła mu loda”. Twierdził też, że spędzili tam niespełna minutę, a po obejrzeniu nagrania wiadomo już, że to nieprawda.
Wyraźne zdenerwowanie, kłamstwa i kolejne zmiany wersji wydarzeń nie pomogły piłkarzowi. Sąd zdecydował się zastosować wobec niego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu. Istniała wyraźna obawa, że Alves będzie chciał wpłynąć na kobietę, żeby ta wycofała swoje zeznania, po raz kolejny wykorzystując swoją pozycję, a przede wszystkim wysokie zasoby finansowe.
Mało tego, piłkarz został pozbawiony możliwości wyjścia za kaucją, która z pewnością nie byłaby dla niego problemem.
Jak Ansu Fati popada w przeciętność?
Koniec meksykańskiej przygody
Problemem było dla niego jednak nie tylko przypomnienie sobie, co wydarzyło się tamtej feralnej nocy, ale także wskazanie ile obecnie zarabia, a raczej zarabiał w meksykańskim Pumas. Według “El Pais” Alves miał powiedzieć sędziemu, że jego zarobki to 30 tysięcy euro miesięcznie, podczas gdy w rzeczywistości było to około 300 tysięcy. Różnica polegała na tym, że pozostałą część wynagrodzenia wypłacali mu sponsorzy klubu.
Dziś nie ma to jednak większego znaczenia, bo oprócz zamieszania na przesłuchaniu i pojawieniu się nagrania, piłkarz stracił swój lukratywny kontrakt. Władze Pumas nie zamierzały czekać do czasu wyjaśnienia sprawy, która może się ciągnąć miesiącami i już teraz zerwały umowę z Brazylijczykiem.
– Tą decyzją klub potwierdza swoje zobowiązanie do zapobiegania działaniom jakiegokolwiek członka organizacji, kimkolwiek by on nie był, które są sprzeczne z duchem i jej wartościami. Pumas jest instytucją, która promuje szacunek, uczciwość, godność i profesjonalizm na boisku i poza nim swoich zawodników, ponieważ są oni wzorem do naśladowania w swoim życiu w Meksyku i na całym świecie i nie możemy pozwolić, aby zachowanie jakiejkolwiek osoby było szkodliwe dla naszej filozofii pracy, która była przykładem w całej historii, w przygotowaniu i rozwoju młodych sportowców w naszym kraju – powiedział prezes klubu Leopoldo Silva.
Wciąż są jednak osoby, które biorą w obronę Alvesa. Pierwszą z nich jest żona piłkarza Joana Sanz, która nie wierzy we wszystkie oskarżenia. – Wiem, kim jest mój mąż, wiem, jak go poznałam. Wiem, że jest człowiekiem pełnym szacunku. Wiele razy widziałam, jak kobiety podchodziły do zajętego mężczyzny, chciały spróbować czegoś z moim mężem na moich oczach. Jeśli robią to w mojej obecności, nie chcę sobie wyobrażać, co robią, kiedy mnie nie ma – powiedziała Sanz, czym podpadła opinii publicznej. Po fali negatywnych komentarzy zaapelowała w mediach społecznościowych o danie jej spokój, ponieważ oprócz zatrzymania męża wciąż opłakuje zmarłą niedawno matkę.
Niejednoznacznie w obronie Alvesa stanął także Xavi Hernandez, który wyraził się dość jasno, że współczuje swojemu byłemu koledze z drużyny. To również spotkało się z wyjątkowo negatywną reakcją i trener Barcelony musiał się z nich szybko tłumaczyć. – Moje słowa zostały błędnie zinterpretowane. Oczywiście, że moje współczucie dotyczyło poszkodowanej. Musimy potępić te czyny, niezależnie od tego, czy dotyczy to Daniego, czy kogokolwiek innego. Przepraszam – powiedział Hiszpan.
Tylko jeden człowiek może jeszcze uratować karierę Isco. Co poszło nie tak?
Niepewna przyszłość
Grono obrońców Alvesa robi się jednak coraz mniejsze. Murem stoją za nim jeszcze bracia, którzy po wspominanym już nieszczęsnym przesłuchaniu piłkarza mieli zwolnić dotychczasowego adwokata i zmienić go na innego, który natychmiastowo złożył wniosek o ponowne przesłuchanie. Nie wiadomo jednak, czy to coś da.
Z relacji hiszpańskich dziennikarzy wynika, że kobieta oskarżająca Alvesa jest zdeterminowana i jest nawet gotowa zrezygnować z finansowego odszkodowania, bo zależy jej tylko na to, żeby “sprawiedliwości stało się zadość”. A za tą sprawiedliwość uważa zamknięcie najbardziej utytułowanego piłkarza w historii w więzieniu.
W zależności od skali, za taki czyn grozi mu od 4 do 12 lat pozbawienia wolności.
Czy to jest w ogóle możliwe? Z każdym dniem coraz bardziej. Obecne położenie Alvesa jest bliższe temu, w którym znajduje się Benjamin Mendy, niż temu, w którym jest choćby Thomas Partey. Ten pierwszy spędził w więzieniu kilka miesięcy, a ten drugi rozgrywa prawdopodobnie najlepszy sezon w życiu i zmierza z Arsenalem po mistrzostwo Anglii. Na Mendym ciążą jednak znacznie cięższe zarzuty. Z kolei na Parteya nie ma na razie wystarczającej liczby dowodów.
Na ten moment nie wiadomo, jak długo Alves będzie musiał siedzieć w areszcie, ale można spokojnie przypuszczać, że to już koniec jego wspaniałej kariery piłkarskiej. Brazylijczykowi udało się przez lata utrzymywać na najwyższym światowym poziomie, co zaowocowało aż 43 trofeami. Teraz może zaprzepaścić całe swoje dziedzictwo i zakończyć przygodę z piłką na więziennej pryczy.
Jako piłkarz Alves z pewnością zasłużył na lepszy koniec.
Ale czy jako człowiek również?
Czytaj więcej o LaLiga:
- Szok: Atletico sprzedało napastników i nie ma komu strzelać goli
- Dlaczego Elche jest najgorszym zespołem z lig TOP5?
- Felix wreszcie wyrwał się z Atletico. Ale w tej historii są sami przegrani
Fot. Newspix