Od dawna wszystkie drogi już nie prowadzą do Rzymu, ale Jordan Majchrzak znalazł takie, którymi dotarł do Wiecznego Miasta z rodzinnego Zawiercia. Dotarł i choć w młodzieżówce Romy występował niewiele, spodobał się Jose Mourinho na tyle, że ten pod koniec poprzedniego roku włączył 18-latka do pierwszego zespołu. Oto skąd właściwie wziął się młodziutki napastnik, który w Polsce nie grał wyżej III ligi.
Majchrzak przesiedział w rezerwie spotkania z Bologną i Milanem w lidze oraz Genoą w Coppa Italia. Według miejscowych mediów – dzienników Il Romanista oraz Corriere dello Sport – szykowano mu debiut w pucharowej rywalizacji z ekipą z Genui, tyle że Giallorossi drżeli o wynik do końca i ostatecznie nic z tego nie wyszło. Ale to wszystko i tak mały sukces, skoro mowa o napastniku, który jesienią w Primavera 1 więcej czasu spędzał na ławce niż na boisku, a z ojczyzny wyjeżdżał z 13 występami na czwartym poziomie rozgrywkowym i kilkoma treningami w drużynie Ekstraklasy.
Jordan Majchrzak – historia
– Zobaczcie, ile ten chłopak robi podczas meczów. Zwróćcie na niego uwagę – stwierdził w trakcie spotkania juniorów Legii Richard Grootscholten, ówczesny dyrektor akademii klubu z Warszawy. Wskazywał właśnie Majchrzaka.
– I zaczął wyliczać, że wykonuje dobrze to, to, to i to. Jordan od początku był uznawany za dobrego, ciekawego napastnika, ale to Richard jako pierwszy powiedział, że to może być TO. Bardzo szybko dostrzegł w nim duży potencjał – mówi nam Piotr Urban, w stołecznej akademii w latach 2017-22, najpierw jako koordynator drużyn U-12–U-17, następnie wicedyrektor i szef metodologii szkolenia.
Majchrzak (rocznik 2004) do Legii trafił w styczniu 2020. Dział skautingu wypatrzył atakującego w Rozwoju Katowice, dla którego jesienią 2019 zdobył siedem bramek w Centralnej Lidze Juniorów U-17 (był drugim strzelcem zespołu). Młokos przyjechał na testy, pokazał się z korzystnej strony, następnie zorganizowano spotkanie z rodzicami i przeprowadzono transfer. Na kolejne dwa i pół roku Warszawa stała się domem Jordana lub Dżordana, bo wołano na niego i tak, i tak. Jemu było wszystko jedno. Byle mógł grać.
I grał, najpierw w U-17, potem U-18, a na końcu w III-ligowych rezerwach. W międzyczasie we wrześniu 2021 dostał zaproszenie na zajęcia ekstraklasowej ekipy od Czesława Michniewicza, potrzeba chwili ze względu na przerwę na mecze reprezentacji. Bliżej krajowej elity już nie był. Czy to znaczy, że w Legii się na nim poznano? Niekoniecznie.
Co się stało w Legii?
Po pierwsze, silna konkurencja. Przed nim w hierarchii był rok starszy Szymon Włodarczyk, dwa miesiące po transferze Majchrzaka z Rozwoju już włączony do pierwszej drużyny, oraz rówieśnik Wiktor Kamiński, reprezentant kraju juniorów, dwukrotnie na obozie seniorów. Z młodych właśnie ta dwójka w ubiegłym sezonie najczęściej występowała w ataku Legii II i nie zawodziła: Włodarczyk w 17 meczach zebrał 10 goli (1184 minut), a Kamiński w 28 spotkaniach zgromadził siedem trafień (1304 minut). Majchrzak pojawił się tam na koniec ligi (w dużej mierze w związku z przesądzonym odejściem Włodarczyka), w sumie sześciokrotnie, nie zdobył bramki (373 minut), a dla swojego dobra kopał w CLJ U-18. Dlaczego dobra? By mieć rozegrane minimum 70% możliwego czasu i dalej się rozwijać, a nie mniej niż 40%, co wstrzymałoby progres.
Po drugie, przy braku stabilizacji pierwszego zespołu najczęściej cierpią młodzi. Majchrzak spodobał się Michniewiczowi w potyczce z KGHM Zagłębiem Lubin w CLJ U-18, dlatego przy okazji nieobecności 15 zawodników szkoleniowiec wziął 16-latka (urodziny obchodzi 8 października) do siebie. Co więcej, młokos pozostawił po sobie dobre wrażenie, tyle że w tamtym momencie skupiano się przede wszystkim na ucieczce z okolic strefy spadkowej. Niecałe dwa miesiące później Michniewicza już nie było w klubie, a jego następca – Aleksandar Vuković – musiał ustabilizować sytuację w tabeli, nie głowić się nad odpowiednim wprowadzeniem juniora do składu.
Słowem, nie były to specjalnie sprzyjające okoliczności do zafunkcjonowania w Ekstraklasie. Kolejny trener – Kosta Runjaic – nawet nie miał specjalnie okazji do rzetelnej oceny Majchrzaka, bo do klubu wpłynęła oferta wypożyczenia z Romy, którą przyjęto, m.in. dlatego, że legijne roczniki 2003-07 mają obfitować w utalentowanych napastników, a i sam zawodnik chciał spróbować sił w Rzymie. Według włoskich mediów Giallorossi zapłacili 100 tysięcy euro, ewentualny wykup będzie ich kosztował jeszcze 700 tysięcy.
Charakter
Biała Piska, stadion przy ulicy Sportowej 1. Po jednej stronie widać las, po drugiej malutka trybuna na 500 widzów z krzesełkami w czerwono-zielonych barwach. Tam w maju 2021 miejscowy Znicz podejmował rezerwy Legii, kiedy w 80. minucie na murawę wbiegł szczupły, wysoki rudzielec z dziewiątką na plecach. W tamtą słoneczną sobotę 16-letni Majchrzak zadebiutował na poziomie seniorów, zmienił Mikołaja Kwietniewskiego (obecnie Ruch Chorzów).
– Nie było po nim widać żadnego stresu, zdenerwowania, emocji. Tylko chęć grania. Z boku wydawało się, że traktuje ten mecz jako zwykły etap kariery. Okej, dzisiaj jestem tu, to taki moment, a zaraz pójdę dalej. Tak to odbierałem – wspomina Tomasz Sokołowski, wówczas trener Legii II.
Charakter – to wielka zaleta Majchrzaka. Słyszymy to od trenerów z czasów Silentu oraz MUKP (obie ekipy z Dąbrowy Górniczej), Rozwoju i Legii.
– Bez problemu jestem w stanie sobie wyobrazić, że wchodzi na trening pierwszego zespołu Romy bez żadnych kompleksów. To jest taki chłopak, że go takie okoliczności nakręcą. Nie będzie buńczuczny, ale też nie schowa się w kącie – twierdzi Grzegorz Szoka, który prowadził Majchrzaka w drużynie U-18, dziś asystent Marka Gołębiewskiego w Chrobrym Głogów.
– Jeżeli zmarnował jedną albo drugą sytuację do strzelenia gola, to szukał trzeciej i czwartej. Nie zrażał się, nie załamywał, nie było rezygnacji. Niejednokrotnie młodych takie coś dołuje, a Jordan szybko zapominał i dalej robił swoje – dodaje Rafał Bosowski, szkoleniowiec z okresu Rozwoju.
– Wziąłem go do rocznika 2003, bo w swoim robił, co chciał i staraliśmy się mu podnieść poprzeczkę. Zmusić do wysiłku. Z miejsca czuł się swobodnie. Czasem mierzyliśmy się ze starszymi zespołami, w przypadku Jordana to były już dwa lata różnicy, ale zachowywał się dalej tak samo. Wychodził na boisko i bawił się piłką. Bez względu na przeciwników – opowiada Tomasz Włodarek, który prowadził 11/12-letniego Majchrzaka w MUKP, obecnie asystent Rafała Góraka w GKS Katowice.
Zawsze uśmiechnięty, chętny do żartów, z dystansem do siebie.
– Bez jakichkolwiek oznak „sodówy”. Oby każdy tak podchodził do obowiązków – mówi Urban.
– Przez półtora roku nie widziałem, żeby się obraził, zniechęcił, machał rękoma, strzelił focha. Cały czas skupiony na celu. Czy to długoterminowym, czy krótkoterminowym – uzupełnia Szoka.
– Jordan umie radzić sobie z przeciwnościami – uważa Bosowski.
– Nie przejmuje się nimi. Zupełnie – zarzeka się Sokołowski.
– Nawet rozmawialiśmy między trenerami akademii, że Jordan ma charakter, żeby osiągnąć coś więcej – znowu Szoka.
I nienawidził przegrywać.
– Czy to na meczu, czy na treningu, zawsze po porażce był wściekły. Nie na trenera czy kolegę, tylko po prostu na przegraną. Nie chciał jej zaakceptować. To pożądane cechy u sportowców. Tak reagują choćby chorwaccy piłkarze – wyjaśnia Włodarek.
Agresywność i gra tyłem do bramki
Ostatni obrońca próbował zastawić piłkę, bramkarz ruszył na ratunek, ale musieli walczyć z napastnikiem, który atakował ich, jakby od tego zależało jego życie. Co prawda golkiper heroicznym wślizgiem jeszcze wybił do kolegi, ale pożar w defensywie już trwał, z tego powodu po kilku sekundach wynikła strata i kolejny, już czwarty gol dla Legii.
W tej sytuacji z kwietniowego spotkania z Lechem Poznań w CLJ U-18 Majchrzak pokazał jedną z dwóch cech, które go najbardziej wyróżniają – agresywność. Kiedy pytaliśmy o niego, usłyszeliśmy, że niemal napastuje przeciwników, osacza, z każdej strony, z wręcz zwierzęcą determinacją. I nigdy nie odpuszcza. Także na to zwracał uwagę Grootscholten (już poza akademią Legii).
– Bardzo, bardzo pazerny w pressingu. Dlatego specjalnie nie zdziwiło mnie, że spodobał się Mourinho – mówi Urban.
– Pracuś. Zawsze harował dla zespołu – dodaje Szoka.
Druga cecha to umiejętność gry tyłem do bramki.
– Potrafił utrzymać się przy piłce, z rywalem na plecach. Przyjąć pod presją, obrócić się z przeciwnikiem. Zejść między strefy. Zagrać prostopadłe podanie. Wejść w drybling – wylicza Szoka.
– Można było na nim „zawiesić” grę – uzupełnia Sokołowski.
W Legii wraz z wchodzeniem na coraz wyższy poziom udało się Majchrzakowi nie zatracić tego, czym wyróżniał się w zespołach z Dąbrowy Górniczej czy Katowic.
Come anticipato.
Padula titolare della Primavera di Guidi.
Misitano vice (entrato oggi nei secondi 45 minuti del match contro la Fiorentina).Jordan Majchrzak fisso in Prima squadra.
(Aggiorniamo il numero sulla tuta 😜) pic.twitter.com/Xg5ylWKU5b— Ernesto Pellegrini (@Ern4Pel) January 6, 2023
– Doskonale pamiętam jego kontrolę piłki. Dawał radę z przeciwnikiem na plecach czy z boku, w bliskim kontakcie. Bardzo trudno było mu odebrać futbolówkę, mimo że w tamtych czasach był wątły i niski, nie tak jak dzisiaj – wraca do przeszłości Włodarek.
– Chciał w każdej akcji mieć piłkę. Najlepiej, jakby dało się być wszędzie – wtóruje Bosowski.
Dobrym fundamentem okazały się zajęcia w Silencie Dąbrowa Górnicza, w którym ćwiczono wg metody Coervera. W uproszczeniu to holenderski sposób szkolenia skoncentrowany na kreowaniu indywidualnych umiejętności, m.in. zgodnie z tymi wytycznymi w Chrzcicielu Tychy zaczynał Jakub Kiwior, dziś reprezentacja Polski i Spezia Calcio.
– To mu pomogło, ale ewidentnie też miał talent. Szybko łapał wszystko i później wykorzystywał w meczach – uważa Włodarek.
– Technikę ma odpowiednią – stwierdza Urban.
Brak dynamiki, słaba skuteczność
Teraz wady. Po pierwsze, dynamika. O ile jeszcze w Warcie Zawiercie, pierwszym klubie, czy ekipach z Dąbrowy Górniczej nawet wyróżniał się szybkością, o tyle już w Rozwoju i Legii ewidentnie to nie był atut Majchrzaka. Z tego względu zdecydowanie bardziej wolał podania do nogi niż na dobieg, w wolną przestrzeń.
Po drugie, faza finalizacji. W czasach występów w drużynie z Katowic (2016-19) kłopotem było poruszanie. Jako że chciał być wszędzie, często brakowało go w odpowiednim momencie w polu karnym. W związku z tym szkoleniowcy np. wymyślili ćwiczenie, podczas którego Majchrzaka nie mógł opuszczać szesnastki. Wszystko po to, by wyrobił sobie nawyk szukania miejsca w „świetle” bramki.
– Staraliśmy się trafić do chłopców za pomocą prostych środków. Np. analiza wideo akcji, w której boczny pomocnik dośrodkował, a w polu karnym brakowało właśnie Jordana – wspomina Bosowski.
W Legii było już z tym lepiej, za to problem okazała się skuteczność.
– Stosunkowo łatwo dochodził do sytuacji, ale jeszcze sporo marnował – przyznaje Sokołowski.
– Umiał nagle popisać się kapitalną, indywidualną akcją, jednak w momencie wykończenia zawalić – wtóruje Urban.
Dlatego przez niemal dwa lata miał indywidualne zajęcia z wykończenia okazji bramkowych z byłym napastnikiem Wojskowych Marcinem Mięcielem. Z tego, co słyszymy, ćwiczenia były owocne i Majchrzak poprawił się w tym aspekcie. Choć oficjalne statystyki nie mogą powalać na kolana. W sumie w CLJ U-18 oraz III lidze w 47 spotkaniach strzelił 13 goli, a – dla porównania – Włodarczyk to 36 goli w 67 meczach i Kamiński to 41 goli w 83 występach. Majchrzak w dużej mierze pracowitością nadrabiał gorsze liczby od tych dwóch.
Szansa w młodzieżówce
Wszyscy trenerzy Legii, którzy prowadzili Majchrzaka, niezmiennie zaliczali go do trzech najbardziej uzdolnionych zawodników w swoich drużynach. Już rok temu przedstawiciele innych zespołów z Polski pytali o możliwość sprowadzenia młokosa i obserwowały jego rozwój. Bo mimo wszystko rzadkie połączenie agresywności oraz pracowitości w defensywie z przyzwoitą techniką sprawia, że pewnie mógłby się odnaleźć w różnych zespołach. I preferujących bardziej wymagający technicznie styl, i takich grających prosto, opierających się na walce.
Jako ciekawostkę można potraktować praktycznie zupełny brak zainteresowania Majchrzakiem selekcjonerów – czy to kadr Śląskiego Związki Piłki Nożnej, czy reprezentacji Polski rocznika 2004. Do tej pierwszej nie został powołany ani razu, do tej drugiej załapał się na zgrupowanie Future Pro dla chłopców, których wiek biologiczny nie jest tożsamy z kalendarzowym, organizowane na początku 2020 roku. To o tyle zaskakujące, że choć napastnik faktycznie urodził się w październiku i początkowo (czy to w Zawierciu, czy Dąbrowie Górniczej) był niziutki, o tyle już do Legii przyjechał jako wysoki, normalnie zbudowany młodzian. Może nieco szczupły, ale bez przesady. Trudno uznać go za późno dojrzewającego, co zresztą dobitnie widać na fotografii z debiutanckiego spotkania w kadrze meczowej Romy. W każdym razie na ten moment na tym się skończyła kariera Majchrzaka w narodowych barwach.
77
È questo il numero che comparirà sulle spalle di Jordan Alessander Majchrzak. pic.twitter.com/S3jF5CRUoy— Ernesto Pellegrini (@Ern4Pel) January 4, 2023
Co dalej? Na razie wreszcie zagrał w Primavera 1 w podstawowym składzie – w sobotę przeciwko Sassuolo – i to od razu całe spotkanie (w poprzednich trzech wystąpił przez odpowiednio siedem, sześć i 11 minut). Co prawda Giallorossi ponieśli porażkę 1:4, ale Polak przynajmniej wywalczył jedenastkę wykorzystaną przez Riccardo Pagano. – Wygrywa rzut karny, ale nie może wiele zdziałać przeciwko Sassuolo w ich wspaniały dzień – napisano na Mondo Primavera, stronie opisującej rozgrywki młodzieżowe w Italii. Dostał notę 5, jedną z gorszych w ekipie trenera Federico Guidiego.
Sytuacja Majchrzaka w zespole U-19 poprawiła się nie tylko za sprawą awansu na ławkę Serie A, lecz także dzięki sprzedaży Antonio Satriano do Heraclesa Almelo. Włoch był numerem jeden w ataku juniorów Romy, a od stycznia o to miejsce będą rywalizować Polak oraz Cristian Padula. Na starcie górą był nasz piłkarz, choć wcześniej więcej minut uzbierał miejscowy (179 przy 24).
Będzie debiut?
Wszyscy nasi rozmówcy podkreślają, że widzieli potencjał Majchrzaka, ale jednocześnie żaden nie spodziewał się, że chwilę po 18. urodzinach będzie siedział na ławce w Serie A. To nie jest już ukształtowany zawodnik, wszystkie opisane atuty pokazywał na poziomie juniorów lub III ligi, musi się jeszcze bardzo rozwinąć, by stać choćby dobrym piłkarzem (nieprzypadkowo nawet w Primavera 1 nie robił furory), natomiast i tak warto zapamiętać jego imię i nazwisko. Tym bardziej skoro zrobił to sam Mourinho. Być może Polak pójdzie śladami rok starszego Benjamina Tahirovicia, który najpierw jesienią zaczął przesiadywać w rezerwie, a od końca listopada wchodzi w każdej kolejce?
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Teoria ewolucji wg Rakowa. Jak piłkarze rosną pod Jasną Górą
- Ja mam 20 lat, za mną siódme niebo. Historia Linusa Wahlqvista
- Hokus Pontus. Jak Almqvist zaczarował Szczecin
foto. AS Roma/400mm.pl/Newspix