Po pierwszej połowie nie wszystko było jeszcze jasne. Ale w drugiej Napoli zamieniło się w Jasona Voorheesa, a Juventus w tego studenciaka-idiotę, który w środku nocy idzie sprawdzić bez latarki, co tak hałasuje w ciemnym lesie. W efekcie dzisiejsze starcie stało się dla „Starej Damy” prawdziwym „Piątkiem, trzynastego”. To była masakra, to była demolka, to było upokorzenie. To była demonstracja siły w wykonaniu Napoli. 5:1 z odwiecznymi rywalami – nie da się głośniej wykrzyknąć: idziemy po scudetto.
Wielkie Napoli, piękne Napoli. Ależ tę ekipę się kapitalnie ogląda.
Napoli – Juventus. Świetna pierwsza połowa
Pierwsza połowa? Koncert.
Od początku mecz toczył się na bardzo wysokich obrotach i wydawało się oczywiste, że – mimo zamiłowania Juventusu do defensywnej gry – bezbramkowego remisu dzisiaj nie obejrzymy. I rzeczywiście, neapolitańczycy szybko zdominowali zawodników „Starej Damy” i przypieczętowali to golem. Victor Osimhen w 14. minucie wpakował futbolówkę do siatki z najbliższej odległości, dobijając ją po interwencji Wojciecha Szczęsnego. Polski golkiper świetnie się spisał w tej akcji przy pierwszym uderzeniu Napoli, ale ze strzałem Osimhena nie miał już żadnych szans. Skapitulował, a jakże rzadko mu się to przecież w tym sezonie zdarza.
Napoli na prowadzenie zasługiwało, aczkolwiek Juve dobrze zareagowało na straconą bramkę. Podopieczni Massimiliano Allegrego zaczęli się odgryzać gospodarzom – blisko wyrównania był Angel Di Maria, swoją sytuację miał Arkadiusz Milik, groźnie było po stałych fragmentach. Efekt? Jak na ironię, kolejne trafienie dla Napoli. Serię katastrofalnych błędów defensywy Juventusu wykorzystał niezmordowany Osimhen – reprezentant Nigerii najpierw wyłuskał piłkę spod nóg Bremera, a potem doskonale dograł do Chwiczy Kwaracchelii, a ulubieniec lokalnej publiczności podwyższył prowadzenie gospodarzy. Choć tylko na moment, bo kilka chwil później kontaktowe trafienie zapisał na swoim koncie Angel Di Maria. Asysta? Arkadiusz Milik.
Wynik 2:1 mniej więcej odzwierciedlał obraz meczu. Napoli było lepsze, Napoli było aktywniejsze, ale spotkanie nie toczyło się bynajmniej do jednej bramki. Juve też miało swoje argumenty. Tym bardziej zdumiewający był przebieg drugiej odsłony meczu.
Napoli – Juventus. „Stara Dama” rozwalcowana
Po przerwie z niezłego Juventusu nie zostało nic. Natomiast niezłe Napoli przeistoczyło się w Napoli przepotężne. Nie było czego zbierać z defensywy Bianconerich, którzy notowali przecież imponującą serię meczów w Serie A bez straconego gola. W 55. minucie Szczęsnego pokonał Amir Rrahmani, potem trafienie numer dwa dołożył Osimhen, a dzieła zniszczenia w 72. minucie spotkania dopełnił Eljif Elmas. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie kilka zmarnowanych sytuacji i dość leniwa końcówka, gdy neapolitańczycy zadowolili się już kontrolowaniem boiskowych wydarzeń. Wsadzili odwiecznym przeciwnikom z północy piątkę.
Nie było potrzeby, by jeszcze bardziej turyńczyków upokarzać.
To historyczne zwycięstwo i ostateczny sygnał, że Napoli idzie w sezonie 2022/23 po scudetto. Za kadencji Maurizio Sarriego to właśnie Juve regularnie odzierało Azzurrich z marzeń o mistrzostwie, zatem rozwalcowanie „Starej Damy” musi smakować pod Wezuwiuszem podwójnie. A kto w ekipie Napoli zaimponował najmocniej? Cóż, nie da się odpowiedzieć inaczej – duet Osimhen-Kwaracchelia. Ten pierwszy rozbijał defensorów Bianconerich, był absolutnie niemożliwy do wyhamowania i okiełznania w starciach fizycznych. Drugi z kolei do gola dołożył dwie asysty i szereg kapitalnych dryblingów.
Polacy nie zaimponowali. Piotr Zieliński nie grał pierwszych skrzypiec w ekipie Napoli, Szczęsny – co tu dużo mówić – przyjął pięć sztuk, a Milik prezentował się solidnie i zanotował asystę, ale generalnie rzadko był pod grą. Nie będziemy jednak nad tym przesadnie rozpaczać po tak genialnym widowisku.
Oglądanie tak dysponowanego Napoli to po prostu czyta rozkosz.
Napoli – Juventus 5:1 (2:1)
Osimhen (14. i 65.) Kwaracchelia (39.), Rrahmani (55.), Elmas (72.) – Di Maria (42.)
CZYTAJ WIĘCEJ O SERIE A:
- W wieku 58 lat zmarł Gianluca Vialli
- Bliźniacy od bramek. Historia przyjaźni Manciniego i Viallego
- Miłość cierpliwa jest. Skąd na Bari prawie 50 tysięcy widzów
- Pułapki kreatywnej księgowości. O co chodzi ze śledztwami w sprawie Juve?
- Piotruś Pan Piłkarz i inni. Ranking Polaków z Serie A
fot. FotoPyk / NewsPix.pl