W tym sezonie skoków nie ma wiele miejsca na niespodzianki: Halvor Egner Granerud, Anze Lanisek oraz Dawid Kubacki lądują na podium niemal każdych zawodów. Są piekielnie mocni, a przede wszystkim regularni i nie notują większych wpadek. Trudno było zatem spodziewać się, żeby Polak był dzisiaj w stanie nadrobić do Norwega stratę ponad dwudziestu punktów w Turnieju Czterech Skoczni. No i faktycznie: Granerud się obronił, ba, wygrał konkurs w Bischofshofen i zgarnął Złotego Orła. Podium klasyfikacji TCS uzupełnili właśnie Dawid (drugi) oraz Anze (trzeci).
Czy mieliśmy jeszcze przed dzisiejszym konkursem nadzieję? Może niewielką, bo w przeszłości Granerud nie zawsze wykazywał się wielką odpornością psychiczną. Jeśli jednak popatrzymy na ostatnie odsłony rywalizacji: nerwy mu raczej nie doskwierały. Nawet w Innsbrucku, na nielubianej przez siebie skoczni, był w stanie zająć drugie miejsce i utrzymać lwią część zaliczki nad Kubackim wypracowanej w Oberstdorfie i Ga-Pa.
Norweg też znakomicie radził sobie we wszystkich seriach próbnych czy kwalifikacjach w Bischofshofen. No i co również istotne: skakał dalej od Kubackiego (poza drugim treningiem). To wszystko utwierdzało nas w przekonaniu, że nie będziemy mieli kolejnego triumfu Polaka w klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni.
I odległość, i telemark
Czwartkowe kwalifikacje ułożyły się w ten sposób, że większość najlepszych zawodników miała skakać w końcówce pierwszej serii właściwego konkursu. Do czasu, gdy na belce pojawił się Stefan Kraft, mieliśmy zatem sporo niezłych, ale nie kapitalnych skoków w okolicach 134 czy 135 metrów. Taki oddał zresztą Piotr Żyła. Polak mógł oczywiście być w miarę zadowolony ze swojej próby, bo ta zła nie była (133.5 m), ale raczej nie zgłosił się do walki o podium zawodów. Dość powiedzieć, że wspomniany Kraft zanotował… 141 metrów. Taki popis zmotywował (słusznie) jury do obniżenia rozbiegu, bo w końcu na liście startowej czekały jeszcze największe asy.
Kubacki, Lanisek, Granerud, a także Kamil Stoch oraz Michael Hayboeck – ci zawodnicy nie zawiedli, tworząc z Kraftem najlepszą szóstkę pierwszej serii. Najlepiej wypadł jednak – bez niespodzianki – Norweg. Nie tylko skoczył 139.5 m z dziesiątej belki (Kraft ruszył z dwunastej), ale też popisał się spokojnym, idealnym telemarkiem. Prowadził zatem z przewagą prawie 4.7 punktów nad Kubackim i 1.1 nad Laniskiem. Niewiele dalej znajdowali się wspomniani Kraft, Hayboeck i Stoch. Wszyscy mogli liczyć na podium konkursu w Bischofshofen. Ale to Granerud zmierzał po Złotego Orła.
Formalność?
Tylko tragedia – czyli upadek lub dyskwalifikacja – mogła odebrać Halvorowi zwycięstwo w całym turnieju. Norweg miał prawo nie ryzykować – oddać słabszy skok, ale spokojnie wylądowany, byleby dopiąć swego. Ale on nie miał zamiaru spowalniać. W drugiej serii skoczył aż 143.5 metrów! I to z obniżonej na własne życzenie belki. Lanisek (139 m) i Kubacki (140 m) też zrobili wrażenie, ale nie mieli szans z fenomenalnie dysponowanym 26-latkiem.
Ostatecznie – co dla nas najbardziej istotne – Kubacki zajął trzecie miejsce w Bischofshofen i drugie w Turnieju Czterech Skoczni. W każdym z ostatnich czterech konkursów zameldował się na podium. Nie miał tak naprawdę żadnych słabych skoków. Był w świetnej i regularnej dyspozycji. Nie może mieć sobie nic do zarzucenia. No ale cóż – Granerud złapał formę, którą w przeszłości miała co najwyżej garstka zawodników. Dość powiedzieć, że jego łączny dorobek punktowy – 1192.2 oczek – był najwyższy w historii Turnieju Czterech Skoczni (pobił rekord Ryoyu Kobayashiego).
Granerud – który ma już w CV Kryształową Kulę czy indywidualne wicemistrzostwo świata w lotach – dołożył do swojego dorobku kolejne trofeum. A przypomnijmy: to chłopak, który na “szerokie wody” wypłynął niecałe trzy lata temu. Przełomowa była dla niego rywalizacja w sezonie 2020/2021.
Ten sezon jednak jeszcze się nie zakończył. Kubacki będzie dalej walczył z Norwegiem czy Laniskiem o najcenniejsze laury. A my nie możemy też doczekać się konkursów drużynowych, bo w coraz lepszej formie jest Kamil Stoch. Dziś był szósty, a dziesiąte miejsce zajął Żyła. Polscy weterani niezmiennie pokazują klasę.
Fot. Newspix.pl