Reklama

Kolorowy jak… ciuchy z Lidla. Djibril Cisse zaskakuje nawet na emeryturze

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

28 grudnia 2022, 09:47 • 6 min czytania 22 komentarzy

W świecie futbolu pojawiło się wiele kolorowych ptaków, którzy może samą grą nie zachwycali aż tak bardzo jak swoim życiem. Niemniej jednak na stałe zapisali się w pamięci kibiców. Bez wątpienia jednym z nich był Djibril Cisse. Francuski napastnik przypomniał o sobie półtora roku po oficjalnym zakończeniu kariery.

Kolorowy jak… ciuchy z Lidla. Djibril Cisse zaskakuje nawet na emeryturze

Fani Liverpoolu pamiętają go za sprawą wykorzystanej jedenastki w serii rzutów karnych w szalonym finale Ligi Mistrzów z Milanem z 2005 roku. Jednak równie ciepło wspominają go ze względu na to, że na swój ślub założył czerwony jak koszulki The Reds garnitur. Francuscy kibice odtwarzają jego gole strzelane w Auxerre czy Marsylii równie często, co jego występ w kasowym filmie – “Taxi”. Djibril Cisse w trakcie swojej kariery zaskakiwał w różny sposób. Nie istniały dla niego tematy tabu, a teraz przypomniał o sobie występując jako model w dużej kampanii popularnej sieci supermarketów.

Cisse jak Lewandowski

Ubrany w żółto-czerwono-niebieski polar czarnoskórzy mężczyzna zbliża się w kierunku kamery. Na jego twarzy rysuje się wyraźnie znajomy uśmiech. Jego fryzura kontrastuje jednak z tym, co widzieliśmy przez lata na boiskach na całym świecie. Zwykle były to ekstrawaganckie uczesania w różnych kolorach. Tym razem Djibril Cisse nosi krótko przystrzyżone czarne włosy. W następujących po sobie ujęciach prezentuje kolejne stylizacje nowej kolejki ubrań Lidla. Przeplatają się one z prostymi sztuczkami technicznymi z piłką. Były napastnik został twarzą kampanii modowej sieci supermarketów, bo choć od jego zakończenia kariery minęło półtora roku a na poważnym poziomie nie występuje od ośmiu lat, to wciąż jest bardzo dobrze znany w ojczyźnie.

Właśnie z tego powodu Lidl zdecydował się na współpracę z Cisse. Nie po raz pierwszy koncert postanowił nawiązać współpracę z piłkarzem. W minionym roku w Polsce pojawiła się duża kampania z udziałem Roberta Lewandowskiego. Co ciekawe, pierwotnie miała zostać skierowana wyłącznie do niemieckojęzycznych konsumentów, lecz po odejściu napastnika do Barcelony, Lidl zmienił plany i skierował reklamy wyłącznie na Polskę.

Cisse w piłce z pewnością nie osiągnął tyle, co Lewandowski. Nie wliczając występów w trzeciej lidze szwajcarskiej, najlepiej pod względem strzeleckim szło mu w Atenach. W barwach Panathinaikosu strzelał średnio 0,61 gola na mecz. Sławę we Francji zdobył jednak za sprawą swojego sposobu bycia. Luźnego podejścia do życia. Obok niego nie dało się przejść obojętnie. Fani jego zespołów go kochali za przywiązanie do barw. Tak zdobył serca sympatyków Liverpoolu. Po golach całował herb i celebrował je przed trybuną The Kop, a kibice przeciwnych drużyn nienawidzili go ze względu na jego prowokatorską naturę.

Reklama

Od kul do finału LM

Urodził się we Francji, ale jego rodzice pochodzili z Wybrzeża Kości Słoniowej. Miał również gwinejskie korzenie. Dorastał w muzułmańskiej wierze, ale nawet z tego uczynił przyczynek do dyskusji bowiem w 2007 roku nawrócił się na chrześcijaństwo.  – Nie byłem zmuszony do zmiany religii. Wynikło to bardziej z mojej ciekawości. Nie zostałem nauczony religii. Mój ojciec odszedł, dlatego nie miałem żadnego wzorca. Stwierdziłem, że spróbuję. Naprawdę się wciągnąłem. W wieku 15 lat powiedziałem mojej mamie, że znalazłem religię i nie jest nią islam. Zrozumiała. Często spotykam się jednak z tym, że moja decyzja nie jest dobrze widziana. Wyjaśniam to zatem wszystkim. Religia to wyłącznie moja sprawa. Nikogo nie krzywdzę. Kiedy jadę do Wybrzeża Kości Słoniowej, szanuję wszystkich, zakrywam się, swoje tatuaże i wszystko idzie dobrze – powiedział Cisse w programie Laurenta Ruquiera “On n’est pas couché”.

Sporą część życia spędził jednak na Wyspach Brytyjskich. Tam poznał swoją żonę – walijską fryzjerkę, z którą wziął ślub we wspomnianym czerwonym garniturze. W wyniku małżeństwa na świat przyszła trójka dzieci. Każde z nich Cisse nazwał na cześć innej światowej sławy gwiazdy. Cassius – nosi imię po pięściarzu Muhammadzie Alim, którego chrześcijańskie imię brzmiało właśnie Cassius. Prince Kobe nazywa się na cześć piosenkarza Prince’a i koszykarza Kobe’ego Bryanta, a Marley Jackson po muzykach – Bobie Marleyu i Michaelu Jacksonie. W Wielkiej Brytanii Cisse kupił również manoir – wiejską rezydencję w Frodsham. A zrobił to tylko po to, by mianować się lordem. Na treningi Liverpoolu dojeżdżał sportowym Chryslerem 300. A lokalnej społeczności przypodobał się, ponieważ zakazał polowań na terenach jego włości.

Fani Liverpoolu pamiętają go jeszcze z jednej sytuacji. W sezonie 2004/05 złamał nogę. Jeszcze na początku stycznia poruszał się o kulach, a w maju na własną prośbę wykonał skutecznie drugi z rzutów karnych w serii jedenastek w finale Ligi Mistrzów przeciwko AC Milan. Do dziś wspomina się ten mecz jako jeden z najbardziej szalonych i przewrotnych spotkań w historii Champions League. A Cisse dołożył do niego swoją cegiełkę w postaci niesamowitej historii. – Poprosiłem o karnego. Przy piłce pojawiłem się nieoczekiwanie, ale chciałem tego, bo to było uhonorowanie mojej trudnej drogi do finału. Byłem dumny i szczęśliwy ze wszystkiego, co osiągnąłem, pomagając mojemu zespołowi tamtej nocy. Nie ciążyła na mnie presja czy stres. Po prostu wziąłem karnego. Zrobiłem to, co potrafię najlepiej – strzeliłem gola. Pomogłem drużynie jak tylko mogłem, by później cieszyć się z niesamowitymi fanami Liverpoolu – powiedział na łamach Soccer AM.

Na granicy prawa

Za to kocha się go również we Francji, pomimo zaangażowania w największy obyczajowy skandal w tamtejszym futbolu. Od 2015 roku toczyło się przeciwko niemu postępowanie wobec szantażu, jakiego miał się dopuścić na Mathieu Velbuenie. Wszystko rozbijało się o wyciek sekstaśmy z jego udziałem, a w całą aferę zamieszany był również Karim Benzema. W zeszłym roku Cisse został oczyszczony z zarzutów. Cała sytuacja tylko dowodzi temu, dlaczego to on, a nie inny francuski zawodnik wystąpił w filmie “Taxi”, którego fabuła rozgrywa się na granicy prawa w Marsylii. Napastnik wielokrotnie na niej balansował, czasem ją nawet przekraczając. W Wielkiej Brytanii został dwukrotnie zatrzymany przez policję. Za pierwszym razem uderzył 15-latka, który wyśmiewał się z jego gry w reprezentacji Francji. Natomiast za drugim oskarżono go o pobicie żony.

Z biegiem czasu spokorniał. Zatracił również miłość do piłki. Po udanym okresie w Panathinaikosie grał jeszcze krótko w Lazio i QPR, by rozpocząć światową tułaczkę. Grał w Katarze, Rosji, Reunionie i Szwajcarii, by zakończyć karierę po trzech latach przerwy w USA w barwach… Panathinaikosu Chicago. W międzyczasie rozwijał kolejną ze swoich pasji – muzykę. Na poważnie zainteresował się DJ-owaniem w 2015 roku, choć hobbystycznie zajmował się nim od 15. roku życia. W kolejnych latach zdobywał coraz większą popularność. Występował na dużych festiwalach, ale największą radość sprawiała mu gra przed afrykańską publicznością. W jego muzyce można odnaleźć wiele dźwięków afro-house.

Reklama

Jestem dziś z powrotem w ojczyźnie. W najlepszych możliwych okolicznościach bowiem podczas prawdziwego święta muzyki. To najwyższy czas, żebym wrócił do domu. Przyjeżdżam do Abidżanu, aby przedstawić się publiczności oraz lokalnym artystom, z którymi planuję współpracować i przygotowywać utwory. Tak jak w futbolu chciałbym dzielić się radami na temat mojej gry i techniki – powiedział podczas festiwalu cytowany przez “The Africa Report”. Oprócz bycia DJ-em, Cisse trudzi się również modelingiem czy propagowaniem swojej marki ubrań i perfum “Mr Lenoir”.

Właśnie dlatego to pewnie nie ostatni raz, kiedy słyszymy o Djibrilu Cisse. Mimo że karierę zakończył półtora roku temu, a profesjonalnie nie gra w piłkę od ośmiu lat, to raz po raz na światło dzienne wychodzą kolejne smaczki z jego życia. Jak nie złapie go policja, to zaskoczy swoją opinią w mediach. Innym razem zagra koncert przed występem Mariah Carey, by za chwilę wziąć udział w Tańcu z Gwizdami czy Mask Singer. Cisse to po prostu kolorowy ptak, a może bardziej kwiat, który usycha bez świateł reflektorów i poklasku opinii publicznej.

WIĘCEJ NA WESZŁO.COM:

Fot. Instagram Djibrila Cisse

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

22 komentarzy

Loading...