Można dużo powiedzieć o Karimie Benzemie, ale z pewnością nie to, że brakuje mu tytułów i umiejętności. W piłce klubowej zdobył wszystko, został też uznany za najlepszego piłkarza świata w plebiscycie „Złotej Piłki”, ale jednak jest jedna perła w koronie jego kariery, której zabrakło – sukces z kadrą. Dziś już wiemy, że go nie odniesie i może czuć wielki niedosyt. Wczoraj ogłosił kolejny raz zakończenie przygody reprezentacyjnej. Wszystko w atmosferze zgrzytu, niedomówień i poczucia zmarnowanego czasu.
I uczynił to w dniu w swoich 35. urodzin, czyli termin nie należał do tych z gatunku łatwych. Zwykle w takim okresie ludzie myślą o prezentach i słodyczy tortu, który zaraz spałaszują, ale w tym przypadku wyczuwalne są nie tyle nuty goryczy, ile całe melodie nadające dramaturgii całej sytuacji.
Mariaż Karima Benzemy z reprezentacją Francji nadawałby się do „Sprawy dla reportera”. Pani Elżbieta Jaworowicz uzyskałaby wstęp do uniwersum, o którym nie miała pojęcia i wpisuje się dobrze w koncepcję jej programu. Kariera w kadrze piłkarza Realu Madryt jest zdefiniowana przez konflikty, skandale, politykę, a sport chowa się gdzieś na trzecim planie.
A to anomalia, bo mowa o piłkarzu, który zagrał w narodowych barwach 97 spotkań, zdobył 37 goli i zaliczył 20 asyst. Nie podpierał więc boiskowych band i nie profilował swoją tylną taśmą siedzisk ławki rezerwowych.
Niekochany znów żegna się z kadrą. O Karimie Benzemie słów kilka
Magnes na kłopoty
Kibicom reprezentacji Francji nie kojarzył się najlepiej przez swoje wybryki, których nie brakowało. Długo wyrastał ze szczeniackich zachowań, których w jego repertuarze nie brakowało. Gorzej, że wiele spraw zahaczało o kwestie łamania prawa. W sumie nie tyle było na granicy, ile zdecydowanie przekraczało przyjęte normy. Sam się skazywał na ostracyzm i dawał pożywkę brukowcom, które tylko czekały na kolejny „numer” Francuza .
Był oskarżany o seks z 16-latką.
Transseksualna prostytutka z Belgii chwaliła się uciechami z Benzemą.
Były menadżer oskarżył go o pobicie.
To tylko kilka przykładów, ale największym echem odbiła się sprawa związana z Mathieu Valbueną, który nakręcił sekstaśmę ze swoją partnerką, ale nagranie miało pozostać w rękach kochanków. Tak się jednak nie stało. Jakiś czas po oddaniu telefonu do naprawy, Valbuena był szantażowany o to, że jak nie wpłaci odpowiedniej kwoty, to sekstaśma zostanie upubliczniona. Niesforny Karim postanowił udzielić rady koledze z drużyny narodowej i powiedział mu, że warto zapłacić szantażystom 150 tys. euro, czym zamknie temat. Dopiero potem okazało się, że osobą, która oczekiwała pieniędzy, był dobry kumpel Benzemy.
Piłkarza Realu Madryt aresztowano, a media i ludzie nie pozostawili na nim suchej nitki. Sprawa zyskała taki rozgłos, że nawet politycy zaczęli wypowiadać sie na ten temat. Ówczesny premier Francji, Manuel Valls, przekazał wprost, że narodu nie może reprezentować ktoś taki jak Benzema. Miał do tego prawo i przy okazji takimi postulatami zyskiwał poparcie wśród ludzi.
Wiele osób wróżyło Benzemie, że to już dla niego koniec przygody z reprezentacją. A miał jeszcze sporo do udowodnienia, bo do tej pory nie wycisnął jeszcze wszystkiego z kadrą. Pojechał na EURO 2008, żeby dotknąć wielkiego turnieju i zagrał w dwóch meczach. Został pominięty w przypadku powołań na mistrzostwa świata 2010. Na Euro w Polsce nie dźwignął presji. Dwa lata później na mundialu zdobył trzy gole i to było na tyle w jego pierwszym rozdziale kariery reprezentacyjnej.
Więcej cyrków, skandali niż wartości dodanej i sukcesów sportowych. Milczenie podczas, gdy inni śpiewali Marsyliankę, stanowiło tylko kropelkę w bagnie, które sobie przygotował.
Karim odchodzi po raz pierwszy
Przecięcie pępowiny nie było jednak takie proste i trochę trwało.
Przez jakiś czas panowie Deschamps i Benzema spijali sobie z dzióbków. Trener doceniał poziom sportowy napastnika, piłkarz sugerował, że to dzięki selekcjonerowi powrócił na właściwe tory i był w stanie odpowiednio się nastroić. Miłość skończyła się, gdy Benzema ze względów sportowych nie dostał powołania na EURO2016. Tego faktu ego napastnika nie było w stanie zdzierżyć. Od tego momentu rozpoczął niepotrzebną walkę. Nie gryzł się w język i wysnuł poważne oskarżenia względem selekcjonera. Powiedział, że Deschamps pominął go pod naciskiem rasistowskiej części Francji.
Uderzył w potężne tony.
Podważył niezależność selekcjonera.
Zamknął przed sobą drzwi do kadry.
Innej opcji nie było. Co więcej, nakręcił spiralę nienawiści wokół sternika kadry, która doprowadziła do haniebnych incydentów. Dom Deschampsa został zdewastowany i okraszony napisem „rasista”. Niejeden na jego miejscu zmieszałby z błotem piłkarza za stworzenie mu piekiełka, ale Deschamps podszedł do tematu bardzo dyplomatycznie. Starał się przetrwać trudne chwile bez zbędnych słów. Dzięki zachowaniu spokoju poprowadził drużynę narodową do wicemistrzostwa Europy i mistrzostwa świata. W takim układzie zwycięzca był jeden i nie był nim piłkarz.
Ból jest chwilowy, chwała jest wieczna – mógł mamrotać pod nosem selekcjoner kadry, który po latach postanowił wyciągnąć dłoń do Benzemy i odsunąć na bok wszelkie animozje.
Zakończenie separacji
W maju 2021 roku Didier Deschamps odbył rozmowę z piłkarzem, ale nie chciał zbyt wiele o niej opowiadać. Uznał, że najlepiej będzie pozostawić szczegóły dla siebie. Zarządzał mądrze swoim ego i ego zawodnika, co miało przełożyć się na sukces już przy pierwszej okazji. Oczywiście Benzema miał swoje za uszami, ale przecież przez lata uzbierał też wiele argumentów przemawiających za jego powrotem.
W Realu Madryt mocno dojrzał w ostatnich latach. Jeszcze kilka sezonów temu nikomu nie przyszłoby na myśl stwierdzenie, że kiedyś będzie można go traktować jako wzór dla młodych. Wszystko ze względu na bogatą listę szczeniackich wybryków, o których zdążyliśmy wspomnieć. Natomiast wraz z upływem lat na Estadio Santiago Bernabeu przeszedł metamorfozę, z której czerpie cały klub. Dziś jest łącznikiem pomiędzy Carlo Ancelottim a młodszą częścią szatni. Tam jest człowiekiem, który spaja ludzi, a nie dzieli. Wypełnia gablotę i daje nadzieję na kolejne trofea. Zatem można było uwierzyć, że to samo będzie czynił, jeśli wróci do kadry.
Jego powrót traktowano jako wielkie wzmocnienie i okazję do wykazania, że każdy zasługuje na drugą szansę. Zakopano topór wojenny, przymknięto oko na nieśpiewanie hymnu i proces sądowy związany z aferą o szantaż Valbueny. Wszystko ku chwale reprezentacji Les Bleus i z nadzieją, że wspólnie można wznieść się na nowy poziom – tym bardziej że zbliżały się wielkimi krokami mistrzostwa Europy.
Francuzi byli stawiani w roli nie tyle kandydatów, ile faworytów do zgarnięcia pełnej puli. Didier Deschamps miał w kim wybierać i tylko pozostało mu opracowanie odpowiednich proporcji pomiędzy młodzieńczym błyskiem a pragmatycznym doświadczeniem.
Jedno było pewne – skoro Karim wrócił, to musi grać. To nie pozostawiało marginesu na dywagacje. Trzeba było znów upchać gdzieś w szafie Oliviera Giroud, który miał więcej zasług dla kadry. To przez jakiś czas było na rękę Kylianowi Mbappe, który mówił wprost, że z Benzemą gra mu się lepiej, bo więcej pracuje na boisku i przez to mogą wymieniać większą liczbę podań. Choć też trzeba brać poprawkę na to, że była to odpowiedź na narzekania ze strony Girouda, który skrytykował kolegów, że nie dostaje wielu piłek. Sprawę sobie panowie szybko wyjaśnili, ale nie da się ukryć, że Mbappe lepiej grał u boku z napastnikiem Realu Madryt.
Swoją drogą Benzema w dwóch pierwszych meczach EURO2021 gola nie strzelił. Odpalił dwie petardy dopiero w spotkaniu z Portugalią kończącym zmagania grupowe i już w 1/8 finału ze Szwajcarią. W pewnym momencie Francja prowadziła już 3:1 z Helwetami, ale w końcówce Szwajcarzy wyrównali. Na domiar złego gwiazdor Realu ze względu na kontuzję musiał opuścić murawę i od tego momentu los był w rękach reszty zawodników. Jego koledzy nie zdołali zdobyć gola w dogrywce, a w karnych okazali się gorsi od rywali. Dla Francuzów był to kubeł zimnej wody, a dla Benzemy kolejny strzał mokrą szmatą prosto w pysk. Nie tak sobie wyobrażał zakończenie turnieju.
To nie zabiło w nim głodu, choć w kolejnych kilku meczach szło mu średnio. Odpalił się znów w turnieju finałowym Ligi Narodów. Strzelił gola Belgom w półfinale i załadował Hiszpanom w meczu kończącym zmagania. I to jaką.
Throwback to this incredible goal Benzema scored in the Nations league final vs Spain
— Andy✨ (@yourseriousdude) August 9, 2022
Nie było to banalne zapakowanie do pustej, przy którym 90 procent zasług należy zapisać koledze odpowiedzialnemy za przygotowanie pozycji do strzału. Tu była czysta wirtuozja i wystawienie świadectwa jakości. Nie dziwiło, że został wybrany graczem meczu, zdobył trofeum, czyli wszedł na ścieżkę, którą zapowiadał, że obierze.
Problem był jeden – to tylko Liga Narodów, czyli taka przystawka dla wielkich świata piłki. Od teraz nic innego się nie liczyło jak właściwe przygotowanie do mistrzostw świata. Mecze towarzyskie, eliminacyjne, kolejna edycja Ligi Narodów miały marginalne znaczenie. Wszystkie siły były skupione na jednym – wygraniu mistrzostwa świata.
Po drodze zapadła też decyzja w sprawie ukarania Benzemy za „aferę sekstaśmową”. Karim Benzema został uznany za winnego współudziału w próbie szantażu Mathieu Valbueny. Francuz został skazany na rok więzienia w zawieszeniu i 75 tysięcy euro grzywny. To oznaczało, że wszystko rozeszło się po kościach. Wielka krzywda się mu nie stała.
Przygotowania do mistrzostw
W drodze przygotowań do kolejnego wielkiego turnieju Benzema rzucał sformułowaniami pokroju: – Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają. Gram w piłkę dla was i przedstawienie musi trwać. Towarzyszył mu duży entuzjazm i skupienie na celu.
W pierwszej części 2022 roku nastąpiła jedna groteskowa sytuacja z jego udziałem, gdy okazało się, że Mbappe nie przejdzie do Realu. Karim Benzema zabawił się w wysyłanie ukrytych znaków. Wrzucił na Instagrama zdjęcie Tupaca, gdzie w tle znajduje się przyjaciel nieżyjącego rapera, który go zdradził. Mbappe odniósł się do wpisu Benzemy, ale panowie wyjaśnili sobie ten temat w cztery oczy. Mimo wszystko wyglądało to dość dziwnie. Dla niektórych stanowiło czerwoną flagę.
Od początku obecnego sezonu Karim Benzema nie był do końca sobą. Strzelał gole, ale brakowało przebłysku geniuszu. Już wtedy rzucało się w oczy, że jego ciało zaczyna się buntować. Najpierw odezwała się kontuzja w jednej nodze, potem w drugiej. Benzema dawał jasno do zrozumienia, że bardzo mu zależy, by należycie przygotować się do katarskiego mundialu. Z tego względu odpuścił kilka ostatnich spotkań w Realu Madryt. Wszystko po to, by nie pogłębiać problemów zdrowotnych i postawić wszystko na jedną kartę.
Takie podejście skrytykował jego były klubowy kolega – Guti:
– Benzema nie chce przegapić mundialu? Nie rozumiem tego. Widzę, że Messi gra w PSG. Widzę, że Lewandowski gra w Barcelonie. Praktycznie wszyscy grają. Oczywiście jest ryzyko, że nie pojedzie się na mundial, ale po prostu trzeba je przyjąć. Nie można zostawiać swojej drużyny – komentował Guti w programie Chiringuito.
Guti i cała reszta mogli sobie gadać, ale ciężko nie zrozumieć Francuza. Odpuszczenie meczu z Kadyksem nie jest niczym nadzwyczajnym. Poza tym tak wielki klub, właśnie w takich meczach, powinien móc wystawiać zmienników i dawać odpocząć największym gwiazdom.
Last dance, ale bez tańca i bez gry
Dni mijały niezwykle szybko, więc nadszedł czas na wyjazd na kadrę.
Pierwszym zawodnikiem, który pojawił się na zgrupowaniu w Clairefontaine był właśnie Karim Benzema. Było jasne, że wciąż walczy z czasem i ograniczeniami zdrowotnymi. Już po odbyciu pierwszego treningu grupowego ponownie poczuł przeszywający ból i udał się do kliniki na dalsze badania.
We Francji wrzało, świat obiegły zdjęcia, przedstawiające powrót piłkarza o kulach. Le Parisien już trąbiło, że wypada z całych mistrzostw, ale czekano na oficjalne informacje. W tym przypadku francuskie media nie przestrzeliły i faktycznie Benzema został wykluczony z udziału w mistrzostwach świata.
Odkopano, że po raz pierwszy od 1978 aktualny zdobywca Złotej Piłki nie zagra na mundialu. Temat trudny do zniesienia dla zawodnika, ale wydało się, że wszystko zostanie załatwione z klasą, bez zgrzytów i przedstawień rodem z telewizyjnych paradokumentów.
Pierwotnie sprawę przedstawiono w taki sposób, że Deschamps wspólnie z Benzemą zdecydowali, że piłkarz nie zagra na mundialu. Selekcjoner reprezentacji Francji mówił wówczas:
– Jest mi bardzo przykro z powodu Karima, który uczynił ten mundial swoim głównym celem. Pomimo tego nowego ciosu dla francuskiej drużyny, mam pełne zaufanie do mojej grupy. Zrobimy wszystko, aby sprostać ogromnemu wyzwaniu, które nas czeka.
Benzema początkowo trzymał się tej wersji i na swoim koncie twitterowym napisał:
– Przez całe swoje życie nigdy się nie poddałem, ale dziś muszę pomóc swojej drużynie. Wygrał rozsądek, który mówi mi, abym zostawił miejsce komuś, kto pomoże nam dobrze zaprezentować się na mundialu. Dziękuję za wszystkie wiadomości wsparcia.
Natomiast kolejne dni przynosiły coraz ciekawsze informacje i sprawa przestałabyć oczywista.
Dziennikarze L’Equipe sugerowali, że opuszczenie zgrupowania przez Benzemę poprawiło nastroje w zespole. Powoływano się również na pewne wymowne zdarzenie. Gdy Benzema wrócił z kliniki, został powitany tylko przez Deschampsa i Thurama. W przypadku analogicznej sytuacji Lucasa Hernandeza cała drużyna przybyła, żeby go pocieszyć. Czyli co, uraz był tylko pretekstem do pozbycia się starego lisa?
Następnie L’Equipe informowało, że napastnik po opuszczeniu zgrupowania odciął się od Didiera Deschampsa i jego sztabu. Według tego źródła 35-latek wściekł się, że nie pozwolono mu zostać, bo uważał, że jest w stanie względnie szybko się wykurować i być w stanie zagrać w najważniejszych meczach turnieju.
Benzema znów zaczął bawić się w gierki. Wówczas pisano, że dostał zaproszenie, by przyjechać na finał, ale z niego nie skorzystał. Dwa dni przed finałem zamieścił fotografię z podpisem „Nie obchodzi mnie to”, czym wykazał się brakiem szacunku względem osób związanych z kadrą. Zagrywka w stylu osoby przyżywającej pierwsze zawody miłosne w wieku dojrzewania – nie skorzystał z prawa do milczenia.
Wyświetl ten post na Instagramie
Enigmatyczny post był kolejnym niedopowiedzeniem, które dawało duże pole do interpretacji i to na niekorzyść strony mianującej się jako „pokrzywdzona”.
Na tym nie koniec dolewania oliwy do ognia. W dniu finału wrzucił kolejne zdjęcie. Tym razem z zapowiedzią meczu Argentyny z Francją i zagrzewające do boju „Trójkolorowych”. Udostępnił też fotografię z Zinedinem Zidanem, po tym, jak legenda francuskiej piłki odrzuciła zaproszenie francuskiej federacji na przylot na finał mundialu w Katarze.
Dużo się tego uzbierało i przesłanie było jasne.
Karim jest obrażony.
Karim jest nieszczęśliwy.
Karim szuka atencji.
W dniu swoich urodzin, czyli wczoraj, wrzucił kolejne zdjęcie. Tym razem w koszulce reprezentacji Francji i napisał:
– Podjąłem wysiłek i popełniłem błędy, aby być tu, gdzie jestem dzisiaj i jestem z tego dumny! Napisałem swoją historię, a nasza się kończy.
A więc koniec.
Czy jest coś, co może go przekonać do zmiany decyzji? Zapewne przejęcie kadry przez Zinedine’a Zidane’a, ale do tego raczej w najbliższym czasie nie dojdzie, bo według RMC – Deschamps i prezes FFF chcą kontynuować współpracę. Nikt nie ma zamiaru oglądać się na Karima Benzemę. Szef musi być jeden, szef dał mistrzostwo i wicemistrzostwo świata i to bez Benzemy, który zapracował sobie na łatkę mąciwody.
I właśnie w takich okolicznościach kończy się jego przygoda w narodowych barwach. Miał potencjał na napisanie wspaniałej historii, nabazgrał tylko coś na miarę zawodnika, który nie dorasta mu do pięt. Nie on pierwszy. I nie ostatni.
***
WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:
- Historia katarskich mistrzostw świata na 100 zdjęciach
- Nie zrozumiemy radości Argentyńczyków
- Trela: Spacer po linie życia. Mundiale Messiego jako opowieść o dojrzewaniu i przemijaniu
Fot. Newspix.pl