Robert Lewandowski po meczu z Francją nie owijał w bawełnę i wypalił na antenie TVP Sport, że gdy taktyka przyjęta przez reprezentację Polski jest zbyt zachowawcza, trudno jest mu czerpać radość z gry. Trzeba te słowa interpretować jako szpileczkę wbitą selekcjonerowi Czesławowi Michniewiczowi. Tym bardziej że “Lewy” także w przeszłości kąsał trenerów naszej kadry.
Przypomnijmy sobie te historie.
Lewandowski i Smuda: miażdżąca krytyka
W 2012 roku pozycja Roberta Lewandowskiego w światowym futbolu nie była aż tak mocna, jak obecnie. Ale już wtedy polski napastnik był wielką gwiazdą, która miała poprowadzić reprezentację Polski do sukcesu na Euro 2012. Jak wyszło – pamiętamy. Zaczęło się od bramki z Grecją, ale im dalej w las, tym było gorzej, z tragicznym finałem. Sam “Lewy” zawiódł przede wszystkim w decydującym spotkaniu z Czechami i generalnie na turnieju zaprezentował się kiepsko.
Po mistrzostwach postanowił uderzyć w selekcjonera Franciszka Smudę:
– Nie zaliczaliśmy się do faworytów, byliśmy najsłabszą drużyną rankingu FIFA. Skoro jednak wiedzieliśmy, że może nam zabraknąć umiejętności, to przynajmniej powinniśmy być idealnie przygotowani fizycznie. Tak, żeby zabiegać i zamęczyć rywali. Ale przygotowanie nie wyglądało tak, jak powinno. Nie chciałem narzekać podczas majowego zgrupowania w Austrii, ale czułem, że trzeba przystopować z intensywnością. Obciążenia, które mieliśmy, były większe niż w trakcie przygotowań do sezonu. Akumulatory trzeba było podładować, my przesadziliśmy z zajęciami na siłowni. Na Euro nie funkcjonowaliśmy, jak należy. Naprawdę chciałbym powiedzieć, że byliśmy dobrze przygotowani. Ale nie byliśmy – stwierdził Lewandowski na łamach Sport.pl.
– Po paru dniach daliśmy sygnały, że śruba została przykręcona za mocno. Zbyt dużo było statycznych ćwiczeń na siłowni, za mało zajęć z piłkami. To my wyszliśmy z inicjatywą rozmowy. Nie chcieliśmy przesadzać, bo jesteśmy od grania. Interweniowaliśmy dopiero, kiedy granica była przekraczana. Ale i tak tych rozmów było sporo – dodał “Lewy”. – Z Grecją do przerwy było 1:0, rywale w osłabieniu. A w szatni cisza. Powiedziałem, że musimy strzelić drugiego gola, by być pewnym wygranej. Trener tonował bojowe nastroje. Mówił, żeby grać spokojnie i czekać. W drugiej połowie nie dokonywał zmian, choć brakowało sił i zmiennicy by się przydali. Trener bał się chyba zaufać rezerwowym. […] W przerwach nie było merytorycznej rozmowy. Sami ustalaliśmy, jak gramy i jak mamy zachowywać się na boisku. Trener nie milczał, niby coś mówił, ale może nie bardzo wiedział, co powiedzieć? Teraz łatwo zrzucić winę na niego. Nie chcę go obrażać, przecież zbudował zespół na eliminacje. W pewnych momentach brakowało mi jego słów, które coś by dla nas znaczyły.
To była masakra. Już nigdy więcej Lewandowski aż tak brutalnie nie rozwalcował żadnego szkoleniowca.
Smuda na ripostę zebrał się dopiero po dziesięciu latach na łamach “Przeglądu Sportowego”. – Bzdury. Niech pan zapyta mojego asystenta Tomka Frankowskiego. Był w tej samej szatni. Widział i słyszał, co się w niej działo. Kuba Błaszczykowski też dawał popalić. Daj pan spokój, i tak nie przekonam nieprzekonanych. Nie mam grama żalu do Roberta. Po takiej porażce u każdego może nastąpić emocjonalne tąpnięcie – stwierdził Franz.
Lewandowski i Fornalik: strzały po debiucie
Smudę na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski zastąpił Waldemar Fornalik, ale to również nie był dobry czas dla reprezentacji Polski. Już debiut nowego szkoleniowca wypadł katastrofalnie – biało-czerwoni po żenującym spotkaniu przegrali na wyjeździe 0:1 z Estonią. Fornalik wypróbował w tym spotkaniu ustawienie z dwójką napastników, dobierając do duetu Roberta Lewandowskiego i Artura Sobiecha.
Ten pierwszy wyraźnie kręcił nosem.
– Żeby skutecznie grać dwójką napastników, trzeba sporo ćwiczyć, przygotowywać się. To spotkanie pokazało, które ustawienie bardziej pasuje naszej drużynie, ale od taktyki jest trener – ocenił na gorąco “Lewy”.
Później wielkich napięć na linii Lewandowski – Fornalik już nie było, przynajmniej nie w przestrzeni publicznej. Aczkolwiek ich współpraca kompletnie się nie kleiła. Dość powiedzieć, że na ogół marnie dysponowany “Lewy” pod wodzą Fornalika zanotował zaledwie trzy trafienia w drużynie narodowej, z czego dwa w meczu z San Marino. Doszło nawet do tego, że gdy napastnik opuszczał boisko w 88. minucie meczu towarzyskiego z Danią, pożegnały go gwizdy. Potem Lewandowski w ramach rewanżu uciszał publiczność, gdy udało mu się wpakować piłkę do siatki w eliminacyjnej konfrontacji z Czarnogórą. Ponure czasy. – Były takie momenty, gdy było trudno to znieść. Zastanawiałem się, o co chodzi. Biegam, walczę i wracam bardziej zmęczony niż po meczach w klubie. A gdy coś nie idzie, wszystko skupia się na mnie. I zacząłem się zastanawiać, po co to wszystko – narzekał Lewandowski.
Lewandowski i Nawałka: rozmowy szeptem
Za czasów Adama Nawałki drużyna na nowo rozkwitła, a wraz z nią Lewandowski, uczyniony kapitanem zespołu. Cała narracja wokół naszej kadry w tamtym okresie zaczęła się kręcić wokół Roberta, z roku na rok stającego się coraz lepszym i bardziej kompletnym napastnikiem. Na boisku z tą koncentracją wokół niego różnie bywało, ale na efekty zmian i tak nie trzeba było długo czekać – najpierw był awans na Euro 2016 i nasz najlepszy turniej w XXI wieku, potem wyjazd na mistrzostwa świata do Rosji. “Lewy” nie błyszczał skutecznością na wielkich imprezach, lecz w eliminacjach zawsze można było na niego liczyć.
Czy to jednak oznacza, że jego relacje z trenerem układały się nienagannie?
Prawie. Ale bywały momenty, gdy Lewandowski ostentacyjnie okazywał swoje niezadowolenie ze sposobu gry zespołu. Kiedy 8 października 2017 roku reprezentacja Polski zapewniła sobie awans na mundial dzięki zwycięstwu 4:2 z Czarnogórą, kapitan kadry nie ruszył od razu do beztroskiego świętowania sukcesu. Zaczął od wymiany uwag na gorąco z selekcjonerem. W pomeczowej rozmówce nie ukrywał zaś poczucia frustracji. – Do 80. minuty nie dostałem chyba żadnej piłki, a jak tak grasz, to prosisz się o stratę gola. Czasami się wyłączamy i myślimy, że jest już po meczu. Była złość. Chciałbym więcej spokojnych meczów, a nie takich, w których walczysz do końca. Musimy poprawić wiele rzeczy, nie tylko pod względem piłkarskim, ale też mentalnym. Skład, ławka rezerwowych pozostawiają wiele do życzenia. Bądźmy realistami. Trzeba to powiedzieć szczerze: mecz z Czarnogórą nie był w naszym wykonaniu nawet dobry.
To był naprawdę mocny komunikat ze strony Lewandowskiego, który postawił się niejako obok świętujących kolegów i wypowiedział się z pozycji człowieka odpowiedzialnego za reprezentację Polski również w wymiarze długofalowym. Po nieudanym turnieju w Rosji ponownie uderzył w Nawałkę, tym razem na łamach “Sportowych Faktów”. – Brakowało zagrań w ciemno, a to z kolei sprawiało, że nikt z nas nie czuł się swobodnie. Te zmiany ustawienia w reprezentacji były niepotrzebne, to był najgorszy czas na wprowadzanie ich do drużyny, która dobrze funkcjonowała.
Lewandowski i Brzęczek: mordercze milczenie
Po erze Nawałki nastał w drużynie narodowej czas Brzęczka. Chemii między nowym szkoleniowcem a Robertem Lewandowskim nie było widać od samego początku, a im dalej w las, tym częściej obie strony dawały publicznie do zrozumienia, że współpraca nie układa im się idealnie. Oczywiście wprost nie powiedział tego ani Lewandowski, ani Brzęczek. Ale gdy tylko można było przemycić między wierszami jakąś mini-sugestię… Wystarczy się choćby cofnąć do słynnej książki “W grze”, którą selekcjoner napisał wraz z Małgorzatą Domagalik. Nazwał tam Lewandowskiego trudnym człowiekiem. Potem rozwinął swoją myśl w programie “Niech gadają”. – Wybitni piłkarze, którzy strzelają bramki, mają własne zdanie. Kiedy im na treningu coś nie wychodzi, to są najbardziej rozżaleni, że nie strzelają lub że partnerzy nie stwarzają sytuacji. To dodatkowy powód, że niektórzy młodzi zawodnicy byli bardziej zestresowani.
Ostateczne pęknięcie w relacjach Lewandowskiego z Brzęczkiem nastąpiło jesienią 2020 roku po porażce 0:2 z Włochami. – Donnarumma nawet nie wie czy piłka była odpowiednio napompowana, ani razu nie dotknął jej dłońmi. Kilka razy ją tylko kopnął, Polacy nie oddali żadnego strzału – kpiła z nas włoska prasa.
Lewandowskiemu nie było jednak do śmiechu. Kiedy Jacek Kurowski z TVP Sport zapytał kapitana drużyny narodowej o plan taktyczny na starcie z Italią, napastnik wymownie zamilkł na osiem sekund. Trochę pocmokał, wydął usta, wydmuchał powietrze. Jego zachowanie zostało zinterpretowane jednoznacznie. Żadnego planu taktycznego na mecz nie było. A skoro tak, to Brzęczek jest dyletantem, który wysłał swoich podopiecznych na boisko bez mapy. W ten sposób “Lewy” de facto ośmieszył swojego trenera, mimo że nie wypowiedział się na jego temat ani jednym słowem, nie mówiąc już o bezpośredniej krytyce.
Brzęczek zapewniał potem na antenie Kanału Sportowego, że nie ma żalu do Lewandowskiego: – Zawsze można odbierać to tak, że to podważa mój wizerunek. Ale później Robert powiedział w wywiadzie przed Euro, że miał czarną dziurę wówczas w głowie. Takie sytuacje się zdarzają, to są rozmowy na żywo. Rozmawialiśmy później na ten temat, wszystko sobie wyjaśniliśmy. Ale to chyba dobra mina do złej gry. Zbigniew Boniek mówił wprost – zmienił selekcjonera przed mistrzostwami Europy w dużej mierze z uwagi na to, jaka stworzyła się atmosfera w kadrze i wokół niej. A zatem również z uwagi na osiem sekund ciszy.
Lewandowski i Michniewicz: nie ma radości
No i wreszcie wczorajsza wypowiedź, którą Lewandowski rozpalił atmosferę wokół kadry. – Do kolejnego mundialu jeszcze daleka droga. Wiele czynników na to wpływa. Radość z gry jest potrzebna. To będzie ważny element, nawet w niedalekiej przyszłości. Oczywiście, jest inaczej, jak próbujemy atakować. Gdy gramy bardziej defensywnie, tej radości nie ma – powiedział kapitan reprezentacji Polski po meczu z Francją na antenie TVP Sport. Wyraźnie dając do zrozumienia, że nie odpowiadała mu defensywna taktyka, jaką Czesław Michniewicz wybrał na fazę grupową. Zresztą “Lewy” krytykował już przed laty młodzieżówkę Michniewicza. – Tam nie było gry. Nie dało się zobaczyć, czy zawodnik będzie w przyszłości się nadawał do reprezentacji seniorskiej. Jeśli w wieku 20 czy 21 lat grasz tylko defensywnie i ustawiasz się z tyłu, to jak mamy nauczyć młodych piłkarzy, żeby podejmowali ryzyko? – pytał.
A zatem mamy kolejny przypadek, gdy po turnieju lub ważnym meczu Lewandowski krytycznie ocenia taktyczne wybory trenera. Dodać do tego należy również doniesienia “Przeglądu Sportowego”, jakoby wewnątrz zespołu doszło do kłótni o podział premii.
Ile wolno i co przystoi Robertowi Lewandowskiemu?
Robert Lewandowski nie jest szczęśliwy
***
Całkiem długa lista. Kogo na niej brakuje?
Leo Beenhakkera możemy pominąć – to on wprowadzał młodego Lewandowskiego do reprezentacji, trudno żeby młokos podskakiwał szkoleniowcowi o takim dorobku i doświadczeniu. Stefan Majewski to nieistotny epizod. Pozostaje Paulo Sousa. – Sousa dopiero po kilku miesiącach nauczył się naszej piłki. Potem my wiele się od niego nauczyliśmy, wiele poprawiliśmy, wiele rzeczy nam pokazał, uświadomił, wprowadził nowy system gry. Nie wolno patrzeć na jego kadencję przez pryzmat końca. Wiele wyciągnęliśmy ze współpracy z nim, a to, czego nas nauczył, będzie procentować – mówił “Lewy” w wywiadzie dla “Piłki Nożnej”.
Widać zatem wyraźnie, że Lewandowski najbardziej docenia tego szkoleniowca, który grę kadry skupił wokół niego, nawet jeśli nie zaowocowało to dobrym wynikiem podczas mistrzostw Europy. Trenerzy bardziej pragmatyczni prędzej czy później budzą w kapitanie naszej kadry zniecierpliwienie i frustrację.
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:
- Odpadliśmy z Francją, ale dziś zagraliśmy w piłkę
- Robert Lewandowski nie jest szczęśliwy
- Nie jesteśmy skazani na niski pressing. Jednak możemy grać odważniej
STAN MUNDIALU:
fot. FotoPyK