Przed przerwą z Francją nasza kadra udowodniła, że może grać zdecydowanie agresywnej na połowie rywala niż we wcześniejszych spotkaniach katarskiego turnieju. W całym meczu przynajmniej pięć razy zmusiliśmy panujących mistrzów świata do prostej straty. Do takiej ciągłej gry potrzeba jednak zdrowia, zgrania i odpowiedzialności. Tych trzech elementów finalnie zabrakło.
Kilka razy sygnał do wyższego pressingu dawał Robert Lewandowski. W meczach grupowych z Meksykiem (0:0), Arabią Saudyjską (2:0) i Argentyną (0:2) najczęściej nikt nie szedł w ślad za naszym kapitanem. Dziś było inaczej, bo napastnik Barcelony mógł liczyć na to, że wyżej do innych graczy Les Bleus podejdą: Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski czy Jakub Kamiński. Rzadziej robił to Piotr Zieliński. Pozwało to nam zaszachować w kilku akcjach Francuzów. Hugo Lloris kilka razy nerwowo wybijał piłkę do przodu lub podawał do obrońcy, który już był pod naszą presją i dlatego musiał się ratować wybiciem futbolówki w aut. W ten sposób zmuszaliśmy rywali do straty i to już na ich połowie. Pewnie Francuzi sami byli zdziwieni naszym nastawieniem, bo wcześniej tak nie robiliśmy.
A reprezentacja Polski powinna tak grać cały czas. Wysoki pressing może niwelować różnice w umiejętnościach. Trzeba jednak odpowiednio skoordynować podejście wyżej całego zespołu. Również obrońcy i środkowi pomocnicy powinni być ustawieni odpowiednio wyżej.
Brak odpowiedzialności Kiwiora i Bielika
Lewandowski kilka razy miał pretensje do naszego środka pola, że mimo wysokiego pressingu Zieliński – a zwłaszcza Grzegorz Krychowiak – nie podchodzą wyżej za naszymi ofensywnymi graczami. Wysokie podejście pressingiem musi być odpowiednio zaplanowane, a między zawodnikami muszą być jak najmniejsze odległości, żeby mogli oni wywierać presję na jak największą liczbę przeciwników. Jeżeli ktoś się wyłamie to wówczas zaczynają się schody. Tak się stało w drugiej połowie. Drugiego gola straciliśmy po naszej ofensywnej akcji, kiedy Lewandowski chciał zgrać piłkę do Arkadiusza Milika. Nasi napastnicy przepychali się z francuskimi stoperami i jeden z nich wybił piłkę. Później był moment, w którym Jakub Kiwior mógł sfaulować Oliviera Giroud, łapiąc go za koszulkę. Zamiast tego cofał się, a wszystko skończyło się szybkim rozrzuceniem piłki do boku, a następnie golem Kyliana Mbappe.
To brak odpowiedzialności. Jak grasz wyżej na połowie rywala, to musisz być gotowy na to, żeby umyślnie faulować i dostać kartkę. Tej odpowiedzialności zabrakło Kiwiorowi. Zresztą nie tylko jemu. Na powtórkach widać, że Krystian Bielik, który na boisko wszedł trzy minuty wcześniej, człapał sobie w okolicach środka boiska, zamiast wracać na sprincie, żeby pomóc kolegom w obronie.
Takie granie trzeba dopracować
Kiwior i Bielik popełnili błędy, bo przyzwyczaili się do innej gry, w której głęboko się bronimy i czekamy na to, co zrobi rywal. Poza tym wysoki pressing musi być długo ćwiczony, żeby zawodnicy nauczyli się wzajemnie reagować na swój ruch. Swoją drogą ciekawe, ile treningów wysokiego pressingu było przeprowadzonych już podczas pobytu w Katarze. Pewnie niewiele, bo przez cały turniej graliśmy zgoła inaczej.
Kolejny czynnik, który nie pozwolił nam cały czas grać tak jak w pierwszej połowie to zdrowie. Wysoki pressing wymaga od wszystkich piłkarzy stawiających go zrywów i sprintów. Po przerwie było widać, ile taki sposób gry kosztował przede wszystkim Kamińskiego czy Frankowskiego. Inna sprawa, że po zmianie stron mniej ochoczo do francuskich obrońców zaczął doskakiwać Lewandowski.
Te pierwsze 45 minut z takim zespołem jak Francja daje jednak nadzieję na przyszłość. Oby to nie był jednorazowy epizod, w którym nasi piłkarze za wszelką cenę chcieli pokazać, że jednak potrafią grać ofensywnie. Dobrze się stało, że nie postawiliśmy Francuzom autobusu w naszym polu karnym, jak to robiliśmy z Meksykiem i Argentyną. Można teraz się zastanawiać: „Co by było, gdyby…”. Gdybyśmy tak odważniej i wyżej zagrali z Meksykanami, to może w 1/8 finału trafilibyśmy na Australię, a nie na Francję. To już jednak „gdybologia”, którą wszyscy lubimy uprawiać po wielkich turniejach.
W el. EURO 2024 trzeba wypracować styl
Paradoksalnie piłkarsko zagraliśmy dziś najlepszy mecz w mistrzostwach.
Pozwoliło to tylko na jednego gola Lewandowskiego z karnego i kilka niezłych wykreowanych okazji (strzał Zielińskiego, dobitka Kamińskiego i jeszcze jeden zablokowany strzał pomocnika Wolfsburga w innej akcji). Ta pierwsza połowa z Francją może być promykiem nadziei na przyszłość. Pytanie tylko czy Czesław Michniewicz częściej zdecyduje się na taką grę. Z pomeczowej wypowiedzi Lewandowskiego można wywnioskować, że „pakt na antyfutbol” między selekcjonerem, a zawodnikami wygasł wraz z naszym wyjściem z grupy. Eliminacje EURO 2024 będą swego rodzaju poligonem do tego, żeby w końcu nasza kadra wypracowała jakiś swój konkretny i ofensywny styl. Może częściej będziemy grać wysokim pressingiem i stanie się to naszym znakiem firmowym. Potencjał do tego jest, a i rywale w walce o mistrzostwa Europy w naszej grupie eliminacyjnej nie są przecież na poziomie dzisiejszej Francji.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI: