– Dlaczego narzekacie na sposób gry reprezentacji Polski na mundialu? Grecja też tak grała i wygrali Euro 2004 – piszą obrońcy stylu gry biało-czerwonych. Abstrahując od tego, że Grecy wygrali cały turniej i wyrzucili z niego Hiszpanów, Francuzów i świetnych wówczas Czechów, to i tak dużym nadużyciem jest stwierdzenie, że wyglądamy podobnie jak ekipa Rehhagela osiemnaście lat temu.
Wielkim uproszczeniem byłoby sprowadzenie gry Grecji wówczas i nas na MŚ 2022 do wspólnego mianownika. Oczywiście, można powiedzieć, że skoro obie ekipy były nastawione na bronienie, to grały tak samo i basta. Jak w tym znanym memie – bronią to bronią, pora na CS-a.
Ale po pierwsze – istnieje wiele różnych taktyk defensywnych. Po drugie – sposób grania powinna determinować jakość poszczególnych zawodników w kadrze. A po trzecie – warto też zerknąć na przebieg spotkań, które toczyła Grecja i które mają za sobą biało-czerwoni na mundialu.
Grecy bronili inaczej i skuteczniej
Zacznijmy może od suchych liczb.
Grecy w fazie grupowej Euro 2004 pozwolili rywalom na oddanie czternastu strzałów na własną bramkę. Jak my wyglądamy na ich tle? W trzech dotychczasowych starciach nasi rywale oddali 21 uderzeń na bramkę Szczęsnego – czyli pozwalamy na więcej strzałów celnych. Może zatem po prostu nasi przeciwnicy trafiają celniej, a Greków byli rozregulowani? Też nie, bo dopuściliśmy też do większej liczby strzałów niecelnych – 29 do 26 na korzyść rywali Polski.
Nie mamy niestety zaawansowanych danych z Euro 2004, ale możemy nakreślić nasze statystyki na tle trwającego mundialu. Tyko w pole karne Ghany i Kostaryki posyłano więcej podań podczas tego turnieju. Tylko w defensywą tercję boiska Kostaryki i Australii posłano więcej zagrań. Tylko same zespoły pozwoliły na więcej podań progresywnych swoim przeciwnikom. Tylko piłkarze Iranu, Danii, Ekwadoru i Kataru mają niższą skuteczność obrony przed dryblingami. Czyli zbierając to do kupy – bronimy się bardzo nisko, pozwalamy rywalom na bardzo dużo, nie minimalizujemy ryzyka straty gola. Ratuje nas bramkarz w fantastycznej formie – tylko na bramkę Serbów i Kostarykan oddano więcej strzałów, żaden golkiper na mundialu nie ma tak wysokiego współczynnika “uchronionych bramek”.
Skoro nie mamy dostępu do zaawansowanych statystyk z Euro 2004, to przyjrzyjmy się grze Greków na Euro 2004 i spróbujmy dostrzec podobieństwa i różnice do tego, co my prezentujemy podczas MŚ 2022.
Gra Grecji na Euro 2004 nie była zaskoczeniem. Otto Rehhagel już w Niemczech słynął z tego, że lubił obrzydzać grę rywalom. Doświadczony szkoleniowiec wziął się za cementowanie rozbitej wewnętrznie szatni Greków, a gdy już to opanował, to zaordynował dość staromodny – nawet jak na tamte czasy – system gry. Grecy byli dość plastyczni jeśli chodzi o ustawienie, zmieniali się w trakcie turnieju, ale sposób gry w defensywie i ataku mieli bardzo podobny na każde starcie tamtych mistrzostw.
W defensywie grali często czwórką, gdzie jeden ze stoperów biegał jak wściekły za napastnikiem rywala (w tej roli Kapsis), a Dellas spełniał rolę “czyściciela” ustawionego nieco głębiej. Co ciekawe Grecy bronili indywidualnie, a nie strefą, co dzisiaj jest niezwykłą rzadkością na wysokim poziomie. Bliskie i agresywne krycie sprawiało, że Greków określano mianem drużyny, przeciwko której gra się niezwykle trudno. Mówiąc wprost – pomocnicy i obrońcy greccy byli niezwykle upierdliwi dla ofensywnych graczy rywala.
My prosiliśmy się o kłopoty, oni niekoniecznie
To jest podstawowa różnica między Polską 2022 i Grecją 2004. Oni wielokrotnie próbowali średniego i wysokiego pressingu, choć wynikało to raczej z pogonią za poszczególnymi piłkarzami rywala. My bronimy strefowo, ustawiamy się bardzo nisko i tam próbujemy przyjąć rywala. Nie ma nic złego w niskiej obronie – o ile nawet będąc ustawionym w okolicach własnego pola karnego grasz agresywnie, nie dopuszczasz do strzałów. A my – zwłaszcza w meczach z Arabią Saudyjską i Argentyną – długimi fragmentami prosiliśmy się o kłopoty. I mówią o tym chociażby statystyki podań w pole karne czy wspomniany współczynnik goli oczekiwanych.
Tymczasem jak tak się spojrzy na to, ile okazji mieli grupowi rywale Greków, to poza bramkami nie ma ich wcale tak dużo.
vs. Portugalia
- Simao nie zdążył przed bramkarzem do piłki:
- Rui Costa spudłował z główki:
- po przerwie szansę miał Ronaldo:
I to właściwie tyle. Gol dla Portugalii padł po błędzie Nikopolidisa, który przy rzucie rożnym zorganizował sobie wypad na grzyby.
Więcej okazji ponad jedynego gola strzelonego wykreowali sobie Hiszpanie, bo oni zmarnowali chociażby taką sytuacje:
Najwięcej sytuacji pod obiema bramkami było w grupowym starciu z Rosją, ale tam ostatecznie skromna porażka pozwoliła Grekom wyjść z grupy. Ostatecznie cztery punkty sprawiły, że Grecja zameldowała się dalej. – Czyli tak jak u nas, prawda? Więc jesteśmy podobni! – powie zwolennik pragmatyzmu biało-czerwonych.
I niby ma rację. Ale Grecy ograli Portugalię z Couto, Figo, Pauletą, Costą, Maniche, Simao i Ronaldo, a nie Arabię Saudyjską. I zremisowali z Hiszpanią,
– Tak, grali defensywnie. Tak, kurczowo trzymali się swojego planu. Ale wygrali z Portugalią (gospodarzem turnieju), obrońców tytułu Francuzów i świetnie prezentujących się na tym turnieju Czechów. Jedna wygrana może być dziełem szczęścia czy przypadku, ale nie cztery takie triumfy – pisał autor bloga Holding Midfield w analizie greckiej drużyny z tamtego turnieju.
Wystarczy rzucić okiem na ranking ELO z końca 2003 roku, by zobaczyć, że Grecja miała po prostu lepszych rywali w fazie grupowej – Hiszpanie byli na trzecim miejscu, Portugalczycy na dziewiątym, Rosjanie zajmowali 25. miejsce. Z kolei w naszym przypadku – Argentyna była trzecia, Meksyk 19., a Arabia Saudyjska 56. Jeśli chcemy się zatem porównywać do Greków, to musimy ograć kogoś ze światowej czołówki – jak Grecy ograli Portugalię (dwukrotnie), silnych wówczas Czechów czy Francuzów, którzy przywieźli naprawdę mocną pakę na mistrzostwa.
Podobieństwa? Głównie w sposobie ataku
Skoro z tamtą ekipą Rehhagela nie łączy nas ani sposób bronienia, ani jakość bronienia, ani siła ogranych rywali, to co nas ze sobą zbliża? Sposób atakowania. Rehhagel szybko zdiagnozował, że nie ma z przodu zawodników zdolnych do kombinacyjnego grania, wymienianiu wielu krótkich podań. Dlatego też Grecja nie bazowała na posiadaniu piłki, nie chciała dominować nad rywalami.
Najczęściej rozgrywali bardzo prosty schemat akcji, gdzie ustawiony centralnie Katsouranis posyłał piłkę na lewe skrzydło do cofniętego skrzydłowego Karagounisa lub na podłączającego się prawą flanką Seitaridisa, a ci szukali dalszym podaniem Charisteasa lub Vryzasa.
Dwaj rośli napastnicy (obaj mierzyli 190 cm) mieli strącać piłki albo wzajemnie do siebie, albo wycofywać je nieco głębiej do Basinasa lub Zagorakisa. Problemem było to, że choć obaj nieźle grali w powietrzu, to mieli problemy z utrzymaniem się przy piłce. Dlatego Grecja w konstruowaniu ataków była tak brzydka, bo dłuższymi momentami wyglądało to po prostu jak bezsensowne granie piłek naprzód, by później znów gonić się z Francuzami, Hiszpanami czy Portugalczykami w obronie.
Ale dwie wieże z przodu potrafiły też grać wzajemnie na siebie, a i przydawały się przy stałych fragmentach gry. To właśnie ten element Grecja wypracowała sobie znakomicie. Po naszej kadrze też widać, że drzemie tam potencjał – szansę po stałych fragmentach mieli chociażby Bielik, Krychowiak, Glik czy Lewandowski. Nie były to może klarowne szanse, miał być to nasz atut przy relatywnie niskich zespołach Meksyku i Arabii Saudyjskiej, ale po sposobach rozgrywania rzutów wolnych i rożnych widać, że to też jedna z naszych nadziei na zdobywanie bramek.
Niemniej tutaj Grekom ustępujemy.
Nie porównujmy się do Grecji – przynajmniej nie teraz
Oczywiście największe sukcesy Grecji na Euro 2004 przyszły w fazie pucharowej. Oni też zaraz po wyjściu z grupy mierzyli się z Francją i sensacyjnie ich wówczas pokonali. Ich sukces przeszedł do historii jako jedna z największych (a być może największa?) sensacja w historii wielkich turniejów. Kursy bukmacherskie na mistrzostwo zespołu Rehhagela wynosiły przed startem turnieju około 1 do 150. Czyli za postawiony tysiąc można było zarobić 150 tysięcy. W Fuksiarzu kurs na triumf Polski na MŚ 2022 wynosi obecnie 200.0.
Dlatego nie porównujmy się do Greków, nie korzystajmy z tego argumentu. Łączy nas to, że też gramy brzydko, czasem wręcz prymitywnie i to, że do tej pory osiągamy satysfakcjonujące wyniki. Ale i rywali mieliśmy słabszych, i bronimy gorzej, i ograliśmy w fazie grupowej słabszego rywala, i wyszliśmy kosztem słabszych przeciwników, i Grecja nie miała piłkarzy predestynujących ten zespół do ambitniejszego grania.
Jeśli przejdziemy Francuzów, to na fazie uniesienia możemy zacząć snuć plany na wzór powtórki Grecji z Euro 2004. Ale nie teraz, ludzie kochani.
WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA: