Reklama

Koniec paktu o antyfutbolu? Wypowiedzi kadrowiczów zdają się być jasne

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

04 grudnia 2022, 09:51 • 5 min czytania 30 komentarzy

Reprezentacja Polski męczyła się w fazie grupowej, ale awansowała, więc główny argument na swoją obronę zawsze będzie miała. Piłkarze zgodnie – tak się wydaje – przystali na pomysł Czesława Michniewicza dotyczący tego, jak zagramy w Katarze. Zawarli z selekcjonerem nieformalny pakt o antyfutbolu, którego efektem miało być przedostanie się do fazy pucharowej. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że wraz z pierwszym od 36 lat przedłużeniem mundialu do czwartego meczu, ten pakt, przynajmniej do pewnego stopnia, przestaje obowiązywać. 

Koniec paktu o antyfutbolu? Wypowiedzi kadrowiczów zdają się być jasne

Polska pod wodzą Michniewicza miała wyjść z grupy za wszelką cenę, liczył się wyłącznie wynik. Ledwo bo ledwo, ale ten cel zrealizowała. Jakim kosztem, wszyscy wiemy. Nie będzie przesadzą stwierdzenie, że wyciągając esencję gry każdego zespołu w fazie grupowej, tylko poczynania Kataru i Walii oglądało się gorzej, a i tu przez chwilę byśmy się zastanawiali.

Nasi kadrowicze w oficjalnych wypowiedziach zgodnie bronili tego stanu rzeczy. Grzegorz Krychowiak już po sparingu z Chile zapowiadał, żebyśmy nie oczekiwali innej gry. Wojciech Szczęsny podkreślał, że jako drużyna słabo gramy od tyłu i źle się w tym czujemy. I tak dalej, i tak dalej.

W zasadzie tylko Robert Lewandowski po okrutnym 0:0 z Meksykiem pozwolił sobie na delikatne zasugerowanie, że docelowo nie o taki futbol nam chodzi. – Dużo pracujemy w defensywie, żeby przeciwnik nie stwarzał sytuacji, miał ciężko i przez to może brakować sił na podjęcie dobrej decyzji z podaniem albo na pójście do przodu. Im więcej zawodników atakuje, tym większe jest zagrożenie. Jeśli z tyłu głowy masz, że defensywa jest najważniejsza, to tak to wygląda – mówił przed kamerami TVP Sport.

I dodawał już bez ogródek: – Przy bardziej odważnej grze jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, zachowując ten balans pomiędzy ofensywą i defensywą. Musimy nie bać się ryzykować.

Reklama

Krótko mówiąc, w kontekście pojedynczego meczu, z potrzeby chwili, mógł przełknąć takie granie, ale to tyle.

Wydaje się, że po absolutnie beznadziejnym na wielu poziomach meczu z Argentyną doszliśmy do pewnej granicy w zabijaniu futbolu. Piłkarzom po wypełnieniu celu minimum coraz trudniej przychodzi przekonywanie, że w dalszej perspektywie takim styl gry im odpowiada.

Oczywiście tego typu sygnały są starannie obudowane bardziej dyplomatycznymi zdaniami. Wojciech Szczęsny w „Przeglądzie Sportowym” mówi, że jest za stary, żeby podziwiać piękno futbolu, że świadomie wybraliśmy brzydki styl, że rację ma ten, kto wygrywa.

Jednocześnie jednak wtrąca: – Gramy dalej. Ale to wszystko na lekko zaciągniętym hamulcu ręcznym. Teraz należy go zwolnić. Nie mówię, że zagramy otwartą piłkę, bo pewnie nie, ale przyda się więcej swobody. Granie na dziesiątym metrze od własnej bramki, kiedy trzeba wygrać mecz, nie ma sensu.

Robert Lewandowski dla Sportowych Faktów po porażce z Argentyną: – Nie jestem zadowolony z tego, jak graliśmy. Nie mogę być. Styl gry jest do poprawy. Jeśli chcemy na mundialu strzelać gole, musimy grać odważniej.

Reklama

Piotr Zieliński w „La Gazzetta dello Sport”: – Teraz musimy cieszyć się chwilą bez stawiania sobie ograniczeń. W jednym meczu wszystko może się zdarzyć. Będziemy potrzebować innej Polski.

Wypowiedzi liderów kadry nie pozostawiają wątpliwości: nie chcą powtórzyć takiego meczu jak z Argentyną i wcale nie chodzi wyłącznie o wynik. Inna sprawa, że założenia naszego sztabu same w sobie nie były aż tak ekstremalne.

Znów Szczęsny w „PS”: – To też nie jest tak, że wychodzimy grać w piłkę, a potem hamujemy się na boisku. Nie, my wychodziliśmy po to, by grać z kontry. Grać w defensywie, odebrać piłkę i wyprowadzać szybkie ataki.

Praktyka niestety pokazywała, że byliśmy totalnie bezsilni, stłamszeni i onieśmieleni. Również w nieraz prostych sytuacjach zawodziła precyzja i już pierwszy kontakt z piłką był zły.

Dziś nawet sam Czesław Michniewicz zapowiada, że plan na grę jest ambitniejszy. – To będzie zupełnie inny mecz, niż grupowy. Naszym celem było wyjście z grupy i z tej grupy wyszliśmy. Teraz chcemy zagrać zupełnie inaczej, taki mamy plan – mówił podczas sobotniej konferencji prasowej.

Aspekt psychologiczny może być tu kluczowy. Presja nie powinna już pętać nóg kadrowiczom, bo po wejściu do fazy pucharowej i trafieniu na takiego rywala jak Francja oni już tylko mogą, a nie muszą. – Wierzę, że teraz w naszych głowach – już po tym upragnionym awansie z grupy – pojawi się większa swoboda w działaniu. Uwierzymy, że jesteśmy w stanie zagrać dobry mecz. Może bardziej ofensywnie, co nie znaczy, że drastycznie zmienimy styl gry – deklaruje Bartosz Bereszyński w „Przeglądzie Sportowym”.

No właśnie. Ciągle trzeba podkreślać, że nikomu trzeźwo patrzącemu na rzeczywistość nie chodzi o tiki-takę i 70-procentowe posiadanie piłki czy o ślepą, naiwną ofensywę w stylu reprezentacji Serbii, która nawet przy 3:1 z Kamerunem grała bezmyślnie do przodu z bardzo wysoko ustawioną defensywą i ostatecznie jedynie zremisowała.

Nie, chodzi o minimum przyzwoitości dla zespołu, który ma w składzie piłkarzy Barcelony, Juventusu, Napoli, Romy, Aston Villi, Wolfsburga czy Feyenoordu, czyli próby wysokiego odbioru i wysokiego pressingu, wyjścia do przodu przynajmniej 4-5 zawodnikami, zwyczajną odwagę w grze, odrobinę jakości i ofensywnego szaleństwa. Skoro nawet Australijczycy potrafili postawić się Argentynie i zapewnić sobie emocje do ostatniej akcji, to tym bardziej takiej postawy można oczekiwać od reprezentacji Polski.

Pójście w defensywną skrajność jak w środę nie ma prawa się powtórzyć. Minimalna przegrana z Francją nic nam nie da. Dobrze wiedzieć, że piłkarze też o tym mówią. Dobrze wiedzieć, że nie do tego zamierza dążyć selekcjoner. Przynajmniej w teorii, bo przed Argentyną także słyszeliśmy deklarację, że nie będzie grania na 0:0, a na boisku od 20. minuty rozpaczliwie walczyliśmy o życie. Pozostaje wierzyć, że tym razem lepiej przełożymy teorię na praktykę.

Panowie, murując się jesteście skazani na klęskę, nawet nie dacie sobie szansy. Dajcie więc nam (i sobie) trochę czystej radości z tego, jak gramy w piłkę. Dajcie nam emocje innego rodzaju niż dowiezienie 0:0 czy „zwycięskiej porażki”. Później niech się dzieje wola nieba, ale to wy musicie wykonać pierwszy krok.

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

STAN MUNDIALU:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2022

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
1
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

30 komentarzy

Loading...