Reklama

Kręcidło: jak Argentyna znalazła 160 milionów kibiców w Bangladeszu

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

30 listopada 2022, 10:43 • 5 min czytania 15 komentarzy

Prezenterka telewizji publicznej w koszulce Argentyny. Na ulicach tysiące kibiców ubranych w barwy Albicelestes, wspólnie oglądających mecze mistrzostw świata pod gołym niebem. Domy i ulice przyozdobione w biało-niebieskie pasy. Tak wygląda mundialowy obrazek z Bangladeszu. Ale że co?

Kręcidło: jak Argentyna znalazła 160 milionów kibiców w Bangladeszu

Kiedy Leo Messi popisał się pięknym strzałem lewą nogą, kluczowym dla zwycięstwa Argentyńczyków nad Meksykiem, na zegarze dochodziła 2.30 nad ranem. Ale to nie miało żadnego znaczenia. Kibice podskoczyli z krzeseł, eksplodowali radością, a zaraz później wyszli na ulice, krzycząc i śpiewając, korzystając z klaksonów i celebrując podtrzymanie marzenia o zdobycia złotego medalu. I nie, nie pomyliłem godziny. Opisywana sytuacja miała miejsce nie w Buenos Aires, a w Bangladeszu, na kampusie uniwersytetu w Dhace.

Argentyńczycy śmieją się, że Bangladesz to ich największa, 24. prowincja, ale jak im się dziwić? Wystarczy spojrzeć na obrazki z azjatyckiego państwa. W telewizji, prezenterka występowała w granatowej koszulce, w której Albicelestes zagrają z Polską.

Reklama

Powstawały gigantyczne symbole kraju z Ameryki Południowej…

…natomiast nad ulicami stolicy Bangladeszu powiewały ogromne biało-niebieskie flagi.

Reklama

Dość powiedzieć, że zwycięstwo „scalonety” nad Meksykiem celebrowano w Bangladeszu pewnie nawet bardziej ekspresywnie niż w Buenos Aires.

Diego i nie tylko

Wykorzystując oklepany frazes, można stwierdzić, że „futbol przekracza wszelkie granice”, ale dlaczego w kraju oddalonym od Buenos Aires o 17 tysięcy kilometrów rodzi się taka miłość do reprezentacji Argentyny? Kibice z Bangladeszu twierdzą, że jej początek przypada na mundial z 1986 roku, pierwszy transmitowany w lokalnych telewizjach. Albicelestes sięgnęli wówczas po złoto, a Diego Maradona był największym piłkarzem na świecie. Kibice z Bangladeszu pokochali „Pelusę” nie tylko za umiejętności sportowe. Napastnik był twarzą wszelkich możliwych produktów, na czele z opakowaniami lizaków. Lokalni odpowiednicy Argentyńczyka używali tych samych modeli butów czy czesali się na modłę „10”. Każdy chciał być jak Maradona, a identyfikacja z nim była relatywnie łatwa – nie dość, że był niski (165 cm, średni wzrost mieszkańca Bangladeszu – 164), to jeszcze spełniał dodatkowy warunek. Stał się symbolem antykolonializmu.

Ifty Mahmud, dziennikarz z Bangladeszu, w rozmowie z argentyńskimi mediami podkreślał, że strzelając gola ręką, Maradona „oszukał kolonialną potęgę”, a Argentyna ograła imperium, które kilka lat wcześniej „zabrało” jej Falklandy. I o ile w zakochanie się w Diego-piłkarzu uwierzyć łatwo, tak w historię miłości opartą o zaszłości sprzed lat – już niekoniecznie. Ale przytoczyć ją warto.

Zadra do Brytyjczyków

Bangladesz, podobnie jak inne państwa z regionu (Indie, Pakistan, Nepal), był przez około dwieście lat pod kontrolą Imperium Brytyjskiego. W 1942 roku, podczas II Wojny Światowej, Brytyjczycy ponieśli klęskę w bitwie z Japończykami o Singapur. To mocno skomplikowało ich sytuację w regionie, z którego kilka lat później się wycofali.

Zanim jednak do tego doszło, w 1943 roku rząd Winstona Churchilla podjął decyzję o skonfiskowaniu lub zniszczeniu jedzenia i produktów, które mogłyby pomóc Japończykom podczas dalszej inwazji na subkontynent indyjski. Efektem była klęska głodu w Bengalu, w związku z którą zmarło około 2-3 milionów mieszkańców regionu. Ci, zdaniem ekspertów, do dziś mają czuć zadrę do Brytyjczyków. Wspólny wróg miał pozwolić Banglijczykom, którzy niepodległość uzyskali w 1971 roku, szybciej złapać dobry kontakt z Argentyńczykami.

Pasja do zagranicznego futbolu

Bardziej jaramy się Argentyną niż sami Argentyńczycy – deklaruje Pintu Paltan, który prowadzi stronę zrzeszającą fanów Albicelestes. Dowodów szaleństwa jest mnóstwo. Bogatsi fani z Bangladeszu polecieli do Kataru. Lokalna federacja informowała, że dostała kilkaset próśb o pomoc w sprawie zakupu biletów, oczywiście na mecze Leo Messiego i spółki. Obecny mundial to tylko wierzchołek góry lodowej. Wiele domów malowano w biało-niebieskie barwy, a przy okazji MŚ w Rosji w 2018 roku odbyła się parada na cześć drużyny.

 

Kiedy w 2011 roku Argentyńczycy przylecieli do Dhaki, byli witani jak narodowi bohaterowie, na stadionie przy okazji towarzyskiego starcia z Nigerią był komplet widzów, w mieście rozstawiono mnóstwo telebimów, a pod nogi zawodników rzucano płatki kwiatów. Szaleństwo na całego, ale, jak to zwykle bywa w historiach miłosnych, jest jeszcze trzecia postać – reprezentacja Brazylii, która też ma w Bangladeszu sporo kibiców, jednak to znacznie mniejsza siła niż ekipa wspierająca „scalonetę”.

Banglijczycy chcieliby wspierać „swoich”, ale ma to sens tylko w krykiecie – tam ich kadra jest siódma. Dobrego piłkarza jeszcze się nie doczekali. W rankingu FIFA Bangladesz jest na 192. miejscu. Czerwono-zieloni nigdy nie zagrali na mundialu. Raz wystąpili na Pucharze Azji i stracili 17 goli w czterech meczach. W kwalifikacjach do przyszłorocznych mistrzostw Azji, nie wygrali żadnego z ośmiu meczów grupowych, strzelając tylko trzy i tracąc 19 goli. Największym sukcesem kadry był złoty medal południowoazjatyckiego turnieju w 2003 roku, gdy w finale ograli Malediwy po serii rzutów karnych.

Cóż – nie dziwi, że Banglijczycy wolą oglądać mundial i emocjonować się meczami Albicelestes. Dlatego też w środę o 20.00 naszego czasu, gdy Danny Makkelie rozpocznie mecz zamykający rywalizację w grupie C, życie zatrzyma się w trzech krajach – w Polsce, Argentynie i Bangladeszu.


WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

Fot. FotoPyK

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2022

Ekstraklasa

Bramkostrzelny 20-latek zwrócił uwagę Puszczy. Będzie transfer z IV ligi?

Bartosz Lodko
5
Bramkostrzelny 20-latek zwrócił uwagę Puszczy. Będzie transfer z IV ligi?

Komentarze

15 komentarzy

Loading...