Argentyna wierzy w Leo Messiego. Brazylia, w Neymara. Francuzi, w Kyliana Mbappé. A Hiszpanie – w Ansu Fatiego. W kadrze pozbawionej indywidualności najbliżej do bycia supergwiazdą jest właśnie 20-latkowi, jednak jak bardzo można opierać się na piłkarzu, który w tym sezonie praktycznie nie grał?
Hiszpanie przyzwyczaili się do tego, że Luis Enrique jest… specyficzny. Umrze za swoje idee. Stworzył kadrę, której nie wymyśliłby żaden inny szkoleniowiec, szczególnie w ofensywie. „Normalny” trener w miejsce Pablo Arabii czy Yeremiego Pino pewnie powołałby Borję Iglesiasa czy Iago Aspasa, którzy są w świetnej formie, ale Lucho „normalny” nie jest. Zabranie do Kataru Ansu Fatiego też wzbudziło kontrowersje, i to zrozumiałe – w końcu mówimy o piłkarzu, który zagrał w tym sezonie ledwie 700 minut – jednak selekcjoner wątpliwości nie ma: – Pod względem piłkarskim, jest wyjątkowy.
Ansu Fati – lek na dwubiegunowość reprezentacji Hiszpanii
„Co to, Kapitan Tsubasa?”
We wrześniu, Luis Enrique miejsca dla Fatiego nie znalazł. – Nie gra na odpowiednim poziomie – tłumaczył selekcjoner. W ciągu kolejnych dwóch miesięcy wiele się nie zmieniło. Ansu wystąpił w każdym z dwudziestu tegorocznych meczów Barçy, ale od początku października strzelił tylko jednego gola i miał jedną asystę. Mało. – Luis Enrique dobrze go zna i czuje, że może wyciągnąć z niego to, co najlepsze – twierdzi Juan Carlos Unzué, były asystent Lucho.
Selekcjonerowi młokos zapadł w pamięci już po pierwszych meczach. W debiucie, z Niemcami (1:1), wszedł na boisko po przerwie i imponował przebojowością. W pierwszym występie w podstawowej jedenastce, z Ukrainą (4:0), był nie do zatrzymania. – Jeśli miałbym wskazać piłkarza, który mnie najbardziej zaskoczył, postawiłbym na Fatiego. W pierwszym kontakcie z piłką założył siatkę rywalowi, ruszył skrzydłem i zrobił karnego. Zapytałem Rafela Pola, swojego asystenta: „Co to, Kapitan Tsubasa?”. Zaraz później dołożył gola. A później jeszcze asystę. Nie wierzyłem w to, co widzę – zachwycał się selekcjoner Hiszpanów na Twitchu.
Piłkarz, który „ma” gola
Miejsce na mundialowej liście Fati dostał na ostatniej prostej. Jego nazwisko zostało wyczytane jako dwudzieste szóste. Teoretycznie, zabranie go do Kataru mogłoby wydawać się bezsensownym ruchem, ale to tylko pozory. Luis Enrique uważa 20-latka za lek na problemy swojej dwubiegunowej reprezentacji, która albo strzela siedem goli w jednym meczu, albo zdobywa siedem bramek w siedmiu spotkaniach. A jeśli można coś powiedzieć o wychowanku Barcelony, to to, że – jak mawiają Hiszpanie – „ma gola”.
– Ansu to piłkarz, któremu wszystko przychodzi z łatwością. Jest inny niż wszyscy inni kadrowicze – twierdzi César Azpilicueta. Hiszpanie przekonują, że Fati ma „złoty dotyk”. A właściwie miał. Pierwszych szesnaście celnych strzałów w Barcelonie zamienił na jedenaście goli. W trzech sezonach w Barçy zdobył dziewiętnaście bramek, choć jego współczynnik xG wynosił ledwie 10,4. Czwarty, obecny, nie jest już tak dobry. Do siatki trafił trzy razy, choć – według statystyk – powinien był zrobić to co najmniej sześciokrotnie. Na murawie, sprawiał wrażenie zdesperowanego, sfrustrowanego i niepewnego. – Ansu nie grał w klubie tyle, ile potrzebował. Chce pokazać, że jest tym samym piłkarzem, co wcześniej – wyjaśnia Sergio Busquets. Tylko czy to możliwe?
Strach przed powrotem koszmaru
Kariera Fatiego to historia pokonywania problemów. W wieku sześciu lat, jego rodzina wyemigrowała z Gwinei Bissau do Sewilli. Mając dziesięć lat, Ansu wyjechał do La Masii, rozstając się z rodzicami. Trzy lata później, złamał nogę w dwóch miejscach. Później, rozwijał się, ale był biedny. Grał w za małych butach, które go obcierały. Nowe dostał od trenera, Victora Valdesa, który prowadził go w drużynie młodzieżowej. W rezerwach Barçy nawet nie zadebiutował, bo po kontuzjach Leo Messiego, Ousmane Dembélé i Luisa Suáreza Ernesto Valverde wystawił go do gry w dorosłym zespole. Mając 16 lat i 298 dni, Ansu rozegrał pierwszy mecz w barwach Blaugrany i nie patrzył za siebie. Sześć dni później, z Levante, strzelił debiutanckiego gola. W debiucie w podstawowej jedenastce zdobył bramkę i asystował w ciągu siedmiu minut rywalizacji z Valencią. Mając 17 lat i 40 dni, trafił do siatki z Interem Mediolan, bijąc rekord Ligi Mistrzów. Ale później wszystko się posypało.
Niemal rok przerwy z powodu kontuzji kolana, do wyleczenia której potrzebne były cztery operacje. Ansu wrócił we wrześniu 2021 roku, przejął „10” po Leo Messim i podpisał kontrakt z klauzulą na poziomie miliarda euro. W meczu z Levante (3:0) strzelił gola, był podrzucany przez kolegów z drużyny i była to jedna z niewielu radosnych chwil dla culés po odejściu geniusza z Rosario, ale sielanka szybko się skończyła. U Fatiego pojawiły się kłopoty z mięśniem dwugłowym. Drobna kontuzja przerodziła się w wielomiesięczną przerwę spowodowaną zerwaniem więzadła. Barça rekomendowała operację, Fati wybrał leczenie zachowawcze. Oddał się w ręce Joaquina Juana, fizjoterapeuty pomagającemu Marcowi Gasolowi, Cristiano Ronaldo czy Radamelowi Falcao, i wykurował się na finisz sezonu. Pojechał nawet na czerwcowe zgrupowanie, ale nie zagrał nawet minuty. Dziennikarze „El Mundo” sugerowali, że napastnik się boi. Proces leczenia przyniósł oczekiwane efekty, jednak zawodnik miał czuć strach za każdym razem, gdy miał przyspieszyć czy wykonać jakiś dynamiczniejszy ruch.
Złote buty dla złotego chłopca
W tym sezonie Xavi Hernández ostrożnie zarządzał siłami Fatiego. Wystawił go we wszystkich dwudziestu meczach, jednak snajper tylko pięciokrotnie wyszedł w podstawowej jedenastce i rozegrał ledwie 700 minut. – Ansu nie gra w Barcelonie. To o czymś świadczy – mówił we wrześniu Luis Enrique. Bori Fati, ojciec piłkarza, daje do zrozumienia, że nie jest zadowolony z zachowania trenera Barçy. – Kontuzja kolana to daleka przeszłość. Pod względem fizycznym, mój syn czuje się rewelacyjnie. Ludzie mówią, że jest bez formy, ale to dlatego, że nie gra, że potrzebuje minut. Po powołaniu do reprezentacji wydaje się, że Ansu narodził się na nowo. Luis Enrique obdarzył go ogromnym zaufaniem, za co mu dziękuję – powiedział Bori Fati.
W starciu z Jordanią napastnik wrócił do reprezentacji dwuletniej przerwie i od razu strzelał. Był to dopiero piąty mecz Ansu w narodowych barwach. Po dwóch latach od ostatniego występu potrzebował trzynastu minut, by wpisać się na listę strzelców. 90 minut z Kostaryką Fati przesiedział na ławce rezerwowych, jednak w rywalizacji z Niemcami 20-latek ma wyjść od pierwszej minuty i wykorzystać pierwszą z czterech par złotych butów przygotowanych przez Nike dla złotego chłopca, który ma poprowadzić Hiszpanię do złota.
Zapraszamy też do nadrobienia dzisiejszego „Stanu Mundialu” w składzie: Paweł Paczul, Wojciech Kowalczyk, Damian Smyk i Mateusz Rokuszewski.
Czytaj więcej o mundialu w Katarze:
- „Nie lubię siebie oglądać na tym filmiku”. Herve Renard, czyli chodzący szacunek
- Białek z Al Thumama: Nikt nie jest milszy niż Katarczyk, który organizuje mundial
- Środek? Ludzie, tu nikogo nie ma! Polska, biało-czarni
Fot. Newspix.pl