Nie ma środka. Ani w naszej reprezentacji, ani w rozmowach o niej. W tej pierwszej, bo Grzegorz Krychowiak najlepiej robi, kiedy unika piłki. W tych drugich, bo albo jest się za, albo przeciw. Nie wolno być pomiędzy. Nie ma szarości. Polska, biało-czarni!
Nie podobał ci się występ kadry z Chile albo Meksykiem? Że co, za dużo długich piłek? Nie pasuje ci, że najczęściej podającym do Roberta Lewandowskiego okazał się Wojciech Szczęsny? Że 74% dograń naszego bramkarza leciało na ponad 36 metrów i to zdecydowanie największy odsetek w turnieju?
Wszystko jasne. Zwariowałeś. Chciałbyś tiki-taki. 1000 podań, posiadanie przygniatające, najlepiej już na rozgrzewce zabrać rywalom wszystkie piłki, żeby się niepotrzebnie nie przyzwyczajali. Pewnie w ogóle idealnie jakby Paulo Sousa wrócił i generalnie jesteś przeciwko swojej reprezentacji.
Doceniasz defensywę i zachowanie czystego konta z wyżej notowanym przeciwnikiem? Że Meksyk zagrał w ataku, jak zagrał, bo na tyle mu pozwoliliśmy? Że może ci się taki styl nie podoba, ale jednak w XXI wieku pierwszy raz nie dostaliśmy łomotu w pierwszym meczu mundialu?
Już wszystko wiadomo. Bronisz Czesława Michniewicza, bo to twój kumpel. Względnie kumpel kumpla. Ewentualnie masz w tym jakiś interes. Ktoś ci to zlecił. W najlepszym wypadku – zwyczajnie się nie znasz.
Albo miliony podań, albo laga na Robercika. Albo Sousa, albo Michniewicz. Albo jesteś za, albo przeciw. A coś pomiędzy? W środku? Nie wolno! W środku rozejrzyj się w prawo i lewo, a powiesz jak Najman: – Ludzie, tu nikogo nie ma…
Dychotomiczne postrzeganie świata polega na uwypuklaniu dwóch skrajnych możliwości i odrzucaniu wszystkiego, co pośrednie. Uproszczenie rzeczywistości to cecha współczesności. Musi być jak najmniej skomplikowana, więc ci ze skrajnymi poglądami albo ciągną do siebie, albo pchają w ramiona tych drugich. Dlatego w środku nikogo nie powinno być. Biel i czerń starają się zalać szarość. – Polska, biało-czerwoni! – wrzeszczy się od dawna, ale bardziej prawdziwie byłoby inaczej. Polska, biało-czarni.
Ale tak naprawdę w środku jest życie.
Nie, nie wspominam z rozrzewnieniem spotkania z Meksykiem. Według mnie pomylono piłkarską prostotę z prostactwem. U podstaw tego, cośmy zobaczyli, leżał futbol, tyle że niestety cholernie głęboko pogrzebany. Ale to nie znaczy, że oczekuję od naszych grania niczym Hiszpania. Nie proszę o powrót Sousy. Nie błagam o najbardziej ofensywny skład z możliwych. Po prostu między antyfutbolem z wtorku a dziurawą defensywą z czasów Portugalczyka znajduje się całe mnóstwo stanów pośrednich. Nawet jeśli to się komuś nie podoba.
Pamiętam fragment felietonu Antoniego Słonimskiego (XX-wieczny poeta, Skamandryta, warto znać) z 1938 roku. Ten Słonimski przywołał proces rozwodowy z Anglii, w którym pewnego lorda oskarżyła jeszcze aktualna żona o to, że przez dwa lata się do niej nie odezwał. Arystokrata bronił się tym, że ta… o nic go nie pytała.
Dzisiaj coraz rzadziej ktoś pyta, bo każdy wie swoje i wie, co myślisz po twoich kilku zdaniach, ale mimo wszystko apeluję – ludzie wszystkich szarości, łączmy się! Nie bądźmy jak ten lord, nie milczmy, w naszym wypadku zahukani przez biało-czarnych. Pokazujmy, że można stać w różnych miejscach, niekoniecznie na barykadzie z jednymi albo drugimi. Zbuntujmy się przeciw coraz bardziej radykalizującemu się światu.
Piłka nożna zawsze była odbiciem epoki i miejsca. W XIX wieku w Wielkiej Brytanii grano agresywnie, skupiano się na zastraszeniu przeciwnika, bo wyrastała z potrzeby hamowania żądzy seksualnych zawodników. Nie miała prawa być finezyjna. W przesiąkniętym buntem Amsterdamie wyrósł Ajax, który wywrócił do góry nogami wszystkie zasady i powstał „futbol totalny”. Przecież w tamtym czasie w Niderlandach pisano też o „totalnej urbanizacji”, „totalnym środowisku” i „totalnej energii”. W Kijowie – ówczesnej stolicy radzieckiego przemysłu komputerowego – inżynier Walerij Łobanowski zaczął traktować drużynę piłkarską jako system złożony z podsystemów i stworzył niesamowite Dynamo.
Dzisiaj globalizacja sprzyja zatarciu stylów, kiedyś typowych dla konkretów krajów, a przy okazji zmieniła sposób rozmów o piłce. W świecie przeciwieństw wciąż zmusza się nas do wyborów. Opowiedzenia się po jednej ze stron. Wykształcenia opinii. Klarownej postawy. Ale nie dajmy się zwariować. Nie ma tylko bieli i czerni. Nie i już.
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:
- Niekochani 2.0. Nawróceni na antyfutbol. Prostactwo zamiast prostoty
- Białek z Kataru: Czy to już oblężona twierdza?
- Białek z Al-Khor: Infantino? Drugi po Allahu
foto. Newspix