W 2012 roku Kostarykę uznano za najszczęśliwszy kraj świata. Jednak to dwa lata później jego mieszkańców ogarnęła prawdziwa euforia. Na mistrzostwach świata w Brazylii Kostaryka zadziwiła świat i doszła aż do ćwierćfinału, wychodząc z grupy śmierci z Anglią, Włochami i Urugwajem, a potem eliminując Grecję. W powtórkę takiego sukcesu trudno wierzyć, ale w samej Kostaryce wszyscy podkreślają, że ich największym atutem niezmiennie jest ambicja.
Osiem lat po tamtym mundialu Kostaryka znów wylądowała w niezwykle trudnej grupie. O ile z Japonią może i będzie zdolna powalczyć choćby o remis, o tyle Niemcy i Hiszpanie będą w starciach z nią zdecydowanymi faworytami. Jednak zawodnicy z Ameryki Środkowej z pewnością się nie poddadzą. Przecież ich kadra już przy okazji pierwszego w historii występu na MŚ – w 1990 roku – zostawiła za plecami Szkocję oraz Szwecję i wyszła z grupy.
Kostarykanie od czasu do czasu po prostu kochają zadziwić piłkarski świat. Jednak obecna reprezentacja, oparta w dużej mierze na nieznanych szerzej zawodnikach, w tym z rodzimej ligi, wydaje się nie mieć do tego żadnych podstaw. Czy rzeczywiście tak jest?
Mistrzostwa Świata 2022. Kostaryka
Spis treści
- Mistrzostwa Świata 2022. Kostaryka
- Ocena rozdania: 2
- As w talii: Keylor Navas
- Blotka: siła ognia
- Rozdający: Luis Fernando Suárez
- Świeżak: Jewison Bennette
- Przewidywany skład
- Okiem ankietowanych
- Gdyby rozdanie było GIF-em
- Kostaryka na mistrzostwach świata 2022 – typ Weszło
- Kostaryka na Mistrzostwach Świata 2022 – typy, kursy, zakłady bukmacherskie Fuksiarz.pl
Ocena rozdania: 2
Jeśli chodzi o nastroje w kadrze, te zawsze będą wysokie. Zawodnicy i kibice z Kostaryki już tacy są. We krwi mają pozytywne nastawienie i walkę za swoje narodowe barwy (co niektórzy mogliby uznać za swego rodzaju paradoks, bo w tym kraju od ponad 70 lat nie ma już zawodowej armii). Jednak nie sposób nie zauważyć, że w porównaniu do 2014 roku to kadra po prostu słabsza.
Inna sprawa, że to w dużej mierze autorski projekt Luisa Fernando Suáreza, selekcjonera kostarykańskiej ekipy. O nim więcej za chwilę, jednak warto powiedzieć, że Suárez nie bał się postawić czy to na młodych zawodników, czy tych z rodzimej ligi. I tak w kadrze ważnym punktem stał się na przykład ledwie 18-letni Jewison Bennette (choć on akurat gra w Sunderlandzie) czy Anthony Contreras, napastnik Herediano.
Owszem, nie brakuje w tym zestawieniu weteranów. Widać to zwłaszcza w defensywie. Poza Keylorem Navasem w bramce, trzon tej ekipy nadal stanowią choćby 33-letni Óscar Duarte, w CV mający występy w Espanyolu czy Levante (obecnie zawodnik saudyjskiego Al-Wehda FC), 30-letni Francisco Calvo (Konyaspor) czy Bryan Oviedo, 32-latek grający aktualnie w USA. Doświadczeni zawodnicy grają też w pomocy – tam występować powinni Celso Borges, rekordzista pod względem występów w kadrze, i Yeltsin Tejeda. Obaj aktualnie występujący w kostarykańskiej lidze.
Młodość daje o sobie znać z przodu. Za plecami napastnika gra wspomniany Bennette, młody jest też Contreras (rocznik 2000), a prawoskrzydłowy Gerson Torres na karku ma 25 lat – jak na standardy tej kadry stosunkowo niewiele. Jedynie Joel Campbell, jeden z najlepszych kostarykańskich piłkarzy ostatnich lat, z ponad setką występów w kadrze na koncie, dodaje atakowi więcej doświadczenia.
Siła Kostaryki może tkwić w jej ławce. Owszem, ta nie jest przesadnie mocna, ale właściwie na każdą pozycję trafia się niezły zmiennik, będący blisko poziomu graczy z pierwszej jedenastki. Kendall Waston spokojnie może zastąpić któregoś ze środkowych obrońców. Bryan Ruiz, legenda kadry, wejść do gry w pomocy. Johan Venegas, kolejny doświadczony zawodnik, potencjalnie jest w stanie stanowić o sile ataku, gdy przyjdzie taka potrzeba. Z ławką Kostaryki nie jest więc źle. Gorzej, że po prostu trudno wskazać piłkarza – poza Navasem – który w pojedynkę mógłby pociągnąć swoją drużynę do sukcesu.
A poza tym, że obroni się strzały rywali, wypadałoby samemu wpakować coś do bramki. I z tym Kostaryka może mieć problem.
As w talii: Keylor Navas
Jeśli twoją największą gwiazdą jest gość, który w trwającym sezonie klubowym, ani razu nie podniósł się z ławki, to znaczy, że możesz mieć problem. Keylor Navas w swojej ojczyźnie jest jednak człowiekiem o niepodważalnej pozycji. Nie tylko liderem obecnej kadry, ale i największą gwiazdą, jaką Kostaryka kiedykolwiek miała. Gościem, który z Realem Madryt zdobywał trzy Ligi Mistrzów z rzędu, a w bramce reprezentacji wyczyniał cuda czy to na MŚ 2014, czy w trakcie eliminacji do trwającego mundialu.
W fazie grupowej zagrał wtedy w 13 meczach. W siedmiu zachował czyste konto, a że Kostaryka nie jest ekipą najbardziej bramkostrzelną, było to niezwykle istotne. Bramki nie wpuścił też w decydującym o losach swojej reprezentacji barażu z Nową Zelandią. Kostarykanie wygrali wtedy 1:0, a Keylor znów został jednym z bohaterów i mógł już myśleć o trzecim w karierze wyjeździe na najważniejszą piłkarską imprezę.
Problemy z Navasem są dwa. O pierwszym już wspomnieliśmy – Keylor po prostu nie gra. W PSG w tym sezonie nie wystąpił ani razu, bo postawiono tam już w pełni na Gianluigiego Donnarummę, w kadrze z kolei ostatnio zagrał w czerwcu, wtedy, gdy powstrzymywał Nowozelandczyków. Drugi problem po części się z tym wszystkim wiąże – 35-letniego bramkarza coraz częściej męczą bowiem drobne urazy. Aktualnie zmaga się z bólem pleców, który co prawda nie powinien przeszkodzić mu w występach w Katarze, ale może zaszkodzić jego dyspozycji.
Inna sprawa, że jeśli będzie w pełni sił, to mimo wszystko można oczekiwać, że zagra znakomite zawody. Kto jak kto, ale on zawsze najlepiej prezentował się właśnie wtedy, gdy presja rosła, a od jego postawy zależało niezwykle dużo. Wielokrotnie przy okazji meczów w Lidze Mistrzów ratował Real Madryt, a w kadrze Kostaryki niemal zawsze bronił na poziomie, jakiego od niego oczekiwano. Zresztą jeszcze w zeszłym roku, gdy w PSG występował w rotacji z Donnarummą, wielu uważało, że to on bardziej zasługiwał na status bramkarza numer jeden.
W tym sezonie Paryżu jednak postawiono na Włocha. I wyszło tak, że „jedynka” PSG na mundial w ogóle nie pojedzie, a „dwójka” będzie liderem swojej reprezentacji. Znowu.
Blotka: siła ognia
Kostaryka w ostatnim czasie stoi głównie defensywą. Żeby znaleźć spotkanie, w którym zdobyli więcej niż dwie bramki, trzeba cofnąć się do lipca… 2021 roku, kiedy jej zawodnicy trzykrotnie pokonywali bramkarza Gwadelupy. W całych eliminacjach do mistrzostw świata – a więc piętnastu meczach – tylko w czterech strzelili po dwa gole. Poza tym punktowali głównie albo remisami, albo zwycięstwami 1:0.
O ile w tyłach więc ich organizacja nie budzi zbyt wielu zastrzeżeń – choć trzeba zauważyć, że od dawna nie grali z rywalem klasy Hiszpanii czy Niemiec – o tyle z przodu brak im skutecznych zawodników. Cały ofensywny kwartet z przewidywanej pierwszej jedenastki ma na koncie 32 bramki dla reprezentacji, ale aż 25 z nich to zasługa Joela Campbella (autora gola na wagę awansu do MŚ), który zapracował na nie w 118 występach. Inna sprawa, że pozostała trójka – Gerson Torres, Jewison Bennette i Anthony Contreras – na razie nie grała w kadrze dużo. Łącznie nie mają nawet 30 występów na koncie.
Piłkarze rezerwowi też zresztą przesadną skutecznością w kadrze nigdy nie imponowali. Johan Venegas – drugi napastnik – na koncie ma 11 bramek (w 81 meczach). Wyróżnia się właściwie tylko Bryan Ruiz z 29 trafieniami, ale zebrał je w 145 meczach.
Kostaryka przede wszystkim musi więc skutecznie się bronić i liczyć na to, że uda jej się strzelić choć jednego gola – czy to ze stałego fragmentu gry, czy ze skutecznego kontrataku, bo nie ma wątpliwości, że to w ten sposób będzie się starać atakować faworyzowanych rywali. Nie będzie jednak o to łatwo, bo jej zawodnicy kolektywem są głównie w tyłach. Z przodu jeszcze trochę im do tego miana brakuje.
Rozdający: Luis Fernando Suárez
Kolumbijski trener był całkiem niezłym piłkarzem, w latach 80. reprezentował barwy ojczystego Atlético Nacional, z którym wygrał nawet Copa Libertadores. I od razu po tym triumfie… przedwcześnie, w wieku 29 lat, zakończył karierę. Jak sam wspominał – zrobił to wręcz na życzenie trenera, Pacho Maturany (znanego też w Europie, przez moment prowadził choćby Atlético Madryt), który bardzo cenił swojego zawodnika, ale nie widział już dla niego miejsca w kadrze.
Maturana znalazł więc rozwiązanie – posadził Suáreza na ławce w roli swojego asystenta. Wspólnie zwiedzili zresztą potem kilka ekip, a Luis Fernando wspominał, że jego starszy rodak naprawdę wiele go nauczył. Zresztą skutecznie – gdy Suárez w końcu zaczął pracować na własne konto, zatrudniło go Atlético Nacional. Efekt? Wygrane mistrzostwo Kolumbii.
Więcej pucharów w swojej trenerskiej karierze już jednak nie zdobył.
Potrafił za to awansować na mistrzostwa świata. Trzykrotnie. Najpierw z Ekwadorem. Zresztą był to faktycznie awans jego imienia, kadrę wcześniej nieźle przebudował, postawił na nowych zawodników. I dostał się na mundial do Niemiec, gdzie awansował nawet do 1/8. Kogo pokonał w grupie, chyba nie musimy przypominać, ale dodajmy, że ograł też wtedy Kostarykę. Tamten wyczyn do dziś pozostaje najlepszym wynikiem Ekwadoru na mistrzostwach.
Osiem lat później prowadził na mundialu kadrę Hondurasu. W grupie trafił na Francję, Szwajcarię i… Ekwador. Nie ugrał nawet punktu, ale jak na razie pozostaje ostatnim trenerem, który wprowadził ten kraj na MŚ. Minęło kolejnych osiem lat i na mistrzostwa pojedzie z Kostaryką, z którą zresztą już przed turniejem przedłużył kontrakt, bo obie strony są bardzo zadowolone z trwającej współpracy.
Nic dziwnego – gdy Suárez przejmował drużynę, ta była w absolutnym dołku, nie wygrała aż 11 spotkań z rzędu. Luis też nie od razu ruszył z nią po punkty, ale z czasem zrobił z niej solidną ekipę, zwłaszcza – jak już wspomnieliśmy – w defensywie. Zresztą reprezentację nieco przebudował, postawił na kilku piłkarzy, którzy wcześniej nie grali zbyt dużo, a ci odwdzięczyli się dobrą grą. To znów – podobnie jak w przypadku Ekwadoru – w dużej mierze jego autorski projekt.
Już dwa miesiące temu Suárez mówił na łamach „La Nacion”, że śni mu się mundial. Nie wspominał, czy w tych snach pojawia się awans z grupy, ale jeśli tak – będzie mu bardzo trudno przekuć te sny w rzeczywistość. Czego by jednak na mistrzostwach nie zrobił, jego kontrakt ma obowiązywać przez kolejne cztery lata. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to w 2026 roku zawita na swoich czwartych mistrzostwach.
Choć musi uważać – z Ekwadoru po historycznym wyniku wyleciał szybko, sam zresztą wspominał, że powinien był odejść od razu po mundialu. Z Kostaryką, jak zapewnia, chciałby pracować dłużej. Za rogiem czai się jednak przemiana pokoleniowa, część najważniejszych zawodników może powoli kończyć reprezentacyjne kariery. Ale że Suárez uwielbia budować ekipy po swojemu, może okaże się właśnie najlepszym możliwym trenerem do przeprowadzenia rewolucji?
Świeżak: Jewison Bennette
W kostarykańskim Herediano debiutował jako siedemnastolatek. Piłkarzami byli też jego ojciec (również Jewison) i wujek (Try), obaj zresztą występowali w kostarykańskiej kadrze, a w piłkę kopią również jego dwaj młodsi bracia. Już teraz można jednak powiedzieć, że Jewison junior robi największą karierę. Jako pierwszy z rodziny wyrwał się bowiem z Ameryki Środkowej (tata i wujek grali w Kostaryce i Gwatemali), ruszając do Anglii.
– Wszyscy moi synowie byli w szkółkach piłkarskich od piątego czy szóstego roku życia. Zawsze chciałem, żeby grali w piłkę, uczyłem ich, jak ją kontrolować, mają to też w genach. Nie chcę jednak, by mieli przywileje ze względu na mnie, mówiłem im już, że muszą na wszystko ciężko pracować – opowiadał przed kilkoma laty Jewison senior na łamach portalu La Teja.
Jego syn wiec harował, ale też zachwycał trenerów już od najmłodszych lat, głównie szybkością i umiejętnościami w pojedynkach jeden na jeden. Już w młodzieżowych zespołach Herediano – gdzie trafił jako siedmiolatek – wyróżniał go drybling. Naturalnie więc trafił na skrzydło, zresztą w swojej karierze grywa po obu stronach boiska (choć najlepiej czuje się po lewej stronie). Suárez w kadrze lubi za to stawiać na niego i w roli dziesiątki, ustawiając go za plecami napastnika, ale w trakcie meczu Bennette schodzi też do boków w poszukiwaniu przestrzeni.
W Herediano zagrał właściwie jeden sezon – choć wcześniej był zabierany przez szkoleniowców na treningi z pierwszym zespołem – i od razu wypromował się na tyle, że zgłosił się po niego występujący w Championship Sunderland, wykładając na stół 1.3 miliona euro. W barwach angielskiej drużyny Bennette na razie nie pograł zbyt wiele – zaliczył dziewięć meczów, ale tylko 177 minut, zawsze wchodził z ławki – jednak zdążył już wpisać się na listę strzelców w starciu z Watfordem. Golem zapewnił wówczas swojej drużynie remis.
Tony Mowbray, szkoleniowiec Sunderlandu, mówił jednak niedawno, cytowany przez „The Northern Echo”, że w przypadku Jewisona potrzebna jest cierpliwość. Bo to chłopak niezwykle utalentowany, ale po zmianie środowiska nie jest mu przesadnie łatwo. Na razie uczy się języka, potrzebuje bliskiego kontaktu z rodzicami i niekoniecznie ma odpowiednie nawyki.
– Chcemy mieć większą kontrolę nad jego dietą czy snem. Czasem na treningach wygląda genialnie, a potem przychodzi mecz i wydaje się zmęczony. Zastanawiamy się wtedy, czy przygotowanie wyglądało u niego odpowiednio, czy też może rozmawiał do piątej rano z bliskimi w Kostaryce. Na razie mamy nieco problemów z komunikacją, ale pracujemy nad tym. Jest szczęśliwym dzieciakiem, to że na razie nie gra, niespecjalnie mu przeszkadza. To początek jego podróży, a my staramy się zrobić wszystko, by było mu w jej trakcie dobrze.
Brytyjski trener przyznawał też, że jego podopiecznemu bardzo pomóc może wyjazd na mistrzostwa, gdzie „otrzaska” się z atmosferą wielkiego turnieju i nabędzie sporo doświadczenia. Kto wie, może wyprawa do Kataru pomoże mu też w walce o skład w Sunderlandzie. Bo w klubie wszyscy powtarzają zgodnym głosem: talent tego chłopaka jest ogromny. Potrzebuje tylko czasu, by go w pełni pokazać.
Przewidywany skład
Okiem ankietowanych
Gdyby rozdanie było GIF-em
Kostaryka na mistrzostwach świata 2022 – typ Weszło
Niezwykle trudno będzie im nie tylko o wyjście z grupy, ale i o to, by zdobyć w niej więcej niż punkt. Co prawda wygrana z Japonią zdaje się być przy odrobinie szczęścia w ich zasięgu, ale to zawodnicy z Kraju Kwitnącej Wiśni będą faworytem. Niemcy i Hiszpania? Jeśli Keylor Navas znów przez moment będzie najlepszym golkiperem świata, a przykładowy Alvaro Morata będzie pudłować na potęgę, może urwą punkt. Ale trudno na to liczyć. Ba, nikogo nie powinno zaskoczyć nawet, jeśli Kostarykanie nie zdobędą na tegorocznych mistrzostwach świata choćby punktu. W bardzo optymistycznym scenariuszu ugrają nawet trzy, ale wyjść z grupy najpewniej nie wyjdą.
No chyba że znów zdarzy się cud i zadziwią świat. Jak osiem lat temu.
Kostaryka na Mistrzostwach Świata 2022 – typy, kursy, zakłady bukmacherskie Fuksiarz.pl
W Fuksiarz.pl szanse reprezentacji Kostaryki nie stoją wysoko. Nawet w starciu z Japonią kurs na zwycięstwo ekipy Suáreza wynosi 4.40. To i tak mniej niż szanse na... remis z Niemcami (5.60) czy Hiszpanią (7.20). O zwycięstwach nawet nie ma co wspominać - kursy w tym przypadku to odpowiednio 11.00 i 20.00. Z drugiej strony oznacza to też szansę na sporą wygraną, gdyby Kostaryka pokusiła się o sprawienie sensacji.
Inna sprawa, że tak wysoko nie są wyceniane szanse na awans Kostaryki - tu kurs wynosi 7.00, co pokazuje, że choć o sukces Kostaryki nie będzie łatwo, to nie jest on niemożliwy. Gorzej z wygraniem grupy - gdyby Kostaryce się to udało, za postawioną złotówkę dostać można ich z powrotem aż 47.
Fot. Newspix/Wikimedia
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE: