Zapomnieć o kompromitacji, jaką był brak obecności na mundialu w 2018 roku – to główny cel reprezentacji USA na nadchodzących mistrzostwach świata. „Jankesi” przeżyli w ostatnich latach swoisty hard reset. Na turniej pojedzie wielu nieopierzonych zawodników, których ciężar takich rozgrywek presji może po prostu przygnieść.
Dla Amerykanów to będzie już dziesiąty mundial w ich historii. Można by rzec, że są stałymi bywalcami niezależnie od zmian pokoleniowych. Zawsze obecni tam, gdzie cały świat patrzy. Z jednym wyjątkiem – turniejem sprzed czterech lat, na którym próżno było szukać reprezentacji USA w fazie grupowej. Do Rosji wtedy nie zajechała i ma pewne porachunki do wyrównania. Amerykańscy piłkarze muszą zmazać plamę, jaką było przerwanie 24-letniej obecności na mundialach.
Mistrzostwa Świata 2022. USA
OCENA ROZDANIA (1-5) – 3
Od 1990 roku do 2014 mogliśmy śledzić losy kadry, która czasami potrafiła zrobić coś niespodziewanego. Kilka razy wyjść z fazy grupowej, pokonując silniejszych od siebie, albo nawet wbić się do ćwierćfinałów (2002). Nie ma co jednak wspominać historycznych osiągów, bo one po tylu latach nie mają przecież większego znaczenia. To ciekawostka, przeżytek, który dla młodych piłkarzy jest jedynie punktem odniesienia. Wielu z nich będzie chciało udowodnić, że jest w stanie wejść na poziom już emerytowanych zawodników z lat 2010-2014, którzy w RPA i Brazylii tworzyli naprawdę silną pakę.
Clint Dempsey, Landon Donovan, Tim Howard czy DaMarcus Beasley – to już przeszłość. Dziś, w 2022 roku, USA poprowadzą tacy zawodnicy jak Weston McKennie, Timothy Weah, Giovanni Reyna czy przede wszystkim Christian Pulisić. A to, że akurat skrzydłowy Chelsea ma być postacią nr 1 w zespole, wiele mówi. Mówi poniekąd o zmianach, jakie zaszły w tej reprezentacji.
Nie ma w amerykańskiej ekipie gwiazdy europejskiego formatu. Kogoś, kto wyraźnie wyróżniałby się w skali danej ligi. W większości to albo anonimowe nazwiska dla niedzielnego kibica, albo po prostu młodzi piłkarze na dorobku, którzy zaliczą swój pierwszy mundial w karierze. Co więcej, potencjalnie tylko siedmiu powołanych zawodników zaczęło przygodę z kadrą wcześniej niż w 2017 roku. Tylko jeden pamięta turniej z 2014 roku – DeAndre Yedlin. Pozostali w realiach reprezentacji dopiero od kilku lat budują swoją pozycję. Przed nimi wszystko.
Większość reprezentantów USA gra w europejskich klubach, w tym ci najważniejsi z podstawowego składu: Pulisić (Chelsea), Turner (Arsenal), Reyna (BVB), Pepi (Groningen), Adams (Leeds) czy Dest (AC Milan). Druga połowa zespołu to już ligowcy z MLS-u, a na ich czele Walker Zimmerman, jeden z kapitanów pełniący rolę stopera. Nie wygląda to ekskluzywnie. Mówiąc szczerze, nawet mimo docenienia poziomu amerykańskich rozgrywek, trudno stwierdzić, że to będzie paka, na której mecze czeka się z utęsknieniem. Trzon drużyny to rocznik 1998 i młodsi, a więc cudów nie można oczekiwać.
Dla nowego pokolenia reprezentacji USA mundial w Katarze to poważny sprawdzian dojrzałości. Ma ich nieść młodzieńczy entuzjazm, nie doświadczenie. Pulisić zapowiada, że Amerykanie chcą złota. Wykazują się podejściem godnym pochwały, a jakże, w końcu ambicjami warto mierzyć wysoko. Ale patrząc realistycznie, problemem może być niedostatek jakości i nadmiar presji. „Jankesi” to najmłodsza kadra, która zakwalifikowała się na mistrzostwa świata (średnia wieku 24,3).
Rzeczywistości nie da się oszukać, tym bardziej że przed USA wymagający bój o drugie miejsce w grupie z Anglią, Walią i Iranem. Trudno sobie wyobrazić, żeby statystyka na poziomie 66% zwycięstw Gregga Berhaltera u steru amerykańskiej kadry nie uległa pogorszeniu. Na to się zanosi, choć, kto wie, stadiony mundialowe na całym świecie widziały już wszystko.
AS W TALII – Christian Pulisic
Wielu amerykańskich kibiców spodziewało się, że prędzej czy później Christian Pulisic stanie się jednym z najlepszych skrzydłowych na świecie. Miał ku temu możliwości nawet w cieniu Jadona Sancho w Borussii Dortmund. Już po transferze do Chelsea za 64 mln euro wydawało się, że zdoła taki status osiągnąć. W Anglii od razu miał najlepszy sezon w karierze, wykręcił double-double, lecz tak wysokiego poziomu nie potrafił później utrzymać. Im dalej w las, tym było gorzej, choć to nadal istotny piłkarz w niebieskiej części Londynu. Szkoda tylko, że już bez błysku sprzed lat.
W kadrze 24-latek może liczyć na zupełnie inny status. Tam jest gwiazdą, zdecydowanie pierwszoplanową postacią, od której ma zależeć wiele. Nosi opaskę kapitańską i ciuła kolejne bramki z powodzeniem, zmniejszając dystans do najlepszych strzelców w historii reprezentacji. W wieku 24 lat ma ich 21, co daje mu obecnie 7. miejsce w klasyfikacji. Do końca kariery reprezentacyjnej powinien wbić się na podium, choćby do drugiego Altidore’a ma drugie tyle. Pulisic jest też obecnie trzecim najbardziej doświadczonym piłkarzem w kadrze Berhaltera z 51 występami na koncie. Jeśli zdrowie pozwoli, ma szansę zostać jedną z legend, które mogą poszczycić się co najmniej dwukrotnie większą liczbą meczów.
BLOTKA – pozycja napastnika
Rzeczą, która może doskwierać reprezentacji USA, jest brak klasowego napastnika. Selekcjoner musi wybierać między kilkoma zawodnikami, którzy nie potrafią na dłużej zaistnieć w realiach kadry. Zaliczają jedno czy dwa dobre zgrupowania, ale później nie utrzymują regularności. Dość powiedzieć, że najlepszym strzelcem eliminacji do mundialu był Pulisic, który zdobył pięć bramek, z czego dwie z rzutów karnych.
Taki Jesus Ferreira strzelił siedem goli w koszulce reprezentacji, ale sześć trafień zaliczył w starciach z Trynidadem i Grenadą. Ricardo Pepi zaś wszystkie trzy bramki ustrzelił w dwóch swoich pierwszych meczach w kadrze ponad rok temu. Jest jeszcze Josh Sargent, który ma dobry sezon w Norwich, ale od ponad roku właściwie nie występował na radze selekcjonera. Tak więc, jeśli żaden z wymienionych wreszcie nie przekuje niezłej formy klubowej na spotkania USA, prawie cała odpowiedzialność za ofensywę będzie spoczywać na barkach Pulisica.
ROZDAJĄCY – Gregg Berhalter
O Greggu Berhalterze mówi się, że miał do wykonania bardzo trudną robotę. Musiał zmierzyć się z wymianą pokoleniową, która trwa od 2018 roku. W grudniu wybiją mu cztery lata kadencji, którą Amerykanie uznają za udaną. Mieli jednak obawy, kiedy 49-latek obejmował funkcję selekcjonera. Oczekiwali kogoś z większym nazwiskiem, a nie kogoś, kto pracował w Columbus Crew czy Hammarby. Narzekań było mnóstwo, ale dziś już nikt nie podważa warsztatu Berhaltera. Tym bardziej, że wprowadził USA na mundial po głębokim resecie.
Co ciekawe, Berhalter jest pierwszym w historii selekcjonerem USA, który wystąpił na mistrzostwach świata jako piłkarz. Ma na swoim koncie 44 mecze dla reprezentacji, z czego dwa z nich w trakcie mundialu z 2002 roku. Zna zatem smak wielkiej presji, co może okazać się pomocne w poprowadzeniu piłkarzy na wielkim turnieju. Można by rzec, że sam jest doświadczoną gwiazdą, której nos do poszczególnych decyzji już dał kibicom wiele dobrego. Największym symbolem zmiany jakościowej, jaka pojawiła się dzięki Berhalterowi, są mecze z Meksykiem. Amerykanie w strefie CONCACAF zawsze mieli z nimi problem, ale ostatnio na przestrzeni roku kalendarzowego potrafili wygrać z „El Tri” wszystkie trzy mecze.
Berhalter zrobił ogromny przegląd wojsk, żeby dojść do tego momentu. Testował wielu nieoczywistych zawodników, a mimo to potrafi do teraz wykręcać średnią punktową na poziomie 2,11. Najlepszą, jeśli chodzi o selekcjonerów reprezentacji USA z ostatnich kilkudziesięciu lat. Ryzyko opłaca się podwójnie: raz, że przynosi na ogół zadowalające wyniki, dwa – wielu młodych piłkarzy dzięki kadrze wybija się do lepszych klubów. Część z nich, tych o podwójnej narodowości, wybiera grę właśnie dla „Jankesów” po konsultacjach z Berhalterem. Takim przykładem jest choćby Gabriel Slonina.
ŚWIEŻAK – Jesus Ferreira
Tych będzie mnóstwo, ale kogoś trzeba przecież wyróżnić. No więc, my stawiamy na Jesusa Ferreirę, 21-latka, który może pełnić rolę „dziewiątki”. Nie takiej jak Lewandowski, która porusza się głównie w polu karnym, a bardzo mobilnej, często zmieniającej strefy boiska. Amerykanin z kolumbijskim paszportem ma 173 cm wzrostu, więc bazuje na innych atutach. Nie dość, że jest szybki i pracowity, to jeszcze bramkostrzelny. W sezonie 2022 w barwach FC Dallas załadował 18 goli w 33 meczach, dokładając jeszcze 6 asyst.
Warto zaznaczyć, że takich osiągów jak w 2022 roku Ferreira wcześniej nie miał. Nie przebijał bariery ośmiu trafień aż do teraz. Pytanie tylko, czy będzie potrafił przełożyć formę klubową na występy w reprezentacji. To właśnie on spośród potencjalnych napastników „Jankesów” ma najlepsze statystyki indywidualne. I może dorobić się transferu do Europy, jeśli dobrze pokaże się na mundialu w Katarze. W tym roku trafił na specjalną listę „22-under 2022 list” złożoną z zawodników MLS, którym wieszczy się fajną karierę i wyjazd za ocean. Rok wcześniej wyróżniony został inny napastnik FC Dallas, Ricardo Pepi, który trafił do Augsburga za 16 mln euro. Podobną drogą może podążyć Ferreira.
PRZEWIDYWANY SKŁAD
OKIEM ANKIETOWANYCH
GDYBY ROZDANIE BYŁO GIF-em
W TYM ROZDANIU WIESZCZYMY IM…
Anglia, Iran i Walia – to rywale „Jankesów” w fazie grupowej. Tak naprawdę wszystko może zależeć od meczu z Walią, która też ostrzy sobie zęby na drugie miejsce. Anglia wydaje się być poza zasięgiem, natomiast Iran to ekipa, z którą lepsze reprezentacje po prostu mają obowiązek wygrywać.
Amerykanie mają twardy orzech do zgryzienia. Pierwszy mecz turnieju grają z Walią, a potem z Anglią. Ten ostatni z Iranem może być tylko spotkaniem na otarcie łez po porażkach, choć oczywiście nie musi. My zapowiadamy jednak, że USA nie da rady przejść do fazy pucharowej. Niczym wyjątkowym się nie wyróżnia, ma też bardzo młodą i niedoświadczoną kadrę, której największe gwiazdy nie mają najlepszych momentów w swoich karierach. Ta mieszanka sprawia, że trudno wierzyć w sukces „Jankesów”. Nie teraz, ale może za cztery lata, kiedy większość z tych piłkarzy okrzepnie pod kątem rozgrywania spotkań na najwyższym poziomie.
KĄCIK BUKMACHERA
USA tak naprawdę tylko w starciu z Iranem będzie faworytem. Kurs na zwycięstwo „Jankesów” w tym meczu to 2,15. Z Anglią 5,30, a Walią 2,50. Wszędzie wysokie kursy, więc można poszukać jakiejś niespodzianki. Najpewniejszą opcją będzie Iran i ją polecamy. Ewentualnie zakład „obie drużyny strzelą gola” w meczach z Walią lub Anglią – kolejno 1,95 i 2,00 na Fuksiarz.pl.
Czytaj więcej o mundialu w Katarze: