Reklama

O milion euro, rozstawienie w kolejnej rundzie LKE i spokojne zimowanie. O co gra Lech?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

03 listopada 2022, 12:10 • 7 min czytania 51 komentarzy

Ten wieczór zdefiniuje całe lato i całą jesień Lecha Poznań. Po odpadnięciu z Pucharu Polski i zmniejszeniu swoich szans na obronę tytułu mistrzowskiego lechici dziś walczą o to, by zimą móc jeszcze myśleć o czymś pięknym. Nie powiemy, ze w przypadku odpadnięcia z Ligi Konferencji dla poznaniaków sezon się kończy, ale bez wątpienia sezon straciłby dziś kolory. Natomiast Kolejorz walczy dziś jeszcze o coś: o niezłe pieniądze, o rozstawienie w kolejnych pucharach i o kroplówkę dla polskiego współczynnika w rankingu UEFA.

O milion euro, rozstawienie w kolejnej rundzie LKE i spokojne zimowanie. O co gra Lech?

Mówi się, że nastroje w Poznaniu zależą od jednego meczu. Jak w Stambule, gdzie kocioł emocji gotuje się permanentnie i od nienawiści szybko można dojść do miłości. Nie szukajmy daleko – to przecież ostatni sezon zaczynał się bojkotem kibiców Kolejorza, którzy domagali się chociażby dymisji Tomasza Rząsy i nie dopingowali swoich piłkarzy. A zakończył się fetą mistrzowską do późnych godzin nocnych na Międzynarodowych Targach Poznańskich.

Lech – Villarreal, czyli gra o przyjemniejsze zimowanie

Oczywiście mówimy o procesie, tak jak i procesem jest ten sezon. John van den Brom zaczął z Lechem tak źle, że już zdążono go skreślić. Gdy wszedł razem z zespołem do fazy grupowej Ligi Konferencji, a w lidze seryjnie notował mecze bez straty bramki, to zdążył się uwiarygodnić w oczach poznańskich fanów. Natomiast okoliczności ostatnich tygodni sprawiły, że nie tylko Holender, nie tylko Rząsa, ale i cały Lech stoi przed dniem sądu. I ten dzień sądu nadchodzi dzisiaj.

Po odpadnięciu z Pucharu Polski i porażce z Rakowem Częstochowa nastroje w stolicy Wielkopolski nieco wygasły. Już podnoszą się głosy o tym, że Lech „zakończył sezon”. To duże spłycenie tematu. Wiosną przecież lechici będą grali o to, by znów zakwalifikować się do pucharów. Ale pogoń za ligowym podium może odbywać się w całkowicie innych nastrojach, jeśli dziś Kolejorz zajmie drugie miejsce w grupie LKE.

Albo inaczej – w kompletnie innych nastrojach będzie przygotowywał się przez tę bardzo długą zimę sparingowo-obozową, jeśli będzie miał w perspektywie zagranie w przynajmniej dwóch kolejnych spotkaniach w Europie.

Reklama

Lech – Villarreal, czyli gra o kasę

Poznaniacy grają też dziś o pieniądze. Może nie jest to forsa na poziomie tej, którą można zgarnąć w Lidze Mistrzów, ale skoro mówimy o europejskim pucharze trzeciej kategorii, to i kasa do podniesienia z boiska jest mniejsza. Lechici jednak nie powinni się obrażać na to, co mogą ugrać w Europie, bo wobec braku sprzedaży jakiegokolwiek z wychowanków w letnim oknie transferowym, muszą poszukać podniesienia przychodów gdzieś indziej.

A już udało się lechitom trochę zarobić na samej grze w fazie grupowej LKE. Za wejście do grupy do Lecha trafi 2,94 mln euro euro. Zwycięstwo nad Austrią – 500 tysięcy euro. Trzy remisy z Hapoelem (dwukrotnie) i z Austrią – każdy po 166 tysięcy, zatem łącznie 498 tysięcy euro. Łącznie Kolejorz zarobił już zatem 3,92 mln euro.

Gra toczy się o kolejne setki tysięcy w europejskiej walucie. Za zajęcie drugiego miejsca w fazie grupowej UEFA płaci 325 tysięcy euro. Ponadto Lech miałby zagwarantowane 300 tysięcy euro za to, że zagra w kolejnej fazie LKE. Żeby liczyć dziś na awans, to trzeba zremisować z Villarrealem (choć porażka przy remisie lub porażce Hapoelu też da awans), czyli w grze jest kolejne 166 tysięcy (za remis) lub 500 tysięcy (za wygraną) euro.

Zliczając to razem – 325 tysięcy za drugie miejsce, 300 tysięcy za grę w pierwszej fazie play-off LKE i pół miliona za zwycięstwo, dochodzimy do wniosku, że dziś w puli dla Lecha jest 1,125 mln euro. Czyli potencjalnie dobry transfer, zwiększenie możliwości w negocjacjach z Ishakiem czy dosypanie forsy do budowy Centrum Badawczo-Rozwojowego we Wronkach.

Do tego dorzućmy jeszcze potencjalne pieniądze z tzw. market pool, którego sposób liczenia jest dość skomplikowany – liczy się federacje reprezentowane na poszczególnych etapach danego pucharu, liczbę reprezentantów danej federacji w fazie grupowej. Spokojnie jednak można przyjąć, że Lechowi z tej puli skapnie kilkaset tysięcy euro. Wpływów z biletów w ogóle w to nie wliczamy, ale chociażby po przychodach Legii z dnia meczowego w poprzednim sezonie widać, że dodatkowe w mecze pucharach potrafią wywindować zyski z biletów.

Reklama

Tutaj bez wątpienia stawka jest duża. I tak jak głośno kibicować będą dziś fani przy Bułgarskiej, tak kciuki za zwycięstwo Lecha będzie też mocno trzymał dyrektor finansowy, który nagle może mieć ponad milion euro więcej do zaksięgowania w klubowym skarbcu.

Lech – Villarreal, czyli gra o współczynnik

Lech w tym sezonie poprawił swój współczynnik w rankingu UEFA. Ugrał już pięć punktów, co zmienia jego pozycję w losowaniu rywali na kolejne lata. W tej edycji startował z współczynnikiem klubowym wynoszącym 6.00 i to między innymi sprawiło, że w pierwszym rzucie kwalifikacji do Ligi Mistrzów trafił na Karabach, który był po prostu ekipą silniejszą od mistrzów Polski.

O co toczy się gra? Czy to nie jest tak, że Kolejorz walczy już w tym momencie o ranking dla siebie, ale w rankingu klubowym niewiele więcej może już ugrać dla polskiej federacji? Pytamy Jana Sikorskiego, jednego z najlepszych specjalistów od rozstawień, współczynników i rankingów UEFA.

Zależy jak na to patrzeć, bo w 1/16 finału zdobyte punkty będą się liczyć tylko w rankingu krajowym, nie zaś klubowym. Jeżeli chodzi o współczynnik Lecha, to najważniejsze będą ewentualne punkty zdobyte z Villarrealem lub punkt bonusowy za awans. Już teraz ze współczynnikiem 10,000 Lech powinien być rozstawiony w III rundzie eliminacji LKE. Kolejny jeden punkt, czy to za remis, czy ten bonusowy, powinien w praktyce oznaczać zapewnione rozstawienie, choć te poziomy są dość płynne i w przyszłym roku może być różnie. Natomiast żeby jeszcze bardziej poprawić sytuację, Lech musiałby punktować w 1/8 finału – wyjaśnia ekspert.

W tym sezonie najwięcej rzecz jasna do rankingu Polski dorzucił Lech, ale nieźle zapunktował też Raków (drugi sezon z rzędu z 2,5 punktu), po 1,5 oczka dorzuciły ekipy Pogoni i Lechii. Trudno jednak nie mieć żalu chociażby do Lecha o stracone teoretycznie łatwe punkty na Vikingurze.

Tę edycję traktuję bardziej jako niewykorzystaną szansę. Zrobiliśmy wyniki ponad stan w pojedynczych meczach (Qarabaq, Rapid, Slavia), ale nie przełożyło się to na awanse. Te wyniki utożsamiam z odrobieniem tego, co dwukrotnie straciliśmy z Islandczykami. To, co robimy w fazie grupowej (rok temu Legia, teraz Lech), bardziej traktuję jako minimum, poniżej którego nie powinniśmy schodzić. Jesteśmy w takiej sytuacji, że potrzebujemy wyników ponad stan, aby nadrobić to, co straciliśmy przez kilka fatalnych poprzednich sezonów – mówi Sikorski.

Zwłaszcza, że do obecności mistrza kraju w fazie grupowej LKE powinniśmy podchodzić jak do czegoś oczywistego. Stosunkowo prosta ścieżka mistrzowska sprawia, że polskim klubom otwiera się coroczna droga do łatwego zapunktowania za sześć punktów do rankingu klubowego. Już teraz widać drobną poprawę – o ile w tym roku ranking krajowy polskich ekip wyniósł 3,175 punktu (i skorzystały z niego Pogoń oraz Lechia), o tyle w następnej edycji będzie wynosił on już 3,450.

I o ile Lech walczy o rozstawienie dla siebie (w przypadku awansu Lech niemal na pewno będzie rozstawiony w ewentualnej trzeciej rundzie LKE za rok), o tyle dla rankingu klubowego może ugrać lepsze liczby po przecinku, natomiast krótkoterminowo Lech dla federacji nic więcej nie ugra w tym roku dla Polski.

Realnie w tym sezonie Lech dla Polski nie gra już o nic. Szanse na 24. miejsce, które daje późniejszy start mistrzowi Polski, i to też nie na sto procent (potrzebne są przesunięcia), są w zasadzie znikome. Jeżeli nie spadniemy poniżej 30. miejsca, to już nic się nie zmieni, a nie spadniemy, bo może nas wyprzedzić już tylko Azerbejdżan. W dalszej perspektywie to, co możemy zrobić w ciągu jednego-dwóch sezonów, to okolice 22. miejsca, ale to daje tylko późniejszy start mistrzowi Polski. Niestety między 22. a 16. miejscem nie ma różnic, więc żeby dużo się zmieniło, trzeba zająć 15. miejsce, które teraz jest jeszcze ważniejsze. Bez jednego klubu zachodzącego daleko wiosną albo dwóch punktujących w fazie grupowej (regularnie co sezon), jest to nie do zrobienia. Widzę na to pewną szansę, bo powoli formuje nam się czołówka silniejsza od pozostałych klubów, ale być może jeszcze za wcześnie na takie wnioski. Tylko jeszcze przypomnę, że obecny ranking decyduje o podziale miejsc w sezonie 2024/25, którego format jest wstępnie znany i tam mamy jeden klub w eliminacjach LE – tłumaczy Sikorski.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

51 komentarzy

Loading...