W ostatnich dniach świat obiegły doniesienia łączące Lionela Messiego z transferem do Interu Miami. Gdy mowa o potencjalnej zmianie barw siedmiokrotnego zdobywcy Złotej Piłki nie da się tej kwestii pominąć. Tym bardziej że Argentyńczyk zbliża się do końca kariery, a MLS uważana jest za przyjemną przystań dla zawodników, którzy mają już swojej lata. Warto się zastanowić, czy w plotce wypuszczonej przez “The Athletic” jest ziarno prawdy, a może jest totalnie wyssana z palca. Jest też możliwość pójścia o krok dalej i rozważenie, czy taki kierunek byłby w najbliższym czasie odpowiedni dla Messiego, a może powinien się jeszcze wstrzymać?
W PSG zaczęło mu żreć
Odkąd Messi trafił do PSG obserwujemy trend wznoszący. Sęk w tym, że Argentyńczyk w pierwszych tygodniach po przenosinach wyglądał dramatycznie słabo. Śledzenie jego poczynań było ciężkim przeżyciem dla jego fanów, ale nie tylko. Nawet jeśli ktoś za nim nie przepadał, to miał prawo złapać się za głowę.
Messi człapał, Messi potykał się o własne nogi, Messi nie nadążał.
Pokazał słabość, która dała do zrozumienia wszystkim, że jednak jest śmiertelnikiem i może mu się przydarzyć coś więcej niż tylko jeden cieniutki występ. Wszyscy zobaczyli wrak piłkarza, który przez wiele lat bawił się z przeciwnikami dzięki czemu stał się ikoną futbolu XXI wieku.
Wraz z upływem czasu poważny kryzys został zażegnany, ale był to sygnał ostrzegawczy, że Argentyńczyk może z dnia na dzień obniżyć loty. Nie da się ukryć, że odejście do paryskiej drużyny stanowiło dla niego element przedłużonego okresu przygotowawczego przed mistrzostwami świata. Katarski mundial ma zwieńczyć jego reprezentacyjną karierę, która nie zawsze była usłana różami, miała kilka zakrętów, momentów zwątpień i gorzki posmak. Messi bardzo długo czekał na upragniony tytuł z kadrą – dopiero w 2021 roku wygrał Copa America. Wówczas kamień spadł mu z serca, bo przecież przez lata zarzucano mu, że nie jest w stanie niczego wygrać z Albicelestes. Co więcej, ten tytuł w założeniu ma stanowić tylko przystawkę przed katarskim mundialem, który rozpocznie się niebawem.
Messi zapewne odczuwa też potrzebę wygrania Ligi Mistrzów, ale już w przeszłości tego dokonywał, więc byłby to „tylko” kolejny tytuł w piłce klubowej do kolekcji. A ma ich przecież mnóstwo. Stąd występuje pewna hierarchizacja celów, którą należy zrozumieć.
I trzeba przyznać, że w tym sezonie wygląda naprawdę dobrze. W żadnym razie nie można zasugerować, że jest tylko wkładem do koszulki z dobrze znanym nazwiskiem na plecach. Z pewnością nie powtórzy się też sytuacja z ostatniego sezonu, gdy nie został uwzględniony nawet w trzydziestce najlepszych piłkarzy na świecie. W obecnej sytuacji byłaby to skandaliczna decyzja.
Messi po prostu gra jak z nut i znów zachwyca publikę. Decyduje się na niesztampowe zagrania, nadal doskonale drybluje i potrafi posłać niesygnalizowany strzał w kluczowym momencie. W dużym stopniu korzysta z tego, że Neymar i Kylian Mbappe ściągają na siebie uwagę obrońców. Taki układ mu służy, bo pozwala na gospodarowanie siłami, których ma coraz mniej.
Szybki rzut okiem na statystyki Messiego z tego sezonu (dane FBREF):
- łącznie – 17 meczów, 12 goli i 13 asyst,
- siódmy piłkarz Ligue 1 pod względem liczby bramek (7)
- najlepszy asystent spośród piłkarzy lig TOP5 (10)
- trzeci zawodnik lig TOP5 w punktacji kanadyjskiej (17)
- najlepszy zawodnik lig TOP5 pod względem liczby strzałów (54) i analogicznie pod względem strzałów celnych (29)
- siódmy zawodnik lig TOP5 pod względem liczby kluczowych podań (34)
- najlepszy zawodnik lig TOP5 pod względem liczby podań w pole karne (66)
A to tylko skromna lista, którą można spokojnie rozszerzyć o dodatkowe aspekty gry. Raczej nie obserwujemy najlepszej wersji Messiego, ale z tym trzeba się pogodzić. Jednak nawet obecna, nieco okrojona dyspozycja Argentyńczyka stanowi broń masowego rażenia.
To w takim razie skąd te plotki o MLS-ie?
Ano z tego, że ludzie też się zużywają, można też to ładniej ująć i powiedzieć, że przemijamy. A Messiemu po tym sezonie kończy się kontrakt, więc będzie musiał stanąć przed ważnym wyborem. Zakładając, że doniesienia płynące z różnych kierunków są prawdziwe, widzimy trzy możliwe kierunki, na jakie może zdecydować się 35-latek.
- Pozostanie w PSG. W Paryżu ma wszystko, by jeszcze czerpać garściami z poważnej kariery. Klub ma mnóstwo pieniędzy na wzmocnienia, wypłaca wysokie kontrakty i gra nie spoczywa przecież wyłącznie na Messim. Akcenty ofensywne doskonale się rozkładają, więc Messi ma czas na okresowe ładownia baterii, by w kluczowym momencie zdecydować o losach meczu. Do tego każdego roku może wygrywać mistrzostwo Francji i powalczyć o Ligę Mistrzów.
- Powrót do FC Barcelony. Duma Katalonii nie zapłaci najwięcej, ale czasami wartość sentymentalna jest nie do przecenienia. Z drugiej strony musi brać pod uwagę, że nie wszystko idzie po myśli Xaviego, klub jest dość mocno obciążony dźwigniami finansowymi i teoretycznie rozwój będzie mógł zawdzięczać głównie pracy z ludźmi, którzy są już wewnątrz klubu, a można mieć wątpliwości, czy kształt obecnej kadry jest odpowiedni.
- Transfer do Interu Miami. Jest jedna wada. Messi chce odgrywać pierwsze skrzypce, ale potrzebuje dużego wsparcia. Ciężko sobie wyobrazić, by w takim klubie gra nie spoczywała wyłącznie na jego barkach. Z drugiej strony poziom ligi jest zdecydowanie niższy, więc tak czy siak, mógłby cieszyć się futbolem. Wartość dodaną stanowiłby dodatek poznawczo-podróżniczy. Mógłby strzelać gole nowym drużynom, ale i przemierzyć mnóstwo kilometrów w słabo znanym mu, ale bardzo różnorodnym i ciekawym zakątku świata. A może i warto pokłonić się nad tę opcją przez tak błahy element, jakim jest strefa czasowa? Jego rodzinne miasto Rosario dzieli tylko jedna strefa czasowa od Miami. Drobiazg, który przysłużyłby się komfortowi kontaktu z bliskimi i wyeliminował jet lag w przypadku zjazdów do ojczyzny.
Czy warto ruszać się za Ocean?
Kluby ze Stanów Zjednoczonych (i Kanady) wciąż potrzebują postaci pomnikowych, ambasadorów, by zwiększą świadomość marki i przypominać o istnieniu ligi, która z punktu widzenia europejskiego kibica jest bardzo daleka. Nie pomaga różnica czasu, nie sprzyja brak spoiwa w postaci prestiżowych rozgrywek, w których drużyny z MLS-u regularnie mierzyłyby się z europejskimi potęgami. Dlatego te rozgrywki wciąż potrzebują rozgłosu. Messi sprawiłby, że o tych rozgrywkach mówiłoby się zdecydowanie częściej i głośniej. Przyciągałby też innych klasowych graczy, więc nie dziwi chęć pozyskania wybitnego 35-latka.
Jak największe gwiazdy radziły sobie w MLS?
Wciąż wiele osób marginalizuje tę ligę, ale czy tak naprawdę słusznie? Kilku doświadczonych graczy przekonało się, że wcale nie gra się tam tak łatwo, choćby Andrea Pirlo, który zawiódł na całej linii. Można też wymienić kilku światowej klasy zawodników, którzy ubarwili te rozgrywki. Świetnie grał Ricardo Kaka. Doskonale David Villa. Bardzo dobrze też Zlatan Ibrahimović, więc nie można powiedzieć, że gra tam stanowi dla starych wyjadaczy wyłącznie skok na kasę.
Ostatnim głośnym transferem do tej ligi były przenosiny Garetha Bale’a do Los Angeles Galaxy. Można było żartować, że nawet będąc tak podatny na kontuzje powinien wciągnąć MLS nosem. Na ten moment Walijczyk przekonuje się, że wcale nie jest to takie proste. Zazwyczaj wchodził w końcówkach – nie zagrał ani razu od dechy do dechy. Do tej pory nie zagrał w play-offach, co uniemożliwiła mu kontuzja kostki. Na chwilę obecną zarówno on, jak i fani z Los Angeles mogą czuć niedosyt.
Nie zamierzamy też budować sztucznej narracji, że rozgrywki za Oceanem są na poziomie topowych lig z Europy. Niektórzy obrońcy bywają ogórkowi, ale ciężko sprawić, by było inaczej w lidze składającej się z 28 zespołów. Zresztą do pewnego stopnia sprzyja to atrakcyjności MLS-u, bo regularnie padają tam ładne bramki i ogólnie sporo się dzieje.
Inter od dawna krąży wokół Messiego
Można dojść do wniosku, że Inter Miami od dawna poniekąd próbuje zyskać rozgłos dzięki mówieniu o Leo Messim. Klub powstał dopiero w 2018 roku, dwa lata później zadebiutował w MLS-ie, więc nie ma bogatej historii i chce ją dopiero zbudować. W maju pojawiły się doniesienia sugerujące, że Messi kupi 1/3 udziałów Interu Miami. Szybko zostały zdementowane przez agenta piłkarza, wiec sytuacja przybrała groteskowy kształt.
Wcześniej jeden z dobrych znajomych Argentyńczyka przyznał, że w byłby mile widziany w Interze.
– Klub chce Messiego, zobaczymy, co się stanie, póki co jest w Paris Saint-Germain na 2 lata. Te słowa wypowiedział Gonzalo Higuain na temat pogłosek o możliwej przeprowadzce rodaka do Miami, w wywiadzie udzielonym dla „ESPN” w 2021 roku. Wtedy mówiliśmy raczej o sytuacji 50/50. Klub chciał, ale zawodnik nie. Zresztą Messi wówczas bardziej przejmował się wtedy doprowadzeniem do stanu użyteczności, więc kolejne przenosiny nie były mu w głowie. Czas jednak upływa i temat ekskluzywnej emerytury sportowej w Stanach Zjednoczonych pobrzmiewa gdzieś w tle.
Na początku roku niezobowiązująco zapytano Messiego, co sądzi na temat MLS-u. Udzielił dość klarownej odpowiedzi:
– Zawsze zastanawiało mnie doświadczenie życia w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że by mi się podobało. Chciałbym dowiedzieć się, jak wygląda tamtejsza liga, a także samo życie. Widziałbym siebie tam na późniejszym etapie kariery, ale nie wiem, czy tak się stanie.
Ha, czyli może jednak jest coś na rzeczy, tylko ramy czasowe są bliżej nieznane.
Ciekawe jak na jego proces decyzyjny wpłynie wynik mundialu. Może okazać się, że percepcja Messiego ulegnie zmianie już w grudniu. Jeśli powiedzmy, że Argentyna zwycięży – a nie można tego wykluczyć – to być może Messi uzna, że czas nieco zwolnić i spróbować życia w Ameryce Północnej. W sumie co mu będzie szkodziło? Wygrał wszystko w piłce klubowej, może wygrać wszystko w reprezentacyjnej, więc ma prawo uznać, że teraz czas na realizowanie się w nieco inny sposób, spokojniej, bez większego ciśnienia i w nowym otoczeniu. Brzmi logicznie.
Niepowodzenie w Katarze też może go pchnąć do takie decyzji. Ma już 35 lat na karku i raczej ciężko mu będzie utrzymać wysoki poziom do kolejnych mistrzostw świata. W 2026 roku będzie miał już 39 wiosen na karku i grubo ponad dwadzieścia sezonów w poważnej piłce. Sporo, więc odległa perspektywa i brak gwarancji sukcesu może skłonić go ku wyciszaniu kariery. A gdzie jak nie w Stanach Zjednoczonych. Rozruch na własnych zasadach i drink z palemką w ciągu tygodnia, a w weekend mecz przeciwko Charlotte FC z Kamilem Jóźwiakiem w składzie. Takie wyzwanie nie sprawia wrażenia bardzo obciążającego fizczynie i mentalnie. Wchodzisz, robisz swoje, wychodzisz, trochę zwiedzania i znów odpoczynek. Taki to sobie pożyje.
WIĘCEJ O LIDZE FRANCUSKIEJ:
- Lorient Freiburgiem Ligue 1. Co warto wiedzieć o rewelacji sezonu?
- Lis: Gdybym czuł się obrażony, że nie gram z marszu, byłbym głupi
- Pogoda dla bogaczy. Zimna wojna między PSG a Barceloną
- Ma pierwszy skład, choć nie ustrzegł się baboli. Niezły start Wieteski w Clermont Foot
Fot. Newspix.pl