Reklama

Sensacja! Real zgubił punkty w meczu z Gironą

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

30 października 2022, 19:24 • 6 min czytania 31 komentarzy

Mecze lidera z zespołami, które są w strefie spadkowej, często przybierają oklepany scenariusz. Jedni atakują, drudzy bronią, by oszukać przeznaczenie i uniknąć kompromitacji. Tak wiele osób zapowiadało dzisiejsze starcie numeru jeden ligi hiszpańskiej. Real podejmował Gironę, więc faworyt był oczywisty, ale kataloński zespół się nie przestraszył. Skończyło się na tym, że giermek odważył się wejść na królewski dwór i wyjść ze zdobyczą jednego „oczka”. Sensacja, niespodzianka, będzie co wspominać. Michel i jego zawodnicy sprawili, że wszystkie bary w Gironie powinny mieć dziś spory utarg.

Sensacja! Real zgubił punkty w meczu z Gironą

Kataloński klub na początku sezonu zrobił bardzo dobre wrażenie, czego nie potrafił za bardzo przełożyć na wyniki. Konwersja dobrego stylu na zdobycz punktową pozostawiała wiele do życzenia. Jeśli po jedenastu kolejkach masz ledwie dwa zwycięstwa i trzy remisy, to wiedz, że jest sporo rzeczy do poprawy i wizyta na Santiago Bernabeu może zaboleć.

Nie taka Girona słaba

Od pierwszych minut Real zaznaczał swoją dominację i rozpoczął spychanie Girony do defensywy. Kibice nie zdążyli się dobrze rozsiąść, a już Modrić był blisko gola po podaniu Carvajala. Goście nie zamierzali jednak tylko stać i błagać o najniższy wymiar kary. Odgryzali się Królewskim i po strzale Chorwata odpowiedzieli próbą Castellanosa. W takim razie Real odpowiedział bombą zza szesnastki Camavingi. Taki schemat reagowania na wzajemne zaczepki zapowiadał duże emocje. Był testem na to, który miecz jest dzisiaj lepiej naostrzony. Oczywiście Królewscy byli lepsi, przeważali, mieli większą łatwość w tworzeniu sytuacji, ale następowała wymiana uderzeń na poziomie dwóch-trzech ciosów Realu za jeden Girony.

Los Blancos mieli problem z wejściem w pole karne rywali, więc posiłkowali się strzałami z dalszej odległości. Próbowali zaskoczyć Gazzanigę między innymi Camavinga, Valverde i Rodrygo, ale za każdym razem im czegoś brakowało. Najmniej do szczęścia zabrakło Brazylijczykowi, gdyż strzelił w słupek, ale w myśl zasad taką próbę traktuje się jako strzał niecelny.

Realowi zdarzały się krótkie chwile przestojów, które potrafiła wykorzystywać Girona. Dobitnie pokazała to sytuacja z końcówki pierwszej połowy. Valery otrzymał długie zagranie od bramkarza i ograł jak juniora Carvajalam. Następnie wyłożył futbolówkę Yangelowi Herrerze. Wenezuelczyk zamknął oczy, kopnął z całej siły, ale trafił tylko w poprzeczkę.

Reklama

Piłkarze Carlo Ancelottiego poczuli, że robi się niebezpiecznie i coś im się może wymknąć z rąk.

Rodrygo szybko odpowiedział strzałem po zagraniu Modricia i w przypływie emocji wskazał trybunom, że teraz jego zespół potrzebuje wsparcia. I miał rację, bo brak Karima Benzemy z każdą minutą był aż nadto widoczny. Do przerwy nie zobaczyliśmy bramek, ale było o czym dyskutować i pozostało liczyć, że w drugiej połowie któraś z drużyn zaprezentuje coś ekstra.

Ale i Real nie taki mocny

Do takiego wniosku można dojść po dzisiejszym spotkaniu. Gorsze mecze przytrafiają się każdej ekipie i stanowią ożywczy kubeł zimnej wody, ale dzisiejszych męczarni lider ligi hiszpańskiej mógł z pewnością uniknąć. Ba, po prostu powinien.

Druga połowa na początku była dość wyrównana, bo Real miał problem z wejściem na obroty. Powielał grę z końcówki pierwszej części.  Co więcej, Królewscy popełniali sporo błędów. Nie popisał się zwłaszcza Ruediger i przez to Valery miał sytuacje sam na sam, ale skrzydłowy uderzył prosto w bramkarza.

Gra na małej przestrzeni w dalszym ciągu nie kleiła się gospodarzom, ale do czasu. W jednej akcji Rodrygo pokręcił obrońców, Carvajal przyspieszył akcję, Valverde wyłożył, a Vinicius wpakował z najbliższej odległości. Brazylijczyk nie grał dobrego meczu, trzeba od niego wymagać więcej, ale znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Pozostało sporo czasu na dobicie rywali i zmazanie dość słabego wrażenia, ale zadanie okazało się dość trudne.

Po chwili Real miał szansę wbić drugiego gola. Z przypadku piłka trafiła do Asensio. Ten z bliskiej odległości posłał mocny strzał, ale instynktownie został wyciągnięty przez Gazzanigę, który poza jednym błędem przy wyprowadzeniu piłki spisywał się nieźle.

Reklama

Nagle nastąpił zwrot akcji. Girona dośrodkowała w polu karne. Sytuacja z gatunku tych niegroźnych, błahych, ale piłka trafiła w rękę Marco Asensio – przy czym trzeba podkreślić, że najpierw w klatę.

Sędzia sprawdził sytuację na monitorze i… wskazał na wapno.

Do rzutu karnego podszedł Cristhian Stuani, który pojawił się na boisku w drugiej połowie. Courtois rzucił się w jedną, Stuani uderzył w drugą. Szok, Girona ma wyrównuje. Nie tego należało oczekiwać.

Mało tego, za moment mogła wyjść na prowadzenie. Aleix Garcia zagrał za plecy defensorów i wprost do Rodrigo Riquelme. Podanie cymesik, trzeba tylko je wykorzystać. Jednak finalizacja przerosła 22-latka, źle złożył się do strzału i skończyło się na jęku zawodu, ale w dalszym ciągu Girona miała super wynik.

Nie był to koniec emocji, bo przecież Realowi jeszcze bardziej powinni zależeć na golu. Błyskawiczna kontra Królewskich niemal zakończyła się trafieniem Viniciusa, ale zabrakło kilku centymetrów, by doszedł do futbolówki. Detal, ale kluczowy. Po chwili Modrić zagrał na wolne pole do Mariano – tak nie macie halucynacji, on żyje. Ten zachował się przytomnie – nie ściemniamy. Nawinął obrońców i zagrał do Rodrygo. Ten miał obowiązek dania Realowi prowadzenia. Po prostu. Ale najpierw nie trafił czysto i strzał wyciągnął Gazzaniga. Potem bramkarz miał problem z opanowaniem piłki i pewnie całe życie przeleciało mu przed oczami. Sięgnął futbolówkę, ale jej nie kontrolował. W momencie, gdy dość nieporadnie ją sobie przetaczał, Rodrygo wkopał ją do bramki. Sędzia uznał, że nie ma mowy o uznaniu takiego trafienia, więc gol został anulowany. Czar prysł i zrobiło się poważnie.

Doliczono do tego spotkania aż dziewięć minut, co było doskonałą wiadomością dla gospodarzy, którzy słyną z mocnych końcówek. Sęk w tym, że Toni Kroos nie wytrzymał ciśnienia. Sfaulował w prostacki sposób przeciwnika i wyleciał z boiska. Królewscy w dziesięciu próbowali coś jeszcze zdziałać, ale ich próby były daremne. Nie byli w stanie przechylić zwycięstwa na swoją szalę.

A to oznaczało niespodziankę i to niemałą.

To był ten jeden bardzo zły dzień w pracy, w którym wszystko idzie nie tak i sam sobie utrudniasz życie. Złośliwi mogą powiedzieć, że nie ma w tym przypadku i powołać się na historię starć tych drużyn. W poprzednim meczu tych drużyn na Estadio Santiago Bernabeu goście wygrali 2:1 (po golach Portu i Stuaniego), więc znów dokonali czegoś wielkiego jak na swoje możliwości.

A Real wyciąga rękę do FC Barcelony. Przed dwunastą kolejką miał przewagę trzech punktów, teraz już tylko jednego. Robi się ciekawie.

Real Madryt – Girona 1:1 (0:0)

Vinicius 70′ – C. Stuani 80′

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix

 

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Oyedele: Gdy dowiedziałem się o powołaniu, zacząłem krzyczeć. Byłem wtedy w galerii

Arek Dobruchowski
7
Oyedele: Gdy dowiedziałem się o powołaniu, zacząłem krzyczeć. Byłem wtedy w galerii

Hiszpania

Ekstraklasa

Oyedele: Gdy dowiedziałem się o powołaniu, zacząłem krzyczeć. Byłem wtedy w galerii

Arek Dobruchowski
7
Oyedele: Gdy dowiedziałem się o powołaniu, zacząłem krzyczeć. Byłem wtedy w galerii

Komentarze

31 komentarzy

Loading...