Reklama

Kaczmarek: – Lechia utrzyma się w lidze

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

30 października 2022, 11:12 • 8 min czytania 4 komentarze

– Lechia zmierzyła się z rzeczywistością, której nikt się nie mógł spodziewać. Jeszcze niedawno grała w pucharach, a potem nie mogła wygrać spotkania w lidze. Doszło do zmiany trenera, a to zawsze nie jest tylko jego porażką, ale również zawodników i oni zdawali sobie z tego sprawę. To wszystko razem zebrane zrodziło problemy, konflikty. Moim zadaniem było te kwestie uporządkować – mówi nam Marcin Kaczmarek, trener Lechii Gdańsk. Jaki zespół zastał, jakie wnioski wyciąga, czego oczekuje teraz, a czego zimą? Zapraszamy.

Kaczmarek: – Lechia utrzyma się w lidze

Wydaje się, że Lechia po wygranej w Pucharze Polski zyskała na pewności siebie, czego efektem był mecz w Lubinie.

To było ważne spotkanie w kontekście tego, co wydarzyło się z Rakowem, kiedy zagraliśmy słabo. Chcieliśmy przejść do kolejnej rundy i zrobić to pewnie, co nam się udało.

To może być przełom?

W jakim sensie?

Reklama

Że zespół zacznie grać lepiej i punktować.

Mam taką nadzieję. Czas jest taki, że potrzebujemy punktów. Każdy pozytywny bodziec może nas wciągnąć do góry. Ale kolejne mecze to osobne historie. Od początku mojej pracy działamy tak, że stawiamy sobie krótkoterminowe cele i przygotowujemy się do kolejnych spotkań pojedynczo, najlepiej jak potrafimy. W Lubinie dostaliśmy zastrzyk pozytywnej energii i mam nadzieję, że wykorzystamy to dalej.

Kluczowe dla całego sezonu będzie wyjść ze strefy spadkowej przed zimą?

Na pewno byłoby to bardzo istotne. Nie ukrywam, że chcielibyśmy mieć odrobinę komfortu zimą, usiąść z zarządem i podsumować ten okres mojej pracy. Zrobimy wszystko, żeby tak się stało.

Będzie pan zimą naciskał na transfery?

Tak. Każdy zespół, żeby się rozwijać, potrzebuje takich ruchów. Nie chcę o tym teraz mówić konkretnie, bo umówiliśmy się z zarządem, że właściwe decyzje podejmiemy po rundzie.

Reklama

Ale dostał pan zapewnienie, że te ruchy będą?

Tak.

Jaki zespół pan zastał, gdy trafił do Lechii? Pytam szczególnie o kondycję psychiczną.

Na pewno był to zespół w trudnym położeniu, na który spadły wszystkie plagi. Od czegoś trzeba było zacząć – pracowaliśmy nad mentalem, rozmawiałem z zawodnikami, również sam na sam, zresztą ta praca nadal trwa. Natomiast pewne rzeczy zostały wyjaśnione i myślę, że drużyna jest na tyle świadoma sytuacji, że teraz każdy gwiżdże w jeden gwizdek. I wierzę, że też dzięki temu wyjdziemy z trudnego położenia.

To był zespół skłócony?

Nie nazwałbym tego w ten sposób. To była drużyna ze swoimi problemami. Natomiast trzeba pamiętać, że ta ekipa zmierzyła się z rzeczywistością, której nikt się nie mógł spodziewać. Jeszcze niedawno Lechia grała w pucharach, a potem nie mogła wygrać spotkania w lidze. Doszło do zmiany trenera, a to zawsze nie jest tylko jego porażką, ale również zawodników i oni zdawali sobie z tego sprawę. To wszystko razem zebrane zrodziło problemy, konflikty. Moim zadaniem było te kwestie uporządkować.

Wybór Macieja Gajosa na kapitana był takim złotym środkiem, to znaczy – ani Flavio, ani Kuciak?

To był wybór transparentny i demokratyczny, podjęty przez zespół. Zdecydowałem, że w takiej sytuacji to drużyna powinna mieć przeważający głos.

Nie było ryzyka, że jeśli wygra Flavio albo Kuciak, to znów ktoś będzie obrażony?

Kiedy przyszedłem do Lechii zacząłem od rozmów z zawodnikami, o których mowa – zdawałem sobie sprawę, jakie były doniesienia medialne. Trzeba było te sprawy przegadać, ale zgodnie stwierdziliśmy, że jeśli mamy wyjść z tego kryzysu, to oni, jako doświadczeni piłkarze, muszą jako pierwsi w tym pomóc. Ich postawa na boisku mówi o tym, że to robią – jeden bardzo dobrze broni, drugi strzela bramki.

Podają już sobie rękę?

Oczywiście, że tak.

Problem był z konfliktami, ale też po prostu piłkarski – choćby z defensywą. Szuka tam pan rozwiązań, co widać po częstych zmianach personalnych.

Bardzo mocno pracowaliśmy nad tym elementem, bo każdy zespół, tak jak dom, buduje się od fundamentów. Mieliśmy jednak problemy zdrowotne, kartkowe, dopiero od niedawna większość zawodników defensywnych jest do dyspozycji. Na podstawie tej rywalizacji podejmujemy decyzje. Z Cracovią nie straciliśmy bramki, z Zagłębiem też nie – postęp jest.

Z Cracovią mocno szczęśliwie.

To pojęcie względne, a szczęściu trzeba pomóc.

Niemniej, jeśli chodzi o rywalizację w defensywie, to na prawej obronie trudno już taką dostrzec – jest w zasadzie tylko Stec, dla Castegrena nie jest to nominalna pozycja.

To prawda, ale ja mówiłem głównie o środku obrony, tam mamy dość komfortową sytuację, jeśli chodzi o liczbę graczy na odpowiednim poziomie. Co do prawej strony, zimą będziemy potrzebować zawodnika do rywalizacji. Nie miałem jednak wpływu na kadrę przed tym sezonem, dlatego skupiam się na tym, co mogę zrobić teraz i jak maksymalnie wykorzystać potencjał zawodników.

Prawa strona będzie więc pewnie priorytetem w zimowym oknie.

Nie chcę wchodzić w tej rozmowie w konkrety personalne, bo moim zdaniem to jeszcze nie jest czas, żeby o tym mówić. Sam bym sobie zaprzeczył, gdybym teraz mówił o personaliach, kiedy wcześniej stwierdziłem, że działamy od meczu do meczu.

Co się stało z Lechią w meczu z Rakowem? Rzadko się widzi, żeby w polskiej Ekstraklasie jedna drużyna nie miała aż tak nic do powiedzenia.

Raków to zespół, który jest przykładem, jak powinno się budować w polskiej piłce – jeśli chodzi o skład, struktury i tak dalej. My zaś zagraliśmy bardzo słabo, więc tak to wyglądało i tyle. Patrzę bardzo krytycznie na nasz występ, ale to już historia.

To, że zagraliście beznadziejnie – widziałem. Pytam, dlaczego?

Raków to już historia, ważna lekcja, ale ważniejsze jest, żeby patrzeć w przyszłość.

A mogę zapytać o Clemensa, który zagrał w tym meczu – jak każdym innym – katastrofalnie i w końcu został odstawiony od składu? Możemy na to liczyć częściej w przyszłości?

W meczu z Cracovią Clemens spełnił w większości swoje zadania. Decyzję o składzie podejmuję na podstawie analizy gry zawodnika w meczu i dyspozycji w treningu.

Cóż, musiałem spytać, bo jego postawa jest wręcz bulwersująca.

Ma pan prawo do takiej opinii. Teraz nie dostał szansy i musi na nią zapracować.

Kiedy zobaczymy w większym procencie pana zespół?

Ciężko powiedzieć, kiedy ten zespół będzie w stu procentach mój. Czy za tydzień, za dwa, za miesiąc, czy później. Najważniejsze, żeby teraz Lechię wyciągnąć z tego dołka. W każdym mikrocyklu próbuję coś poprawiać, ale doskonale wiem, że to jest proces i potrzeba na to czasu. Pracujemy bardzo zadaniowo, pod kątem każdego meczu. Przyjdzie zima i czas decyzji.

To jest też dołek fizyczny?

Mam taką zasadę, że staram się nie komentować tego, co się działo przed moim przyjściem. Ja zastałem drużynę w określonym momencie, mówiąc kolokwialnie: dostałem rower i pedałuję.

Inaczej: czy zespół biega na tyle i na takiej intensywności, jakby pan chciał?

Chciałbym, żeby drużyna robiła postępy również w fizyczności. Zdecydowanie będziemy nad tym pracować.

To będzie zespół reaktywny, tak jak Wisła Płock, czy w ogóle się pan nie zgadza, że ona taka była?

Zespoły, które prowadzę, mają być skuteczne i to – nieskromnie mówiąc – w większości przypadków się udawało. Jakby prześledzić moją pracę trenerską przez te wszystkie lata, to najczęściej był progres, jeśli chodzi o wyniki. Mogło brakować na przykład awansu, ale progres istniał. Staram się być w mojej pracy skuteczny, podchodzić do niej zadaniowo – w ciągu tygodnia wyznaczam konkretne cele, które przekładamy na mecz, a potem się z tego rozliczamy. To wszystko ma wpłynąć na tę skuteczność.

Gdyby ten sezon zacząć od zera, to na co stać byłoby Lechię?

Nie wiem. To na pewno jest grupa ludzi z doświadczeniem, która przeżywała dobre momenty, ale i złe jak wtedy, kiedy Piotrek Stokowiec grał o utrzymanie. Trudno jednak mi powiedzieć, gdzie Lechia mogłaby skończyć, gdybyśmy zaczęli pracę od początku sezonu.

Mówił pan, że poprawia wyniki, więc skoro Lechia była rok temu czwarta, to myślałem, że powie pan o trzecim miejscu.

Chciałbym, ale kiedy obejmowałem Lechię zajmowała nie czwarte, a osiemnaste miejsce.

Mocno się pan stęsknił za tą pracą?

Tak. Miałem dwa lata przerwy i to jest wystarczająco długo, by znów poczuć zew i wrócić do czegoś, co jest moim życiem, bo jestem związany z piłką od dziecka. Jednak ta przerwa była mi potrzebna. Wcześniej pracowałem raczej długodystansowo, nie miałem większych przerw, a to jest praca dosyć intensywna i taki oddech jest potrzebny. Pierwszy rok po Widzewie odpoczywałem, potem spojrzałem na piłkę z innej strony, pracując w Polsacie. Zyskałem też dystans. Dlatego doceniam ten czas.

Jakie wnioski wyciągnął pan dla siebie?

Miałem okazję oglądać mecze z perspektywy trybun i studia, dało mi to spojrzenie bez presji, że kogoś prowadzę i muszę dany mecz ocenić pod tym kątem. Poza tym komentowałem też mecze Ligi Mistrzów, więc trzeba było się do nich przygotować, czyli siłą rzeczy bardziej poznać futbol na najwyższym poziomie.

To sprawiło, że jest pan lepszym trenerem?

Na pewno to doświadczenie mnie rozwinęło. Teraz jeszcze większą wagę przywiązuje do analizy spotkania z perspektywy innej niż ławka rezerwowych, bo z niej niektóre rzeczy po prostu umykają.

Dotarły do pana opinie, że Lechia wzięła Kaczmarka, bo kocha Lechię, na pewno się zgodzi i jest tańszy?

Nie traktuję tego w tych kategoriach. Dostałem pracę w Ekstraklasie, w klubie, który jest bliski memu sercu, a kto jak będzie to interpretował, to już jego sprawa. Cieszę się, że mam taką możliwość, że dostałem zaufanie, które wiąże się z wielką odpowiedzialnością, bo Lechia jest ważna dla tutejszego środowiska.

Ale sam pan mówił, że dogadaliście się w 2 minuty.

Tak, doszliśmy do porozumienia szybko. Po pierwsze – chciałem wrócić do Ekstraklasy. Po drugie – to Lechia. Ale ja naprawdę nie musiałem brać jakiejkolwiek propozycji, mam poukładane życie, dostawałem oferty wcześniej – również z Ekstraklasy – i się nie decydowałem.

Pan nie ma spadku w CV, prawda?

Nie i niech tak zostanie.

Lechia utrzyma się w lidze?

Tak, Lechia się utrzyma.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
1
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Komentarze

4 komentarze

Loading...