Reklama

Hit w Poznaniu. Lechia chce w końcu wygrać u siebie. Zagłębie i Cracovia znów na remis?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

30 października 2022, 09:32 • 6 min czytania 4 komentarze

W niedzielę w Ekstraklasie trzy mecze, ale nie ukrywajmy: interesuje nas przede wszystkim ten trzeci, czyli starcie Lecha Poznań z Rakowem Częstochowa. Jeżeli „Kolejorz” się w nim potknie, prawdopodobnie wypisze się z walki o mistrzostwo Polski, mimo że i tak nieźle łączy ligę z pucharami, patrząc na poprzednie lata. 

Hit w Poznaniu. Lechia chce w końcu wygrać u siebie. Zagłębie i Cracovia znów na remis?

Podopieczni Johna van den Broma nie grają efektownej piłki, ale po fatalnym starcie sezonu (remis i trzy porażki) zaczęli regularnie punktować. Nie przegrali od dziewięciu kolejek, w siedmiu z nich zachowali czyste konto. 0:0 z Cracovią sprzed tygodnia powinno być jednak sygnałem ostrzegawczym. Poznańska ofensywa zaprezentowała się żenująco, a gdyby nie Filip Bednarek i nieskuteczność „Pasów”, mogłoby dojść do porażki nawet różnicą kilku bramek. Zmęczenie zmęczeniem, lecz pewnej granicy przekraczać nie można.

Lech Poznań – Raków Częstochowa

Doszło więc do tego, że Lech grając u siebie w Ekstraklasie nie jest faworytem. Fuksiarz.pl jego zwycięstwo wycenia po kursie 2.95, a Rakowa 2.47. I trudno się dziwić, bo choć Raków ostatnimi czasy również rzadko porywa swoim futbolem, to niezmiennie prezentuje bardzo wysoką intensywność gry, przeważnie stwarza sporo sytuacji (wykorzystanie ich to osobny temat) i śrubuje passę bez straconego gola. Vladan Kovacević pozostaje niepokonany przez 671 minut, poprawiając o 19 minut wynik Jakuba Szmatuły z sezonu 2017/18.

Gra Rakowa opiera się na wspomnianej intensywności, dlatego odpoczynek piłkarzy Marka Papszuna w momencie, gdy Lech toczył bój w Wiedniu może naprawdę zrobić różnicę. Dodając do tego małą siłę rażenia gospodarzy (zaledwie pięć goli w ostatnich pięciu meczach), co widać zwłaszcza na skrzydłach, nie pozostaje nam nic innego, jak zgodzić się z przewidywaniami sugerującymi, że to wygrana „Kolejorza” będzie pewnym zaskoczeniem. I to nawet przy założeniu, że Fran Tudor nie zdołał się na wyleczyć na ten mecz, a takie zagrożenie jest duże. Zastępujący go Deian Sorescu zaczyna się rozkręcać, za to w obronie od paru tygodni dostępny jest Tomas Petrasek, dzięki czemu Papszun nie musi stosować wielkich kombinacji.

Van den Brom zapewne bardziej zamiesza składem. Ciekawi nas, czy ponownie szansę od początku na krajowym podwórku dostanie Afonso Sousa, którego holenderski szkoleniowiec niemal całkowicie pomija w Lidze Konferencji. Przesiedział on na ławce decydujący dwumecz z Dudelange w eliminacjach, a w fazie grupowej rozegrał… minutę, zaliczając epizod z Villarrealem.

Reklama

Jeżeli Lech przegra dziś z Rakowem, nawet po ewentualnym zwycięstwie nad Miedzią w zaległym spotkaniu, traciłby do „Medalików” 10 punktów, a po drodze jeszcze są chcące walczyć o najwyższe cele Legia i Pogoń. Stawka jest dziś naprawdę wysoka. Oby tylko nie oznaczało to taktycznych szachów.

Lechia Gdańsk – Stal Mielec

Raków dwa tygodnie temu upokorzył Lechię, ale generalnie nie będzie dużym ryzykiem stwierdzenie, że gdański zespół najgorszy czas ma za sobą. Pod wodzą Marcina Kaczmarka wygrał już na terenie Cracovii i ostatnio Zagłębia Lubin, rozgrywając najlepszy mecz w sezonie. Teraz pora wreszcie na zwycięstwo u siebie. Kibice biało-zielonych są najmniej rozpieszczoną publiką w tej rundzie: pięć meczów, dwa remisy, trzy porażki, tylko w jednym spotkaniu ich drużyna zdobywała bramki.

Odwrócenie trendu będzie niezwykle istotne, gdyż Lechia do końca roku trzy z czterech spotkań rozegra na własnym stadionie. – Bardzo byśmy chcieli, aby ten mecz z Zagłębiem przełożył się na jakąś serię. Mecz ze Stalą jest w tym kontekście szalenie istotny, ale również choćby dlatego, że dawno nie wygraliśmy u siebie i bardzo byśmy chcieli przełamać ten impas – przyznawał na konferencji Marcin Kaczmarek.

Stal Mielec to zdecydowanie nie jest najlepszy rywal na przełamanie, choć to ekipa nieprzewidywalna, której w tym sezonie zdarzały się już wyjazdowe blackouty (po 0:4 w Gliwicach i Białymstoku). W obronie nadal brakować będzie jej lidera, czyli Mateusza Matrasa, pauzującego za czerwoną kartkę. Z Wisłą Płock jego brak nie był aż tak widoczny, bo Pavol Stano zaszalał z wyjściowym składem i „Nafciarze” przez godzinę grali bez ładu i składu. Kaczmarka (Tomasza) o takie ekstrawagancje nie podejrzewamy. Podstawowa jedenastka Lechii jest raczej łatwa do przewidzenia, skoro ostatnio wszystko funkcjonowało jak należy. Przed mielecką defensywą zatem spore wyzwanie.

Gospodarze dodatkowego optymizmu mogą szukać w najnowszej historii starć ze Stalą. Odkąd klub z Mielca wrócił na najwyższy szczebel, w czterech meczach z Lechią wywalczył punkt i stracił aż 11 goli.

Reklama

Kaczmarek zdaje się jednak mieć spory respekt dla najbliższego przeciwnika: – Zdajemy sobie sprawę z atutów Stali. To jest zespół, który bardzo dobrze gra z kontrataku i który jest nieźle zorganizowany w obronie, bo gra trójką, a w zasadzie piątką w tej fazie defensywnej, dlatego musimy być bardzo mocno skoncentrowani w tych momentach po odbiorze, kiedy tracimy piłkę. To jest niezwykle ważne, ale też skutecznie w tych działaniach ofensywnych, kiedy będziemy przy piłce, bo mam nadzieję, że nasza kreatywność będzie na wysokim poziomie, że będziemy stwarzali sobie sytuacje, ale przede wszystkim, że będziemy skuteczni.

My przede wszystkim mamy nadzieję, że nie będziemy się nudzić i są podstawy, aby sądzić, że to życzenie zostanie spełnione.

Zagłębie Lubin – Cracovia

Niedziela zacznie się od konfrontacji drużyn, które na wygraną czekają od 11. kolejki. W większym dołku znajduje się Zagłębie, w którym po dwóch porażkach 0:3 i odpadnięciu z drugoligowym Motorem Lublin w Pucharze Polski posada Piotra Stokowca wisi na włosku, a atmosfera mocno zgęstniała. Gdyby nie fakt, że trzeba byłoby płacić rekompensatę, być może doświadczonego trenera nie byłoby już na stanowisku.

 – Możemy co pół roku zmieniać trenerów, ale to nic nie zbuduje. Nikt nie powtórzył tutaj wyników, które zbudowałem ja podczas mojego pierwszego pobytu. Jako osoba, która wiele zrobiła dla Zagłębia, oczekuję należytego szacunku. (…) Czytam przed meczem, że walczę o posadę i gram o swoją przyszłość. Wywiązała się z tego wręcz histeria – słowa Stokowca po klęsce z Lechią doskonale pokazują, jakie jest morale w lubińskich szeregach.

Na tym tle w Cracovii w sumie cisza i spokój, aczkolwiek wciąż tli się wspomnienie znakomitego początku sezonu i kompletu punktów po trzech kolejkach. W następnych jedenastu meczach „Pasy” tylko dwa razy sięgały po pełną pulę. Z Lechem sama gra wyglądała dobrze, ale nie została odpowiednio skonsumowana.

Jacka Zielińskiego trochę mogą tłumaczyć liczne problemy kadrowe. Co chwila kogoś dopada kontuzja. Z Rasmussena i Jugasa plus oczywiście z Pestki trener nie skorzysta już do końca roku. Na Zagłębie wypadli jeszcze Jaroszyński i Myszor (urazy) oraz Jablonsky (kartki). Tyle dobrze, że z kolei wrócili Rodin i Siplak, więc zestawienie linii obrony staje się dość oczywiste. W ofensywie do łask powinien wrócić Michał Rakoczy, który z Lechem „za karę” za czerwoną kartkę z Motorem siedział na ławce, mimo że pole manewru z przodu było mocno ograniczone.

Patrząc wstecz, najprędzej skłanialibyśmy się ku remisowi. Zagłębie nie wygrało u siebie z Cracovią od ośmiu meczów – po raz ostatni udało się to we wrześniu 2015 – ale aż pięć z tych spotkań kończyło się podziałem punktów.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

4 komentarze

Loading...