Reklama

Klebaniuk? Top. Carlitos? Flop. Legia remisuje z Pogonią

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

22 października 2022, 20:48 • 4 min czytania 67 komentarzy

Niby 2:0 to niebezpieczny wynik. Dzisiaj Legia przekonała się, że niebezpieczne jest niewykorzystywanie sytuacji na 2:0. Ekipa Kosty Runjaicia do przerwy mogła rozgromić Pogoń Szczecin. A skoro piszemy „mogła”, to wiadomo jak to się skończyło – wyrównującym golem „Portowców” i remisem. Bohaterem gości został debiutujący w Ekstraklasie, 20-letni bramkarz Bartosz Klebaniuk, antybohaterem gospodarzy był niewątpliwie Carlitos.

Klebaniuk? Top. Carlitos? Flop. Legia remisuje z Pogonią

Zdziwił wszystkich Jensa Gustafssona swoją decyzją o tym, by w bramce od pierwszym minuty stanął młody Klebaniuk kosztem Stipicy. My wiemy, że Stipica z tego roku nie jest tak dobry, jak Stipica z przeszłości, ale po pierwsze – to jednak siła doświadczenia, po drugie – to wciąż dobry fachowiec, a po trzecie – Klebaniuk dopiero co puścił gola z połowy w starciu z Rekordem Bielsko-Biała.

Legia – Pogoń 1:1. Ktoś podmienił gości…

Ale to nie obsada bramki była do przerwy największym problemem Pogoni. Właściwie problemem było wszystko poza bramkarzem. Portowcy na pierwszą połowę po prostu nie dojechali. Stanęli gdzieś w okolicach Wiskitek, na boisko wyszli ludzie przebrani za piłkarzy Pogoni. Inaczej nie da się wytłumaczyć tego, co ekipa Gustafssona wyprawiała do 45. minuty. Zech podawał do rywali, Kowalczyk gubił piłkę, Malec zapominał kryć, Zahović biegał bez ładu i składu, skrzydłowych praktycznie nie było…

18 twarzy Kosty. Historia Runjaica w Pogoni

I gdyby tylko Legia miała skutecznego napastnika, to w przerwie Runjaić i spółka mieliby już spokojne 3:0. Mecz przebiegł pod dyktando gospodarzy. Josue się bawił piłką, aktywny był Mladenović, ruchliwość charakteryzowała Rosołka. Przewaga przekładała się na konkrety – Rosołek obił słupek, dobitka Kapustki została zablokowana tuż przed bramką, trzy bardzo dobre okazje miał Carlitos… Hiszpan wyglądał w tym meczu kuriozalnie. Zaliczył kilka odbiorów (w tym jeden kluczowy, o tym za moment), ale pod bramką wyglądał jak kompletny amator. Postawimy tezę, że dzisiaj Legia z losowym napastnikiem średniej ekstraklasowej półki do przerwy prowadziłaby dwoma-trzema golami.

Reklama

Legia – Pogoń 1:1. Dwie kluczowe zmiany u Portowców

Ale prowadziła tylko jednym. Najpierw Kowalczykowi włączył się Verratti, próbował na środku boiska przedryblować dwóch rywali, piłkę zabrał mu Carlitos, z kontrą ruszył Josue, który włączył do akcji Mladenovicia, a ten uderzył nad wychodzącym z bramki Klebaniukiem i było 1:0. Za chwilę powinno być już 2:0. Malec kopnął w polu karnym Rosołka, sędzia pogłowił się nad sytuacją przed monitorem i ostatecznie wskazał na wapno. Josue chciał zaliczyć „asystę”, oddał piłkę Carlitosowi na przełamanie (ponad osiem godzin bez gola), ale strzał Hiszpana już w czasie doliczonym zatrzymał młodzieżowiec Pogoni. Piłkarze Legii od razu rzucili się do pocieszania Carlitosa – gest pewnie i miły, ale przypuszczamy, że u niejednego z legionistów zakiełkowała w głowie myśl, że „cholera, to się jeszcze zemści”.

I się zemściło. Do przerwy Pogoń oddała dwa strzały, żadnego celnego. W kwadrans po przerwie – siedem strzałów, pięć celnych. Gustafsson ściągnął z boiska beznadziejnych Kowalczyka i Silvę, za nich wprowadził Kucharczyka i Kurzawę. Gra Portowców ruszyła. Okazję miał Zahović, szarżował kilkukrotnie Grosicki, wreszcie z dystansu uderzył Biczachczjan i Tobiasz zbił piłkę na rzut rożny. Z rogu dośrodkował Dąbrowski, Bartkowski wyskoczył na poziomie drugiego piętra, Slisz został na parterze i prawy obrońca Portowców doprowadził do remisu.

Większy niedosyt w Warszawie

Legia wyglądała tak, jakby wystrzelała się z klarownych sytuacji. Niby atakowała, niby nadal czarował Josue, ale brakowało po ich stronie takich setek jak przed przerwą. Pogoń była na pewno groźniejsza z czasem, chociaż nie wykreowała sobie zbyt wielu bardzo dobrych okazji. Tobiasz bronił rzetelnie, po drugiej stronie zaskakująco pewnie wyglądał Klebaniuk, ale i legioniści napsuli z tuzin kontr – a to za głęboka wrzutka, a to strzał typu „taś-taś” w bandę reklamową.

Ostatecznie oba zespoły mogą czuć niedosyt. Większy pewnie Legia: prowadzili, mieli karnego na 2:0, mieli więcej okazji na kolejne bramki. Ale i Pogoń może pluć sobie w brodę, bo pierwszą połowę kompletnie przespali, przesiedzieli ją w autobusie. Wystarczyło zagrać do przerwy chociaż w 70% tak, jak po przerwie, a można byłoby myśleć o pełnej zdobyczy na tle tak nieskutecznej Legii. Ostatecznie zatem najbardziej zadowoleni z tego remisu mogą być w Częstochowie, Łodzi, Płocku, Mielcu czy Poznaniu.

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Ekstraklasa

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

67 komentarzy

Loading...