Reklama

Real niczym stary wyjadacz. Bezlitośnie wypunktował słabą Barcę

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

16 października 2022, 18:58 • 4 min czytania 104 komentarzy

„Nietrudno zatrzymać coś, co ledwo się rusza” – powiedziałby Carlo Ancelotti w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której mógłby pozwolić sobie na brutalną ocenę gry Barcelony. Oczywiście Włoch tego nie zrobi, ale trudno nie odnieść wrażenia, że to byłoby całkiem trafne określenie na to, co zaprezentowała ekipa Xaviego w El Clasico.

Real niczym stary wyjadacz. Bezlitośnie wypunktował słabą Barcę

To Real był lepszy i w pełni zasłużył na zwycięstwo. Pokazał, kto obecnie rządzi w Hiszpanii. Zgasił i tak podupadły entuzjazm katalońskiego obozu. Ale trafił też na Barcę, która potrafi wyglądać chyba nawet gorzej, niż w tej mniej kolorowej rzeczywistości, jeszcze przed letnią ofensywą transferową.

Przed tym meczem mówiło się o różnych etapach rozwoju – innym dla Barcelony, zupełnie innym dla Realu. Nie chodzi o dwa różne bieguny, bo to byłaby przesada, ale nie da się nie zauważyć tej różnicy. Dzisiaj „Królewscy” nie dość, że są na wyższym pułapie mentalnym, to jeszcze mają szereg elementów potrzebnych do bycia drużyną kompletną. Dotarli pod wodzą Ancelottiego do punktu, o którym Xavi może na razie jedynie pomarzyć. Potrafią być doskonale zorganizowani w defensywie, grę z kontry pielęgnują jak najważniejszy dobytek w muzeum, a na dodatek pod względem indywidualnym też wznoszą się na wyżyny. To wszystko, te pochwalne słowa, miało idealne odzwierciedlenie w dzisiejszym El Clasico.

Real Madryt 3:1 Barcelona. Pokaz siły „Królewskich”

W pierwszej połowie Real strzelił dwa gole po błędach Barcelony i generalnie z dużą łatwością kontrolował spotkanie. Miał ogromny luz, którego brakowało Lewandowskiemu i spółce. A tu Eric Garcia sprokurował sytuację, po której Fede Valverde strzelił ładną bramkę. A to Busquets nie potrafił się zdecydować, czy faulować Kroosa (swoją drogą dziś jeden z MVP) w środku pola, po czym Real kilka sekund później tak samo wcisnął piłkę do siatki. Poszczególni piłkarze „Dumy Katalonii” mogli mieć pretensje do samych siebie, bo albo brakowało im koncentracji, albo zwyczajnej pewności siebie w stykowych sytuacjach.

Co więcej, nie po raz pierwszy w tym sezonie bił po oczach fakt, że Barcelonie brakuje również cwaniactwa. I swego rodzaju ognia w oczach, eksplozji charakteru na boisku, jeśli po murawie nie biega Gavi. A jeśli mamy wymieniać dalej, to także szybkości, błysku, jakiegoś elementu zaskoczenia. Ich zdawkowe ilości mogą wystarczyć na Mallorcę czy Celtę Vigo, ale na pewno nie na tak dysponowany Real. Real – zaznaczmy – nie w galaktycznej, nieosiągalnej formie, co oczywiście źle świadczy o Barcelonie.

Reklama

Do pewnego momentu w wykonaniu Barcelony to był istny teatr słabości. Pod względem problemów ze skrzydłowymi, płynności w grze ofensywnej i dziurawej defensywy – zobaczyliśmy status quo, ale…

Tylko i aż do 83. minuty. Wtedy wydarzył się cud: Ferran Torres po wejściu z ławki strzelił gola. Pierwszego w tym sezonie! Potrzebował do tego wystawki na pustą bramkę, a co niemniej niesamowite, inny skrzydłowy Barcy, czyli Fati, wykreował koledze okazję bramkową świetnym rajdem. Dwie tak niespotykane rzeczy w jednej akcji. No nie, aż trudno w to uwierzyć.

Przeciętny Lewandowski, ale nie obyło się bez kontrowersji

Jedni pewnie zaliczą asystę młodemu Hiszpanowi, a inni Lewandowskiemu, który po drodze minimalnie musnął piłkę stopą, zanim ta dotarła do nogi strzelca. Ale nawet jeśli dodamy to ostatnie podanie do konta Polaka, trzeba powiedzieć wprost: to był kolejny niemrawy mecz w jego wykonaniu. Militao zamęczał go całe 90 minut i nie możemy mówić, że taki a nie inny obraz gry to tylko wina kolegów. Już nie. Bo Robert po prostu notował złe zagrania, kiedy miał piłkę przy nodze. Nie był dziś pewnym punktem zespołu i najwyraźniej zaraził się przeciętnością, którą prezentują inni.

Z drugiej strony, przyznajmy mu, że prawdopodobnie wywalczył rzut karny. Prawdopodobnie, bo jedenastka nie została podyktowana, choć 34-latek został wytrącony z równowagi przy próbie minięcia Militao i Carvajala. W Hiszpanii to będzie spora kontrowersja, bo sędzia miał podstawy, żeby podjąć inną decyzję.

W końcówce Real Madryt jeszcze podwyższył prowadzenie po rzucie karnym. Rodrygo został sfaulowany przez Erica Garcię, a potem wykorzystał to, co sam wypracował. Barcelona zaczęła wtedy podkręcać tempo i pachniało golem na 2:2, ale Real wytrzymał trudniejszy moment. A potem wyprowadził ostatni cios.

Reklama

Wygrał dojrzałością.

Kolejna rysa na projekcie Xaviego

Pierwsze El Clasico po pokaźnych wzmocnieniach transferowych okazało się dla Barcelony porażką, co znów podda w wątpliwość pracę Xaviego. Chyba nikt nie zaprzeczy, że to kolejna rysa na jego projekcie. Projekcie, który od kilku tygodni jest w takiej kondycji, że wszyscy w stolicy Katalonii mogą poważnie się niepokoić. Niewielu zawodników gra na optymalnym poziomie, pozytywów jest niewiele, sezon na kluczowym froncie z perspektywy finansowej niemal upadł. Jeśli coś miało ten krajobraz dodatkowo zepsuć, to właśnie przegrane El Clasico. I to w stylu, który nie napawa optymizmem.

Teraz wyzwaniem dla Barcelony będzie próba utrzymania kontaktu z Realem do czasu rozpoczęcia mundialu. Wyzwanie niełatwe, ale na ten moment chyba jedyne realne. Ale tak już jest, kiedy grasz po prostu słabo. Wtedy nawet twoi rywale, tak jak dzisiaj Real, nie muszą prezentować się wybitnie, żeby być na przedzie.

Real Madryt – FC Barcelona 3:1 (2:0)

12′ Benzema, 35′ Valverde, 90′ Rodrygo – Torres 83′

WIĘCEJ O BARCELONIE I REALU:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Oyedele: Gdy dowiedziałem się o powołaniu, zacząłem krzyczeć. Byłem wtedy w galerii

Arek Dobruchowski
7
Oyedele: Gdy dowiedziałem się o powołaniu, zacząłem krzyczeć. Byłem wtedy w galerii

Hiszpania

Ekstraklasa

Oyedele: Gdy dowiedziałem się o powołaniu, zacząłem krzyczeć. Byłem wtedy w galerii

Arek Dobruchowski
7
Oyedele: Gdy dowiedziałem się o powołaniu, zacząłem krzyczeć. Byłem wtedy w galerii

Komentarze

104 komentarzy

Loading...