Reklama

Szkoleniowiec pogromców Jagiellonii: – Trenujemy popołudniami, bo wcześniej nasi piłkarze pracują

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

13 października 2022, 20:06 • 5 min czytania 15 komentarzy

Lechia Zielona Góra sprawiła wczoraj sensację w Pucharze Polski i ograła 3:1 faworyzowaną Jagiellonię. Przypomnijmy – Lechia to piąty zespół trzeciej grupy trzeciej ligi, więc – delikatnie mówiąc – ten wynik nie jest powodem do dumy dla białostoczan. Ale dla zielonogórzan? Jak najbardziej. Porozmawialiśmy zatem z Andrzejem Sawickim, trenerem Lechii.

Szkoleniowiec pogromców Jagiellonii: – Trenujemy popołudniami, bo wcześniej nasi piłkarze pracują

Jakie są odczucia trenera po wczorajszym meczu z Jagiellonią? Jednak zaskoczenie, czy mocno wierzył pan, że Jagę da się pokonać?

Wierzę w magię pucharu. Wynik jest oczywiście sensacją, bo dzielą nas aż trzy klasy rozgrywkowe, ale takie rzeczy się w piłce dzieją. Myśmy teraz też odpadli z wojewódzkiego Pucharu Polski z zespołem z czwartej ligi [z Syreną Zbąszynek – przyp. PP], więc grającym jeden poziom niżej. Tak czasami bywa. Na pewno nie przestraszyliśmy się zespołu z Ekstraklasy, to było widać i to miało duży wpływ na przebieg tego spotkania.

Jagiellonia was zlekceważyła?

Nie, absolutnie. Myślę, że bardzo trudno jest wejść na odpowiedni poziom mentalny, jeśli grasz zespołem notowanym o trzy klasy niżej. Widziałem jednak po reakcjach z boiska, że nas nie zlekceważyli, bardziej byli zaskoczeni trudnym początkiem – później ciężko z czegoś takiego wyjść. Powiedziałbym natomiast, że poprzednia runda – z Podbeskidziem [2:1 po dogrywce – przyp. PP] – była dla nas trudniejsza niż mecz z Jagiellonią.

Reklama

Gdzie widział pan słabe punkty Jagi przed meczem?

Trudno mówić o słabych punktach, gdy trzecioligowy zespół podejmuje ekstraklasowy. Bardziej skupiłbym się na naszym graniu i podejściu. Jagiellonia gra w bliźniaczym ustawieniem do naszego, a my się dobrze czujemy z zespołami, które grają trójką. Musiałem przekonać piłkarzy, że powinni być od początku mecz odważni i rzeczywiście, graliśmy wysoko, byliśmy blisko rywala, nie brakowało nam sił. Jeśli jesteś przygotowany na takie granie, to przynosi dobre skutki. Natomiast nic ekstra na Jagiellonię nie musieliśmy wymyślać.

To jest zawsze kłopot zespołów z niższych lig, że w końcu brakuje im sił. A was nie spotkało to ani z Jagiellonią, ani z Podbeskidziem.

To prawda. Nie jesteśmy jakąś zawodową drużyną, ale pracujemy profesjonalnie jak na ten poziom. Jednak poziom siły warunkuje przebieg meczu – jeśli bylibyśmy bierni i tylko przesuwali, to w końcu byśmy nie wytrzymali. A chcemy bronić proaktywnie, posiadać piłkę i w wielu fragmentach to się udawało. Będąc przy piłce odpoczywasz. Gdybyśmy ją oddali i czekali tylko na kontrę – nie, to nie o to chodzi. Niskiej obrony zaczęliśmy używać dopiero wtedy, gdy graliśmy w dziesiątkę – wykorzystaliśmy komplet zmiana, a jeden z zawodników doznał urazu.

Tak szczerze – to wstyd dla Jagiellonii?

Reklama

Wydźwięk zawsze będzie taki. Ale wstyd to za duże słowo, piłka zna takie przypadki, zresztą tylko w futbolu coś podobnego może się zdarzyć – w ręcznej czy siatkówce raczej nie. Dlatego ją kochamy. Nie mówiłbym więc o wstydzie, ponadto chciałbym chwalić swój zespół, bo to nie było przypadkowe zwycięstwo. Wiadomo, mieliśmy trochę szczęścia, rywal nie wykorzystał karnego, miał dwa słupki, ale szczęście zawsze warto mieć i z niego korzystać.

Pana zawodnicy poza piłką normalnie pracują?

Część się uczy, a ci starsi, doświadczeni – tak, mają normalną pracę zawodową. Trenujemy popołudniami, bo do popołudnia koliduje to z innymi obowiązkami piłkarzy. Nasz bramkarz, Wojtek Fabisiak, który został okrzyknięty bohaterem, pracuje fizycznie. Natomiast to jest wszystko na tyle dobrze poukładane, że nawet jeśli gramy w tygodniu, to piłkarze dostają w wolne w swoich miejscach pracy.

Ale akurat bazę do treningu macie bardzo dobrą.

Tak, ona jest naprawdę okej. Niestety nie mamy stadionu, który spełniał wyższe wymagania i który moglibyśmy z dumą pokazać.

Może jak się uda dojść jeszcze wyżej w Pucharze Polski, to uda się zainteresować tez kibiców, którzy do tej pory stawiali na żużel.

Nie zamierzamy konkurować, ale w Zielonej Górze jest zapotrzebowanie na piłkę nożną. Kibice oczekują jednak wysokiego poziomu. I jeżeli jest taki mecz jak z Jagiellonią, to gdyby był stadion, moglibyśmy wpuścić więcej niż 999 osób i przyszłoby pewnie pięć-sześć tysięcy. Takie było zainteresowanie, ale tego niestety nie przeskoczymy.

Nie chcę powiedzieć, że województwo lubuskie jest przeklęte, ale rzadko jego przedstawiciele grają na poziomie centralnym.

Zgadza się. Miejmy nadzieję, że Lechia napisze nową historię. Były kiedyś zespoły drużyny na poziomie centralnym, bo i Lechia, i Stilon, ale chcemy tam wrócić. Mamy takie ambicje, pracujemy, natomiast gramy w naprawdę trudnej grupie trzeciej ligi. Też tabela jest bezwzględna, bo wyżej dostanie się tylko mistrz, a u nas są takie ekipy jak Polonia Bytom, która też dobija się od kilku sezonów i wie, że nie jest prosto. Uważam, że łatwiej jest awansować z drugiej do pierwszej ligi niż wyjść z trzeciej.

Teraz gracie o awans?

Nie, nie. Są mocniejsze od nas zespoły – rezerwy Rakowa wystartowały niesamowicie, mocna jest Polonia. Chcemy być w czołówce i rywalizować z tuzami naszych rozgrywek, a poprzednie wyniki pokazywały, że możemy to robić. Niemniej tu naprawdę żaden mecz nie jest łatwy.

Ma pan wymarzony los w Pucharze Polski?

Tak, Legię Warszawa.

Dlaczego?

To jest klub, któremu zawsze kibicowałem. Moim idolem piłkarskim za dzieciaka był Darek Dziekanowski, pamiętam Ligę Mistrzów z lat dziewięćdziesiątych. Legia w Polsce zapełnia stadiony, jest wielką marką. Chciałbym na nią trafić, to jest mój typ i marzenie.

CZYTAJ WIĘCEJ O JAGIELLONII:

Fot. YouTube – Radio Białystok

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Arek Dobruchowski
0
Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Komentarze

15 komentarzy

Loading...