Aleksandr Owieczkin kocha powtarzać, że Władimir Putin jest jego prezydentem. Od momentu gdy Rosja najechała na Ukrainę, stać go było tylko na słowa, w których zaznaczył, że wojna nigdy nie jest rozwiązaniem. Człowiek, który odpowiada za cierpienie milionów ludzi, natomiast wciąż znajduje się na jego profilowym na Instagramie. NHL nie widzi w tym nic złego. Rosyjski hokeista pnie się w tabeli rekordów tej ligi. Wkrótce może pobić Gordiego Howe’a i Wayne’a Gretzky’ego.
Spis treści
Duma rosyjskiego hokeja, przyjaciel Putina
Już dzisiaj zostanie zainagurowany – meczem Nashville Predators z San Jose Sharks – kolejny sezon NHL, najlepszej hokejowej ligi świata. I tak jak przed rokiem, pięć lat temu, a nawet piętnaście, jedną z jego z jego największych gwiazd powinien być Aleksandr Owieczkin. Zawodnik wybitny, ale wykazujący tę samą obojętność (jeśli tak to możemy nazwać) na działania swojego kraju jak tysiące innych rosyjskich sportowców.
Owieczkinowi zdarzało się mówić, że nie interesuje go polityka. Mimo tego na przestrzeni lat wielokrotnie podkreślał swój podziw do Władimira Putina. Ba, od rosyjskiego prezydenta otrzymał nawet… prezent ślubny, łączyły ich zatem bliskie relacje prywatne. Bywało też, że zaangażował się w akcję „Putin Team”, społeczny ruch poparcia „przywódcy” swojego kraju.
Na Instagramie Owieczkina – który obserwuje ponad półtora milionów użytkowników – od paru lat widnieje profilowe, na którym hokeista pozuje do zdjęcia z Putinem. Nic nie zmieniła rosyjska inwazja na Ukrainę. Tę fotografię wciąż możemy zobaczyć i to mimo tego, że Aleksandr – rzadko, bo rzadko – dalej korzysta z tej platformy społecznościowej.
Według Emily Kaplan z ESPN Washington Capitals poprosili Owieczkina o usunięcie profilowego z Putinem albo kompletne zdezaktywowanie konta na Instagramie. Ale ten odmawiał, tłumacząc się bezpieczeństwem swojej rodziny.
A jak hokeista zareagował na zbrodnię Putina? W marcu po kilku dniach milczenia przemówił na konferencji prasowej: – To trudna sytuacja. Mam rodzinę w Rosji, to są przerażające czasy. Ale nic nie możemy zrobić. Musimy wierzyć, że to się wkrótce skończy i wszystko będzie dobrze. Proszę, nigdy więcej wojny. Bez różnicy, kto bierze w niej udział – Rosja, Ukraina, inne państwa. Musimy żyć w pokoju.
Na więcej, nawet wskazanie, kto jest agresorem w tym konflikcie, nie było go stać. Od tamtych słów minęło sporo miesięcy, a Owieczkin zdążył tylko raz jeszcze zaznaczyć, po której stronie stoi. – On jest moim prezydentem, tak? Jestem Rosjaninem. Co więcej chcecie usłyszeć – odpowiedział na pytanie „Washington Post”, odnoszące się do wystosowania bardziej stanowczego komunikatu, w którym skrytykuje Putina.
Hokeista Washington Capitals oczywiście nie jest jedynym Rosjaninem w NHL. W poprzednim sezonie było ich aż 56, stanowili pięć procent zawodników tej ligi. Tylko dwóch z nich w jakikolwiek sposób ustosunkowało się do działań swojego narodu. Owieczkin oraz Nikita Zadorow, który w relacji na Instagramie umieścił cztery słowa: „NO WAR, STOP IT”.
Oczywiście potrzeba odwagi, aby – będąc Rosjaninem – jasno wskazać zbrodnie, jakich dokonuje twój kraj. Albo w ogóle mówić o wojnie. Ale jednak choćby tenisistka Darja Kasatkina potrafiła to zrobić. Mimo tego, że wiekiem i majątkiem ustępuje wielu hokeistom w NHL, którzy zresztą często na stałe wraz z rodziną osiedlają się w Stanach lub Kanadzie.
To ich nie dotyczy?
W marcu Rosjanie z NHL mieli zamiar wygłosić wspólny komunikat dotyczący wojny w Ukrainie. Według Ricka Westheada z TSN nie udało im się jednak dojść do porozumienia na temat tego, jaka miałaby być jego treść. Choć możemy oczywiście domyślać, że i tak skończyłoby się na powielaniu słów Owieczkina.
Jak natomiast na rosyjską agresję reagowała w ostatnich miesiącach sama liga? Wystosowała oficjalne oświadczenie, w którym potępiła inwazję Rosji na Ukrainę i wyraziła nadzieję, że wkrótce nastanie pokój. Przed niektórymi meczami zarządzono również odegranie hymnu Ukrainy. Rosyjscy zawodnicy mogli jednak spać spokojnie – ich występy w NHL oraz wielomilionowe kontrakty nie były zagrożone.
Nie oglądaliśmy zatem obrazków jak w żużlu – gdzie mistrz świata Artiom Łaguta stracił szansę na obronę tytułu. Albo w Formule 1 – gdzie kierowca Nikita Mazepin został zwolniony z Haasa, mimo że początkowo miał podjąć się rywalizacji w sezonie 2022. Ba, Rosjan wyzbyło się nawet łyżwiarstwo figurowe, ukochana dyscyplina Moskwy. W marcu Międzynarodowa Unia Łyżwiarska zabroniła rosyjskim oraz białoruskim zawodnikom startów w międzynarodowych zawodach. Co doprowadziło do tego, że część z nich zaczęła się starać o występy pod innymi flagami.
W NHL nigdy takich realiów nie było nawet blisko. Oczywiście wszelkie kontakty biznesowe oraz reklamowe z Rosją zostały urwane. Puste od dłuższego czasu są też rosyjskojęzyczne social media NHL. Nic więcej nie zostało jednak zrobione. Gary Bettman, komisarz hokejowej ligi, postawił na narrację, w której rosyjscy zawodnicy reprezentują tylko i wyłącznie swój zespół, a nie kraj. – Wszyscy robią teraz, co mogą. Nasi zawodnicy grają dla swoich drużyny NHL, nieważne skąd pochodzą. A w obecnych czasach rosyjscy zawodnicy są w niemożliwej sytuacji – opowiadał.
Jeszcze „ciekawsze” słowa można było usłyszeć z ust Dana Milsteina, pochodzącego z Ukrainy (ale od lat żyjącego w Stanach) menadżera, który reprezentuje interesy kilkunastu Rosjan w NHL. – Dyskryminacja i rasizm w stosunku do rosyjskich i białoruskich hokeistów są niebotyczne. Cofamy się o trzydzieści lat. Moi zawodnicy do mnie dzwonią, ich rodzice do mnie dzwonią. Są przejęci, czy będą mogli grać, czy będą bezpieczni – mówił w marcu cytowany przez NHL. Od tamtego czasu już nie zabierał głosu.
Oczywiście – najwięcej w temacie Rosji i Ukrainy działo się w NHL w okolicach marca czy kwietnia. Podczas przygotowań do nowego sezonu ten wątek już się niemal nie pojawiał. Niemal, bo do gry weszły Czechy.
Nie chcemy ich tu!
NHL, podobnie jak inne największe ligi amerykańskiego sportu, w ostatnich latach zaczęły otwierać się na świat, organizując pojedyncze spotkania sezonu regularnego poza Ameryką Północną. Hokejowa organizacja zdecydowała się jednak pójść o krok dalej, planując inaugurację(!) rozgrywek 2022/2023 w Pradze. To w stolicy Czech zmierzą się wspomniani Predators oraz Sharks.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że oba zespoły mają w swoich składach rosyjskich hokeistów. Minister spraw zagranicznych w Czechach nie chciał pozwolić na to, żeby mogli oni wystąpić w Pradze. Wysłał list do NHL, w którym zaznaczył, że ani Czechy, ani żadne państwo znajdujące się w strefie Schengen nie powinno wpuszczać na swoje terytorium zawodników z Rosji. Niedługo potem głos zabrał Dominik Hasek, legenda światowego i czeskiego hokeja: – To prawda, nie chcemy żadnej promocji rosyjskiej agresji w naszym kraju. Bronimy swojego życia i życia naszych sojuszników.
Te starania ostatecznie jednak poszły na marne. Czeski rząd postanowił nie iść na wojnę z NHL. – To prywatne wydarzenia. Oni mają wizy, więc z naszego punktu widzenia nie ma powodu, żeby ich nie wpuścić. Bezpieczeństwo narodowe na pewno nie będzie zagrożone przez ich pobyt w Czechach. Na dodatek poza wizami z Schengen, posiadają również długoterminowe amerykańskie wizy i mieszkają w USA – przekazał przed tygodniem Tomas Pojar, doradca premiera Czech.
Na tym sprawa się zamknęła, choć Dominik Hasek nie zamierzał się poddawać. Za pośrednictwem Twittera krytykował NHL i nawoływał władze ligi do zmiany stanowiska. – Za dwa dni NHL będzie w Czechach. Mimo naszego protestu rosyjscy zawodnicy również będą tam obecni. NHL pokazało swoją prawdziwą twarz, wspierając rosyjską wojnę i zabijanie niewinnych ludzi w Ukrainie. Czy partnerzy i sponsorzy NHL o tym wiedzą? – pisał, ale nic nie udało mu się wskórać.
Tymczasem największa gwiazda rosyjskiego hokeja bez żadnych przeszkód przygotowywała się do nadchodzącego sezonu. Zespół Owieczkina – Washington Capitals – ma swoje problemy (parę kontuzji przed startem rozgrywek). Ale jak zawsze może liczyć na swoją gwiazdę. – Jestem w wieku, w którym zanim pomyślę o osobistych celach, muszę zdać sobie sprawę, że co roku zbliżam się do końca mojej kariery. Chcę tylko wygrać. Chcę przejść do play-offów i walczyć o puchar – odpowiadał Rosjanin.
Owieczkin może o tym otwarcie nie mówić, wskazując, że drużyna zawsze jest ważniejsza niż jednostka, ale na pewno jego wielkim celem jest zapisanie się złotymi głoskami w historii NHL.
Będzie najlepszym strzelcem w historii?
Nieważne, czy mówimy o piłce nożnej, hokeju, piłce ręcznej czy koszykówce – najważniejsze, najbardziej pożądane rekordy dotyczą tego, kto strzeli czy rzuci najwięcej. W NHL od wielu lat nikt nie zbliżył się do wyczynu Wayne Gretzky’ego, który w swojej karierze zdobył aż 894 bramek. I być może Aleksandr Owieczkin też tego nie zrobi. Ale szansę ma.
Rosjanin, który w poprzednim sezonie – w wieku 36 lat – był czwartym najlepszym strzelcem ligi (z 50 golami na koncie), w całej karierze uzbierał już 780 trafień. Niedawno wyprzedził Jaromira Jagra, a za kilka miesięcy zapewne poradzi sobie z legendarnym Gordiem Howem, zwanym „Mr Hockey”, który przeszedł do historii jako gracz z największą liczbą meczów w NHL (ostatni rozegrał jako…. 52-latek).
Howe ma bowiem 801 bramek, więc Owieczkin, jeśli tylko zdrowie mu nie przeszkodzi, powinien znaleźć się w bramkowej klasyfikacji nad nim i zostać drugim najlepszym strzelcem w historii amerykańsko-kanadyjskiej ligi. A co będzie dalej? Zacznijmy od tego, że kontrakt Rosjanina z Washington Capitals kończy się w 2026 roku. Przed nim zatem jeszcze przynajmniej cztery sezony gry.
Jak wyliczyli statystycy: aby wyprzedzić Gretzky’ego, Owieczkin będzie potrzebował strzelać minimum 29 bramek na sezon. Biorąc pod uwagę jego aktualną formę: nie można wykluczyć, że utrzyma taką średnią goli. I w końcu wymaże z historycznych tabel najważniejszy rekord najlepszego hokeisty wszech czasów.
Nazwisko sprzymierzeńca, a nawet przyjaciela Władimira Putina może za parę lat zostać uwiecznione w annałach NHL. A komisarz hokejowej ligi nie widzi w tym nic złego: – Od niczego się nie odcinamy. Występy Rosjan są celebrowane, w momencie gdy Alex zmierza ku bramkowej nieśmiertelności. Celebrujemy je, tak jak celebrujemy występy każdego naszego zawodnika, bo każdy występuje w NHL, dla swojego klubu w NHL i dla fanów NHL – mówił w czasie poprzednich playoffów Gary Bettman.
Im dalej od wojny, tym łatwiej do niej podchodzić w ten sposób.
Fot. Newspix.pl