Reklama

Roger Federer ogłosił zakończenie kariery!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

15 września 2022, 16:44 • 7 min czytania 20 komentarzy

Legendą jest już od lat. Nikt mu tego statusu nie odbierze. Dla wielu jest też najlepszym tenisistą w historii. Obiektywnie patrząc, zapewne trzeba uznać, że Rafa Nadal i Novak Djoković go w tej klasyfikacji wyprzedzili. Ale chyba nikt nie przyciągnął do tenisa tylu osób, ile on. Grał najpiękniej, grał najefektowniej, przez lata grał też najlepiej. Od 2001 roku – gdy pokonał na Wimbledonie Pete’a Samprasa – do 2021 wszyscy wiedzieli, że jest wielki i czekali na jego mecze. Roger Federer ogłosił, że po tegorocznym Pucharze Lavera zakończy karierę. 

Roger Federer ogłosił zakończenie kariery!

Nikt nie spędził więcej tygodni z rzędu na szczycie rankingu ATP (237). Nikt nie wrócił na pierwsze miejsce w tym zestawieniu w tak zaawansowanym wieku (36 lat i 10 miesięcy). Jako jedyny z Wielkiej Trójki – i w ogóle w historii – wygrywał trzy różne Szlemy co najmniej pięciokrotnie. Taka wyliczanka mogłaby trwać naprawdę długo. Choć Nadal i Djoković wyprzedzili już Federera pod względem liczby wygranych turniejów wielkoszlemowych – tak jak on w przeszłości wyprzedził Samprasa – to Roger przez wielkie grono fanów i zawodników wciąż uważany jest za największego tenisistę w historii.

I to mimo wszystko nie może dziwić.

Bo gdy mówi się o Federerze, nie chodzi tylko o – przecież wielkie – wyniki. Chodzi też o styl gry, niezrównaną wręcz elegancję. Ciąg do atakowania. O to, że ten gość na korcie potrafił zrobić wszystko. Że był w pewnych elementach reliktem minionej ery ze swoim jednoręcznym backhandem czy akcjami serve&volley. Paradoksalnie to przecież przez to, że tak grał, Djoković i Nadal – znacznie bardziej defensywni – potrafili znaleźć na niego sposób. Ale to Roger zwykle zachwycał najbardziej. I on był też ukochany przez fanów, regularnie wygrywając wszelkie ankiety popularności.

Reklama

Dla tenisa zrobił mnóstwo dobrego. Najpierw stał się niekwestionowanym liderem rankingu. W kolejnych latach publikę rozgrzewała jego wielka rywalizacja z Nadalem, później też z Djokoviciem. Powroty Rogera również potrafiły zachwycić. Przecież już w okolicach 2011 roku – gdy po okresie dominacji zaliczył wreszcie słaby sezon – mówiono, że to powolny koniec Szwajcara. Skończył 30 lat, grał słabiej. A jednak rok później triumfował w Wimbledonie, pokonując w półfinale Novaka Djokovicia, a w meczu o tytuł Andy’ego Murraya. Niedługo po tym zdobył też olimpijskie srebro w singlu. Złota nigdy mu się nie udało (choć ma takie z debla), ale i tak był szczęśliwy.

W ostatnich latach męczyły go kontuzje. Wracał kilkukrotnie. Przepiękny był powrót w 2017 roku, po kilku miesiącach nieobecności w tourze. Gdy doszedł do finału Australian Open, a w nim zmierzył się z Rafą Nadalem i wygrał po świetnym, pięciosetowym spotkaniu. Potem zgarnął jeszcze Wimbledon i obronił tytuł w Australii, dobijając do magicznej dwudziestki wygranych szlemów. Bliski triumfu był jeszcze w 2019 roku, gdy miał nawet dwie piłki meczowe – a jego fanów do dziś boli to wspomnienie – ale przegrał finał na londyńskiej trawie z Djokoviciem. Potem organizm zaczął odmawiać mu posłuszeństwa.

I wyszło na to, że ostatnim meczem w zawodowym turnieju pozostanie dla niego starcie z… Hubertem Hurkaczem. To z ćwierćfinału Wimbledonu w zeszłym roku, wygrane w trzech setach przez Polaka.

Potem przeszedł operację kolana (łącznie zaliczył trzy w ciągu roku) i długo się rehabilitował. W trakcie przerwy powtarzał, że nie wie, czy jeszcze wróci na kort, choć marzy o jednym wielkim turnieju. Spekulowano, że może pożegna się u siebie, w Bazylei, a może zrobi to na ukochanym Wimbledonie za rok. On sam mówił jednak, że najważniejsze jest dla niego już nie to, by jeszcze wrócić na kort, ale by w codziennym życiu być sprawnym. By móc bawić się z dziećmi, iść na narty, biegać czy grać w tenisa, ale rekreacyjnie.

W końcu więc obwieścił, że choć próbował ze wszystkich sił, to na korty na dłużej już nie wróci. Pożegna się w trakcie Pucharu Lavera (rozgrywek między drużynami Europy a Resztą Świata, które powstały w 2016 roku z inicjatywy samego Federera), w przyszłym tygodniu. I to będzie jego ostatni turniej w zawodowej karierze. Decyzję ogłosił w swoich social mediach dłuższym oświadczeniem. Poniżej jego całość.

Reklama

Do mojej tenisowej rodziny i nie tylko,

Ze wszystkich prezentów, jakie tenis dał mi przez lata, największym bez wątpienia byli ludzie, których spotkałem po drodze: moi przyjaciele, rywale, a najbardziej ze wszystkich – fani, którzy dają temu sportowi życie. Dziś chcę podzielić się z wami ważną informacją.

Jak wielu z was wie, ostatnie trzy lata dały mi wyzwania w formie kontuzji i operacji. Pracowałem ciężko na powrót do rywalizacji. Wiem jednak, że moje ciało ma swoje ograniczenia i limity, a jego wiadomość do mnie była w ostatnim czasie jasna. Mam 41 lat. Zagrałem ponad 1500 meczów w ciągu 24 lat. Tenis potraktował mnie hojniej niż kiedykolwiek marzyłem, teraz muszę zrozumieć, że to czas zakończyć moją profesjonalną karierę.

Laver Cup, rozgrywany w kolejnym tygodniu w Londynie, będzie moim ostatnim turniejem. W przyszłości będę grać w tenisa, oczywiście, ale nie w Wielkich Szlemach czy w tourze.

To słodko-gorzka decyzja, bo będzie mi brakować wszystkiego, co tour mi dał. Równocześnie jest wiele do świętowania. Uważam się za jednego z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Otrzymałem specjalny talent do gry w tenisa i robiłem to na poziomie, którego nigdy sobie nie wyobrażałem oraz znacznie dłużej, niż myślałem, że to możliwe.

Chciałbym podziękować przede wszystkim mojej wspaniałej żonie Mirce, która żyła ze mną przez każdą minutę z tego czasu. Rozgrzewała mnie przed finałami, oglądała niezliczone mecze w ósmym miesiącu ciąży i znosiła moją głupkowatą stronę przez ponad 20 lat. Chcę też podziękować czwórce moich wspaniałych dzieci za wspieranie mnie, głód do odkrywania nowych miejsc i kreowanie wspaniałych wspomnień po drodze. Widok mojej rodziny, dopingującej mnie z trybun, to coś, co zawsze będę doceniać.

Chcę też podziękować moim kochającym rodzicom i mojej drogiej siostrze, bez których nic z tego nie byłoby możliwe. Dziękuję wszystkim z byłych trenerów, którzy zawsze prowadzili mnie w dobrą stronę… byliście cudowni! Dziękuję Swiss Tennis, gdzie we mnie uwierzono, gdy byłem młodym zawodnikiem i zapewniono świetny start.

Dziękuję również członkom mojego teamu, którzy dawali mi najlepsze rady i zawsze byli przy mnie by mnie wspierać. Jesteście wspaniali, kocham każdą minutę z wami.

Dziękuję moim lojalnym sponsorom, którzy są dla mnie jak partnerzy. Dziękuję ciężko pracującym zespołom i turniejom w tourze, które niezmiennie witały nas z całą uprzejmością i gościnnością.

Chcę też podziękować rywalom z kortu. Byłem szczęściarzem, mogąc rozegrać tyle niesamowitych spotkań, których nigdy nie zapomnę. Walczyliśmy uczciwie, z pasją i intensywnością. Zawsze starałem się szanować historię tego sportu. Czuję się niesamowicie wdzięczny. Naciskaliśmy na siebie, wspólnie wznieśliśmy tenis na wyższy poziom.

Ponad wszystkim muszę podziękować moim nieprawdopodobnym fanom. Nigdy nie będziecie wiedzieć, jak wiele siły i wiary mi daliście. Inspirujące uczucie wchodzenia na pełne stadiony czy hale było jedną z największych emocji w moim życiu. Bez was w tych sukcesach czułbym się samotny, a nie wypełniony radością i energią.

Ostatnie 24 lata w tourze były niesamowitą przygodą. Mimo że czasem czuję, jakby minęły tylko 24 godziny, to wszystko było tak głębokie i magiczne, jakbym już przeżył całe życie. Miałem ogromne szczęście grać w ponad 40 krajach. Śmiałem się, płakałem, czułem szczęście i ból, ale przede wszystkim czułem się niesamowicie żywy. Przez moje podróże poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy pozostaną moimi przyjaciółmi na zawsze, którzy zawsze poświęcali czas ze swoich napiętych kalendarzy, by obejrzeć mój mecz i mnie dopingować. Dziękuję wam.

Kiedy zaczęła się moja miłość do tenisa, byłem chłopcem do podawania piłek w mojej rodzinnej Bazylei. Oglądałem tenisistów z poczuciem zadziwienia. Byli dla mnie jak giganci. Zacząłem marzyć. Moje marzenia doprowadziły mnie do ciężkiej pracy, przez którą zacząłem wierzyć w siebie. Kilka sukcesów przyniosło mi pewność siebie i wszedłem na drogę do najbardziej niesamowitej z podróży. Tej, która przywiodła nas do tego dnia.

Więc chcę podziękować wam wszystkim z całego serca. Każdej osobie dookoła świata, która pomogła mi sprawić, by sen młodego szwajcarskiego chłopaka od podawania piłek, stał się prawdą.

W końcu, tenisowi – kocham cię i nigdy cię nie opuszczę.

Roger Federer

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Inne sporty

Komentarze

20 komentarzy

Loading...